- Opowiadaj jak to się stało, że Sven oświadczył się
twojej babci.
Siedziałam u Nikoli w pokoju. Miałam do niej iść wczoraj,
ale jak wróciłam z restauracji było już późno, a nie chciałam budzić
przyjaciółki.
- Normalnie – odezwałam się. – Klęknął, wyciągnął
pierścionek z wielkim brylantem i zapytał babcię czy za niego nie wyjdzie.
- A może byś to tak dokładniej opowiedziała, bo tyle to
wiem.
Zgodnie z jej życzeniem opowiedziałam jej wszystko z
najdrobniejszymi szczególikami. Sven wydaje się być miłym człowiekiem, więc
fajnie, że zostanie moim dziadkiem. Oby tylko babcia się nie zmieniła, bo wtedy
będzie masakra.
- Ale romantycznie... – rozmarzyła się. – A jak z Billem?
- A co ma z nim być?
- No nie wiem... Przecież był tam...
- No był – przyznałam. – Ze śliczną brunetką. Widać, że
do siebie pasują.
- Czyżbyś była zazdrosna?
- Weź przestań – szturchnęłam ją w bok. – O niego? W
życiu!
- Taa... Możesz okłamywać siebie ale nie mnie.
Nie ma sensu dalej oszukiwać przyjaciółkę a tym bardziej
siebie. Może jak się wygadam to mi trochę ulży? Naprawdę nie wiem już co mam
myśleć o moich uczuciach do kosmity. Niby go nienawidzę, ale jednocześnie
jestem o niego zazdrosna. Przyznałam jej się do tego, że ciągle o nim myślę.
- Wpadłaś – skwitowała, kiedy skończyłam się żalić.
- O nie! To niemożliwe! Ja się nie zakochałam tym
kretynie!
- Chyba jednak tak.
- To, że o nim ciągle myślę, jeszcze o niczym nie
świadczy!
- I tu się kochana mylisz.
- No dobra. Załóżmy hipotetycznie, że jednak masz rację,
to co ja mam zrobić?
- Hmm... Zapomnieć o nim, bo jak wspomniałaś to kretyn,
ale to niemożliwe, więc sądzę, że najlepiej będzie jak go zdobędziesz...
- Ło matko! – złapałam się za głowę. – Nawet nie ma mowy!
Widziałaś, żeby pułapka na myszy chodziła za myszą?
- No nie... Ale wyjątek można czasami zrobić.
- Nie! Zapomnij! W życiu nie będę zarywała do Billa
Kaulitza! – przyłożyłam rękę do jej czoła, żeby sprawdzić czy nie ma goraczki.
- Nie jestem chora. Ja mówię poważnie. Zdobądź go.
Nikola jeszcze przez dobrą godzinę próbowała mnie
przekonać, żebym zaczęła kręcić z Billem, ale ja obstawałam przy swoim. Nigdy
nie starałam się o żadnego chłopaka, więc tym razem tez nie będę. Gdyby chciał,
żebyśmy byli razem to sam powinien zacząć mnie podrywać. Innej opcji nie ma.
Zresztą nie widzę, żadnej przyszłości z Billem, zważając na fakt, że ciągle się
kłócimy. My nie możemy wytrzymać ze sobą przez dwie godziny, a co dopiero przez
dłuższy okres czasu. Od razu przed oczami stanęła mi ta pamiętna kolacja.
Dlaczego on mnie wtedy pocałował? Naprawdę chciał to zrobić czy tylko dlatego,
żeby mnie zdenerwować? Chyba jednak to drugie, chociaż pewności mieć nie mogę.
Jak patrzył mi się w oczy wydawało mi się, że szczerze chce mnie pocałować, ale
widać się myliłam. Gdyby tak było jak mi się wydawało, to z całą pewnością nie
powiedziałby tamtych słów, które tak bardzo mnie zraniły.
*
- Macie chłopcy
wszystko? – zapytał menager.
- Tak! – wykrzyknęli chórem.
- To dobrze, w takim razie ruszamy.
Tom, Bill, Gustav i Georg rozsiedli się wygodnie w
czarnym vanie. Oto rozpoczyna się ich trasa koncertowa „Shrei tour 2006”. Nie
mogli się doczekać już pierwszego koncertu, jednocześnie bardzo się go
obawiając. W końcu jako support wystąpią przed nimi dziewczynki z Blog27. Mieli
nadzieję, że wszystkie fanki nie uciekną. Ta trasa może się okazać kompletną
klapą.
- Moja szczoteczka do zębów! – wykrzyknął Georg. –
Została w domu!
- To kupisz sobie nową – skwitował menager.
- Ale ja ją uwielbiam! Ja sobie życia bez niej nie
wyobrażam! Tylko nią mogę myć zęby! – histeryzował. – Musimy po nią wrócić!
David Jost tylko cicho westchnął i nakazał kierowcy, żeby
się wrócił. Byli już dobre 40 kilometrów za Magdeburgiem, a przez głupią szczoteczkę
do zębów muszą się wracać. Wiedział, że tak będzie. Trzydzieści minut później
byli już pod domem basisty. Chłopak wybiegł szybko z auta i skierował się w
stronę drzwi wejściowych.
- A wy niczego nie zapomnieliście? – zwrócił się do
pozostałych.
Chwilę myśleli, po czym zgodnie pokręcili głowami.
- Zastanówcie się dobrze, bo już się nie wrócimy drugi
raz – ostrzegł.
- Ups... Zapomniałem kostek do gitary.
- A ja mojej ulubionej podkoszulki! – teraz Bill
histeryzował. – Ja ją muszę mieć! Nigdzie się bez niej nie ruszam! Że też o
niej zapomniałem...
Menager spojrzał na bliźniaków tak jakby miał ochotę ich
zabić. Teraz musieli wrócić się jeszcze do Loitche. David był na nich zły.
Obiecał sobie, że następnym razem każe im przygotować tydzień wcześniej listę
tego co potrzebują, a potem sam osobiście sprawdzi czy niczego nie brakuje.
Kilka minut później przyszedł Gerog taszcząc ze sobą oprócz szczoteczki jeszcze
kilka gier na Play Station.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz