Wzięłam od niej identyfikatory i się im dokładnie
przyjrzałam. Zamurowało mnie. Jak babcia mogła zrobić mi coś takiego? Czemu
akurat to musi być ich koncert? Jaka ja jestem głupia, że się nie zapytałam
wcześniej kogo to ma być występ! Teraz było już za późno na jakąkolwiek
reklamację, bądź też na wycofanie się. Nikt mi nie uwierzy jak nagle zacznie boleć
mnie brzuch, albo dostanę niby gorączki. Mogłabym też zrobić babci awanturę,
ale raz, że nie miałam serca teraz jej jeszcze gorzej denerwować, a dwa już się
zgodziłam i to jest jedynie moja wina, że nie zapytałam się kogo to jest
koncert. Wzięłam kilka głębokich wdechów.
- To ja pójdę się umyć - powiedziałam słabym głosem.
Przyjaciółka tylko skinęła głową. Byłam jej wdzięczna za
to, że nic nie mówiła. Odkręciłam zimną wodę, a potem ciepłą i tak na przemian.
Od razu trochę otrzeźwiałam. Pójdę na ich koncert, choćby po to, żeby spojrzeć
ponownie na niego i usłyszeć ten cudowny głos na żywo. Na pewno się nie
pokłócimy, bo nie będzie do tego okazji, więc nie mam się czego obawiać. Będę
mogła bez skrępowania na niego patrzyć tak jak tysiące innych fanek. Odkąd
uświadomiłam sobie, że jednak się zakochałam w Billu to było mi jakoś tak
łatwiej. Szczególnie po tym jak powiedziałam to na głos Edycie. Nieważne, że po
niemiecku. Nikt więcej się o tym nie dowie, a ja będę sobie spokojnie żyła ze
świadomością, że nigdy nie będę z Billem, bo to niemożliwe. Jeżeli Georg z
Gustavem będą chcieli utrzymywać kontakt, to jestem za, bo ich polubiłam, ale
od Billa będę się trzymała z daleka. Wyszłam z kabiny, obwinęłam się w biały
hotelowy ręcznik i wyszłam z łazienki. Zrobiłam szybki przegląd szafy, ale nie
znalazłam w niej nic na czym można byłoby na dłużej zawiesić oko. Wysuszyłam
włosy, przejechałam je prostownicą, tak żeby były idealnie gładkie. Zaczęłam
sobie też robić makijaż, ale ręka tak mi się trzęsła, że omal nie włożyłam
sobie czarnej kredki do oka. - Spokojnie - mruknęłam do siebie.
- Musisz się uspokoić, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę.
Co z tego, że to koncert Tokio Hotel?
- Mówiłaś coś? - Nikola zapytała wychodząc z łazienki.
- Tylko tyle, że nie mam się w co ubrać.
- A ty jak zwykle narzekasz...
- Coś robić muszę, nie? Może pójdziemy na dół do sklepu?
Nikola chętnie przystała na tę propozycję. Naciągnęłyśmy
na siebie pierwsze lepsze ciuchy i pobiegłyśmy do hotelowego butiku.
Buszowałyśmy po sklepie przez dobre piętnaście minut, ale niczego specjalnego
nie znalazłyśmy. Już straciłam nadzieję na to, że kupię cokolwiek kiedy
dostrzegłam wspaniały gorset od Versace. Był z czarnej satyny z białymi
troczkami. Taki z prawdziwego zdarzenia. Chwyciłam go i czym prędzej poszłam do
przymierzalni.
- Nikola, chodź mi pomóż, bo sama sobie nie poradzę -
zawołałam.
Przyjaciółka weszła do środka i zasznurowała mi troczki.
Przejrzałam się z każdej strony i stwierdziłam, że jest idealny. Nikola
podzielała moje zdanie. Nie zdejmowałam z siebie tego cudeńka, bo szkoda czasu
na to, żeby się ponownie przebierać. Wyszłam z malutkiego pomieszczenia i
ruszyłam do kasy. Ekspedientka popatrzyła na mnie krzywo.
- Macie w czymś problem? - zapytała chamsko.
- Owszem. W pani zachowaniu. Nie jesteśmy na ty -
odparłam.
- Przestań dziecko zawracać mi głowę, zdejmij ten gorset
i idź stąd.
- Słucham? - byłam już wytrącona z równowagi. Jak ona
śmie się tak do mnie zwracać?
- Trzeba ci dwa razy powtarzać? Zdejmij gorset i go
odwieś, bo to ubranie nie dla ciebie.
O nie... Teraz to już przesadziła. Spojrzałam na Nikolę,
a ta zaczęła się śmiać. Znała mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że
ekspedientka zaraz diametralnie zmieni swoje zachowanie. Zmierzyłam ją
wzrokiem, a widząc, że dalej patrzy na mnie bezczelnie odezwałam się do niej
spokojnie.
- Chciałabym rozmawiać z kierownikiem - widząc, że
chciała coś odpowiedzieć, dodałam tonem nie znoszącym sprzeciwu: - Natychmiast.
Obrzuciła mnie wściekłym wzrokiem, ale posłusznie
wykonała moje polecenie. Po niecałych dwóch minutach pojawił się wysoki
mężczyzna w średnim wieku ubrany w czarny garnitur.
- Dzień dobry - przywitał się. - Jakiś problem? - zapytał
uprzejmie.
- Tak. Ta pani jest dla mnie nie miła, żeby nie
powiedzieć wręcz chamska. Nie życzę sobie takiego zachowania w stosunku do
mnie. Tak samo jak nie jestem z tą panią na ty. Nie podobają mi się również
rzucane teksty przez nią.
Zerknęłam na Nikolę, była już cała czerwona. Wiedziałam,
że zaraz wybuchnie śmiechem. Prawdę mówiąc mi też się chciało śmiać. Tym
bardziej, że ekspedientka będzie miła małą awanturę, bo to niedopuszczalne,
żeby zachowywała się tak w stosunku do klientów.
- Bardzo panią przepraszam w imieniu zarówno swoim jak i
tej pani...
- Wybaczy pan, że przerwę? Sądzę jednak, że ta pani -
obrzuciłam ją pogardliwym spojrzeniem - ma język, więc sama może przeprosić.
Kierownik spojrzał na kobietę znacząco, a ta wydukała
cicho "przepraszam" wpatrując się w swoje paznokcie. Nie zadowalają
mnie jednak takie przeprosiny.
- Mówiła coś pani? - udałam, że niedosłyszałam.
- Przepraszam - powtórzyła nieco głośniej dalej patrząc
się w swoje paznokcie.
O nie. Tak się nie będziemy bawili. Jeżeli już ma mnie
przepraszać, to powinna spojrzeć mi w oczy, a nie gapić się na swoje paznokcie.
W dodatku krzywo opiłowane. Możecie uznać mnie teraz za pustą laleczkę, ale na
punkcie paznokci mam bzika.
- Słucham?
- Przepraszam, naprawdę bardzo mi przykro z powodu mojego
zachowania.
Kompletnie zignorowałam to co powiedziała. Niech ma za
swoje. Tak. Właśnie taka jestem wredna i mściwa. Ze mną się nie zadziera.
- A teraz jeżeli pan pozwoli pójdę już zdjąć tą bluzkę -
ruszyłam w stronę przymierzalni. - Chciałam ją kupić, ale w zaistniałej
sytuacji nie ma nawet o tym mowy.
- Ale... - na jego twarzy malowało się zdenerwowanie. -
Niech panienka poczeka... Stanęłam i przyglądałam się kierownikowi, który
zachęcał mnie do kupna. Nic dziwnego, gdyż bluzka nie należała do najtańszych.
Specjalnie, żeby zrobić ekspedientce na złość kręciłam przecząco głową, a
Nikola usilnie starała się nie roześmiać. W końcu mężczyzna dał mi
dziesięcioprocentowy rabat na zakup gorsetu czym mnie przekonał. Zresztą i tak
miałam go kupić, bo mi się okropnie podobał. Podałam mu kartę kredytową. Moje
konto stało się szczuplejsze o 790 euro. Kiedy już wychodziłyśmy odwróciłam się
jeszcze do tyłu i zobaczyłam jak mężczyzna drze się na ekspedientkę. I bardzo
dobrze jej tak. Ze mną się nie zadziera. Kiedy znalazłyśmy się już w takiej
odległości, że nie mogli nas ani zobaczyć ani usłyszeć wybuchłyśmy głośnym
śmiechem. Przez głupią ekspedientkę straciłyśmy pół godziny, więc jeżeli
chciałyśmy być gotowe na czas musiałyśmy się pospieszyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz