Wielka hala, w której ma się odbyć ich pierwszy koncert
na tej trasie koncertowej znajdowała się niedaleko. Po sześciu minutach
znaleźli się już na miejscu. Wszędzie było pełno fanek. Skąd one wiedziały?
Wysiedli z auta, rozdali ponownie kilka autografów, zrobili sobie zdjęcia i
weszli do środka. W długim korytarzu prowadzącym na scenę spotkali dziewczynki
z Blog27. Na szczęście nie musieli z nimi rozmawiać, gdyż spieszyli się na
próbę, a one do hotelu. Gdyby przyjechali chwilę wcześniej pewnie musieli by
wysłuchiwać jeszcze ich pisków. W tym momencie byli wdzięczni Billowi, że się
tak grzebał. Wyszli na scenę. Próby to był czas kiedy grali tylko dla siebie.
Nie było słychać pisku fanek, ani niczego innego. Tylko oni i muzyka, którą tak
bardzo kochali. Bill co chwilę przerywał śpiewanie żeby sprawdzić czy akustyka
jest dobra. Tom z Georgiem stroili swoje gitary, a Gustav robił krótką
rozgrzewkę. Wykonywali praktycznie takie same czynności jak przed koncertem.
Jednak z małą różnicą. W tej chwili żaden z nich nie był zdenerwowany czy
spięty. Mieli świadomość, że teraz ewentualne błędy są dopuszczalne, nie to co
na koncercie. Tam musi być wszystko idealne. Próba skończyła się dopiero o
22.57. Chłopcy byli okropnie zmęczeni, jednak cieszyli się z tego co ich
spotkało. Owszem są minusy sławy, ale są też i plusy. W hotelowym pokoju
znaleźli się dopiero po jedenastej. Zmordowani padli na łóżka. Nie mieli siły
nawet na to, żeby się rozebrać. Mogłoby się wydawać, że śpiewanie czy granie
nie jest w ogóle męczące, jednak osoba, która by tak powiedziała bardzo by się
myliła. Tom wstał z łóżka z głośnym jękiem i podszedł do okna. Zaczął wpatrywać
się w okna innych gości hotelowych. Tylko w jednym z pokoi świeciło się
światło.
- Ej, chłopaki! - zawołał. - Chodźcie tu szybko.
- Daj nam spokój - wyjęczał Bill.
- Chodźcie, nie pożałujecie.
Z westchnieniem jako pierwszy podniósł się Gustav. Podszedł
do Toma i spojrzał w kierunku wskazanym przez niego.
- On mówił prawdę - powiedział wlepiając nos w szybę.
Bill z Georgiem słysząc to również podeszli do okna. I
faktycznie nie żałowali. W pokoju, w którym paliło się światło jakaś para się
kochała. Byli tym strasznie podekscytowani. Wszyscy się w nią wpatrzyli. Nie
przyszło im jednak do głowy, że mogą zostać zauważeni. Na ich nieszczęście tak
się stało, kiedy mężczyzna niespodziewanie podszedł do okna. Chłopcy nie
wiedzieli co zrobić, więc dalej tkwili z nosami przylepionymi do szyby.
Mężczyzna groźnie na nich spojrzał. Jako pierwszy oprzytomniał Tom, który
momentalnie znalazł się na łóżku. W jego ślady poszli pozostali.
- Myślicie, że zauważyli nasze twarze? - zapytał mało
inteligentnie Georg.
- Lepiej, żeby nas nie rozpoznali... - Bill złapał się za
głowę. - Jaki wstyd!
* * *
Siedziałam na szafce znajdującej się koło okna i
wpatrywałam się w ludzi przechodzących ulicą. Za dwa tygodnie znowu jadę na
kilka dni do Niemiec na ślub babci. W życiu nie spodziewałam się, że będę
obecna na ślubie własnej babci! Mama się trochę zdenerwowała jak się
dowiedziała, że babcia wychodzi za mąż, ale szybko jej przeszło. Nie zmienia to
jednak faktu, że wraz z tatą nie może wyjść jeszcze z szoku. Dostrzegłam Edytę idącą
ulicą z jakąś gazetą. Od razu domyśliłam się, że idzie do mnie. Znowu pokaże mi
jakiś artykuł, którego nie chcę widzieć. Czy ona nie może zrozumieć, że nie mam
ochoty czytać tych bredni? To chyba nie takie trudne. Westchnęłam i podeszłam
do domofonu, żeby ją wpuścić. Chwilę później weszła do domu, rozebrała się i
skierowałyśmy się do mojego pokoju.
- Kocham twoje łóżko - powiedziała wygodnie się na nim
sadowiąc.
- Wiem, jest takie wygodne... - roześmiałam się.
- Dokładnie. Chciałam ci coś pokazać, żebyś mi
przetłumaczyła, bo sama próbowałam, a szwabski na razie mi nie idzie.
- Trochę szacunku - oburzyłam się. - W moich żyłach
płynie ta szwabska krew - dwa ostatnie słowa szczególnie zaakcentowałam.
- E tam... I co z tego? Przetłumaczysz?
Pokiwałam głową. Podała mi ku mojemu nieszczęściu Yam i
wskazała na artykuł o Tokio Hotel, a szczególnie Billu. Zapewne pisali coś o
kolacji, gdyż zdjęcia pochodziły z restauracji. Co dziwniejsze byłam na jednym
z nich. Jeszcze nie przeczytałam, a już byłam zła. Przebiegłam wzrokiem wywiad
z Mariną i wściekła zaczęłam tłumaczyć Edycie. Z każdym słowem otwierała coraz
szerzej buzię. Okazało się, że Bill się we mnie zakochał, a ja w nim.
Oczywiście! Już to widzę! Nie byłam nawet o to wściekła, tylko o to, że kosmita
zwierzył się z tego co czuje Marinie, która następnie powiedziała o tym
dziennikarzowi z Yamu. Teraz fanki jeszcze bardziej mnie znienawidzą. Milutko.
Po co on jej mówił tak osobiste rzeczy? A do tego obgadywał mnie razem z nią
przez praktycznie całą kolację! Oczywiście nie mogę mieć pewności, że to co
piszą jest w 100% prawdą, jednak o tym, że o mnie mówili byłam przekonana.
Kiedy przetłumaczyłam jej cały tekst podała mi Bravo.
- Nie chcę czytać tego co napisali w tym szmatławcu! -
byłam już naprawdę wściekła.
- Nie bądź taka i przetłumacz. Dobrze wiesz, że nie umiem
szwabskiego.
- Dobra, ale robię to tylko dlatego, że jesteś moją
przyjaciółką.
- Strona 4, artykuł o TH.
Nagłówek głosił "Georg czy Bill?". Westchnęłam
w duchu i od razu zaczęłam przekładać na polski:
"Którego z nich wybierze śliczna Mary Ann Rose (16)?
A może teraz zastawi sidła na Toma albo Gustava, bo jak wiemy skradła już serce
Billowi i Georgowi. Kto wie na kogo teraz padnie? Basista zaprzecza jakoby
łączyło go coś z blondynką, ale nas tak łatwo nie oszuka. Kto uwierzy, że łączy
ich tylko przyjaźń? Wokalista Tokio Hotel zakochał się jednak bez pamięci w
Mary Ann, nie zważając na uczucia kolegi z zespołu. Podobno ostatnimi czasy ma
problemy z koncentracją, gdyż myśli ciągle o Mary Ann. Pojawiły się pogłoski,
że może zostać przez to przerwana trasa koncertowa chłopaków. Marina (15)
zdradziła nam, że ostatnio Bill był u Mary Ann na kolacji. Dziewczyna twierdzi,
że tamten wieczór zakończył się kłótnią, aczkolwiek czarnowłosy dalej zabiega o
względy uroczej blondynki. Nie martwcie się drogie fanki Tom wraz z Gustavem
dalej są do wzięcia, chyba, że nimi też się zajmie Mary Ann".
Po przeczytaniu tego rzuciłam gazetą najmocniej jak
potrafiłam w Edytę.
- Zadowolona? - zapytałam.
- Tak. Ja nie wiem o co się wściekasz.
- Może o to, że zostałam potraktowana jak dziwka?
- Przesadzasz. Piszą o tobie w gazetach to się ciesz.
- Nie rozumiesz, że nie mam się z czego cieszyć?! Piszą,
że Bill się we mnie zakochał, ja w nim, albo jeszcze lepiej mam ochotę na całe
Tokio Hotel! Rzeczywiście mam być z czego dumna!
- Przesadzasz.
- Już to mówiłaś. Zresztą ja tak nie uważam! Nie
przychodź do mnie więcej z tego typu gazetami! - byłam bliska krzyku.
- Myślisz, że znasz Tokio Hotel to jesteś lepsza? Mylisz
się.
Chwilę analizowałam to co powiedziała. Znam TH, to jestem
lepsza? Ona jest chyba nienormalna! Żebym jeszcze okazywała tą wyższość. Po jej
słowach momentalnie zaczęłam się śmiać. Ona chyba sobie nawet nie wyobraża jak
to komicznie zabrzmiało. Najpierw mówi, że powinnam się cieszyć, że o mnie
piszą, a teraz mówi, że się wywyższam. Oczywiście, jakżebym mogła się tym nie
szczycić? W końcu znam TH, a nawet Bill mnie pocałował! Na to ostatnie
wspomnienie łza zakręciła mi się w oku, jednak nie spadła. Nie chciałam płakać
przy Edycie, nie z takiego powodu. Nie zatrzymywałam jej jak opuszczała mój
pokój. Nawet nie poszłam jej odprowadzić. Przesadziła dzisiaj. Może to będzie
dla niej nauczką, żeby na drugi raz nie pokazywała mi takich bredni. Tym
bardziej, że wiedziała, że piszą o mnie, gdyż nie sądzę, żeby mogła nie
zauważyć, albo nie zrozumieć mojego imienia i nazwiska. Przecież to niemożliwe!
Tym bardziej, że wcześniej przeglądała te gazety. Poszłam do kuchni po szklankę
ciepłego mleka. Usiadłam przy stoliku i popijałam biały napój. Próbowałam się
też trochę uspokoić. Nie powinnam się obrażać ani wyżywać na Edycie za to co
napisali o mnie. Przecież to nie jej wina, ale mimo wszystko mogła mi tego nie
pokazywać, bo po co? Do szczęścia takie informacje nie są mi potrzebne.
Wróciłam do pokoju już praktycznie spokojna i przypomniałam sobie, że w dalszym
ciągu mam plakat Tokio Hotel podpisany przez dwóch panów G. Wzięłam go,
założyłam kurtkę i w kapciach pobiegłam do Edyty.
- Dzień dobry - przywitałam się z jej tatą. - Jest Edyta?
- Tak. Wchodź.
Weszłam do środka i od razu skierowałam się do jej
pokoju. Schowałam plakat za plecami i delikatnie otworzyłam drzwi.
- Mam coś dla ciebie.
- Co takiego?
Wyjęłam zza pleców plakat i jej podałam.
- Sama zobacz. Przepraszam za moje zachowanie, ale
naprawdę mnie denerwuje jak czytam o sobie, że jestem dziwką.
- Luz.
Widziałam, że dalej jest na mnie obrażona. Żeby tylko
miała jeszcze o co. To ja się powinnam na nią śmiertelnie pogniewać i już
więcej nie odezwać. Usiadłam na jej łóżku i patrzyłam na jej minę podczas
rozwijania plakatu. Kiedy zobaczyła podpisy Georga i Gustava zaczęła piszczeć,
a następnie rzuciła się na mnie z taką siłą, że obie wylądowałyśmy z głośnym
hukiem na podłodze.
- Podoba się? - zapytałam dalej leżąc na dywanie.
- Pewnie. A czemu nie ma podpisu Toma i Billa?
- Bo z nimi się nie odzywam. To chyba logiczne.
Przyglądała się dedykacji. Z częścią napisaną po polsku
nie miała problemów, gorzej było z tą napisaną po niemiecku.
- Znowu szwabski...
- Prosiłam cię o coś.
- Dobra, dobra. Tłumacz.
- Jak chcesz. Gustav napisał, że jeżeli jesteś taka miła
i śliczna jak ja to chce cię poznać...
Krzyk Edyty był jeszcze głośniejszy niż wtedy jak jej
wręczyłam plakat.
- Boże... Oni chcą mnie poznać... O Boże... - powtarzała
w kółko.
- Spokojnie, zaraz dostaniesz lizaczka, tylko przestań.
Oczywiście nie przestała. Mogłam się tego spodziewać,
była tym za bardzo podniecona. Niech się dziewczyna cieszy i tak ich nie pozna,
bo nie sądzę, żeby pojechała do Niemiec, a Tokio Hotel do Polski raczej nie
przyjedzie. Przynajmniej w najbliższym czasie. Dziesięć minut później Edyta się
trochę uspokoiła.
- Mary Ann?
- Tak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz