Na dworze był kilkustopniowy mróz, ale
jego to nie obchodziło. Słowem miał to gdzieś. Stał zaledwie kilkadziesiąt centymetrów
od Mary Ann, ale czuł, że dzielą ich mile. Wiele tysięcy mil. Równie dobrze
mogłaby się teraz znajdować w Chinach. Jednak myślami był przy niej.
Myślał, że po wczorajszym wieczorze już
się wszystko ułożyło, choć w małym stopniu, ale ona ponownie dzisiaj go
olewając dała doskonałe świadectwo tego, że nic nie jest dobrze. Potwierdziły
się jego najgorsze przypuszczenia, że jednak Mary Ann go nie kocha. Czuje w
dalszym ciągu do niego wstręt. Bo jak inaczej można wytłumaczyć to, że znowu go
olała? Podeptała jego uczucia. Kompletnie go zignorowała. Czuł się jakby był
dużo gorszy od pozostałych. I pomyśleć, że wiele tysięcy nastolatek dałoby
sobie urwać rękę, żeby tylko on, Bill Kaulitz, zwrócił na nie uwagę, a ona,
dziewczyna, której oddał serce, czuje do niego wstręt. Cóż za zrządzenie
losu...
Tak bardzo zabolało i zdenerwowało go
jej zachowanie, że nie potrafił siedzieć z nią przy jednym stoliku i spoglądać
na nią. Potrzebował chwili samotności. Chciał wyjść na dwór, żeby się trochę
przewietrzyć, uspokoić swoje rozdygotane nerwy, ale na swojej drodze spotkał
Hannah. Porwała go na parkiet, nie zważając na jego protesty, twierdząc, że do
końca życia żałowałaby gdyby z nim nie zatańczyła. Był gwiazdą. Własnością
fanek, których nie obchodziły jego uczucia. Odkąd stał się osobą publiczną
docenił tak zwykłe czynności, jak choćby spacer czy zakupy... Doskonale
wiedział, że dziewczyna ma chłopaka, więc czemu ją pocałował? Żeby przekonać
się, że pocałunki Mary Ann wcale nie są wyjątkowe? Żeby sprawić jej tym samym
przykrość? A może wywołać zazdrość? Sam nie miał pojęcia czemu to zrobił, choć
teraz doskonale wiedział, że popełnił błąd. Wielki błąd. A najgorsze, że nie
miał jak go cofnąć. Wiedział, że Mary Ann poczuła się dotknięta tym co zrobił.
Jednak czy można mówić tu o zazdrości i jakimkolwiek uczuciu do niego?
Tak dużo chciał powiedzieć dziewczynie
stojącej koło niego. Chciał wyznać jej wszystkie swoje uczucia, ale nie mógł
wypowiedzieć ani jednego słowa. Czuł w gardle wielką gulę, która nie chciała
zniknąć. O ironio! On Bill Kaulitz nie wie co powiedzieć? Czuł, że musi jej
jakoś to wytłumaczyć. Zapewnić, że tamten pocałunek był błędem i nic dla niego
nie znaczył. Błagać o jej miłość. O to, żeby dała mu szansę, a on już się
postara, żeby nigdy tego nie żałowała.
Już miał się odezwać, powiedzieć, że
nie może bez niej normalnie funkcjonować, że każda jej łza uderza w samo jego
serce jak wbijana szpilka, kiedy ściągnęła z siebie kurtkę i mu podała.
Spojrzał na nią zdziwiony. Nie chciał żeby odchodziła. Chciał, żeby została.
Pozwoliła mu wytłumaczyć. Dała szansę. Pokochała go. Nie potrafił, nie mógł
wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Nagle zatracił zdolność mówienia.
-
Dziękuję - usłyszał jej cichy szept.
Poczuł jak wkłada mu w ręce jego własną
kurtkę i odchodzi. Nie ma niczego bardziej bolesnego niż obserwować jak
odchodzi od ciebie ukochana osoba. Na zawsze. Nawet nie usłyszawszy tego co
masz jej do powiedzenia, bo zwyczajnie nie miałeś na to odwagi. Przynajmniej
tak mu się wtedy wydawało. Chciał ją jakoś zatrzymać. Prosić, żeby nie odchodziła,
żeby oddała mu swoje serce...
-
Mary
Ann... - powiedział słabo.
-
Słucham - odwróciła się do niego i spojrzała czerwonymi
od płaczu oczami.
W tym momencie sam miał ochotę zacząć
płakać, jednak wiedział, że łzy do niczego nie prowadzą. Szukał w głowie czegoś
co mógłby powiedzieć, jakiegoś tematu do rozmowy, ale w dalszym ciągu miał
pustkę. Na usta cisnęły mu się dwa słowa: „kocham cię”, ale to jeszcze nie czas
na wypowiedzenie ich. Jeszcze nie... Póki co musi jej wytłumaczyć. Błagać, żeby
dała mu szansę.
-
Możemy porozmawiać? - zapytał cicho. Tylko tyle przyszło
mu do głowy. Wiedział co powinno być tematem tej rozmowy, ale nie wiedział czy
się na to odważy. A jeżeli znowu zostanie odrzucony? Czy to zniesie? Musi
zaryzykować! Tak. Zdecydowanie musi to zrobić. Przezwyciężyć swój lęk przed
odrzuceniem.
-
O czym chcesz rozmawiać? - odparła sucho.
„Co się dzieje z moim językiem?
Te słowa mi uciekają
Jąkam się, potykam się
Jakbym nie miał nic do powiedzenia”
-
O... - zawahał się. - O... o nas...
Przez ułamek sekundy myślał, że Mary
Ann odwróci się i sobie pójdzie. Że zostawi go tutaj z tysiącem pytań bez
odpowiedzi. Samotnego i nieszczęśliwego z porwanym na strzępy sercem. Leciutko
skinęła głową i wróciła na swoje poprzednie miejsce. Widział jak drży z zimna.
Ponownie narzucił na jej ramiona swoją kurtkę uważając, żeby jej nie dotknąć,
bo wtedy nie byłby w stanie się powstrzymać. Powstrzymać przed przytuleniem jej
do siebie. Pierwszy raz zakochał się tak mocno. Bał się tego uczucia. Było mu
całkowicie nieznane. Obce. A człowiek jest tak skonstruowany, że boi się nowych
sytuacji, uczuć, doznań...
Szukał w
głowie jakiegoś pomysłu na rozpoczęcie rozmowy. Chciał jej powiedzieć wszystko
co czuł, co jego zdaniem było ważne, ale nie potrafił ubrać tego w słowa.
Wpatrzył się w panoramę, tak jakby
starał się tam znaleźć jakąś wskazówkę. Berlin był tak pięknie oświetlony. Ten
wieczór mógł należeć do tych pięknych, romantycznych... Ale taki nie jest.
Tylko od niej zależy jednak czy taki będzie. Póki co przysporzył im obojgu
jedynie wielkiego cierpienia.
-
Przepraszam Bill - usłyszał cichutki głos Mary Ann, który
tak kochał. Kochał w niej wszystko. Nawet każdą wadę jaką miała. Ale to nie tak
powinno być. To on powinien przepraszać, to on powinien błagać o wybaczenie.
Nie ona. - Przepraszam, że tak dzisiaj postąpiłam. Byłam egoistką, ale
mniejsza... - machnęła ręką niedbale. - Mam nadzieję, że mnie nie nienawidzisz
za to co zrobiłam... - każde słowo wypowiadała z taką uwagą jakby zatrzymywała
się na każdym i musiała je dokładnie przeanalizować. - Chciałam, żebyśmy
zawarli pokój, żebyśmy zostali kumplami.
Kumplami?! Nie! On się nie zgadza! On
nie chce być tylko „kumplem” Mary Ann! Przyjacielem też nie! On chce być kimś
więcej! Chce być jej chłopakiem. Chce być najważniejszą osobą w jej życiu. A
nie zwykłym kumplem! Spojrzał na nią. W oczach czaił się strach. Strach przed
jego reakcją, której nie znała.
-
Nie Mary. Ja nie chcę być twoim... kumplem - to ostatnie
słowo ledwo przeszło mu przez gardło.
Dostrzegł na jej twarzy zawód. Po
policzkach popłynęły świeże łzy. Miał ochotę je zetrzeć, powiedzieć, żeby się
dłużej nie smuciła, ale nie potrafił. Jeżeli ona chce, żeby on był tylko jej
„kumplem”, to czy jest sens wyznawania jej swoich uczuć, skoro ona i tak je
odrzuci? Odwróciła się na pięcie i ruszyła biegiem do drzwi wyjściowych. Nie
wiedział co zrobić. Biec za nią, czy nie? A jeżeli ona nie chce być dla niego
nikim więcej niż tylko „kumplem”? Gdyby jej choć trochę zależało, to
powiedziałaby przyjaciółmi. Ale nie... Jej wcale nie zależy. Równie dobrze
mogła powiedzieć, że już nigdy nie chce więcej go widzieć.
Patrzył za nią jak odchodzi. Targały
nim różne uczucia. Pod powiekami zaczęły gromadzić się łzy. Pierwsze łzy od
niepamiętnych czasów. I to przez Mary Ann. Przez dziewczynę, którą tak bardzo
kocha mimo tego, że tak bardzo go rani. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego,
że jeżeli byliby razem, to ich związek nie będzie należał do prostych. Będą
musieli stawić czoła wielu przeciwnościom losu. Jednak czuł, że warto. Warto
cierpieć dla tych kilku chwil szczęścia u jej boku. Tylko czy odważy się
otworzyć przed nią? Powiedzieć jej o wszystkich swoich uczuciach? I jak ona na
to zareaguje? Odrzuci go czy może wpadnie mu w ramiona? A może spojrzy na niego
obojętnie mówiąc, że chce się z nim tylko „kumplować”?
Postanowił zaryzykować. Jeżeli tego nie
zrobi to nigdy nie dowie się jak zareaguje Mary Ann. Szybkim krokiem ruszył w
stronę sali balowej, gdzie spodziewał się ją znaleźć. Przepchnął się przez tłum
tańczących ludzi w stronę stolika przy którym wcześniej siedzieli. Ku jego
niezadowoleniu siedziała przy nim tylko Nikola z Gustavem i Georgiem. Podszedł do nich.
-
Gdzie jest Mary Ann? - zapytał szybko.
-
W
pokoju - odparła dziewczyna.
-
To ja do niej idę - odwrócił się i już miał wybiec z sali
jak usłyszał wołanie Nikoli. Spojrzał na nią wyczekująco, a także z obawą.
Czego mogła od niego chcieć?
-
Weź moją kartę - podała mu płaski plastikowy przedmiot i
uśmiechnęła się serdecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz