czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 104



-          Dziękuję - szepnęłam cicho do Gustava, a on tylko się uśmiechnął w odpowiedzi. - Powinnam ci to wytłumaczyć...
-          Masz rację.
Wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Czułam, że potrzebuję zaczerpnąć świeżego powietrza. Było mi smutno, że Bill prawie nazwał mnie dziwką. Bo co innego mogło oznaczać, to, że „szukam chętnego na ulicy”? Dla mnie to jest jednoznaczne. Pewnie nie przejęłabym się tym tak bardzo gdyby to kto inny wypowiedział te słowa. Bo czyż nie to co jest przyczyną najgłębszych cierpień człowieka nie jest też przyczyną największych radości? Tak właśnie jest z Billem. W jednej chwili jestem z nim naprawdę szczęśliwa, żeby zaraz potem płakać z jego powodu.
Perkusista wyszedł za mną na balkon. Położył mi na ramionach bluzę i oparł się koło mnie o balustradkę. Chwilę wpatrywaliśmy się w rozciągającą się przed nami piękną panoramę Paryża. Wiedziałam, że powinnam mu to wszystko wytłumaczyć. Tak samo jak nie powinnam prosić go o to, żeby okłamał przyjaciela.
-          Dzisiaj z Nikolą pojechałyśmy zobaczyć Sacré-Coeur - zaczęłam nieśmiało. - Spodobała jej się bluzka w jakimś arabskim sklepiku, więc tam weszłyśmy...
Opowiedziałam mu o sprzedawcy i stracie japonek. Wiem, że nie ma to wiele wspólnego z tym co się stało w pokoju, ale musiałam jakoś zacząć. A to był dobry początek. Gustav słuchał mnie w milczeniu co jakiś czas potakując głową.
-          Koło ósmej wyszłyśmy z kawiarenki i poszłyśmy do metra, żeby wrócić do hotelu. Wiesz, chciałam zobaczyć się z Billem... no i z wami... Ale przypadkiem pomyliłyśmy pociągi i wyjechałyśmy na jakąś wieś. Powrotny pociąg miał być dopiero za prawie dwie godziny, więc musiałyśmy zaczekać. A potem szukałyśmy jeszcze jakiejś linii metra jadącej w pobliże hotelu. Wierz mi, że gdy wróciłam byłam naprawdę zadowolona, że już nie muszę się szwendać po Paryżu... - zawiesiłam głos. - A Bill zaczął się na mnie drzeć, a mógł spokojnie zapytać gdzie byłyśmy...
-          Dobrze wiesz, że się o ciebie martwił - powiedział spokojnie. - Mogłaś do niego zadzwonić...
-          Wiem, ale wierz mi, że nie miałam do tego głowy. Nikola zresztą też. Naprawdę mi przykro, że tak się stało, ale nic na to nie mogłam poradzić. A jak zaczął na mnie wyzywać, to zrobiło mi się jeszcze gorzej. Chciałam go jakoś uspokoić, ale wiesz jaka jestem...
-          Zbyt wybuchowa - puścił mi oczko. - Zobacz ktoś sobie urządza spacery o tej porze... - wskazał palcem w dół, gdzie jakaś postać chodziła praktycznie w kółko. Tak jakby czegoś szukała.
-          Chyba powinnam iść do Billa i go przeprosić...
Zdjęłam bluzę Gustava i już wchodziłam do pomieszczenia, kiedy do moich uszu dobiegł bardzo słaby głos, tak jakby ktoś wołał „Mary Ann”.
„High above the mountains far across the sea
[Wysoko ponad górami, daleko na morzu]
I can hear your voice calling out to me
[Słyszę twój głos wołający mnie]
Brighter than the sun and darker than the night
[Jaśniejszą od słońca I ciemniejszą od nocy]
I can see your love shining like a light
[Widzę twoją miłość jaśniejącą niczym światło]”
-          Słyszałeś? - spytałam chłopaka.
-          Co?
-          Nieważne.
Podeszłam do barierki i spojrzałam w dół. Chwilę przyglądałam się postaci, która teraz stała w miejscu. Moje serce przyspieszyło tempa. Choć sylwetka była malutka, doskonale wiedziałam kto tam stoi. I co powinnam zrobić.
-          Muszę lecieć! Dzięki Gustav! - dałam mu szybko buziaka w policzek i wybiegłam z pokoju nadal trzymając w rękach bluzę perkusisty.
Dobiegłam do windy i nacisnęłam przycisk. Czekałam zaledwie kilka sekund, które niemiłosiernie mi się dłużyły. Wsiadłam do małego pomieszczenia i wcisnęłam guziczek z wygrawerowanym zerem. Przestępowałam z nogi na nogę i poganiałam w duchu windę, żeby szybciej jechała. Chciałam się znaleźć już na dole i sprawdzić czy to faktycznie Bill. Powinnam go przeprosić i tak właśnie zrobię! Nie czekając aż drzwi rozsuną się całkowicie opuściłam windę i wybiegłam na zewnątrz. W odległości jakichś dwustu metrów dostrzegłam sylwetkę Billa, który ze spuszczoną głową zmierzał w moją stronę. Serce zaczęło mi bić w oszałamiającym tempie. A w brzuchu mi się kotłowało. Kompletnie nie wiedziałam jak mam się zachować i co powiedzieć.
* * *
            Chodził w kółko po placu La Défense zastanawiając się dokąd poszła Mary Ann. Nie zważał na to, że jest na boso, w samych bokserkach i podkoszulku, bo to nie było dla niego w tej chwili najważniejsze. Musi odnaleźć Mary Ann! Czuł, że dziewczyna znajduje się blisko niego, ale nie miał pojęcia gdzie dokładnie. Co jakiś czas wykrzykiwał jej imię, jednak bez żadnego rezultatu. Nie potrzebnie zwlekał tyle czasu. A co jeśli jej się naprawdę coś stanie? Przecież nie ma przy sobie nawet bluzy! Nie mówiąc już o pieniądzach czy telefonie! Jak mógł pozwolić na, żeby dziewczyna opuściła hotel o tej porze?! Jest skończonym durniem!
            Przez jego głowę przemykało tysiące na ogół złych myśli. Był wściekły na siebie, za to, że tak się na nią wydzierał. Nie powinien tego robić! Mógł zwyczajnie zapytać gdzie była... Szczególnie, że nic w zachowaniu dziewczyny nie wskazywało na to, że ma ochotę się z nim kłócić. Ale on musiał się unieść! Tylko po co?! Pogorszył tylko w ten sposób sprawę... Naprawdę się o nią martwił i zwyczajnie zdenerwował się kiedy przyszła taka szczęśliwa do hotelu. Tylko czy miał ku temu prawo? Przecież nie jest ani jej opiekunem ani chłopakiem. Ale ją kocha i sobie nie wyobraża bez niej życia! Nie wybaczyłby sobie gdyby przytrafiło jej się coś złego!
            Spojrzał w górę. Prosto na jeden z nielicznych oświetlonych balkonów. Dostrzegł tam dwie postacie stojące obok siebie. Przypomniał sobie jak siedział na tarasie z Mary Ann zaledwie wczoraj i z uśmiechem na twarzach malowali sobie wzorki na skórze. Dlaczego nie może tak być zawsze? Dlaczego zawsze wtedy kiedy już się układa któreś z nich musi to popsuć?
            Nagle w jego głowie nie wiedzieć skąd pojawiła się postać Gustava. Kiedy otworzył mu drzwi wcale nie wyglądał na zaspanego, a jego koszulka była mokra na piersi.
-          Zdrajca... - powiedział do siebie, po czym ze spuszczoną głową udał się w stronę hotelu.
Jak Gustav mógł mu to zrobić?! Przecież był jego przyjacielem! Doskonale zdawał sobie sprawę, że będzie się niepokoił o blondynkę, więc dlaczego skłamał? Na prośbę Mary Ann. Dziewczyna jest na niego wściekła i nie chce go widzieć. Tak. To musiało być to. Nie widział innej opcji. Gdyby dowiedział się, że Mary jest w pokoju z pewnością wszedłby do środka, a przy okazji nawrzeszczałby na przyjaciela za to, że go okłamał.
Zastanawiał się co ma zrobić. Iść do pokoju Georga i Gustava, żeby przeprosić Mary Ann, czy dać jej spokój i udać się do własnego pokoju? Może powinien dać jej trochę czasu na ochłonięcie? Wiedział, że zranił ją swoimi słowami, które wyraźnie sugerowały, że jest dziwką, choć wcale tak nie uważał. Jednak w złości wypowiada się słowa, nad którymi się człowiek nawet nie zastanawia. A on był wściekły. Tak bardzo martwił się o nią... Zarówno kilka godzin temu jak i przed chwilą. Dopiero teraz trochę się uspokoił, że dziewczyna jest najprawdopodobniej cała i zdrowa u Georga i Gustava. Jednak dla pewności postanowił iść do nich do pokoju i upewnić się czy blondynka faktycznie u nich jest. Jeżeli nie będzie chciała z nim rozmawiać, to nie będzie nalegał. Ale musi wiedzieć czy nic jej się nie stało!
Podniósł głowę do góry, żeby zobaczyć jaka odległość dzieli go jeszcze od hotelu, kiedy zobaczył stojącą naprzeciwko niego Mary Ann. Zamarł. Czyżby wyciągnął błędne wnioski? Ale przecież wszystko wskazywało na to, że jest u perkusisty i basisty! Więc co ona tutaj robi? A może to tylko wytwór jego wyobraźni? Widzi ją, bo chce ją zobaczyć? Mrugnął kilkakrotnie powiekami, ale ona nadal tam stała i wpatrywała się w niego.
-          Wariat - powiedziała z czułością podchodząc do niego.
-          To dobrze czy źle? - spytał, ale ona tylko wzruszyła ramionami.
Podała mu bluzę należącą do Gustava. Czyli jednak była u nich. W takim razie skąd wiedziała, że on tutaj jest i jej szuka? Między nimi zapanowała cisza pełna napięcia. Oboje wiedzieli, że powinni coś zrobić, powiedzieć... Jednakże żadne z nich nie wykonało nawet najmniejszego gestu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz