środa, 28 listopada 2012

Rozdział 67



-          Po co? - spytała zdziwiona.
-          Bo ja mam chorobę lokomocyjną i muszę siedzieć przy drzwiach - tłumaczył. Bill nie słyszał chyba większych bredni niż to co teraz mówi perkusista. Jedyną osobą mającą chorobę lokomocyjną był on sam. I to nie w pełnym znaczeniu tego słowa.
-          Ale... - chciała zaprotestować widząc, że wtedy będzie musiała siedzieć obok Billa. Znowu zrobiło mu się przykro. Już miał zacząć krzyczeć na Gustava, żeby sobie darował, ale się powstrzymał.
-          Proszę - wyszczerzył do niej zęby. - Zgódź się - złożył dłonie jak do modlitwy.
-          Niech ci będzie.
Zamienili się miejscami i teraz koło niego siedziała Mary Ann. Cieszył się, że znajduje się tak blisko dziewczyny, ale było mu też przykro. Jakby ktoś pokroił jego serce na co najmniej sto kawałków i na każdym testował nowy rodzaj tortur. Pomyśleć do czego może doprowadzić chłopaka jedna dziewczyna. Może go wynieść na szczyt, ale może też zniszczyć. I to w ciągu zaledwie kilku godzin. Wpatrzył się w widok za oknem, choć pragnął spojrzeć w te jej cudowne niebieskie oczy. Jednak będzie silny. Nie da się zranić jeszcze bardziej. Przynajmniej nie dzisiaj. Za dużo się tego nazbierało jak na jeden dzień.
-          W którym hotelu się zatrzymałaś? - spytał Georg.
-          W Van der Valk Hotel Berliner Ring - wyrecytowała.
-          Poważnie? My też się tam zatrzymaliśmy...
Nie przysłuchiwał się dalszej rozmowie. Zamiast tego włożył słuchawki od odtwarzacza mp3 w uszy i ustawił na maksymalną głośność. A więc mieszkają w jednym hotelu. Czyli istnieje duże prawdopodobieństwo, że na siebie wpadną. Znając życie będzie to jedno z tych niemiłych spotkań. Pewnie jeszcze mu się dostanie za to co dzisiaj zrobił. Tego był pewien. Nie żałował pocałunku i tego, że zaśpiewał jej piosenkę. O nie. Jedynie czego żałował, to tego, że wzbudził tym jej płacz. Jego serce niebezpiecznie przyspieszyło tempa kiedy na zakręcie ich kolana przypadkiem się zetknęły. Mary Ann z prędkością błyskawicy odsunęła się od niego. Zrobiło mu się jeszcze bardziej przykro. Co on takiego zrobił, że blondynka się go brzydzi? Bo jak inaczej można to nazwać? Ciągle okazuje mu wrogość. Aż dziw, że na koncercie nie dała mu w twarz. A wierzył, że byłaby do tego zdolna. Jednak z całą pewnością nie bolałoby to tak bardzo jak jej teraźniejsze zachowanie. Może faktycznie powinien z nią porozmawiać? Pytanie tylko czy będzie chciała i jak tego dokonać.
Był niezmiernie zadowolony, że od hali, w której dawali koncert, do hotelu jest zaledwie kilka minut jazdy samochodem. Dzięki temu nie musiał znosić zbyt długo jej towarzystwa. Nie to, że nie chciał przebywać blisko niej. To nie o to chodzi tylko o to, że sprawia mu to zbyt duży ból. Jakby go coś rozrywało od środka na małe kawałeczki. Van zatrzymał się przed wejściem do hotelu. Nucąc „Ich bin nicht ich” wysiadł z samochodu i skierował się do środka.
* * *
Czemu on musi być taki bezczelny i przypominać mi o tym, co się stało zaledwie kilka godzin wcześniej? Mógłby sobie darować nucenie „Ich bin nicht ich”! Już i tak wyjątkowo podle się czuję! Tak bardzo pragnęłam żeby mnie znowu objął i pocałował, że samo siedzenie koło niego przyprawiało mnie niemalże o fizyczny ból, a co dopiero dotyk... Już sama nie wiem co mam zrobić.
Nie chciałam uciekać bez pożegnania z chłopakami, więc podeszłam najpierw do Gucia, potem do Georga, a na końcu do Toma. Każdego z nich pocałowałam w policzek. Jedynie ominęłam Billa. Tak jak przy powitaniu. Jednak tym razem na niego spojrzałam. I to było błędem.
W jego oczach dostrzegłam złość. Męskie ego zostało urażone. Mógłby chociaż przez chwilę nie być egoistą i zobaczyć jak ja się czuję! A zapewniam, że nie jest mi łatwo. Chciałam podejść do niego, ale nie znalazłam w sobie tyle odwagi. Gdyby mnie odepchnął, to wylałabym jeszcze więcej łez niż w tej chwili, a na to póki co nie mogę sobie pozwolić. Wystarczająco mocno to wszystko przeżywam. A do tego, że by mnie odepchnął nie miałam wątpliwości, wystarczy spojrzeć w jego oczy, żeby wszystko wiedzieć.
-          Jeszcze raz dziękuję za podwiezienie - uśmiechnęłam się do nich i jeszcze pomachałam im na pożegnanie.
-          Nie ma za co i tak musieliśmy tu przyjechać - Georg puścił mi oczko.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam w kierunku wind. Nacisnęłam przycisk przywołujący dźwig osobowy i czekałam na jego przybycie. Przyjechał po niecałej minucie. Wsiadłam do wyłożonej marmurem windy i nacisnęłam guziczek z numerem piętra. W momencie kiedy drzwi już się prawie zamykały do środka wszedł Tom. Spojrzałam na niego dziwnie, ale nic się nie odezwałam. Po dzisiejszym spotkaniu nawet go polubiłam. Był trochę zarozumiały, ale był też niezwykle zabawny. Jak opowiadał mi jak jakaś fanka pocałowała Billa podczas śpiewania „Shrei” omal nie padłam ze śmiechu. Dopiero po tym jak przestałam się śmiać uświadomiłam sobie jaka jestem wściekła i zazdrosna o tamtą fankę. Zrobiło mi się strasznie przykro na myśl, że Bill całował się też z innymi dziewczynami. Wiem, że to nienormalne zachowanie, ale co ja na to poradzę? Miłość ogłupia. Ale też czyni człowieka szczęśliwym - szeptał mi jakiś głosik w głowie. Od razu znalazłam kontrargument. Czemu w takim razie tylko cierpię?
Już prawie pogodziłam się z tym, że zakochałam się w Billu bez wzajemności i mogę powzdychać tylko do jego zdjęć, ale przez dzisiejszy koncert wszystkie te myśli minęły bezpowrotnie. Nie chciałam wzdychać do niego tak jak te tysiące fanek. Chciałam, żeby wokalista Tokio Hotel był mój. Tylko mój. Pragnęłam czuć jego dotyk, słyszeć jego głos, być blisko niego, wspierać go... To niemożliwe - powtórzyłam sobie już to kolejny raz tego dnia.
-          Nad czym tak myślisz? - zapytał Dreadowłosy.
-          O niczym ważnym - kłamałam, ale przecież nie przyznam się, że myślałam o jego bracie. O tym, że się w nim zakochałam.
W tym momencie winda się zatrzymała. Chciałam już się z nim ponownie pożegnać, ale wyszedł z niej za mną. Ruszyliśmy korytarzem w stronę mojego i Nikoli pokoju.
-          Kłamiesz. Myślałaś o Billu, prawda? - skąd on to wie?
-          Nie - zaprzeczyłam. - Nie myślałam o nim.
-          Znowu kłamiesz - odparł spokojnie.
Przed dalszą dyskusją wybawiło mnie pojawienie się drzwi od pokoju. Wyjęłam z torebki białą, dosyć mocno porysowaną kartę magnetyczną i przyłożyłam do czytnika. Kiedy zapaliła się zielona dioda lekko pchnęłam drzwi.
-          Dzięki Tom za odprowadzenie mnie do pokoju - lekko się do niego uśmiechnęłam. - A teraz dobranoc.
Otworzyłam szerzej drzwi i weszłam do środka. Już miałam je zamknąć kiedy zobaczyłam, że Tom wchodzi za mną do pomieszczenia. Było mi już wszystko jedno. Niech robi co chce. Nie mam zamiaru się z nim dochodzić. Kompletnie ignorując jego obecność zaczęłam ściągać kurtkę i kozaczki na szpilce.
-          Mary Ann? - usłyszałam pytający głos Nikoli.
-          Tak, to ja - powiedziałam wchodząc do pokoju.
Rzuciłam się na łóżko. Przyjaciółka siedziała na drugim, a w ręku trzymała książkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że trzymała ją odwrotnie. Tom zajął niepewnie miejsce obok niej.
-          Co on tu robi? - zapytała mnie po polsku. Czasami przydawała się znajomość języków obcych. Szczególnie polskiego, którego nikt z obcokrajowców przy zdrowych zmysłach się nie uczył. Cóż... Nikola została zmuszona do nauczenia się go.
-          Nie wiem - wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam po niemiecku. - Zapytaj jego.
Wstałam z łóżka, zabrałam z szafy piżamę składającą się z topu i starych jeansów i poszłam do łazienki. Odkręciłam ciepłą wodę, po czym nalałam żurawinowego płynu do kąpieli. Rozebrałam się i wkroczyłam do środka. Woda przyjemnie otoczyła moje ciało. Nic tak nie odpręża jak gorąca kąpiel z pianą. Przydałby się jeszcze tylko odtwarzacz mp3. Ale teraz już po niego nie wrócę do pokoju.
            Nikola mnie znienawidzi. Nie powinnam zostawiać jej samej z Tomem. Szczególnie, że nie darzy go zbyt wielką sympatią. Chociaż z drugiej strony może się go szybko pozbędzie? Widziałam po jego minie, że wszedł za mną do pokoju, żeby porozmawiać. Zapewne o Billu. Tylko po co mam rozmawiać z nim na ten temat? Przecież nie powiem mu co czuję do jego brata. Jeszcze czego! Nie chcę, żeby potem mieli ze mnie polewkę, że kolejna dziewczyna nie potrafiła oprzeć się urokowi Billa Kaulitza, bożyszcza wszystkich nastolatek w Polsce i Niemczech. Wystarczy mi już to co w tej chwili czuję. Nie potrzebuję więcej problemów, które zapewne pojawią się jutro w postaci „miłych” komentarzy na blogach i „wspaniale cudownych” artykułów w gazetach. Jedyne pocieszenie w tym, że pierwszy raz sobie na to zasłużyłam. Nie powinnam dać się wypchnąć na scenę, ani Nikoli ani ochroniarzom. Wbrew pozorom ani trochę nie żałuję tego co się stało. Wręcz przeciwnie.
            Woda zrobiła się już letnia. Z cichym westchnięciem wyszłam z wanny i zaczęłam wycierać się śnieżnobiałym ręcznikiem z logo hotelu. Założyłam na siebie piżamę. Jeszcze zanim otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki zrobiłam głęboki wdech i wydech. Niepewnym krokiem wróciłam do pokoju. Nikola z Tomem dalej siedzieli na łóżku i o czymś rozmawiali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz