Otworzyłam powoli oczy. Dzisiaj była wigilia, a ja nie miałam jeszcze prezentów dla rodziny. Inna sprawa, że absolutnie nie miałam żadnego pomysłu na nie. Prawdę mówiąc miałam nadzieję, że Nikola pomoże mi coś wybrać. Spojrzałam na zegarek, żeby zobaczyć ile zostało mi jeszcze czasu do jej przyjścia, ale widząc, że jest już za piętnaście dziesiąta momentalnie zerwałam się z łóżka, ale jako, że nie odsunęłam od siebie kołdry, zaplątałam się w nią i z głuchym łoskotem upadłam na podłogę. Świetnie! Szybko wyplątałam się z pościeli i pobiegłam do łazienki umyć zęby i zrobić makijaż. Kiedy odkładałam na półeczkę czarny tusz do rzęs po domu rozległ się dźwięk dzwonka. Szybko przeczesałam moje długie, jasne włosy i zaczęłam wyciągać z szafy coś nadającego się do ubrania. Kiedy zakładałam skarpetki rozległ się ponownie dźwięk dzwonka. Dlaczego nikt nie może otworzyć? Zapinając jeansy zbiegłam na dół otwierając drzwi. Na progu stała Nikola.
- Hej! - dała mi buziaka w policzek. - A ty jeszcze nie gotowa?
- Nie moja wina, że budzik nie zadzwonił, albo i zadzwonił ale nie słyszałam.
- Tak, pewnie... Pospiesz się.
- Ok, to ja lecę na górę.
Tak jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Zarzuciłam na siebie zielony sweter, spryskałam się jeszcze perfumami i przejrzałam w lustrze. Jak na dwudziestominutowe doprowadzenie się do porządku nie wyglądałam tak źle. Chwyciłam torebkę i zbiegłam na dół do saloniku, w którym siedziała Nikola.
- Jeszcze tylko powiem komuś, że wychodzę i możemy iść.
- Ok.
Zaczęłam szukać mamy, taty, albo babci, ale nigdzie ich nie było. Znalazłam jedynie brata smacznie śpiącego w swoim pokoju. Nie miałam wyboru i musiałam go obudzić.
- Wstawaj! - Zawołałam, ale on ani drgnął. - Brian! Obudź się! - tym razem przewrócił się tylko na drugi bok coś mamrocząc. Dlaczego on musi być takim śpiochem?
Nie zastanawiając się długo poszłam do łazienki i nalałam do szklanki trochę letniej wody, bo doszłam do wniosku, że nie mam serca, aby zrobić mu z samego rana lodowaty prysznic. Podeszłam do jego łóżka i spróbowałam jeszcze raz go obudzić, ale i tym razem nie wykazał żadnej pożądanej reakcji, jaką byłoby chociaż otworzenie oczu. Wylałam zawartość szklanki na jego twarz i tak jak się spodziewałam momentalnie się obudził.
- Mary! Co ty... Kretynka! - krzyknął wściekły, a w oczach czaiła mu się żądza krwi.
- Uspokój się. Idę z Nikolą na zakupy.
- I co z tego? - powiedział naburmuszony.
- To, że nie ma nikogo w domu i masz nigdzie nie wychodzić.
Nie czekając na to, co mi odpowie wyszłam z jego pokoju i zeszłam po schodkach kierując się do przedpokoju. Nikola czekała już na mnie całkowicie ubrana.
* * *
Kiedy wychodziłyśmy z domu mojej babci na dworze świeciło słoneczko, ale teraz zaczął padać dość mocno śnieg. W ciągu zaledwie kilku chwil byłyśmy całe białe i przemarznięte. Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech, gdy zauważyłam majaczący w oddali budynek centrum handlowego. Przynajmniej tam jest ciepło i miło. Nie to co na dworze... Przyśpieszyłyśmy kroku i już po chwili byłyśmy w środku. Moje zziębnięte ciało momentalnie odtajało, a płatki śniegu roztopiły się zostawiając na kurtce mokre plamy. Rozejrzałam się dookoła z szerokim uśmiechem. Wszędzie rozwieszone były świąteczne ozdoby, a z głośników sączyły się niemieckie kolędy. Uwielbiam święta! Tyle w nich magii!
- Dokąd najpierw? - spytałam.
- Może do mydlarni?
Ruszyłyśmy alejką w stronę sklepu z różnego rodzaju świeczkami zapachowymi, mydłami, a także płynami do kąpieli. Oglądałyśmy je przez blisko pół godziny zanim zdecydowałam się na mydło w kształcie motylka i grubą czerwoną świecę z ręcznie wykonanym zdobieniem kwiatowym dla mamy oraz małego diabełka dla siebie. Nikola również kupiła takiego samego diabełka dla siebie i świeczkę w kształcie kwiatu dla mamy. Uśmiechnięte opuściłyśmy sklep i zaczęłyśmy błąkać się po centrum w poszukiwaniu kolejnych prezentów dla rodziny. Bratu kupiłam grę - „S.W.A.T.4”, tacie pióro Parkera i zieloną koszulę z pasującym do niej krawatem, mamie komplet srebrnej biżuterii, zaś babci kilka książek. Pozostało mi jeszcze tylko kupić jakiś prezent dla Nikoli. Odniosłyśmy wypchane toreby do przechowalni.
- Spotkamy się tutaj za godzinę, ok? - zaproponowałam.
- Pewnie. To ja już lecę.
Pomachała mi tylko dłonią i znikła w jednej z uliczek. Ruszyłam w stronę sklepu podobnego do polskiego Empiku. Tam powinnam coś dla niej znaleźć. Myślałam wcześniej o odpowiednim prezencie dla niej, ale jak na złość nic nie chciało przyjść mi do głowy. Chwilę buszowałam między półkami aż wpadł mi do głowy genialny pomysł. Podeszłam do jednej z ekspedientek i zapytałam:
- Przepraszam, są może jakieś książki o Ludwiku XIV?
- Tak. W tamtej alejce - wskazała mi jeden z regałów.
- Dziękuję.
Podeszłam do wcześniej wymienionego regału z książkami historycznymi i zaczęłam przeglądać książki o Francji za panowania Króla Słońce. Wiedziałam, że to jedna z ulubionych postaci historycznych Nikoli, więc powinna ucieszyć się z książki. Po przejrzeniu kilku w końcu zdecydowałam się na jedną z czerwoną okładką i ruszyłam w stronę stoisk z płytami. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że przyjaciółka napominała coś o płycie Depeche Mode, więc chwyciłam „Playing the Angel” i udałam się do kas. Zadowolona z zakupu wyszłam ze sklepu. Kupiłam w kiosku czarną reklamówkę i włożyłam w nią prezent dla Nikoli, żeby nie domyśliła się co dostanie. Bo przecież chodziło o niespodziankę.
Kiedy dotarłam do przechowalni przyjaciółka już na mnie czekała z szerokim uśmiechem.
- Idziemy kupić jeszcze jakieś ciuchy? - spytała. - Mamy jeszcze trochę czasu, a i kasa mi jeszcze została.
- Mnie też - uśmiechnęłam się. - To może najpierw do H&M?
- Może być. Widziałam tam ostatnio fajną spódniczkę.
Podśpiewując sobie pod nosem kolędy weszłyśmy do wielkiego sklepu z odzieżą i zaczęłyśmy przerzucać wieszaki szukając czegoś ładnego. Dopiero po jakichś dziesięciu minutach buszowania w ubraniach spodobała mi się zielona bluzka z długim rękawkiem, jednak odkrywająca ramiona. Zabrałam odpowiedni rozmiar i udałam się do przymierzalni. Pasowała idealnie. Może nie miała zbyt oryginalnego kroju, ale kolor, soczysta zieleń, był wręcz niesamowity!
Pokazałam się w niej Nikoli.
- Cudna. Czekaj zaraz przyniosę ci do niej spódniczkę, bo widziałam całkiem fajną.
- Ok.
Weszłam do przebieralni i zaczęłam się przeglądać. Po chwili zobaczyłam w lusterku głowę Nikoli i wieszak z jasnoniebieską spódniczką mini. Bez słowa ściągnęłam spodnie i założyłam ją na siebie. Z bluzką wyglądała wspaniale!
- Ślicznie wyglądasz! - krzyknęła.
- A dziękować, dziękować - uśmiechnęłam się. - A ty niczego nie bierzesz?
- Tylko to - wskazała na delikatną bransoletkę złożoną z różnokolorowych, przezroczystych kamyczków.
- Gdzie ją znalazłaś? - spytałam zachwycona.
- Przy wejściu. Nieziemska, nie?
Skinęłam głową i przebrałam się w swoje ubrania. Nucąc „Stile nacht” udałam się do kasy. Zapłaciłam sprzedawczyni i odebrałam nowe nabytki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz