Widząc,
że nic nie załatwię z Tomem spojrzałam na Billa, który aktualnie bawił się
kartami od „naszego” pokoju. Miałam wrażenie, że ta cała rozmowa go nie
obchodzi. A przynajmniej stwarzał takie pozory.
-
Bill?
- zaczęłam ostrożnie.
-
Słucham? - spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi,
czekoladowymi oczami, a ja miałam ochotę się rozpłynąć. Jednak nie pora na to.
Póki co muszę wyjaśnić to „małe” nieporozumienie.
-
Zamienisz się z Nikolą pokojem? - poprosiłam.
Owszem chciałam dzielić z nim jeden
pokój, ale nie wiedzieć czemu próbowałam się przed tym obronić. Westchnęłam w
duchu. Kolejny raz moje pragnienia nie idą w parze z czynami. Ale tak będzie
lepiej. Może podczas pobytu tutaj się zaprzyjaźnimy? A jeżeli będziemy spędzali
ze sobą trochę mniej czasu jest większe prawdopodobieństwo tego, że się nie
pokłócimy. A czułam, że to nieuniknione. Byłoby zbyt pięknie bez żadnych
sprzeczek między nami. Aż
dziw, że wytrzymaliśmy bez nich praktycznie cały dzień.
-
Nie
- odparł pewnie.
-
Dlaczego?
- zapytałam zdumiona.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam.
Sądziłam, że da nam te cholerne karty. A czemu tak właśnie myślałam? Nie mam
pojęcia. Może dlatego, że wydawało mi się, iż Czarnowłosy nie chce się kłócić,
a ponadto z jakiego powodu może chcieć dzielić ze mną pokój? Przecież mu na
mnie nie zależy. Ale czy na pewno? Może się po raz kolejny mylę? Tylko, że
jeżeli faktycznie mu na mnie zależy to tym bardziej powinien pomóc mi przekonać
Toma do zamiany pokoi! Przecież ja tego nie robię dlatego, że nie chcę z nim
mieszkać przez te kilka dni! Bo chcę i to bardzo! Szczególnie, że to jedyny
sposób na to, żeby być przez cały czas blisko niego. Ale jednocześnie nie chcę
żeby powtórzyła się sytuacja sprzed paru miesięcy! Fakt, nie mieszkaliśmy wtedy
razem, ale dostarczyliśmy sobie sporo cierpienia. A ja nie chcę, żeby tak było
i tym razem! Pragnęłam, aby teraz było zupełnie inaczej. Żebyśmy powoli się do
siebie zbliżali zamiast oddalać.
-
Mam
kilka powodów...
-
To może mi o nich opowiesz? - byłam zdenerwowana. Na
niego, na siebie, na Toma... Wszyscy są przeciwko mnie! Nawet moje serce chce
koniecznie dzielić pokój z Billem. Tylko, że w tym przypadku rozsądek ma rację,
a nie serce! Nie dość, że muszę toczyć walkę ze sobą samą, to jeszcze z Tomem i
Billem. Dobrze, że Nikola jest po mojej stronie. Przynajmniej ona jedna...
-
Może kiedyś ci opowiem, a teraz chodź już - powiedział to
tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-
Ale... - zabrakło mi słów. Dlaczego aż tak bardzo zależy
mu na tym? W moim przypadku to oczywiste. Kocham go i chcę być blisko niego, ale
o co jemu może chodzić? Chyba
nie o to samo?
-
I tak mnie nie przekonasz, więc nie musisz się wysilać -
wokalista wstał z brązowej sofy.
-
Nie? - pokręcił głową. - To bardzo dobrze! Idę sobie
znaleźć inny hotel! - w jego oczach pojawił się strach, ale zaraz jego miejsce
zajęła pewność siebie.
-
Nie
zrobisz tego - stwierdził.
-
Owszem
zrobię!
Na potwierdzenie swoich słów wstałam z
kanapy i skierowałam się w stronę szklanych drzwi prowadzących na zewnątrz. Nie
wiedziałam gdzie wyjdę, ale nie obchodziło mnie to w tej chwili. Po prostu
szłam przed siebie, a do oczu cisnęły mi się łzy bezsilności i złości na
siebie. Mocno zacisnęłam powieki, żeby nie pozwolić im spaść i wybiegłam przez
szklane drzwi. Znalazłam się przed hotelem, a wokół mnie wszędzie wznosiły się
wysokie budowle. Chwilę zastanawiałam się w którą stronę mam iść, po czym
ruszyłam w prawo.
Znowu się z nim pokłóciłam. A ponadto
walczyłam o coś, co mi ani trochę nie odpowiada. Nie chciałam mieć pokoju z
Nikolą, bo w ten sposób nie wiem czy widywałabym się w ogóle z Billem. Ale tak
byłoby znacznie lepiej. Nie mielibyśmy czasu na kłótnie, a jak byśmy się już spotykali to zapewne w
towarzystwie innych, przez co prawdopodobieństwo tego, że się znowu pokłócimy
spadłoby o kilka punktów. W ten sposób może byśmy się chociaż zaprzyjaźnili.
Zawsze lepsze to niż siedzenie ze zranionym sercem i oddawanie się ponurym
rozmyślaniom. Tylko dlaczego nikt nie rozumie motywów jakie mną kierują? Mi też
jest ciężko...
-
Mary Ann! Zaczekaj! - usłyszałam nawoływanie
przyjaciółki, ale nie zwróciłam na nie najmniejszej uwagi. Dopiero kiedy
złapała mnie za ramię stanęłam i spojrzałam na nią. - Dokąd idziesz? -
zapytała.
-
Jeszcze nie wiem - odparłam zgodnie z prawdą. Bo po co kłamać?
-
Chodź ze mną do hotelu.
-
Nie. Nie będę dzieliła z nim pokoju! To... to... -
próbowałam wymyślić jakiś epitet określający Czarnowłosego, ale nic nie
przychodziło mi do głowy. - Okropny...
egoistyczny kosmita, dla którego...
-
Przestań Mary - przerwała mi łagodnie. - Dobrze wiem, że
tak wcale nie myślisz.
-
Masz
rację - przytaknęłam zrezygnowana.
-
Wiem. Czemu tak bardzo nie chcesz mieć z nim pokoju?
Przecież go kochasz, a to okazja do tego, żebyście byli blisko siebie... -
przekonywała, a ja nie wierzyłam własnym uszom. Czyli ona też jest przeciwko
mnie!
-
I ty mnie przekonujesz? Zdrajczyni! - udawałam oburzoną.
-
Wypraszam sobie! Ja tylko chcę wam pomóc. I nie chcę
zostać sama z czterema napalonymi nastolatkami... - roześmiałyśmy się na te
słowa.
-
Ale przecież jeżeli ja mam dzielić pokój z Billem, to ty
będziesz go dzieliła z najbardziej napalonym nastolatkiem z tej całej czwórki.
-
A mi się wydaje, że to Bill jest najbardziej napalony...
- puściła mi oczko, a ja nie wiedziałam jak mam to zinterpretować. Nikola
widząc moją minę podała mi biały, prostokątny kawałek plastiku. - Chodź już i
nie marudź. Jak będzie tak bardzo źle, to wykopiemy Georga i Gustava z pokoju -
uśmiechnęła się porozumiewawczo. - I tak masz lepiej.
-
Ja? Lepiej? Niby czemu? - spytałam zdezorientowana. Z
czym mogę mieć lepiej? Przecież nie z tym, że będę dzieliła pokój z Billem! To raczej tragedia!
-
Bo będziesz mieszkała z Billem, a ja z Tomem - lekko się
skrzywiła. - Przynajmniej nie będziesz musiała się obawiać, że w nocy wtargnie
ci do łóżka, a jeśli nawet, to go kochasz, nie to co ja Toma...
-
Przecież Tommi, jest taki słodziutki... - zażartowałam,
choć nie mogę powiedzieć, bo jest niezwykle sympatyczny. Czasami aż za bardzo.
Przypomniał mi się nasz „pocałunek”. Gdyby nie przyłapał nas wtedy Bill to może
byłabym teraz z Czarnowłosym? Kto wie?
-
No nie wiem czy taki słodki... - skierowałyśmy się w
stronę hotelu. Aż dziw, że Nikola nie musiała mnie przekonywać przez długie
godziny, żebym zgodziła się na zamieszkanie w jednym pokoju z Billem. Ale to
pewnie dlatego, że sama tego pragnęłam całym sercem. A jeszcze jak przyjaciółka
zaczęła mnie „przekonywać”, to wprost nie mogłam sobie odmówić. Jak coś to
potem zwalę winę na nią. Jednak to prawda, że człowiek zawsze potrzebuje kozła
ofiarnego.
-
Czyżbyś nie zgadzała się z opinią tych tysięcy
nastolatek? Jak
śmiesz?! - zażartowałam.
-
Och... wybacz. Oczywiście jest on najprzystojniejszy z
przystojnych, najsłodszy spośród słodkich, najwspanialszy ze wspaniałych,
najcudowniejszy na świecie, ale ja nie wiem czy jestem godna przebywać w jego
towarzystwie. To
chyba dla mnie za dużo.
-
Tak. Masz rację. Żadna śmiertelna istota nie jest godna
dostąpić tego zaszczytu... Nie wiem jakim cudem oni się do nas odzywają...
Od razu poczułam się lepiej. Uwielbiam
żartować z Nikolą. Świat wydaje się od razu dużo kolorowszy niż jest. To chyba
jedyna osoba, która kilkoma słowami potrafi wywołać na moich ustach tak szeroki
uśmiech i potem go nie odebrać. Weszłyśmy przez szklane drzwi do środka. Od
razu skierowałam się w stronę wind. Nie chciałam rozmawiać z Billem. Nie teraz.
Choć i tak pewnie zaraz go zobaczę w pokoju.
-
Idę wykopać Georga i Gustava z pokoju... - westchnęłam.
-
Spróbuj z nim choć trochę pobyć. Może nie będzie tak źle?
Łatwo jej mówić. To wcale nie takie
proste jakby się wydawało. Muszę przez jakiś tydzień dzielić jeden pokój z ukochanym
chłopakiem, do którego nie mogę się nawet przytulić! Przecież to będą istne
tortury! Jednak mimo tego postanowiłam spróbować. Jeżeli faktycznie będzie tak
źle jak mi się wydaje, że będzie to choćby w środku nocy eksmituję dwóch panów
G.
-
Ok.,
spróbuję.
Akurat w tym momencie drzwi windy się
rozsunęły. Zaczekałam chwilę aż wysiądzie jakieś starsze małżeństwo trzymające
się za rękę po czym weszłam do środka i nacisnęłam guziczek z numerem dziewięć.
Zazdroszczę takim osobą, które pomimo tak znacznego upływu czasu dalej są w
sobie zakochane. Widzą w sobie te same osoby, którymi byli ponad czterdzieści
lat temu. Obserwując takich ludzi nabiera się wiary w istnienie prawdziwej,
szczerej miłości. Całym sercem chciałam, żeby taka właśnie okazała się moja
miłość do Billa. Jedyna i niepowtarzalna. Na całe życie. Z każdym dniem
upewniałam się, że właśnie taka jest, ale czy tak jest w istocie zadecyduje
czas. Wydawałoby się, że nie ma on nic do rzeczy, ale to właśnie on kształtuje
naszą osobowość, uczucia. Wiem, że Bill mnie lubi, może nawet mu się podobam,
ale równie dobrze wiem, że nie jest we mnie zakochany. A tego brakuje mi do
pełni szczęścia. Niestety nie mogę powiedzieć, żeby mnie kochał i tak się
stanie. Ale nie zamierzam nad tym ubolewać. Postaram się z nim chociaż
zaprzyjaźnić, a to zawsze lepsze niż nic.
Winda zatrzymała się na dziewiątym
piętrze. Wysiadłam z niej i pełna obaw skierowałam się w stronę pokoju numer
516. Przyłożyłam białą kartę do czytnika i lekko pchnęłam drzwi wchodząc do
nieoświetlonego przedsionka, w którym znajdowała się ogromna szafa z lustrem.
Włożyłam kartę w odpowiednie gniazdko, przez co w pomieszczeniu zapaliły się
wszystkie światła. Spojrzałam w stronę pokoju, który będę dzieliła przez
najbliższe kilka dni z Billem, chyba, że nie wytrzymam psychicznie i ucieknę do
Georga i Gustava, ewentualnie Nikoli i Toma. Wielkie okno zasłaniała biała
firanka, a także ciężkie kremowe kotary. Tuż przed nim stał klasyczny drewniany
stoliczek, na którym ustawiony był kosz z owocami, lampka a obok niego dwa
skórzane krzesła. Z prawej strony znajdowała się toaletka, na której położony
był wazon z bukietem białych tulipanów. Muszę przyznać, że pokój przypadł mi do
gustu. Było w nim niezwykle przytulnie. Przestąpiłam próg pokoju i spojrzałam w
lewo. Moim oczom ukazało się olbrzymie podwójne łóżko! Torebka wypadła mi z
ręki, a sama usiadłam na podłodze. To nie może być prawda! Ja śnię! Przede mną
wcale nie stoi podwójne łóżko! Nie! To niemożliwe! Przetarłam dłonią oczy, po
czym wolno je otworzyłam. Łóżko nadal stało przede mną, tak samo zasłane jak
wcześniej. I tak samo dwuosobowe. To, że dzieliłam z Billem dzisiejszą noc, i
było mi naprawdę cudownie jeszcze nie oznacza, że przez ten tydzień będę spała
z nim w jednym łóżku! To zbyt niebezpieczne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz