czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 96



Tom widząc nienawistne spojrzenie Billa udał się na górę. Nie chciał teraz konfrontować się z bratem w obawie, że tylko wszystko jeszcze pogorszy. Ten pomysł z pokojami wcale nie był taki dobry, jak mu się na początku wydawało, ale teraz już nic nie mógł zrobić. Modlił się w duchu, żeby Nikoli udało się przekonać Mary Ann do powrotu, co z pewnością nie będzie proste. Ale równocześnie wiedział, że tylko ona może tego dokonać w zaistniałej sytuacji. Gitarzystę najbardziej zmartwiło jednak to, że przez niego i Nikolę Mary Ann znowu pokłóciła się z Billem. A było już tak dobrze...
Czarnowłosy siedział bez ruchu na brązowej kanapie i wyrzucał sobie w duchu to co zrobił. Czemu nie mógł dać Mary Ann i Nikoli tych dwóch cholernych kart, zaciągnąć bliźniaka do pokoju i urządzić mu tam awanturę? Bo brunetka mrugała i wywracała oczami dając mu tym samym do zrozumienia, żeby się nie zamieniał? Bo chciał być blisko niej przez te kilka dni, spędzać z nią tak dużo czasu jak tylko się da? Nie dość, że jest tchórzem, to jeszcze idiotą! Przecież doskonale wiedział czym groziło nie zgodzenie się. Tylko, że nie miał pojęcia, że Mary Ann postanowi wynieść się z hotelu i poszukać sobie innego. Po raz kolejny zobaczył, że tak naprawdę w ogóle jej nie zna. W takim razie dlaczego tak bardzo ją pokochał? Przecież nie za wygląd! Nie należy do typu wzrokowców, dla których najważniejsza jest uroda dziewczyny. Dla niego liczyło się coś więcej. Czasami zazdrościł Tomowi jego charakteru. Choć byli bliźniakami, to w znacznym stopniu się od siebie różnili.
            Nikola spojrzała w kąt lobby, gdzie wcześniej siedzieli całą czwórką i się kłócili o pokoje. Teraz siedział tam jedynie Bill. Po spojrzeniu jakim ją obdarzył domyśliła się, że czeka na nią. I nawet wiedziała dlaczego.
-          Idę wykopać Georga i Gustava z pokoju... - westchnęła Mary Ann.
-          Spróbuj z nim choć trochę pobyć. Może nie będzie tak źle?
-          Ok., spróbuję - powiedziała po czym zniknęła w windzie.
Brunetka skierowała się w stronę brązowych sof, na których siedział wygodnie rozparty Bill.  Żywiła nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży pomiędzy tym dwojgiem. Przyjaciółka nie powinna robić awantur młodszemu Kaulitzowi za to, że będą dzielili jeden pokój, bo sama tego pragnie. Chyba, że ten znowu jej czymś podpadnie... Ale na to już nie miała wpływu.
Wokalista Tokio Hotel zgromił ją spojrzeniem, po czym zaczął się wydzierać:
-          Wy chyba chcecie, żeby ona w ogóle przestała się do mnie odzywać! - Nikola przestraszyła się, że swoim wrzaskiem postawi cały hotel na nogi. - Wielkie dzięki za taką pomoc!
-          Skąd miałam wiedzieć, że zareaguje aż tak?! - dziewczyna również podniosła głos, choć wiedziała, że Czarnowłosy ma rację. Gdyby Mary Ann faktycznie uparła się, że znajdzie sobie inny hotel, to zdecydowanie nie pomogłaby w niczym przyjaciółce ani Kaulitzowi.
-          Jesteś jej przyjaciółką? - powiedział z sarkazmem. - Kogo to był pomysł?!
-          Hm... nasz - odparła zgodnie z prawdą. Nie zamierzała kłamać, że nie wie o czym mówi, żeby nie zdenerwować go jeszcze bardziej.
-          Czyli?
-          No mój... Toma, Gustava i Georga. Powinniście się jakoś wreszcie dogadać, widać, że...
-          A nie widzieliście, że było już dobrze?! - przerwał jej. - Nie kłóciliśmy się już przez cały dzień, a przez wasz durny pomysł Mary Ann jest na mnie wściekła!
-          Przesadzasz - powiedziała spokojnie. Wiedziała, że Mary Ann wcale nie jest na niego zła, choć obawiała się, że będzie mu to okazywała, żeby nie zobaczył jak bardzo się cieszy z takiego obrotu sprawy.
-          Tak! Ja zawsze przesadzam! - wykrzyczał i zostawiając dziewczynę samą ruszył w stronę wind.
Młodszy Kaulitz nie miał ochoty na dalszą konwersację z Nikolą. Tak. Był wściekły. Naprawdę wściekły, że o mały włos a zniszczyłby swoją ostatnią szansę, na to, żeby być razem z Mary Ann. Teraz musi uważać na każdy swój krok. Musi wyznać jej co czuje! I nie zamierza przyjmować odmowy. Skoro blondynka była w nim zakochana kilka miesięcy temu, to teraz postara się obudzić na nowo te uczucia. I wierzył, że mu się to uda.
Z takimi optymistycznymi myślami wsiadł do windy razem z Hansem, który w rękach dzierżył rączki od walizek Mary Ann i Billa. Został wcześniej uprzedzony przez Toma, że tym razem nie mają tak jak zwykle pokoi. Trochę zdziwił się takim obrotem sprawy, ale nie do niego należało wypytywanie. On po prostu wykonywał swoją pracę, którą zresztą lubił. Nie była ona bardzo męcząca, a przy okazji dobrze płatna. Miał też wiele sposobności, żeby poznać osobiście gwiazdy wielkiego formatu. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jakie mają ciężkie życie i teraz po prawie piętnastu latach obcowania z nimi wiedział, że za nic nie chciałby się zamienić miejscem. Wolał swoje spokojne życie. Przynajmniej mógł robić to co mu się żywnie podoba. Ale tego nie zrozumie człowiek, który nigdy nie miał do czynienia ze światem show-biznesu.
            Wysiedli z windy i ramię w ramię zmierzali szerokim korytarzem w stronę pokoju numer 516. Bill coraz bardziej obawiał się tego, że Mary Ann nie będzie się do niego odzywała, albo urządzi mu gigantyczną awanturę. A to dwie ostatnie rzeczy jakich pragnął. Po dzisiejszym wspaniałym dniu, chciał, żeby pozostało tak już na zawsze. Jednocześnie miał świadomość, że tak się nie stanie dopóki nie wyjaśnią sobie wszystkich nieporozumień. Wiedział, że jeżeli tylko nadarzy się ku temu okazja to wyzna jej swoje uczucia, nie bacząc na to czy go odrzuci czy nie. Nie ważne jak bardzo będzie potem cierpiał. Musi spróbować!
            Przyłożył kawałek plastiku do czytnika i wszedł do pokoju. Hans poszedł w jego ślady.
-          Dzięki Hans - powiedział kiedy kierowca położył walizki w małym hollu.
-          Proszę - mężczyzna szeroko się do niego uśmiechnął. - Do jutra.
-          Tak... Do jutra... - powtórzył bezgłośnie zamykając za nim drzwi.
Zdjął z siebie czarną, skórzaną kurtkę z żółtymi wstawkami i powiesił w szafie. Wziął trzy głębokie wdechy i wydechy po czym wszedł pewnym krokiem do drugiego pomieszczenia. Jego wzrok od razu przykuła Mary Ann, która usiłowała rozsunąć łoże małżeńskie na dwa osobne łóżka. Stało się dla niego jasnym, to, że nie chce powtórzyć już więcej ubiegłej nocy, która była jak dotąd najlepszą w jego życiu. Kochał ją i mógł być tak blisko. Ten jeden jedyny raz. Ale z drugiej strony czego się spodziewał? Przecież nie tego, że skoro będą dzielili jeden pokój, to jeszcze na dodatek łóżko. To byłoby zbyt piękne. Powinien cieszyć się tym co już ma. Będzie mógł spędzać z nią naprawdę dużo czasu, a to niewątpliwie powód do radości.
-          Może byś mi pomógł? - odparła chłodno.
-          Tak. Już.
Podszedł do niej i wspólnymi siłami zaczęli przesuwać łóżko. Jednak żadne z nich nie było zadowolone z tego powodu, gdyż najchętniej spędzaliby każdą noc w swoich ramionach. Po dwóch minutach zmagań meble stały w bezpiecznej odległości od siebie. Mary Ann usiadła na łożu i zgromiła wokalistę spojrzeniem.
-          Wiedziałeś o tym? - zapytała.
-          O czym? - wiedział o czym mówi blondynka, ale chciał odwlec jak najdalej awanturę, która i tak zaraz nastąpi.
-          O tych pokojach - przewróciła oczami, bo doskonale wiedziała, że Bill wie o czym mówi.
-          Nie.
-          Nie bajerujesz?
Młodszemu Kaulitzowi zrobiło się smutno. Przecież mówi prawdę więc czemu dziewczyna mu nie wierzy? Fakt. Nie dał jej powodu do tego, żeby mu ufała, ale nie dał jej też powodu, żeby mu nie ufała. Przecież ani razu jej nie okłamał. Co najwyżej nie powiedział wszystkiego. Czyli tego, że ją kocha i nie może bez niej żyć.
-          Przecież mówię, że nie - odpowiedział zirytowany, bardziej swoją złością na siebie niż jej słowami, które mimo wszystko go dotknęły. - Niby skąd miałbym to wiedzieć?! A może ty to uknułaś?! A potem odwaliłaś całą tą szopkę?! - jego każde słowo uderzało w nią jak szpilka wbijana w serce. Przecież doskonale wie, że to nie był jej pomysł, więc czemu tak mówi?
-          Tak! - podniosła głos. - Masz rację! Zaplanowałam to, bo chciałam cię uwieść, a potem wytoczyć sprawę o gwałt! Byłabym sławna i bogata! Ale mnie przejrzałeś... - Mary Ann wiedziała, że to brzmi niedorzecznie, ale zawsze tak miała, że najpierw mówiła, a dopiero potem myślała. Wiedziała, że kiedyś wpędzi ją to w poważne kłopoty.
Bill natomiast stał z otworzoną buzią i zastanawiał się co ma jej odpowiedzieć. Szczególnie, że nie miał nic przeciwko uwiedzeniu przez blondynkę, tym bardziej, że on już oddał jej całe serce. Czego ona może chcieć więcej od niego?
-          Chciałam wiedzieć czy naprawdę się w to nie mieszałeś. To wszystko - odparła po chwili już dużo spokojniej.
-          Sorry, wiem, że to nie twój pomysł - usiadł na łóżku. - Poniosło mnie.
-          Nic się nie stało, ja też niepotrzebnie się uniosłam.
W pokoju zapanowała cisza. Oboje byli zdziwieni tym, że tak łatwo poszło im przyznanie się do winy. Przeproszenie drugiego. Może gdyby od razu tak postępowali, to nie narastałyby między nimi te wszystkie nieporozumienia, które z czasem prowokowały ich do kłótni? Tego już się nie dowiedzą, bo nie da się cofnąć czasu. Mogą się jedynie uczyć na błędach, żeby nie popełniać ich ponownie.
Bill zastanawiał się czy nie powinien zaproponować dziewczynie tego, co powinien uczynić na samym początku. Nie będzie to proste, ale może jednak warto zaryzykować? Może nie będzie chciała skorzystać z propozycji? Nie przekona się dopóki nie zapyta. Tylko czy naprawdę chce znać odpowiedź? Szczególnie jeżeli będzie twierdząca?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz