czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 79



Na dworze był kilkustopniowy mróz, ale jego to nie obchodziło. Słowem miał to gdzieś. Stał zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od Mary Ann, ale czuł, że dzielą ich mile. Wiele tysięcy mil. Równie dobrze mogłaby się teraz znajdować w Chinach. Jednak myślami był przy niej.
Myślał, że po wczorajszym wieczorze już się wszystko ułożyło, choć w małym stopniu, ale ona ponownie dzisiaj go olewając dała doskonałe świadectwo tego, że nic nie jest dobrze. Potwierdziły się jego najgorsze przypuszczenia, że jednak Mary Ann go nie kocha. Czuje w dalszym ciągu do niego wstręt. Bo jak inaczej można wytłumaczyć to, że znowu go olała? Podeptała jego uczucia. Kompletnie go zignorowała. Czuł się jakby był dużo gorszy od pozostałych. I pomyśleć, że wiele tysięcy nastolatek dałoby sobie urwać rękę, żeby tylko on, Bill Kaulitz, zwrócił na nie uwagę, a ona, dziewczyna, której oddał serce, czuje do niego wstręt. Cóż za zrządzenie losu...
Tak bardzo zabolało i zdenerwowało go jej zachowanie, że nie potrafił siedzieć z nią przy jednym stoliku i spoglądać na nią. Potrzebował chwili samotności. Chciał wyjść na dwór, żeby się trochę przewietrzyć, uspokoić swoje rozdygotane nerwy, ale na swojej drodze spotkał Hannah. Porwała go na parkiet, nie zważając na jego protesty, twierdząc, że do końca życia żałowałaby gdyby z nim nie zatańczyła. Był gwiazdą. Własnością fanek, których nie obchodziły jego uczucia. Odkąd stał się osobą publiczną docenił tak zwykłe czynności, jak choćby spacer czy zakupy... Doskonale wiedział, że dziewczyna ma chłopaka, więc czemu ją pocałował? Żeby przekonać się, że pocałunki Mary Ann wcale nie są wyjątkowe? Żeby sprawić jej tym samym przykrość? A może wywołać zazdrość? Sam nie miał pojęcia czemu to zrobił, choć teraz doskonale wiedział, że popełnił błąd. Wielki błąd. A najgorsze, że nie miał jak go cofnąć. Wiedział, że Mary Ann poczuła się dotknięta tym co zrobił. Jednak czy można mówić tu o zazdrości i jakimkolwiek uczuciu do niego?
Tak dużo chciał powiedzieć dziewczynie stojącej koło niego. Chciał wyznać jej wszystkie swoje uczucia, ale nie mógł wypowiedzieć ani jednego słowa. Czuł w gardle wielką gulę, która nie chciała zniknąć. O ironio! On Bill Kaulitz nie wie co powiedzieć? Czuł, że musi jej jakoś to wytłumaczyć. Zapewnić, że tamten pocałunek był błędem i nic dla niego nie znaczył. Błagać o jej miłość. O to, żeby dała mu szansę, a on już się postara, żeby nigdy tego nie żałowała.
Już miał się odezwać, powiedzieć, że nie może bez niej normalnie funkcjonować, że każda jej łza uderza w samo jego serce jak wbijana szpilka, kiedy ściągnęła z siebie kurtkę i mu podała. Spojrzał na nią zdziwiony. Nie chciał żeby odchodziła. Chciał, żeby została. Pozwoliła mu wytłumaczyć. Dała szansę. Pokochała go. Nie potrafił, nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Nagle zatracił zdolność mówienia.
-          Dziękuję - usłyszał jej cichy szept.        
Poczuł jak wkłada mu w ręce jego własną kurtkę i odchodzi. Nie ma niczego bardziej bolesnego niż obserwować jak odchodzi od ciebie ukochana osoba. Na zawsze. Nawet nie usłyszawszy tego co masz jej do powiedzenia, bo zwyczajnie nie miałeś na to odwagi. Przynajmniej tak mu się wtedy wydawało. Chciał ją jakoś zatrzymać. Prosić, żeby nie odchodziła, żeby oddała mu swoje serce...
-          Mary Ann... - powiedział słabo.
-          Słucham - odwróciła się do niego i spojrzała czerwonymi od płaczu oczami.
W tym momencie sam miał ochotę zacząć płakać, jednak wiedział, że łzy do niczego nie prowadzą. Szukał w głowie czegoś co mógłby powiedzieć, jakiegoś tematu do rozmowy, ale w dalszym ciągu miał pustkę. Na usta cisnęły mu się dwa słowa: „kocham cię”, ale to jeszcze nie czas na wypowiedzenie ich. Jeszcze nie... Póki co musi jej wytłumaczyć. Błagać, żeby dała mu szansę.
-          Możemy porozmawiać? - zapytał cicho. Tylko tyle przyszło mu do głowy. Wiedział co powinno być tematem tej rozmowy, ale nie wiedział czy się na to odważy. A jeżeli znowu zostanie odrzucony? Czy to zniesie? Musi zaryzykować! Tak. Zdecydowanie musi to zrobić. Przezwyciężyć swój lęk przed odrzuceniem.
-          O czym chcesz rozmawiać? - odparła sucho.
Co się dzieje z moim językiem?
Te słowa mi uciekają
Jąkam się, potykam się
Jakbym nie miał nic do powiedzenia”
-          O... - zawahał się. - O... o nas...
Przez ułamek sekundy myślał, że Mary Ann odwróci się i sobie pójdzie. Że zostawi go tutaj z tysiącem pytań bez odpowiedzi. Samotnego i nieszczęśliwego z porwanym na strzępy sercem. Leciutko skinęła głową i wróciła na swoje poprzednie miejsce. Widział jak drży z zimna. Ponownie narzucił na jej ramiona swoją kurtkę uważając, żeby jej nie dotknąć, bo wtedy nie byłby w stanie się powstrzymać. Powstrzymać przed przytuleniem jej do siebie. Pierwszy raz zakochał się tak mocno. Bał się tego uczucia. Było mu całkowicie nieznane. Obce. A człowiek jest tak skonstruowany, że boi się nowych sytuacji, uczuć, doznań...
            Szukał w głowie jakiegoś pomysłu na rozpoczęcie rozmowy. Chciał jej powiedzieć wszystko co czuł, co jego zdaniem było ważne, ale nie potrafił ubrać tego w słowa.
Wpatrzył się w panoramę, tak jakby starał się tam znaleźć jakąś wskazówkę. Berlin był tak pięknie oświetlony. Ten wieczór mógł należeć do tych pięknych, romantycznych... Ale taki nie jest. Tylko od niej zależy jednak czy taki będzie. Póki co przysporzył im obojgu jedynie wielkiego cierpienia.
-          Przepraszam Bill - usłyszał cichutki głos Mary Ann, który tak kochał. Kochał w niej wszystko. Nawet każdą wadę jaką miała. Ale to nie tak powinno być. To on powinien przepraszać, to on powinien błagać o wybaczenie. Nie ona. - Przepraszam, że tak dzisiaj postąpiłam. Byłam egoistką, ale mniejsza... - machnęła ręką niedbale. - Mam nadzieję, że mnie nie nienawidzisz za to co zrobiłam... - każde słowo wypowiadała z taką uwagą jakby zatrzymywała się na każdym i musiała je dokładnie przeanalizować. - Chciałam, żebyśmy zawarli pokój, żebyśmy zostali kumplami.
Kumplami?! Nie! On się nie zgadza! On nie chce być tylko „kumplem” Mary Ann! Przyjacielem też nie! On chce być kimś więcej! Chce być jej chłopakiem. Chce być najważniejszą osobą w jej życiu. A nie zwykłym kumplem! Spojrzał na nią. W oczach czaił się strach. Strach przed jego reakcją, której nie znała.
-          Nie Mary. Ja nie chcę być twoim... kumplem - to ostatnie słowo ledwo przeszło mu przez gardło.
Dostrzegł na jej twarzy zawód. Po policzkach popłynęły świeże łzy. Miał ochotę je zetrzeć, powiedzieć, żeby się dłużej nie smuciła, ale nie potrafił. Jeżeli ona chce, żeby on był tylko jej „kumplem”, to czy jest sens wyznawania jej swoich uczuć, skoro ona i tak je odrzuci? Odwróciła się na pięcie i ruszyła biegiem do drzwi wyjściowych. Nie wiedział co zrobić. Biec za nią, czy nie? A jeżeli ona nie chce być dla niego nikim więcej niż tylko „kumplem”? Gdyby jej choć trochę zależało, to powiedziałaby przyjaciółmi. Ale nie... Jej wcale nie zależy. Równie dobrze mogła powiedzieć, że już nigdy nie chce więcej go widzieć.
Patrzył za nią jak odchodzi. Targały nim różne uczucia. Pod powiekami zaczęły gromadzić się łzy. Pierwsze łzy od niepamiętnych czasów. I to przez Mary Ann. Przez dziewczynę, którą tak bardzo kocha mimo tego, że tak bardzo go rani. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli byliby razem, to ich związek nie będzie należał do prostych. Będą musieli stawić czoła wielu przeciwnościom losu. Jednak czuł, że warto. Warto cierpieć dla tych kilku chwil szczęścia u jej boku. Tylko czy odważy się otworzyć przed nią? Powiedzieć jej o wszystkich swoich uczuciach? I jak ona na to zareaguje? Odrzuci go czy może wpadnie mu w ramiona? A może spojrzy na niego obojętnie mówiąc, że chce się z nim tylko „kumplować”?
Postanowił zaryzykować. Jeżeli tego nie zrobi to nigdy nie dowie się jak zareaguje Mary Ann. Szybkim krokiem ruszył w stronę sali balowej, gdzie spodziewał się ją znaleźć. Przepchnął się przez tłum tańczących ludzi w stronę stolika przy którym wcześniej siedzieli. Ku jego niezadowoleniu siedziała przy nim tylko Nikola z Gustavem i Georgiem. Podszedł do nich.
-          Gdzie jest Mary Ann? - zapytał szybko.
-          W pokoju - odparła dziewczyna.
-          To ja do niej idę - odwrócił się i już miał wybiec z sali jak usłyszał wołanie Nikoli. Spojrzał na nią wyczekująco, a także z obawą. Czego mogła od niego chcieć?
-          Weź moją kartę - podała mu płaski plastikowy przedmiot i uśmiechnęła się serdecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz