-
Po
co? - spytała zdziwiona.
-
Bo ja mam chorobę lokomocyjną i muszę siedzieć przy
drzwiach - tłumaczył. Bill nie słyszał chyba większych bredni niż to co teraz
mówi perkusista. Jedyną osobą mającą chorobę lokomocyjną był on sam. I to nie w
pełnym znaczeniu tego słowa.
-
Ale... - chciała zaprotestować widząc, że wtedy będzie
musiała siedzieć obok Billa. Znowu zrobiło mu się przykro. Już miał zacząć
krzyczeć na Gustava, żeby sobie darował, ale się powstrzymał.
-
Proszę - wyszczerzył do niej zęby. - Zgódź się - złożył
dłonie jak do modlitwy.
-
Niech
ci będzie.
Zamienili się miejscami i teraz koło
niego siedziała Mary Ann. Cieszył się, że znajduje się tak blisko dziewczyny,
ale było mu też przykro. Jakby ktoś pokroił jego serce na co najmniej sto
kawałków i na każdym testował nowy rodzaj tortur. Pomyśleć do czego może
doprowadzić chłopaka jedna dziewczyna. Może go wynieść na szczyt, ale może też
zniszczyć. I to w ciągu zaledwie kilku godzin. Wpatrzył się w widok za oknem,
choć pragnął spojrzeć w te jej cudowne niebieskie oczy. Jednak będzie silny.
Nie da się zranić jeszcze bardziej. Przynajmniej nie dzisiaj. Za dużo się tego
nazbierało jak na jeden dzień.
-
W którym hotelu się zatrzymałaś? - spytał Georg.
-
W Van der Valk Hotel Berliner Ring - wyrecytowała.
-
Poważnie? My też się tam zatrzymaliśmy...
Nie przysłuchiwał się dalszej rozmowie.
Zamiast tego włożył słuchawki od odtwarzacza mp3 w uszy i ustawił na maksymalną
głośność. A więc mieszkają w jednym hotelu. Czyli istnieje duże
prawdopodobieństwo, że na siebie wpadną. Znając życie będzie to jedno z tych
niemiłych spotkań. Pewnie jeszcze mu się dostanie za to co dzisiaj zrobił. Tego
był pewien. Nie żałował pocałunku i tego, że zaśpiewał jej piosenkę. O nie.
Jedynie czego żałował, to tego, że wzbudził tym jej płacz. Jego serce
niebezpiecznie przyspieszyło tempa kiedy na zakręcie ich kolana przypadkiem się
zetknęły. Mary Ann z prędkością błyskawicy odsunęła się od niego. Zrobiło mu
się jeszcze bardziej przykro. Co on takiego zrobił, że blondynka się go
brzydzi? Bo jak inaczej można to nazwać? Ciągle okazuje mu wrogość. Aż dziw, że
na koncercie nie dała mu w twarz. A wierzył, że byłaby do tego zdolna. Jednak z
całą pewnością nie bolałoby to tak bardzo jak jej teraźniejsze zachowanie. Może
faktycznie powinien z nią porozmawiać? Pytanie tylko czy będzie chciała i jak
tego dokonać.
Był niezmiernie zadowolony, że od hali,
w której dawali koncert, do hotelu jest zaledwie kilka minut jazdy samochodem.
Dzięki temu nie musiał znosić zbyt długo jej towarzystwa. Nie to, że nie chciał
przebywać blisko niej. To nie o to chodzi tylko o to, że sprawia mu to zbyt
duży ból. Jakby go coś rozrywało od środka na małe kawałeczki. Van zatrzymał
się przed wejściem do hotelu. Nucąc „Ich bin nicht ich” wysiadł z samochodu i
skierował się do środka.
* * *
Czemu on musi być taki bezczelny i
przypominać mi o tym, co się stało zaledwie kilka godzin wcześniej? Mógłby
sobie darować nucenie „Ich bin nicht ich”! Już i tak wyjątkowo podle się czuję!
Tak bardzo pragnęłam żeby mnie znowu objął i pocałował, że samo siedzenie koło
niego przyprawiało mnie niemalże o fizyczny ból, a co dopiero dotyk... Już sama
nie wiem co mam zrobić.
Nie chciałam uciekać bez pożegnania z
chłopakami, więc podeszłam najpierw do Gucia, potem do Georga, a na końcu do
Toma. Każdego z nich pocałowałam w policzek. Jedynie ominęłam Billa. Tak jak
przy powitaniu. Jednak tym razem na niego spojrzałam. I to było błędem.
W jego oczach dostrzegłam złość. Męskie
ego zostało urażone. Mógłby chociaż przez chwilę nie być egoistą i zobaczyć jak
ja się czuję! A zapewniam, że nie jest mi łatwo. Chciałam podejść do niego, ale
nie znalazłam w sobie tyle odwagi. Gdyby mnie odepchnął, to wylałabym jeszcze
więcej łez niż w tej chwili, a na to póki co nie mogę sobie pozwolić.
Wystarczająco mocno to wszystko przeżywam. A do tego, że by mnie odepchnął nie
miałam wątpliwości, wystarczy spojrzeć w jego oczy, żeby wszystko wiedzieć.
-
Jeszcze raz dziękuję za podwiezienie - uśmiechnęłam się
do nich i jeszcze pomachałam im na pożegnanie.
-
Nie ma za co i tak musieliśmy tu przyjechać - Georg
puścił mi oczko.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam w
kierunku wind. Nacisnęłam przycisk przywołujący dźwig osobowy i czekałam na
jego przybycie. Przyjechał po niecałej minucie. Wsiadłam do wyłożonej marmurem
windy i nacisnęłam guziczek z numerem piętra. W momencie kiedy drzwi już się
prawie zamykały do środka wszedł Tom. Spojrzałam na niego dziwnie, ale nic się
nie odezwałam. Po dzisiejszym spotkaniu nawet go polubiłam. Był trochę
zarozumiały, ale był też niezwykle zabawny. Jak opowiadał mi jak jakaś fanka
pocałowała Billa podczas śpiewania „Shrei” omal nie padłam ze śmiechu. Dopiero
po tym jak przestałam się śmiać uświadomiłam sobie jaka jestem wściekła i
zazdrosna o tamtą fankę. Zrobiło mi się strasznie przykro na myśl, że Bill
całował się też z innymi dziewczynami. Wiem, że to nienormalne zachowanie, ale
co ja na to poradzę? Miłość ogłupia. Ale też czyni człowieka szczęśliwym -
szeptał mi jakiś głosik w głowie. Od razu znalazłam kontrargument. Czemu w
takim razie tylko cierpię?
Już prawie pogodziłam się z tym, że
zakochałam się w Billu bez wzajemności i mogę powzdychać tylko do jego zdjęć,
ale przez dzisiejszy koncert wszystkie te myśli minęły bezpowrotnie. Nie
chciałam wzdychać do niego tak jak te tysiące fanek. Chciałam, żeby wokalista
Tokio Hotel był mój. Tylko mój. Pragnęłam czuć jego dotyk, słyszeć jego głos,
być blisko niego, wspierać go... To niemożliwe - powtórzyłam sobie już to
kolejny raz tego dnia.
-
Nad czym tak myślisz? - zapytał Dreadowłosy.
-
O niczym ważnym - kłamałam, ale przecież nie przyznam
się, że myślałam o jego bracie. O tym, że się w nim zakochałam.
W tym momencie winda się zatrzymała.
Chciałam już się z nim ponownie pożegnać, ale wyszedł z niej za mną. Ruszyliśmy korytarzem w
stronę mojego i Nikoli pokoju.
-
Kłamiesz. Myślałaś o Billu, prawda? - skąd on to wie?
-
Nie - zaprzeczyłam. - Nie myślałam o nim.
-
Znowu
kłamiesz - odparł spokojnie.
Przed dalszą dyskusją wybawiło mnie
pojawienie się drzwi od pokoju. Wyjęłam z torebki białą, dosyć mocno porysowaną
kartę magnetyczną i przyłożyłam do czytnika. Kiedy zapaliła się zielona dioda
lekko pchnęłam drzwi.
-
Dzięki Tom za odprowadzenie mnie do pokoju - lekko się do
niego uśmiechnęłam. - A teraz dobranoc.
Otworzyłam szerzej drzwi i weszłam do
środka. Już miałam je zamknąć kiedy zobaczyłam, że Tom wchodzi za mną do
pomieszczenia. Było mi już wszystko jedno. Niech robi co chce. Nie mam zamiaru
się z nim dochodzić. Kompletnie ignorując jego obecność zaczęłam ściągać kurtkę
i kozaczki na szpilce.
-
Mary Ann? - usłyszałam pytający głos Nikoli.
-
Tak, to ja - powiedziałam wchodząc do pokoju.
Rzuciłam się na łóżko. Przyjaciółka
siedziała na drugim, a w ręku trzymała książkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego
gdyby nie to, że trzymała ją odwrotnie. Tom zajął niepewnie miejsce obok niej.
-
Co on tu robi? - zapytała mnie po polsku. Czasami
przydawała się znajomość języków obcych. Szczególnie polskiego, którego nikt z
obcokrajowców przy zdrowych zmysłach się nie uczył. Cóż... Nikola została zmuszona
do nauczenia się go.
-
Nie wiem - wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam po
niemiecku. - Zapytaj jego.
Wstałam z łóżka, zabrałam z szafy
piżamę składającą się z topu i starych jeansów i poszłam do łazienki.
Odkręciłam ciepłą wodę, po czym nalałam żurawinowego płynu do kąpieli.
Rozebrałam się i wkroczyłam do środka. Woda przyjemnie otoczyła moje ciało. Nic
tak nie odpręża jak gorąca kąpiel z pianą. Przydałby się jeszcze tylko
odtwarzacz mp3. Ale teraz już po niego nie wrócę do pokoju.
Nikola
mnie znienawidzi. Nie powinnam zostawiać jej samej z Tomem. Szczególnie, że nie
darzy go zbyt wielką sympatią. Chociaż z drugiej strony może się go szybko
pozbędzie? Widziałam po jego minie, że wszedł za mną do pokoju, żeby
porozmawiać. Zapewne o Billu. Tylko po co mam rozmawiać z nim na ten temat?
Przecież nie powiem mu co czuję do jego brata. Jeszcze czego! Nie chcę, żeby
potem mieli ze mnie polewkę, że kolejna dziewczyna nie potrafiła oprzeć się
urokowi Billa Kaulitza, bożyszcza wszystkich nastolatek w Polsce i Niemczech.
Wystarczy mi już to co w tej chwili czuję. Nie potrzebuję więcej problemów,
które zapewne pojawią się jutro w postaci „miłych” komentarzy na blogach i
„wspaniale cudownych” artykułów w gazetach. Jedyne pocieszenie w tym, że
pierwszy raz sobie na to zasłużyłam. Nie powinnam dać się wypchnąć na scenę,
ani Nikoli ani ochroniarzom. Wbrew pozorom ani trochę nie żałuję tego co się
stało. Wręcz przeciwnie.
Woda
zrobiła się już letnia. Z cichym westchnięciem wyszłam z wanny i zaczęłam
wycierać się śnieżnobiałym ręcznikiem z logo hotelu. Założyłam na siebie
piżamę. Jeszcze zanim otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki zrobiłam głęboki
wdech i wydech. Niepewnym krokiem wróciłam do pokoju. Nikola z Tomem dalej
siedzieli na łóżku i o czymś rozmawiali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz