środa, 28 listopada 2012

Rozdział 47



Dwie godziny później kiedy Kaulitzowie wszystko zabrali czarny mercedes ponownie mknął drogą do Hanoweru, gdzie miały się odbyć pierwsze koncerty. Chłopcy zanurzyli się w rozmowie o Blog27.
- To będzie prawdziwa masakra! – stwierdził Tom.
- Jeżeli zostanie ze dwadzieścia fanek to będzie dobrze – Bill wyciągnął laptopa. – Może sprawdzimy czy piszą coś ciekawego o naszych małych gwiazdach?
Wszyscy zanieśli się głośnym śmiechem na słowa „małe gwiazdy”. Cztery minuty później wokalista wpisywał adres strony dziewczyn. Najpierw pojawiło się fioletowe tło, a potem usłyszeli jakąś piosenkę. Momentalnie wszyscy zasłonili sobie uszy.
- Boże! Co to ma być? – Bill wyłączył dźwięk. – Przecież to beztalencia! Jak one piszczą!
- To teraz pomyśl sobie bracie, że czeka nas wspaniały miesiąc w ich towarzystwie.
- Proszę was, nie dołujcie mnie – jęczał Georg. – Po trasie wyjeżdżamy się gdzieś odstresować na rok!
- Ty już o wakacjach, a trasa nawet się nie zaczęła... Ja tam obstawiam jednak, że wcześniej zamkną nas w zakładzie psychiatrycznym.
- Ale umiesz pocieszyć Tom... – odezwał się Gustav.
Bill nacisnął na link i po chwili wyświetliły im się komentarze na stronie dziewczyn. Tym razem było bardzo dużo komentarzy po niemiecku, więc nie mieli problemu ze zrozumieniem ich. Fanki napisały, że przyniosą na koncert pomidory, żeby obrzucać nimi Blog27.
- Jak myślicie? One naprawdę przyniosą te pomidory? – zapytał Gustav.
- Nie wiem, ale przyjmuję zakłady.
- Weź nie żartuj Tom – Gerog wpatrywał się tępo w monitor. – Jak je przyniosą to będzie ostra jazda.
Chłopcy zastanawiali się w milczeniu wpatrując się tępo w monitor co zrobić z tym fantem. Mieli świadomość, że dziewczynom będzie przykro. Powinni jakoś zareagować, ale po pierwsze nie bardzo wiedzieli jak, a po drugie nie mieli na to najmniejszej ochoty. W końcu same pchały się na ich trasę. Tom zaczął przypatrywać się uważnie zdjęciom Toli i Ali.
- Zostawiam ci Alę... – powiedział na głos. – Ja wezmę Tolę...
- O czym ty mówisz? – zapytał Bill, wyrwany z rozmyślań.
- O tym – tłumaczył – że ja podrywam Tolę, a ty Alę.
- Jak zwykle musisz wziąć sobie zaklepać lepsze laski... – westchnął czarnowłosy. – Ale może jednak zamienimy się? – kiedy bliźniak pokręcił przecząco głową Bill dodał: - No... Proszę... Dla ciebie wszystko dobre co się rusza... Nie daj się prosić.
Na te słowa Gerog z Gustavem wybuchnęli głośnym śmiechem, a Tom udawał obrażonego. Dopiero kiedy Bill zaczął zachęcać go do odezwania się ten się na niego rzucił z pięściami. Nie obyło się bez interwencji menagera. Przestali się bić. Zamiast tego rzucali sobie mordercze spojrzenia.
- Jak pięcioletnie dzieci... – westchnął David.
- To co? – odparli jednocześnie.
Wszyscy w aucie słysząc to zaczęli się śmiać. Bliźniacy się odgniewali i dalej kontynuowali rozmowę o Blog27. Wszyscy, to znaczy Bill, Tom, Gustav i Gerog modlili się, żeby chociaż dzisiaj nie spotkali dziewczynek. Do Hanoweru dotarli o 18.00. Byli okropnie głodni, więc od razu poszli do hotelowej restauracji. Rozsiedli się wygodnie na drewnianych krzesełkach i zaczęli studiować menu. Pięć minut później pojawił się kelner.
- Co podać? – zapytał grzecznie.
- Pizzę bolognes – pierwszy odezwał się Gustav.
- Pizzę peperoni.
- A dla mnie pizzę prosciutto – zamówił Tom.
Wszyscy podnieśli wyczekujące spojrzenia na Billa. Ten jednak nie wiedział co ma powiedzieć. Niby taka prosta czynność, ale dla niego okazała się w tej chwili bardzo ciężka, gdyż stracił kontakt ze światem zewnętrznym. Znowu pozostawał w sferze marzeń myśląc o Mary Ann.
- Bill co chcesz? – głos bliźniaka sprowadził go na ziemię.
- Kurczaka po chińsku.
- A co do picia? – zapytał grzecznie kelner.
- Coca-colę.
- Czyli cztery razy coca-cola, kurczak po chińsku, pizza bolognese, pizza peperoni i pizza prosciutto, zgadza się? – upewnił się.
Kiedy chłopcy skinęli głowami kelner się oddalił. Bill ponownie zaczął myśleć o Mary Ann, a to doprowadzało go do szału. Nie chciał, żeby ta rozkapryszona dziewczyna gościła w jego umyśle, a już tym bardziej sercu. W każdym razie teraz powinien odrzucić te wszystkie myśli o niej i skoncentrować się na muzyce. Na razie ona była najważniejsza. Właśnie rozpoczęła się ich trasa koncertowa, od której wiele zależy. Piętnaście minut później kelner pojawił się z zamówieniem. Tom, Gustav i Georg od razu zajęli się za jedzenie. On tylko patrzył na potrawę, która przypominała mu o Mary Ann, po co on to zamawiał? Czemu ona się tak zachowała podczas kolacji? On chciał zacząć wszystko od nowa, ale ona mu to uniemożliwiła. Dziabnął widelcem potrawkę. Nawet spróbował, ale nie smakowała tak wspaniale jak ta przyrządzona przez blondynkę. Głupie danie mu się z nim kojarzy. Przecież to idiotyczne! Tak dłużej być nie może! Obserwował przyjaciół jak pochłaniają wielkie pizze. Byli tym tak zajęci, że nie zauważyli, że Bill niczego nie tknął. Gapił się bezmyślnie w talerz.
- Przestań się nad tym modlić i zamów sobie pizzę – poradził Georg.
- Chyba masz rację – przytaknął czarnowłosy.
Jednak nie zamówił pizzy tylko wziął widelec i zaczął jeść kurczaka po chińsku. Zachowywał się co najmniej dziwnie. A to wszystko przez dziewczynę, która go nienawidziła, zresztą z wzajemnością. Tylko czy na pewno wzajemnością? Tego nie był pewien. Gdyby ją rzeczywiście nienawidził, to z całą pewnością by tyle o niej nie myślał i głupia potrawa by mu się z nią nie kojarzyła. Nie zakochał się w niej, tego był pewien. To co to jest w takim razie? Nie miał pojęcia. Czuł się zagubiony. Postanowił pogadać z Mariną. Ona go rozumiała, a przynajmniej udawała, że rozumie. Odłożył na bok talerz z niedojedzonym posiłkiem i wstał od stołu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz