środa, 28 listopada 2012

Rozdział 58



Wzięłam od niej identyfikatory i się im dokładnie przyjrzałam. Zamurowało mnie. Jak babcia mogła zrobić mi coś takiego? Czemu akurat to musi być ich koncert? Jaka ja jestem głupia, że się nie zapytałam wcześniej kogo to ma być występ! Teraz było już za późno na jakąkolwiek reklamację, bądź też na wycofanie się. Nikt mi nie uwierzy jak nagle zacznie boleć mnie brzuch, albo dostanę niby gorączki. Mogłabym też zrobić babci awanturę, ale raz, że nie miałam serca teraz jej jeszcze gorzej denerwować, a dwa już się zgodziłam i to jest jedynie moja wina, że nie zapytałam się kogo to jest koncert. Wzięłam kilka głębokich wdechów.
- To ja pójdę się umyć - powiedziałam słabym głosem.
Przyjaciółka tylko skinęła głową. Byłam jej wdzięczna za to, że nic nie mówiła. Odkręciłam zimną wodę, a potem ciepłą i tak na przemian. Od razu trochę otrzeźwiałam. Pójdę na ich koncert, choćby po to, żeby spojrzeć ponownie na niego i usłyszeć ten cudowny głos na żywo. Na pewno się nie pokłócimy, bo nie będzie do tego okazji, więc nie mam się czego obawiać. Będę mogła bez skrępowania na niego patrzyć tak jak tysiące innych fanek. Odkąd uświadomiłam sobie, że jednak się zakochałam w Billu to było mi jakoś tak łatwiej. Szczególnie po tym jak powiedziałam to na głos Edycie. Nieważne, że po niemiecku. Nikt więcej się o tym nie dowie, a ja będę sobie spokojnie żyła ze świadomością, że nigdy nie będę z Billem, bo to niemożliwe. Jeżeli Georg z Gustavem będą chcieli utrzymywać kontakt, to jestem za, bo ich polubiłam, ale od Billa będę się trzymała z daleka. Wyszłam z kabiny, obwinęłam się w biały hotelowy ręcznik i wyszłam z łazienki. Zrobiłam szybki przegląd szafy, ale nie znalazłam w niej nic na czym można byłoby na dłużej zawiesić oko. Wysuszyłam włosy, przejechałam je prostownicą, tak żeby były idealnie gładkie. Zaczęłam sobie też robić makijaż, ale ręka tak mi się trzęsła, że omal nie włożyłam sobie czarnej kredki do oka. - Spokojnie - mruknęłam do siebie.
- Musisz się uspokoić, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę. Co z tego, że to koncert Tokio Hotel?
- Mówiłaś coś? - Nikola zapytała wychodząc z łazienki.
- Tylko tyle, że nie mam się w co ubrać.
- A ty jak zwykle narzekasz...
- Coś robić muszę, nie? Może pójdziemy na dół do sklepu?
Nikola chętnie przystała na tę propozycję. Naciągnęłyśmy na siebie pierwsze lepsze ciuchy i pobiegłyśmy do hotelowego butiku. Buszowałyśmy po sklepie przez dobre piętnaście minut, ale niczego specjalnego nie znalazłyśmy. Już straciłam nadzieję na to, że kupię cokolwiek kiedy dostrzegłam wspaniały gorset od Versace. Był z czarnej satyny z białymi troczkami. Taki z prawdziwego zdarzenia. Chwyciłam go i czym prędzej poszłam do przymierzalni.
- Nikola, chodź mi pomóż, bo sama sobie nie poradzę - zawołałam.
Przyjaciółka weszła do środka i zasznurowała mi troczki. Przejrzałam się z każdej strony i stwierdziłam, że jest idealny. Nikola podzielała moje zdanie. Nie zdejmowałam z siebie tego cudeńka, bo szkoda czasu na to, żeby się ponownie przebierać. Wyszłam z malutkiego pomieszczenia i ruszyłam do kasy. Ekspedientka popatrzyła na mnie krzywo.
- Macie w czymś problem? - zapytała chamsko.
- Owszem. W pani zachowaniu. Nie jesteśmy na ty - odparłam.
- Przestań dziecko zawracać mi głowę, zdejmij ten gorset i idź stąd.
- Słucham? - byłam już wytrącona z równowagi. Jak ona śmie się tak do mnie zwracać?
- Trzeba ci dwa razy powtarzać? Zdejmij gorset i go odwieś, bo to ubranie nie dla ciebie.
O nie... Teraz to już przesadziła. Spojrzałam na Nikolę, a ta zaczęła się śmiać. Znała mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że ekspedientka zaraz diametralnie zmieni swoje zachowanie. Zmierzyłam ją wzrokiem, a widząc, że dalej patrzy na mnie bezczelnie odezwałam się do niej spokojnie.
- Chciałabym rozmawiać z kierownikiem - widząc, że chciała coś odpowiedzieć, dodałam tonem nie znoszącym sprzeciwu: - Natychmiast.
Obrzuciła mnie wściekłym wzrokiem, ale posłusznie wykonała moje polecenie. Po niecałych dwóch minutach pojawił się wysoki mężczyzna w średnim wieku ubrany w czarny garnitur.
- Dzień dobry - przywitał się. - Jakiś problem? - zapytał uprzejmie.
- Tak. Ta pani jest dla mnie nie miła, żeby nie powiedzieć wręcz chamska. Nie życzę sobie takiego zachowania w stosunku do mnie. Tak samo jak nie jestem z tą panią na ty. Nie podobają mi się również rzucane teksty przez nią.
Zerknęłam na Nikolę, była już cała czerwona. Wiedziałam, że zaraz wybuchnie śmiechem. Prawdę mówiąc mi też się chciało śmiać. Tym bardziej, że ekspedientka będzie miła małą awanturę, bo to niedopuszczalne, żeby zachowywała się tak w stosunku do klientów.
- Bardzo panią przepraszam w imieniu zarówno swoim jak i tej pani...
- Wybaczy pan, że przerwę? Sądzę jednak, że ta pani - obrzuciłam ją pogardliwym spojrzeniem - ma język, więc sama może przeprosić.
Kierownik spojrzał na kobietę znacząco, a ta wydukała cicho "przepraszam" wpatrując się w swoje paznokcie. Nie zadowalają mnie jednak takie przeprosiny.
- Mówiła coś pani? - udałam, że niedosłyszałam.
- Przepraszam - powtórzyła nieco głośniej dalej patrząc się w swoje paznokcie.
O nie. Tak się nie będziemy bawili. Jeżeli już ma mnie przepraszać, to powinna spojrzeć mi w oczy, a nie gapić się na swoje paznokcie. W dodatku krzywo opiłowane. Możecie uznać mnie teraz za pustą laleczkę, ale na punkcie paznokci mam bzika.
- Słucham?
- Przepraszam, naprawdę bardzo mi przykro z powodu mojego zachowania.
Kompletnie zignorowałam to co powiedziała. Niech ma za swoje. Tak. Właśnie taka jestem wredna i mściwa. Ze mną się nie zadziera.
- A teraz jeżeli pan pozwoli pójdę już zdjąć tą bluzkę - ruszyłam w stronę przymierzalni. - Chciałam ją kupić, ale w zaistniałej sytuacji nie ma nawet o tym mowy.
- Ale... - na jego twarzy malowało się zdenerwowanie. - Niech panienka poczeka... Stanęłam i przyglądałam się kierownikowi, który zachęcał mnie do kupna. Nic dziwnego, gdyż bluzka nie należała do najtańszych. Specjalnie, żeby zrobić ekspedientce na złość kręciłam przecząco głową, a Nikola usilnie starała się nie roześmiać. W końcu mężczyzna dał mi dziesięcioprocentowy rabat na zakup gorsetu czym mnie przekonał. Zresztą i tak miałam go kupić, bo mi się okropnie podobał. Podałam mu kartę kredytową. Moje konto stało się szczuplejsze o 790 euro. Kiedy już wychodziłyśmy odwróciłam się jeszcze do tyłu i zobaczyłam jak mężczyzna drze się na ekspedientkę. I bardzo dobrze jej tak. Ze mną się nie zadziera. Kiedy znalazłyśmy się już w takiej odległości, że nie mogli nas ani zobaczyć ani usłyszeć wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Przez głupią ekspedientkę straciłyśmy pół godziny, więc jeżeli chciałyśmy być gotowe na czas musiałyśmy się pospieszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz