poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 11



            Obudził się z gigantycznym bólem głowy. I choć nie powinien praktycznie niczego pamiętać z ostatniego wieczoru doskonale wiedział co się wtedy wydarzyło. A przynajmniej świetnie pamiętał jak blondynka, którą spotkali w kinie go spoliczkowała. Prawdę mówiąc policzek jeszcze go bolał. Podniósł się z łóżka, stojącego w jednym z gościnnych pokoi w domu Gustava i powlókł się do kuchni cicho pojękując przy każdym kroku. Miał nadzieję, że przyjaciel okaże się człowiekiem i da mu jakieś tabletki przeciwbólowe. W innym razie jego czaszka eksploduje.
-          Cześć... - jęknął podnosząc jedną rękę witając się tym samym z Billem, który siedział przy kuchennym stole. - Gdzie Gustav i Georg?
-          Gustav poszedł do sklepu, a Georg jeszcze śpi - odparł młodszy Kaulitz smarując sobie bułkę masłem. A trzeba dodać, że ta prosta czynność wychodziła mu niezwykle nieporadnie.
-          Łeb mi pęka... - pożalił się siadając na drewnianym krzesełku.
Bill bez słowa wstał z miejsca i nalał bliźniakowi do szklanki wody i z jakiejś szafki wyciągnął opakowanie tabletek. Postawił wszystko przed Tomem i wrócił do przygotowywania sobie śniadania. W domu Gustava i Georga czuli się tak jakby byli u siebie.
-          Co ci się stało w policzek? - spytał przerywając ciszę.
-          Uderzyła mnie ta panna, którą spotkaliśmy w kinie... - skrzywił się lekko. - Gustav ci nie mówił?
-          Nie powiedział kto, ale zachwycał się jej ciosem - wzruszył obojętnie ramionami. - Za co dostałeś?
-          Nie wiem. Zaproponowałem jej i brunetce, żebyśmy się zabawili...
-          To ja się teraz nie dziwię czemu dostałeś - Zaczął nakładać na kanapki, które uprzednio posmarował masłem sałatę lodową, wędlinę i ser żółty.
-          Ty też jesteś po jej stronie? - jęknął.
-          Nie, bo jej nie lubię. Jest bezczelna, arogancka i przemądrzała. Chcesz? - Podsunął Tomowi talerz z kromkami.
-          Jak tak dalej pójdzie Gustav się w niej zakocha... - mruknął przeżuwając kęs kanapki.
* * *
            Poczułam jak coś miękkiego ląduje na mojej twarzy. Ściągnęłam poduszkę z głowy i spojrzałam zaspanym wzrokiem na Nikolę. Siedziała na swoim łóżku z szerokim uśmiechem.
-          Nareszcie wstałaś!
-          Która godzina? - przetarłam oczy dłońmi.
-          Prawie pierwsza.
-          Jejku... - jęknęłam. - Aż tak długo spałam?
-          Ja też się przed chwilą obudziłam - puściła mi oczko podsuwając pod nos talerzyk z kanapkami. - Zamawiała pani śniadanie do łóżka?
-          A dziękuję - uśmiechnęłam się do niej biorąc kromkę z białym serem i szczypiorkiem.
-          Mama przyniosła - upiła łyczek ze swojego wielkiego kubka. - Tak sobie myślę, że to uderzenie było piękne.
-          Dziękuję - skinęłam lekko głową. - Należało mu się.
-          Wiem. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek ich spotkamy.
-          Ja też nie, ale mogłam się do niego wtedy nie odzywać... Może uznałby, że rozmawia z woskowymi figurami i odczepiłby się.
-          Czyżbyś miała wyrzuty sumienia? - Pokręciłam głową. Nie miałam wyrzutów sumienia, ale właściwie był pijany... Czyli nie do końca kontrolował swoje zachowanie. - Musisz przyznać, że jednak jest słodki.
-          Jak chciałaś się z nim zabawić, to trzeba było mówić - puściłam jej oczko, a w zamian przyjaciółka rzuciła we mnie poduszką.
-          Nie chciałam się z nim zabawiać! Stwierdzam tylko fakt, że ma ładną buźkę.
-          Ładna buźka czy nie i tak go nie lubię. Ani jego ani tego Czarnego. Jedynie blondynek wydaje się być sympatyczny.
-          Na czterech jeden musi być fajny - roześmiała się wesoło. - Ale czemu podszedł akurat do ciebie, złotko?
-          Bo się pierwsza do niego odezwałam? Zresztą wierz mi, że to nic miłego.
-          Popatrz na w inny sposób... Ma charakterek...
-          Ma i wcale mi on nie pasuje. Ale już się więcej nie spotkamy, więc nie ma się czym przejmować - wzruszyłam ramionami.
-          Skąd wiesz? A jak się znowu na nich gdzieś natkniemy?
-          Szybciej ty niż ja. Zaraz po sylwestrze wracam do domu.
-          Ja nie chcę! - Jęknęła. - Nie możesz sobie załatwić roku w Niemczech? Albo zamieszkać u babci?
-          To nie takie proste... - mruknęłam.
Słyszałam o wymianach studenckich, które organizowało moje liceum, i nawet chciałam się na jedną zapisać, ale nie było już wolnych miejsc. Pierwszeństwo mieli starsi uczniowie. Nie miałam pojęcia jak dyrektor załatwił tak długi pobyt za granicą swoich uczniów, bo zawsze słyszałam tylko o trzytygodniowych wymianach, ale w gruncie rzeczy niewiele mnie to obchodziło. Najważniejsze, że mam szansę wyjechać na cały rok do Niemiec. Jedyną przeszkodą było to, że miałabym uczęszczać do jednej z hamburskich albo berlińskich szkół, co nie bardzo mi odpowiadało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz