czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 83



-          Dzień dobry. Jest Edyta? - zapytałam mężczyznę około czterdziestki, będącego ojcem wcześniej wspomnianej.
-          Jest, wchodź Mary Ann - uśmiechnął się do mnie promiennie. Próbowałam odwzajemnić jego gest, ale wyszedł mi tylko grymas.
-          Dziękuję.
Zdjęłam buty i podreptałam do jej pokoju. Chciałam wyjaśnić z nią tą całą sytuację. Przecież to chore, żeby gniewała się na mnie za tamten koncert. Tak nie może być! Co z tego, że Bill mnie pocałował? Ona nawet go nie zna! Czemu więc jest o niego aż tak zazdrosna? Zapukałam do drewnianych drzwi oczekując reakcji Edyty. Kiedy usłyszałam ciche „proszę” lekko pchnęłam drzwi i weszłam do środka.
-          Cześć - przywitałam się.
Edyta spojrzała na mnie z politowaniem i odwróciła głowę w drugą stronę. Zrobiło mi się przykro. Osoba, którą dotychczas uważałam za przyjaciółkę nawet nie raczy na mnie spojrzeć ani mi odpowiedzieć. I przez co to wszystko? Przez chłopaka, którego nawet nie zna, a ja go kocham...
-          Widzę, że się do mnie nie odzywasz - mówiłam zmęczonym głosem. Nic mi się nie chciało. Nawet żyć. To za wiele emocji jak dla jednej osóbki. Starałam się być silna, ale powoli ta „siła” się wyczerpywała. - Ech... - westchnęłam. - Nie wiem o co się na mnie pogniewałaś, ale przepraszam jeżeli coś zrobiłam źle... - spojrzałam na nią. Dalej siedziała z głową utkwioną w drugą stronę. - Nie wiem... Jeżeli chodzi o ten koncert, to przepraszam... Nie za to, że byłam, ale za to, że mogłam cię w jakiś sposób tym urazić...
Edyta nie wykazywała żadnej reakcji. Nie wiedziałam nawet czy mnie słucha. Czułam się trochę dziwnie, bo jak mogę przepraszać ją za to, że poszłam na koncert Tokio Hotel, a Bill mnie pocałował? Jaki jest w tym sens? Stało się... A ja tego nie żałuję. I już nigdy nie będę żałowała.
-          Możesz mi powiedzieć o co tak naprawdę się pogniewałaś?
Znowu zero jakiejkolwiek reakcji. Nawet nie poruszyła głową. To tak jak mówienie do ściany. Powoli zaczęłam się denerwować. Chciałam to wszystko wyjaśnić na spokojnie, ale jeżeli ona nawet mnie nie słucha, to jak ja mam to zrobić? Nawet nie wiem o co tak naprawdę się pogniewała...
-          Widzę, że ci przeszkadzam... Już idę i jeszcze raz przepraszam za wszystko...
Odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Skierowałam się hollem do przedsionku, założyłam buty i opuściłam jej dom. To już kolejna osoba, która nie chce mnie znać... W ciągu zaledwie kilku dni straciłam przyjaciółkę i ukochanego chłopaka, który tak na dobrą sprawę nigdy nie był mój... Miałam ochotę się gdzieś przejść. Gdzieś gdzie będzie cicho i spokojnie... Tam gdzie nikogo nie spotkam. Ruszyłam dróżką w kierunku pól. Nie dbałam o to, że wszystko było pokryte śniegiem. Po prostu szłam, płakałam i myślałam. O moim życiu. Jak wiele się zmieniło od świąt Bożego Narodzenia... Zdecydowanie za dużo. Poznałam Billa, kłóciłam się z nim przez długi czas, a potem nawet nie wiedzieć kiedy zawładnął moim sercem. Od nienawiści do miłości...
* * *
Dzisiaj odbył się ostatni koncert z ich pierwszej poważniejszej trasy koncertowej Shrei Tour 2006. Powinien być szczęśliwy, ale tak nie było. Denerwowali go ci wszyscy ludzie kręcący się wokół niego, ciągle o coś pytający... Jak nie o Mary Ann, to o plany na przyszłość, albo po prostu o koncerty i trasę. Było to niewątpliwie męczące. Dopiero teraz znalazł chwilę, żeby posiedzieć sobie w samotności przy stoliku. Nareszcie nikt do niego nie podchodzi, nic od niego nie chce... Tak. Właśnie trwało After Show Party. Tym razem nie było to jednak małe przyjęcie na zakończenie jednego z koncertów, tylko większe wydarzenie wieńczące ich pierwszą trasę, która okazała się wielkim sukcesem. Szczególnie jak na tak młode osoby. Byli teraz na samym szczycie. W Niemczech nie było chyba osoby, która by o nich nie słyszała. Zawsze o tym marzył, jednak teraz wcale nie był taki szczęśliwy. Czy na pewno chodziło mu o taki rodzaj sławy? Jego życie wraz z momentem kiedy odszedł od Mary Ann całkowicie straciło sens. Już kiedy zdecydował się do niej iść, przeprosić i wyznać to co czuje okazało się że wyjechała zaledwie dwadzieścia minut wcześniej. Głupie dwadzieścia minut! Był wściekły na siebie, że nie potrafił wybaczyć jej wcześniej. To, że całowała się z Tomem jeszcze nic nie znaczy. Przecież go nie zdradziła. Jednak czemu to tak zabolało, jakby go zdradziła? Jeszcze lizał rany po tym wydarzeniu. Czuł, że minie wiele czasu zanim pogodzi się z tym, że już więcej nie będzie miał szansy na zobaczenie Mary Ann. Poszli w dwóch zupełnie różnych kierunkach. Zamiast otworzyć drzwi znajdujące się na wprost oni otworzyli boczne. Im więcej zwiedzał nowych pokoi tym bardziej uświadamiał sobie, że oddala się od dziewczyny, którą tak bardzo kocha. Całym swoim nastoletnim sercem. Chciał ją odnaleźć, być coraz bliżej, ale nie potrafił znaleźć odpowiednich drzwi prowadzących do niej. A najgorsze, że zaprzepaścił to wszystko swoimi głupimi obawami, że ona może jednak coś czuć do Toma i tym, że za bardzo poczuł się dotknięty tym co zrobiła. A przecież on też pocałował Hannah. Jeżeli Mary Ann mówiła prawdę, że jej na nim zależy, to pewnie w podobnym stopniu zabolał ją ich widok. Jednak on zrozumiał to za późno. Za późno o całe dwadzieścia minut!
Wpatrzył się w tłum ludzi tańczący na parkiecie. Wszyscy byli szczęśliwi. Tom, Gustav, Georg... Ich marzenia się spełniły. Czemu więc on nie czuje żadnej radości? Tylko pustą satysfakcję, że udało mu się spełnić swoje marzenia... Tokio Hotel było na szczycie. Niemieckie nastolatki szalały za nimi, chciały mieć ich na własność... A on się przejmuje w takim momencie jedną dziewczyną. Ale za to wyjątkową, jedyną, najukochańszą...
-          Znowu myślisz o Mary? - Tom był już lekko wstawiony, żeby nie powiedzieć pijany.
-          A co cię to obchodzi? - odburknął.
-          Jesteś moim bratem...
-          Mogłeś o tym pomyśleć jak się z nią lizałeś... - nie potrafił zapomnieć o tym, choć już dawno mu wybaczył. Nie potrafił się gniewać na brata. W końcu byli praktycznie jednością. Łączyła ich magiczna więź, tak jak wszystkie bliźniaki...
-          Nie lizałem się z nią! - zaprzeczył. - Już ci to tłumaczyłem!
Tak. Tłumaczył. Tylko jakoś do Billa nie trafiało to, że bliźniak widząc ją taką zapłakaną zapragnął nagle skraść jej pocałunek. Przecież to marny powód. Tym bardziej, że wiedział co Bill czuje do blondynki. Tak samo jak to, że czyn ten niesamowicie zaboli jego brata. Nie przejmował się jednak tym w tamtej chwili. Dał się ponieść hormonom.
-          Ta... masz za dużo testosteronu...
-          Nazywaj to jak chcesz. Zadzwoń do niej! Powiedz, że ją kochasz!
Bill pokręcił tylko przecząco głową. Nie. Nie będzie do niej dzwonił. Wiedział, że zaprzepaścił jedyną szansę na wyznanie jej swoich uczuć. Teraz musi zapomnieć. Nie ma innego wyjścia. Powinien skupić się na karierze. Na koncertach. Przynajmniej kiedy śpiewał zapominał choć przez chwilę o uroczej blondynce, która zawładnęła jego serce. Tylko kiedy wykonywał „Ich bin nicht ich” pod powiekami gromadziły mu się łzy na wspomnienie tamtego pamiętnego koncertu. Jednak nigdy żadna z nich nie spadła. I obiecał sobie, że nie spadnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz