-
Słucham?
- odezwałam się cicho.
-
Mary Ann? - rozpoznałam głos Edyty.
-
Tak - przytaknęłam. - Co u ciebie słychać?
-
A może byś mi tak powiedziała co u ciebie słychać? -
usłyszałam w jej głosie złość. Złość na mnie. Jednak nie mam pojęcia czym może
być wywołana. Nie jestem teraz w stanie się nad tym zastanawiać. Z pewnością i
tak mi powie, jednakże póki co wolę odwlec jak najdalej tą chwilę.
-
Nic ciekawego, oprócz tego, że jutro jest wesele babci,
ale to już wiesz.
-
A bycie na koncercie Tokio Hotel nie jest ciekawe? -
powiedziała to takim tonem jakby była na mnie wściekła za to, że byłam na ich
koncercie, ale to przecież niedorzeczne. Jak można być na kogoś wściekłym za
to, że był na koncercie?
-
Nie. Wierz mi, że nie poszłam tam z własnej woli.
-
Ale na Billa to się rzuciłaś!
-
Co?! - byłam zaskoczona. - O co ci chodzi?
-
Nie udawaj, że nie wiesz! - wrzeszczała do telefonu, aż
musiałam odstawić go od ucha o dobre kilka centymetrów.
-
Nie udaję. Może mnie oświecisz?
-
Nie mam takiego zamiaru! Nie odzywaj się do mnie nigdy
więcej! Tak się nie zachowuje przyjaciółka! - usłyszałam sygnał, świadczący o
tym, że Edyta przerwała rozmowę.
O co jej mogło chodzić? O to, że
poszłam na koncert Tokio Hotel i Bill wyciągnął mnie na scenę przecież się nie
pogniewała, prawda? Prawda? A jeżeli właśnie o to się obraziła? Przecież ja
wcale nie chciałam, żeby wyciągał mnie na scenę. On to zrobił sam z siebie.
Pytanie tylko dlaczego. Są dwa wyjścia. Chciał się na mnie znowu zemścić albo
coś do mnie czuje. Moje serce wykonało niebezpieczny obrót na ten drugi powód,
jednak głos rozsądku mówił mi, że to niemożliwe. Nie zamierzam nad tym
rozmyślać. Jego sprawa czemu wyciągnął mnie na scenę. Tego co się na niej
działo nie żałuję. Żałuję natomiast tego co potem nastąpiło. Tych wszystkich
chorych myśli. Tak jakbym nie mogła zacząć sobie myśleć: „Super, pocałował
mnie, teraz już będziemy na zawsze razem”. Wszystko wydaje się takie proste,
ale takie nie jest. Skąd ja mam wiedzieć co Bill do mnie czuje? Jestem pewna,
że mnie choć odrobinkę lubi, bo pokazał mi to choćby przed chwilą, ale czy to
wystarczy? Czy dlatego, że mnie odrobinkę lubi, to po tym jak wyznam mu swoje
uczucia mnie nie odrzuci? Chyba jednak wolę pozostać w błogiej nieświadomości.
Wolę nie słyszeć jak jednym słowem odrzuca mnie i moje serce jak starą,
bezużyteczną szmatę do śmietnika.
Pomyśleć, że jeden chłopak może sprawić
dziewczynie przez kilka myśli o nim, tyle cierpienia. I to wszystko dlatego, że
ona się w nim zakochała bez pamięci. Tak, że rani ją nawet przebywanie blisko
niego, bo tak bardzo pragnie go dotknąć, przytulić, pocałować... ale nie może.
On jest dla niej nieosiągalny.
Wystukałam numer do Edyty i
zadzwoniłam. Chciałam to z nią wyjaśnić. Przecież nie może się na mnie gniewać
dlatego, że byłam na koncercie Tokio Hotel i Bill Kaulitz wyciągnął mnie na
scenę. Nie wyrywałam się do tego. Nawet nie wrzeszczałam tak jak inne fanki. Po
prostu stałam sobie z Nikolą i słuchałam muzyki. No dobra... patrzyłam jeszcze
na Billa, ale chyba mi wolno, nie?
Nie odbierała. Zdenerwowałam się
trochę. Chciałam z nią to wszystko wyjaśnić, bo nie ma sensu kłócić się o taką
drobnostkę, ale widać ona naprawdę się na mnie pogniewała. Żeby miała jeszcze o
co... To ja się na nią szybciej powinnam pogniewać. Choćby o te artykuły.
Jak nie chce ze mną rozmawiać to nie!
Rzuciłam telefon na łóżko i zaczęłam kolejny raz się nad tym wszystkim
zastanawiać. Szczególnie nad tym co mi powiedziała Edyta. O tym, rzucaniu się
na Billa. Przecież ja się na niego nie rzuciłam! Chociaż z drugiej strony...
Podeszłam do niego i się przytuliłam, ale czy można nazwać to rzucaniem się na
chłopaka? Nie sądzę. Jednak mimo to podeszłam do łóżka i wzięłam telefon do
ręki. Zaczęłam pisać smsa.
„Nie wiem o co Ci chodzi, ale przepraszam. A na koncert poszłam przez swoją
nieuwagę. Do tej pory mam do siebie o to żal, więc nie musisz mnie jeszcze
bardziej dołować. A z tym rzucaniem się w ramiona to nikomu się nie rzucałam, szczególnie Billowi. Zresztą
takie pisanie nie ma sensu. Pogadamy jak przyjadę.”
Nie
lubiłam przepraszać nikogo za coś czego nie zrobiłam, ale też nie chcę żeby
była na mnie obrażona. W końcu to moja przyjaciółka.
Usłyszałam
jakieś głosy na korytarzu, a potem zgrzyt otwieranych drzwi. Nikola musiała już
przyjść z basenu. Co gorsze głosy sugerowały na to, że nie była sama.
-
Wejdziecie?
- rozpoznałam jej głos.
-
A
nie będziemy przeszkadzali?
-
Nie.
Wchodźcie.
Po chwili w pokoju pojawiło się całe
Tokio Hotel. Razem z Billem. Czemu mnie to nie dziwi? Nie spodziewałam się
tylko, że Nikola mi to zrobi. Uważałam ją za przyjaciółkę. Akurat w momencie
kiedy po policzkach zaczęły spływać mi pierwsze łzy do pokoju wparowała Nikola
w obecności chłopaków. Spojrzeli na mnie zdziwieni, a potem na Billa. Ten tylko
spuścił głowę, tak jakby nagle zaczęły go bardzo interesować buty.
-
Witajcie - uśmiechnęłam się do nich leciutko.
Tom, Gustav i Georg podeszli do mnie i
na moich policzkach złożyli buziaki na przywitanie. Spojrzałam na Billa.
Dostrzegłam na jego twarzy wahanie. Tak jakby się zastanawiał czy do mnie
podejść czy nie. Z jednej strony chciałam tego, ale z drugiej nie, bo gdyby
znalazł się tak blisko mnie, a jego usta dotknęłyby mojego policzka wtedy nie
potrafiłabym się opanować przed złożeniem pocałunku na jego miękkich ustach. A
tego bym sobie nie wybaczyła.
Gitarzysta zajął miejsce obok i mnie do
siebie mocno przytulił. Czując jego ciało zrobiło mi się jeszcze smutniej a po
policzkach popłynęły łzy. Okropnie przypominał mi swojego brata, siedzącego w
rogu na fotelu. Wtuliłam się w niego mocno wyobrażając sobie, że to Bill. Na co
wybuchnęłam jeszcze głośniejszym szlochem. Nie chciałam płakać w obecności
wszystkich, ale to było silniejsze ode mnie.
-
Nie płacz - pocieszał mnie Tom. - Już dobrze.
Łatwo mu tak mówić! Nawet nie wie o co
mi chodzi a i tak mnie pociesza. To nie on jest beznadziejnie zakochany w
Billu, nie pogniewała się na niego przyjaciółka, nie musi siedzieć w jednym
pokoju z chłopakiem, którego kocha całym sercem i wie, że tamten nigdy nie
odwzajemni jego uczuć!
-
Co się stało Mary? - zapytała Nikola z troską.
-
Po pierwsze to, że ich tutaj wpuściłaś - odezwałam się po
polsku. Jak dobrze, że zmusiłam ją do nauki tego języka. - Tym bardziej, że
dobrze wiesz, że nie chcę go widzieć.
-
Powinniście się pogodzić - chłopcy patrzyli na nas ze
zdziwieniem, bo nic nie rozumieli z naszej rozmowy. Nie obchodziło mnie to
jednak. - Widzę jak na siebie patrzycie. Nawet teraz.
-
Przestań. Mówiłam ci już, że chcę zapomnieć o tym co do
niego czuję - celowo nie używałam ich imion. Nie chciałam, żeby Bill domyślił
się, że o nim mówię. Tak
samo jak pozostali.
-
Nie zapomnisz tak łatwo, a może warto zaryzykować, co? Nie pomyślałaś o tym?
-
Nawet nie wiesz jak długo o tym myślałam, ale ja nie
potrafię - powiedziałam cicho.
-
Mary ty go kochasz, on ciebie, więc nie widzę, żadnych
przeciwwskazań. Nie możecie być razem ze sobą szczęśliwi? - po policzkach
popłynęły mi nowe łzy.
-
Co ona ci powiedziała? - zwrócił się do mnie Tom.
-
Nic - odparłam słabo wtulając się w niego. W życiu nie
pomyślałabym, że będę się wypłakiwała na ramieniu Toma Kaulitza, a w dodatku w
obecności Georga i Gustava. I ukochanego chłopaka. Szczególnie, że łzy są
wywołane przez tego ostatniego.
-
Jak nic, jak widzę, że musiała powiedzieć ci coś
przykrego - widząc, że kręcę przecząco głową, spojrzał groźnie na Nikolę. - Co
jej powiedziałaś?
-
Prawdę, której nie chce zaakceptować.
-
Już dobrze, nie płacz - zaczął gładzić mnie po plecach, a
po moich policzkach popłynęły nowe łzy.
Tak bardzo chciałam, żeby to Bill mnie
pocieszał. Podszedł do mnie i przytulił. Zrzędzeniem losu zostałam skazana na
jego brata. Na dodatek bliźniaka. Nieśmiało zerknęłam na Czarnowłosego.
Wpatrywał się we mnie i Toma tak jakby chciał nas zabić. Oboje. Tylko za co? Co
ja takiego zrobiłam, że patrzy na mnie takim wzrokiem?
-
Ona ma rację - powiedziałam cicho, bo faktycznie miała
rację. - A do tego Edyta się na mnie obraziła.
-
To twoja przyjaciółka, której podpisywaliśmy plakat? -
zapytał Georg, a ja przytaknęłam. - A o co się na ciebie pogniewała? - basista
nawet nie wiedział, że zadając to z pozoru tak niewinne pytanie wzbudzi we mnie
złość. Złość, która usilnie próbuje się wydostać na zewnątrz. Nie miałam już
sił, żeby walczyć z jej wybuchem.
-
Nie wiem, ale coś mówiła o mojej obecności na waszym
koncercie i rzucaniu się na szyję wielkiego Billa Kaulitza - nie mogłam się
powstrzymać. Musiałam
to powiedzieć.
Idiotko znowu prowokujesz kłótnię -
wyrzucałam sobie w duchu. Przecież to nie jego wina, że Edyta się na mnie
obraziła, a zabrzmiało to tak jakbym go obwiniała. A tak nie jest! Nawet do
głowy mi to nie przyszło. Spojrzałam na Czarnowłosego. W moich oczach pewnie
była wściekłość, ale nie na niego. Byłam wściekła na siebie. Za to, że nie
umiem utrzymać języka za zębami. I jeszcze za wiele innych rzeczy.
-
Sama do mnie podeszłaś - odparował. - Ja cię nie
zmuszałem, żebyś wpadła w moje ramiona, więc nie miej o to do mnie pretensji.
-
O to akurat nie mam do ciebie pretensji, ale nie musiałeś
wyciągać mnie na scenę. Gdybyś tego nie zrobił, to Edyta dalej byłaby moją
przyjaciółką!
-
A więc to wszystko moja wina, tak?!
-
A
czyja? - zapytałam.
-
To może zostawimy was samych? - odezwał się nieśmiało
Gustav.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz