czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 105



            Dopiero po chwili podszedł do niej nieśmiało, tak, że dzieliło ich teraz zaledwie kilka centymetrów. Mary Ann spojrzała mu w oczy, tak jakby chciała wyczytać co Czarnowłosy ma zamiar uczynić. Bała się, że zaraz rozpęta się kolejna walka słowna, na którą dzisiaj nie miała już siły. Była wyczerpana zarówno psychicznie jak i fizycznie.
            Bill Kaulitz jednak tylko podniósł lekko w górę kąciki ust i pogłaskał ją lekko po policzku. Zadrżała pod wpływem tak upragnionego dotyku. A on nie miał już wątpliwości. Wiedział, że dziewczyna coś do niego czuje i jest to więcej niż zwykła sympatia. Tak bardzo pragnął ją w tej chwili pocałować, ale jednocześnie wiedział, że nie może tego zrobić. Najpierw powinien ją przeprosić. Nie powinien się tak zachowywać!
-          Przepraszam - wyszeptał. - Nie...
-          Nie - przerwała mu. - To ja powinnam przeprosić.
Zdjęła jego rękę z policzka i przeniosła na swoją talię zbliżając się do niego jeszcze bardziej. Położyła swoje dłonie na jego klatce piersiowej i spojrzała mu w oczy. Był zszokowany zachowaniem dziewczyny, ale jednocześnie uradowany tym, że Mary Ann tak po prostu się do niego przytuliła.
-          Przepraszam, że nie dałam znaku życia. Miałeś całkowite prawo się na mnie wściekać... - chciał jej przerwać, ale położyła mu palec na ustach, dając mu tym samym do zrozumienia, żeby nic nie mówił. - Zachowałam się jak głupia nastolata. Nic mnie nie usprawiedliwia.
-          Ja też nie byłem bez winy... Nie powinienem...
-          Cii... - ponownie go uciszyła kładąc mu palec na ustach. - Chodź już ty mój wariacie, bo się przezię...
W tym momencie w odległości zaledwie kilku metrów od nich rozbłysło światło flesza. Ktoś robił im zdjęcia o trzeciej w nocy! Bill Kaulitz poczuł jak ogarnia go złość na natrętnego paparazziego. W pełni pojął agresywne zachowanie niektórych gwiazd względem fotoreporterów, którzy wchodzą z brudnymi butami w ich życie. Dlaczego ludzi nie interesuje sama muzyka, tylko życie prywatne jej twórców? Doskonale wiedział, że jutro znajdzie w internecie zdjęcie przedstawiające jego i Mary Ann czule do siebie przytulonych, a w następnym Bravo, albo innym czasopiśmie będzie zamieszczony gigantycznych rozmiarów artykuł o tym wydarzeniu. Nie mówiąc już o tych wszystkich pytaniach, na które będzie musiał udzielić odpowiedzi, choć ich nie zna. Wściekły złapał Mary Ann za rękę i pociągnął w stronę hotelu, do którego nie mają wstępu paparazzi. Przez całą drogę zastanawiał się z czego dziewczyna się tak histerycznie śmieje. Przecież w całej tej sytuacji nie ma nic zabawnego! Za to jest tragiczna! Pomijając sam fakt, że tysiące dziewczyn będzie mogło podziwiać go w samych bokserkach i t-shircie, to fotograf przerwał im tak wspaniały i romantyczny moment!
-          Z czego się tak śmiejesz? - zapytał, tak jakby miał o to do niej pretensje, że nie podziela jego zdenerwowania.
Kiedy zamiast mu odpowiedzieć dalej zanosiła się śmiechem przerzucił ją sobie przez ramię i zaniósł do windy. Blondynka zaczęła mu się wyrywać, ale on nie zamierzał jej puścić.
-          Bill! - powiedziała z wyrzutem. - Puść mnie natychmiast!
-          To powiedz mi z czego się tak śmiejesz, bo to wcale nie jest zabawne! Jutro nasze fotki będą w internecie! Chyba, że o to ci właśnie chodziło...
-          Daj spokój! - walnęła go w plecy. - Zastanawiałam się tylko jak szybko byś mnie zabił gdybym ściągnęła ci wtedy bokserki... I rzecz jasna nad reakcją fanek...
-          O ty! Jak taka jesteś niedobra to cię nie puszczę!
-          Będę krzyczała - zagroziła.
-          A proszę bardzo, krzycz ile dusza zapragnie. Na mnie to nie robi wrażenia, ale ci staruszkowie, którzy mają pokój obok nas mogą nie być zadowoleni...
Opuścił windę nadal trzymając Mary Ann na rękach, która wierzgała nogami, i udał się w stronę pokoju numer 516. Przyłożył kartę magnetyczną do czytnika i kiedy zapaliło się zielone światełko lekko pchnął drzwi. Nie puszczając dziewczyny zapalił światło i udał się do łazienki.
-          O nie! Nie zrobisz tego... - pisnęła. - Bill, nie!
Kaulitz nie przejmując się jej protestami z chytrym uśmieszkiem wrzucił ją do wanny wypełnionej letnią wodą, którą wcześniej sama nalała. Nie przewidział jednak tego, że Mary Ann pociągnie go za sobą, w rezultacie czego oboje znajdowali się w wannie pełnej wody, na której unosiła się cieniutka warstewka piany.
-          A jednak to zrobiłeś... - stwierdziła odkręcając kurek od ciepłej wody i kierując strumień maleńkich kropelek na Billa.
-          Wariatka - powiedział z uśmiechem odbierając jej słuchawkę.
-          No widzisz wariacie, pasujemy do siebie... - puściła mu oczko wylewając miodowy płyn do kąpieli na jego głowę. - Oboje jesteśmy szaleni.
-          Ej! Teraz musisz umyć mi włosy!
-          Nie za dużo byś chciał? - spytała z uśmiechem ściągając zakupione u Neyzdta czarne balerinki. W miejscu gdzie upadły powstały dwie wielkie kałuże.
-          To nie ja wylałem sobie płyn do kąpieli na włosy! - obruszył się. - To twoja wina...
-          Dobra, bo zaraz zaczniesz mnie oskarżać o to, że moje jeansy zafarbują wodę na niebiesko... Odwróć się.
Posłusznie spełnił prośbę Mary Ann. Teraz jego plecy wygodnie opierały się o jej klatkę piersiową, a nogi stykały się ze sobą. Dziewczyna zaczęła mu delikatnymi ruchami palców masować skórę głowy. Jeszcze nigdy mycie włosów nie sprawiło mu tyle przyjemności. A także nie było zabarwione nutką erotyzmu... W końcu siedział w jednej wannie z istotką, którą kochał ponad życie. Gdyby nie te ubrania... Dlaczego blondynka nie mogła założyć dzisiaj cieniutkiej, białej sukienki zamiast nieśmiertelnych jeansów?
-          Wiesz, jeszcze nigdy nie kąpałam się w ubraniach... - przerwała ciszę.
-          A ja myślałem, że jestem pierwszym szczęśliwcem, z którym dzielisz wannę... - zrobił smutną minkę.
-          No wiesz... Kilku ich było przed tobą - droczyła się.
-          Na przykład?
-          Hm... z Kamilem, Michałem, Piotrkiem, Zbyszkiem... - wyliczała.
-          Dobra, przestań już.
-          A co zazdrosny jesteś? - przerwała na chwilę wykonywać ruchy okrężne po jego czaszce.
-          I to jeszcze jak! Myślałem, że jestem pierwszy, a się okazuje, że przynajmniej piąty.
-          Dziewiąty - poprawiła.
-          Mówisz poważnie? - odwrócił głowę i spojrzał jej w oczy. Nie wierzył w to co dziewczyna mówi, choć na jej twarzy wymalowana była powaga.
-          Pewnie - mówiła, a on poczuł złość na tych wszystkich chłopaków, których nie potrafił nawet powtórzyć imion. Nie chciał słuchać o jej doświadczeniach z innymi, bo to za bardzo bolało. Niepotrzebnie zaczynał ten temat. Kochał ją całą duszą i chciał, żeby należała tylko do niego. - Wiesz to były takie plastikowe, przystojne, żółte kaczory... Jak miałam pięć lat, to nie chciałam się bez nich kąpać - na jej ustach widniał szeroki uśmiech.
-          Kaczory? - powiedział z ulgą. - Wiesz, to bardzo zdradzieckie typki... Powinnaś na nich uważać... Szczególnie jak miałaś pięć lat...
-          Po tym jak jeden ukradł mi mydło przestałam się z nimi pluskać w wannie - powiedziała poważnie spłukując jego włosy z płynu do kąpieli.
-          Ma szczęście, że mnie wtedy nie znał - zażartował. - Podasz mi ręcznik? - poprosił kiedy kilka kropelek wody z płynem wpadło mu do oczu.
-          Proszę.
-          Dziękuję - uśmiechnął się do niej czarująco.
-          Tutaj - wskazała na swój policzek. - Chyba należy mi się coś więcej niż tylko zwykłe „dziękuję”?
-          No nie wiem... Dzisiaj byłaś niegrzeczna...
Jednak mimo tych słów przybliżył swoją twarz do jej mokrego policzka i złożył na nim trzy buziaki. Wiedział, że zaraz nie będzie mógł się powstrzymać przed złożeniem pocałunku na jej słodkich ustach, więc bez słowa wstał i wyszedł z wanny, a potem z łazienki zostawiając za sobą wielkie kałuże. Położył się na łóżku Mary Ann, nie zważając na to, że zaraz będzie całe mokre.
* * *
            Nikola siedziała na swoim łóżku i ze zdenerwowania bawiła się rogiem kołdry. Bała się, że przyjaciółka zrobi jakąś głupotę. Próbowała się do niej dodzwonić, ale nikt nie odbierał. Widocznie zostawiła telefon w pokoju zanim uciekła. Nie zmienia to jednak faktu, że zamiast włóczyć się gdzieś po nocy powinna przyjść do nich!
-          Nie martw się - usłyszała ciepły głos Toma.
-          Ale jak coś jej się stało? Wiesz, że jak Mary jest wściekła to...
-          Teraz widzisz co czuliśmy z Billem jak was nie było tak długo? - podszedł do niej i ją przytulił.
Dziewczyna położyła mu głowę na piersi, a on zaczął głaskać ją po kasztanowych włosach. Już  dawno nie był taki czuły w stosunku do dziewczyny. Bał się okazywać swoje uczucia innym, ale wiedział, że jej może zaufać. Nie była taka jak te wszystkie panienki, które wcześniej miał. I to ją wyróżniało.
-          Przepraszam. Powinnyśmy zadzwonić, ale mówiłam ci już jak to było...
-          Może zadzwonię do Billa? Może już ją znalazł...
Nikola nie odezwała się ani słowem. Miała nadzieję, że Mary i Bill są teraz w swoich łóżkach i spokojnie śpią.  Jednak równie dobrze wiedziała, że tak nie jest.
Tom wystukał tak dobrze znany numer brata i przyłożył słuchawkę do ucha. Po szóstym sygnale miał się rozłączyć kiedy usłyszał głos bliźniaka.
-          Znalazłeś Mary Ann? - spytał od razu.
-          Kiedyś się znajdzie, musi wrócić przecież po swoje ubrania - powiedział ze spokojem.
-          Bill! Nie szukałeś jej?! - wykrzyczał do telefonu. Nie wierzył w to co słyszy! Przecież Bill kocha Mary Ann, więc jak może tak o niej mówić?!
-          Co ty taki wściekły jesteś? Chcesz, żeby mi się udzielił twój humor?
Wielokrotnie mieli tak, że jeżeli jeden z nich miał podły humor, to drugi również. Tom znał Billa chyba lepiej niż siebie samego, więc coś mu nie pasowało w jego zachowaniu. Gdyby nie znalazł Mary Ann i się z nią nie pogodził z pewnością nie byłby taki zadowolony i beztroski. Nasuwała mu się tylko jedna myśl...
-          Bill, czy ty jesteś pijany? - w słuchawce rozległ się śmiech bliźniaka. A on zrozumiał, że przez cały ten czas Czarnowłosy sobie z niego żartuje. Gdyby rozmawiali ze sobą w „cztery oczy”, to taka sytuacja nie miałaby miejsca. - Jak możesz?! My się tutaj martwimy o was, a ty sobie żartujesz!
-          Wybacz brat - wydukał przez śmiech. - Nic mi nie jest ani Mary Ann, nie musicie się martwić.
-          Na pewno? A może lepiej jak dzisiaj się zamienimy? Ty przyjdziesz do...
-          Nie - przerwał mu. Mówię ci, że nic nam nie jest.
-          Pogodziliście się?
-          Tak mi się wydaje.
-          A powiedziałeś już jej?
-          Nie. Mówiłem ci, że to musi być coś wyjątkowego...
-          Dobra. Zrobisz jak zechcesz, ale nie zwlekaj zbyt długo z tym.
-          Spokojnie, mam już nawet pomysł...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz