Tak bardzo nie chciał, żeby ta piosenka dobiegła końca.
Niestety wszystkie piękne chwile tak szybko mijają. Nawet się nie obejrzysz
kiedy pozostają po nich jedynie piękne wspomnienia, które człowiek nosi w swoim
sercu aż do śmierci. Ta chwila niewątpliwie należy do takich. Był pewny, że ten
obraz wyrył się na zawsze w jego sercu i pamięci. Bez względu na to kim się
stanie, z kim spędzi przyszłość, jak przebędzie swoje życie wspomnienie to
będzie mu towarzyszyło do końca jego dni. Nikt mu go nie odbierze. Nikt nie
wyrwie go z jego piersi. To coś co ma na własność. Nie ważne co prasa zacznie
wypisywać na ten temat albo co pomyślą ludzie on i tak zawsze będzie o tym
pamiętał. Kiedy wspomni ten moment będą mu zapewne towarzyszyły tak jak w tej
chwili przyjemne dreszcze. Mógłby tak stać w nieskończoność i gładzić po
plecach Mary Ann jednak musiał coś zrobić, bo piosenka dobiegła już końca.
Teraz tylko Tom, Georg i Gustav grali na swoich instrumentach patrząc na nich z
niepokojem. Nie mieli pojęcia co się dzieje. Zresztą tak samo jak Bill.
Odsunął od siebie delikatnie dziewczynę i spojrzał jej w
oczy. Choć były całe przekrwione to i tak były piękne. Mógłby się w nich
utopić. Wydawało mu się przez chwilę, że dostrzegł w nich miłość. Bezgraniczną,
czystą miłość. Ale to zapewne tylko wytwór jego wyobraźni. Dlaczego ona nie
może go pokochać, tak jak on ją? Patrząc jej głęboko w oczy zaczął się
delikatnie schylać w jej stronę. Nie powinien tego robić. Ze względu na Mary
Ann, zespół, fanki, prasę, menagera... ale nie potrafił się powstrzymać. Musi
zaryzykować. Nawet jakby miał dostać w twarz przed tyloma osobami. W głowie
szumiały mu dwa zdania: „Kto się waha, ten przegrywa” oraz „Serce ma czasem
swoje racje, których rozum nie zna”. Tak to prawda. Nie ma sensu się wahać.
Jeżeli się zacznie dłużej zastanawiać, to w końcu tego nie zrobi. Tak samo jak
wtedy gdy dopuści zdrowy rozsądek do głosu. Powinien pokierować się sercem. Nie
baczyć na konsekwencje. Potem przyjdzie na nie czas.
Bez pośpiechu zbliżył swoją twarz do jej. Opuścił
powieki. Mimo, że nic nie widział, przed oczami miał twarz ślicznej dziewczyny
stojącej tak blisko niego. Boleśnie blisko. Poczuł jej delikatny oddech na
swojej skórze. Powoli, jakby z obawą dotknął wargami ust Mary Ann. Były tak
samo gładkie jak to zapamiętał. Poczuł jak przez jego ciało przebiega lekki
dreszcz. Zaczął ją delikatnie całować. Tak jakby miał do czynienia z
najdelikatniejszą chińską porcelaną. Jakby się bał, że zaraz go odepchnie i już
nigdy więcej nie będzie chciała go widzieć. A to byłaby dla niego największa
kara. Jakie było jego zdziwienie, a zarazem radość gdy oddała mu pocałunek.
Najpierw delikatnie, ale potem z coraz to większą pasją. Tak jakby była
zakochana w nim bez pamięci. Nie myślał teraz, że to tylko jego wytwór
wyobraźni. Chciał to czuć więc czuł. Stało się to dla niego mało istotne.
Ważne, że oddała mu pocałunek, że go nie odepchnęła. Teraz był już naprawdę
najszczęśliwszym chłopakiem na świecie. Miał ochotę pokazać wszystkim swoją
radość. Zacząć skakać, krzyczeć... Nie mógł jednak tego zrobić. Do jego uszu
zaczęły dobiegać już pomruki niezadowolenia fanek. Powinien pamiętać, że jest
na swoim koncercie, a nie na randce. Chciał się w tej chwili gdzieś
teleportować razem z Mary Ann, albo zatrzymać czas, tak, żeby nie musiał
przerywać tej wspaniałej chwili. Jednak nie miał wyjścia. Musiał. I tak będzie
miał przez to wiele kłopotów. Delikatnie, acz niechętnie odsunął ją od siebie.
* * *
Idiotko przestań
tak na niego patrzeć! - skarciłam się w myślach. Przecież on wyczyta w twoich
oczach co czujesz, a tego przecież nie chcesz. Prawda? Powiedz, że prawda. Nie
chcesz, żeby wiedział jak bardzo jesteś w nim zakochana. A ten pocałunek
jeszcze cię bardziej w tym utwierdził. Nigdy nie czułaś czegoś takiego. A dla
niego pewnie nic nie znaczył. Kolejny z wielu pocałunków. To jego zakochane
spojrzenie to pewnie część gry. Tak. To jest gra. Pewnie w ten sposób, chciał
wywołać skandal, tak, że wokół Tokio Hotel zacznie jeszcze bardziej huczeć,
albo po prostu chciał się na tobie znowu zemścić. Nie. To nie jest gra. Bill
nie chce się na tobie mścić. Nie zrobiłby czegoś takiego. Nie mógłby. Prawda?
Nie wiem.
Prowadziłam rozmowę sama ze sobą dalej stojąc na wielkiej
scenie i patrząc we wspaniałe mleczno czekoladowe tęczówki Billa. Patrzył na
mnie z miłością. Bezgraniczną, piękną miłością, tak jakby uważał, że jestem
najpiękniejszą osobą na świecie, jego oczkiem w głowie. Zaraz się zasmuciłam, a
do oczu napłynęły kolejne łzy. To tylko wytwór mojej wyobraźni. Chcę widzieć
taki wzrok więc go widzę. To tak samo jakbym znajdowała się na pustyni i
szukała wody. W pewnym momencie by się pojawiła. Pobiegłabym do źródła, jednak
kiedy już bym do niego dotarła okazałoby się, że to tylko fatamorgana.
Złudzenie i nic więcej. Tak właśnie było w tym przypadku.
Powoli zaczęło do mnie docierać buczenie fanek. Były
najwyraźniej niezadowolone z takiego obrotu sprawy. Powinnam stąd uciec, jednak
nie potrafiłam odwrócić od jego oczu swojego wzroku. Muszę się wziąć w garść.
Przecież nie mogę tu stać i się na niego patrzeć. To koncert, a nie randka!
Od razu jak na zawołanie spojrzałam na niego karcącym
wzrokiem, a po policzkach poleciały mi dwie łzy. Łzy narastającego we mnie
bólu. Szybko je otarłam i wybiegłam ze sceny. Nie w stronę publiczności. Co to,
to nie. Fanki by mnie zlinczowały. Nie dość, że wielki Bill Kaulitz zaśpiewał
mi „Ich bin nicht ich”, to jeszcze mnie pocałował. To niewybaczalne. Przecież
on należy do tych kilku tysięcy nastolatek. Każda z nich wyobraża sobie
codziennie, że to ona jest jego dziewczyną, albo, że zakocha się właśnie w
niej. Że wybierze ją spośród tłumu. Marzenia. Każdy może pomarzyć, jednak
jeżeli będziemy pragnęli czegoś dostatecznie mocno, to czyż to się nie spełni?
Mam nawet przykład. Ostatnio praktycznie nie myślałam o niczym innym jak o
znalezieniu się w ramionach Billa i proszę. Wyciągnął mnie na scenę i zaśpiewał
piosenkę. Czemu to akurat musiało być „Ich bin nicht ich”? Dlaczego nie
wyciągnął mnie do „Shrei” tak jak ma to w zwyczaju?
Oparłam się o jakąś ścianę i delikatnie osunęłam na
podłogę. Po policzkach ponownie zaczęły lecieć mi łzy. Nie chciałam płakać, ale
to ponad moje siły. Po co on to zrobił? Po co wyciągnął mnie na tą cholerną
scenę? Przecież doskonale powinien zdawać sobie sprawę, że teraz w prasie
zacznie aż huczeć od plotek, a fanki znienawidzą mnie do reszty. Nie to jednak
jest w tym najgorsze. To mogłabym mu jeszcze wybaczyć. Jednak nie wybaczę mu
tego, że dał mi nadzieję. Nadzieję na to, że między nami może się jakoś ułożyć.
Stojąc tam na scenie czułam, że jesteśmy tylko we dwoje. Wydawało mi się też,
że w oczach Billa dostrzegłam uwielbienie i miłość. Jednak to musiało być
zwykłe przewidzenie, gra albo moja zbyt wybujała wyobraźnia. On mnie nie może
kochać. To wprost niemożliwe. Nie po tym jak się ciągle kłócimy.
- Masz - spojrzałam na ochroniarza trzymającego w dłoni
chusteczki higieniczne.
- Dziękuję - wzięłam jedną i otarłam sobie łzy. - Nie ma
za co - uśmiechnął się do mnie.
- Chodź stąd, bo trochę przeszkadzasz tym ludziom - wskazał
na kilka osób praktycznie biegnących korytarzem, a na których wcześniej nie
zwróciłam najmniejszej uwagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz