środa, 28 listopada 2012

Rozdział 36



            Otworzyłam drzwi. Na progu stał Bill, ubrany w różowo-fioletowy garnitur, z wielką żółtą muchą przewiązaną wokół szyi. Bez słowa wpuściłam go do środka. Chłopak nie zdążył jeszcze przekroczyć progu, a już zaczęliśmy się kłócić. Zdenerwowana wybiegłam z domu babci i pognałam przed siebie. Zatrzymałam się całkowicie naga dopiero przed Tomem, który miał makijaż jak Joker z Batmana.
            Obudziłam się niemal z krzykiem.
-          Spokojnie - próbowałam się uspokoić - to tylko sen.
Mrugnęłam kilkakrotnie powiekami i pokręciłam przecząco głową. Zerknęłam na zegarek, a widząc, że wskazuje kilka minut po ósmej przetarłam wierzchem dłoni i tym razem spojrzałam na wyświetlacz komórki. Nie chciało mi się wierzyć, że jest tak wcześnie, tym bardziej, że położyłam się spać dopiero koło trzeciej.
Czyżbym aż tak bardzo przejmowała się czekającą mnie za kilka godzin kolacją z Billem? Miałam wiele obaw, ale miałam również nadzieję, że się nie pozabijamy.
Zwlokłam się z łóżka i zabierając ubrania, skierowałam się do łazienki. Po czterdziestu minutach wykąpana, ubrana i pomalowana zeszłam na dół, w poszukiwaniu babci. Znalazłam ją siedzącą w salonie. Oglądała jakiś niemiecki serial.
-          Dzień dobry - cmoknęłam ją w policzek na przywitanie.
-          Dzień dobry, kochanie. Tak wcześnie wstałaś? - Nie odwróciła nawet głowy od telewizora. - Naleśniki są w lodówce. Odgrzej sobie.
Posłusznie poszłam do kuchni i odgrzałam śniadanie. Wstawiłam wodę na kawę, w międzyczasie robiąc przegląd lodówki. Kompletnie nie miałam pojęcia co mogę przygotować na kolację z Billem. Pizza była mało wytworna, ale chłopak ją lubi. Może pod wpływem ulubionego dania, trochę zmięknie? O wiele bardziej wolałam, żeby kolacja przeminęła nam w miłej atmosferze niż gdybyśmy mieli się zaciekle kłócić i wymieniać złośliwości.
            Położyłam na stole talerz z naleśnikami i kawę. Jedząc śniadanie wpatrywałam się tępo w pomalowaną na beżowo ścianę. Coraz bardziej żałowałam, że dałam się namówić Billowi na kolację. Byłam też ciekawa jaki miał powód, żeby mi ją zaproponować. Byłam niemalże pewna, że nie chodziło tylko o sprawdzenie czy jestem taka miła jak mówił o tym Georg. Sądziłam, że chciał mi wywinąć jakiś numer, dlatego cieszyłam się, że zaprosiłam go do babci. Przynajmniej nikt nie będzie świadkiem naszego spotkania.
            Kiedy kończyłam jeść, do jadalni weszła babcia. Usiadła naprzeciwko mnie i wbiła we mnie swój badawczy wzrok.
-          Słyszałam w nocy jakieś męskie głosy.
Uśmiechnęłam się do niej. Wiedziałam, że ta sroga mina jest tylko na pokaz. Wytłumaczyłam jej, że to był Gustav z Georgiem. Powiedziałam też o czekającej mnie kolacji z Billem.
-          Świetnie! - Klasnęła w dłonie. - Cudownie!
-          Skoro tak bardzo cieszysz się, że Bill do nas przyjdzie, to może sama zjesz z nim kolację? Powiem, że boli mnie brzuch, albo coś... - kombinowałam jak się wykręcić z obietnicy danej Czarnemu.
-          Nic z tego, dziecko drogie. Jestem umówiona ze Svenem. Będziecie mieli wolną chatę. Nie cieszysz się?
Źrenice rozszerzyły mi się ze zdumienia.
-          Idziesz na randkę?! - Wykrzyknęłam. - Z kim?!
-          Ze Svenem Jostem. Bardzo miły pan - na jej policzki wkroczyły rumieńce, a oczy zaczęły lśnić. - Brian nocuje dzisiaj u Damiana - uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo, a ja poczułam jak cała twarz robi mi się czerwona.
-          Babciu to nie tak! - Zaprotestowałam szybko. - Bill i ja... To znaczy... On tylko przychodzi na kolację...
-          Ja już swoje wiem - odparła tajemniczo, podnosząc się z krzesełka.
Przez moment nie wiedziałam co powiedzieć. Że niby ja z Billem...?! Nie! Nic z tego! Nieważne, że myślałam o nim zdecydowanie zbyt często, a jego czekoladowe tęczówki pojawiały mi się przed oczami, kiedy zamknęłam powieki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz