środa, 28 listopada 2012

Rozdział 27



-          Co tutaj robisz? - Zapytałam niezbyt grzecznie. Dlaczego Piotrek tak mnie irytował samą swoją obecnością?
-          Czekam na ciebie, misiu pysiu.
-          Masz jakiś konkretny powód ku temu?
-          Wydaje mi się, że ostatnio mnie unikasz...
-          I? - Zmarszczyłam brwi. Nie powinnam być dla niego taka niemiła, bo w gruncie rzeczy nic mi nie zrobił, ale nie potrafiłam inaczej.
-          To, że mnie unikasz pysiulku, a ja nie wiem dlaczego - wytłumaczył cierpliwie. - Co ja takiego zrobiłem?
Uznałam, że najlepiej od razu zakończyć tą chorą sytuację. Nabrałam mroźnego powietrza w płuca, po czym wypuściłam je ze świstem. Byłam pewna, że zranię Piotrka, ale czy nie ranię go w tej chwili?
-          Przykro mi Piotrek, ale chyba nie ma sensu dłużej tego ciągnąć.
Nie czekając na jego odpowiedź, obróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę przystanku autobusowego. Powinnam zakończyć związek z szatynem już dawno temu, ale nie miałam odwagi. A może to nie była kwestia tylko odwagi, ale czegoś jeszcze, czego nie potrafiłam nazwać?
-          Dlaczego? - Usłyszałam jego cichy głos tuż przy swoim uchu. Wzdrygnęłam się, omal nie wywracając się. Leżący na chodniku śnieg zamarzł, w wyniku czego był bardzo śliski.
-          Co dlaczego? - Przystanęłam patrząc na niego.
-          Dlaczego nie ma sensu dłużej tego ciągnąć, misiu pysiu?
-          Nie kocham cię - odparłam. To były jedyne słowa, które przyszły mi na myśl. Nie powiem mu przecież, że mnie irytuje!
-          Ale ja ciebie kocham, pysiuniu! Nie możesz mnie zostawić!
-          Naprawdę mi przykro - wzruszyłam ramionami. - Nie widzę sensu, żebyśmy się dalej ze sobą męczyli. Jak widzisz nie mam dla ciebie czasu i...
-          Poczekam aż go znajdziesz - zapewnił, wpadając mi w słowo.
-          A co jeśli nigdy go nie znajdę dla ciebie?
-          Poczekam - powtórzył. - Na pewno znajdziesz dla mnie chwilkę, misiuniu...
Spojrzałam na niego z politowaniem. Naprawdę nie wiedziałam co jeszcze mam mu powiedzieć, żeby się wreszcie ode mnie odczepił. Starałam się być naprawdę delikatna, ale nie potrafiłam w jego obecności. Zresztą nigdy nie należałam do osób, które z uśmiechem potrafią powiedzieć w takiej sytuacji: „dobrze, postaram się dla ciebie znaleźć trochę czasu, ale sądzę, że na razie musimy troszeczkę od siebie odpocząć”.
-          Nie. - powiedziałam twardo. - Powinieneś znaleźć sobie dziewczynę, która pokocha ciebie, a ty ją.
Widząc jego minę a la zbity pies, poczułam się jakbym właśnie rujnowała mu życie, choć doskonale wiedziałam, że to nieprawda.
-          Ja się zmienię, powiedz tylko co mam zmienić misiu pysiu... - zapewnił żarliwie.
-          Przestań! - Warknęłam. - Nie chcę, żebyś się zmieniał. Uważam, że do siebie nie pasujemy, więc to naprawdę nie ma sensu. Poszukaj dziewczyny która pokocha cię takim jaki jesteś, a ty ją...
-          Już znalazłem. Ciebie.
Odwróciłam wzrok, widząc jak chłopak patrzy na mnie maślanymi oczami. Nienawidziłam tego jego spojrzenia.
-          Przykro mi. To koniec Piotrek. Wybacz.
Uradowana, że przyjechał właśnie mój autobus, pospiesznie wsiadłam do środka. Nie byłam już na niego zła, tylko smutna. Było mi też trochę żal Piotrka, ale wiedziałam, że lepiej zakończyć to w tej chwili niż poczekać jeszcze trochę. Wtedy byłoby o wiele gorzej.
Zaraz po szkole postanowiłam wpaść do Edyty. Przyjaciółka wyszła ze szkoły kilka godzin temu.
-          Hejka! - Otworzyła mi drzwi. - Co masz taką minę?
Uśmiechnęłam się lekko. Wiedziałam, że przyjaciółka od razu zauważy, że coś jest nie tak. Rozsiadłam się wygodnie na ananasowej sofie i wpatrzyłam się w jeden z plakatów Tokio Hotel zdobiących ściany jej pokoju. Powoli zaczynałam się przyzwyczajać do ich obecności, choć o wiele bardziej wolałabym, żeby wywiesiła sobie wizerunki kogoś innego.
            Powtórzyłam jej całą rozmowę z Piotrkiem. Tak jak się spodziewałam zaczęła na mnie wrzeszczeć, że nie powinnam nigdy więcej żałować żadnego chłopaka, bo to prowadzi jedynie do zguby.
-          Wiem, ale co ja na to poradzę? Miał strasznie smutną minę...
-          Przecież ty go nienawidzisz - przypomniała mi.
-          On mnie tylko denerwuje - sprostowałam, choć wiem, że to właściwie to samo. - Zresztą nieważne. Dobrze, że zakończyłam ten nasz cały związek...
-          Teraz pewnie będziesz startowała do Georga - puściła mi oczko, a ja się wzdrygnęłam.
-          Jasne. Już do niego lecę. Pożyczysz mi siekierkę?
-          Po co ci siekierka?
-          Nie wiem - wzruszyłam obojętnie ramionami. - Może odetnę mu głowę, to wtedy przestaniesz o nich gadać? I przestaną przychodzić mi maile od ich wielbicielek...
Przytoczyłam jej kilka wiadomości, które dzisiaj otrzymałam. Razem śmiałyśmy się z naiwności fanek Tokio Hotel, choć czułam, że Edyta wcale nie jest lepsza od nich w tej kwestii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz