Dopiero
po chwili podszedł do niej nieśmiało, tak, że dzieliło ich teraz zaledwie kilka
centymetrów. Mary Ann spojrzała mu w oczy, tak jakby chciała wyczytać co
Czarnowłosy ma zamiar uczynić. Bała się, że zaraz rozpęta się kolejna walka
słowna, na którą dzisiaj nie miała już siły. Była wyczerpana zarówno
psychicznie jak i fizycznie.
Bill
Kaulitz jednak tylko podniósł lekko w górę kąciki ust i pogłaskał ją lekko po
policzku. Zadrżała pod wpływem tak upragnionego dotyku. A on nie miał już
wątpliwości. Wiedział, że dziewczyna coś do niego czuje i jest to więcej niż
zwykła sympatia. Tak bardzo pragnął ją w tej chwili pocałować, ale jednocześnie
wiedział, że nie może tego zrobić. Najpierw powinien ją przeprosić. Nie powinien się tak
zachowywać!
-
Przepraszam
- wyszeptał. - Nie...
-
Nie - przerwała mu. - To ja powinnam przeprosić.
Zdjęła jego rękę z policzka i
przeniosła na swoją talię zbliżając się do niego jeszcze bardziej. Położyła
swoje dłonie na jego klatce piersiowej i spojrzała mu w oczy. Był zszokowany
zachowaniem dziewczyny, ale jednocześnie uradowany tym, że Mary Ann tak po
prostu się do niego przytuliła.
-
Przepraszam, że nie dałam znaku życia. Miałeś całkowite prawo
się na mnie wściekać... - chciał jej przerwać, ale położyła mu palec na ustach,
dając mu tym samym do zrozumienia, żeby nic nie mówił. - Zachowałam się jak
głupia nastolata. Nic
mnie nie usprawiedliwia.
-
Ja też nie byłem bez winy... Nie powinienem...
-
Cii... - ponownie go uciszyła kładąc mu palec na ustach.
- Chodź już ty mój wariacie, bo się przezię...
W tym momencie w odległości zaledwie
kilku metrów od nich rozbłysło światło flesza. Ktoś robił im zdjęcia o trzeciej
w nocy! Bill Kaulitz poczuł jak ogarnia go złość na natrętnego paparazziego. W
pełni pojął agresywne zachowanie niektórych gwiazd względem fotoreporterów,
którzy wchodzą z brudnymi butami w ich życie. Dlaczego ludzi nie interesuje
sama muzyka, tylko życie prywatne jej twórców? Doskonale wiedział, że jutro
znajdzie w internecie zdjęcie przedstawiające jego i Mary Ann czule do siebie
przytulonych, a w następnym Bravo, albo innym czasopiśmie będzie zamieszczony
gigantycznych rozmiarów artykuł o tym wydarzeniu. Nie mówiąc już o tych
wszystkich pytaniach, na które będzie musiał udzielić odpowiedzi, choć ich nie
zna. Wściekły złapał Mary Ann za rękę i pociągnął w stronę hotelu, do którego
nie mają wstępu paparazzi. Przez całą drogę zastanawiał się z czego dziewczyna
się tak histerycznie śmieje. Przecież w całej tej sytuacji nie ma nic
zabawnego! Za to jest tragiczna! Pomijając sam fakt, że tysiące dziewczyn
będzie mogło podziwiać go w samych bokserkach i t-shircie, to fotograf przerwał
im tak wspaniały i romantyczny moment!
-
Z czego się tak śmiejesz? - zapytał, tak jakby miał o to
do niej pretensje, że nie podziela jego zdenerwowania.
Kiedy zamiast mu odpowiedzieć dalej
zanosiła się śmiechem przerzucił ją sobie przez ramię i zaniósł do windy.
Blondynka zaczęła mu się wyrywać, ale on nie zamierzał jej puścić.
-
Bill! - powiedziała z wyrzutem. - Puść mnie natychmiast!
-
To powiedz mi z czego się tak śmiejesz, bo to wcale nie
jest zabawne! Jutro nasze fotki będą w internecie! Chyba, że o to ci właśnie
chodziło...
-
Daj spokój! - walnęła go w plecy. - Zastanawiałam się
tylko jak szybko byś mnie zabił gdybym ściągnęła ci wtedy bokserki... I rzecz jasna nad
reakcją fanek...
-
O ty! Jak taka jesteś niedobra to cię nie puszczę!
-
Będę
krzyczała - zagroziła.
-
A proszę bardzo, krzycz ile dusza zapragnie. Na mnie to
nie robi wrażenia, ale ci staruszkowie, którzy mają pokój obok nas mogą nie być
zadowoleni...
Opuścił windę nadal trzymając Mary Ann
na rękach, która wierzgała nogami, i udał się w stronę pokoju numer 516.
Przyłożył kartę magnetyczną do czytnika i kiedy zapaliło się zielone światełko
lekko pchnął drzwi. Nie puszczając dziewczyny zapalił światło i udał się do
łazienki.
-
O nie! Nie zrobisz tego... - pisnęła. - Bill, nie!
Kaulitz nie przejmując się jej
protestami z chytrym uśmieszkiem wrzucił ją do wanny wypełnionej letnią wodą,
którą wcześniej sama nalała. Nie przewidział jednak tego, że Mary Ann pociągnie
go za sobą, w rezultacie czego oboje znajdowali się w wannie pełnej wody, na
której unosiła się cieniutka warstewka piany.
-
A jednak to zrobiłeś... - stwierdziła odkręcając kurek od
ciepłej wody i kierując strumień maleńkich kropelek na Billa.
-
Wariatka - powiedział z uśmiechem odbierając jej
słuchawkę.
-
No widzisz wariacie, pasujemy do siebie... - puściła mu
oczko wylewając miodowy płyn do kąpieli na jego głowę. - Oboje jesteśmy
szaleni.
-
Ej! Teraz musisz umyć mi włosy!
-
Nie za dużo byś chciał? - spytała z uśmiechem ściągając
zakupione u Neyzdta czarne balerinki. W miejscu gdzie upadły powstały dwie wielkie kałuże.
-
To nie ja wylałem sobie płyn do kąpieli na włosy! - obruszył
się. - To twoja wina...
-
Dobra, bo zaraz zaczniesz mnie oskarżać o to, że moje
jeansy zafarbują wodę na niebiesko... Odwróć się.
Posłusznie spełnił prośbę Mary Ann.
Teraz jego plecy wygodnie opierały się o jej klatkę piersiową, a nogi stykały
się ze sobą. Dziewczyna zaczęła mu delikatnymi ruchami palców masować skórę
głowy. Jeszcze nigdy mycie włosów nie sprawiło mu tyle przyjemności. A także
nie było zabarwione nutką erotyzmu... W końcu siedział w jednej wannie z
istotką, którą kochał ponad życie. Gdyby nie te ubrania... Dlaczego blondynka
nie mogła założyć dzisiaj cieniutkiej, białej sukienki zamiast nieśmiertelnych
jeansów?
-
Wiesz, jeszcze nigdy nie kąpałam się w ubraniach... -
przerwała ciszę.
-
A ja myślałem, że jestem pierwszym szczęśliwcem, z którym
dzielisz wannę... - zrobił smutną minkę.
-
No wiesz... Kilku ich było przed tobą - droczyła się.
-
Na
przykład?
-
Hm... z Kamilem, Michałem, Piotrkiem, Zbyszkiem... -
wyliczała.
-
Dobra,
przestań już.
-
A co zazdrosny jesteś? - przerwała na chwilę wykonywać
ruchy okrężne po jego czaszce.
-
I to jeszcze jak! Myślałem, że jestem pierwszy, a się
okazuje, że przynajmniej piąty.
-
Dziewiąty
- poprawiła.
-
Mówisz poważnie? - odwrócił głowę i spojrzał jej w oczy.
Nie wierzył w to co dziewczyna mówi, choć na jej twarzy wymalowana była powaga.
-
Pewnie - mówiła, a on poczuł złość na tych wszystkich
chłopaków, których nie potrafił nawet powtórzyć imion. Nie chciał słuchać o jej
doświadczeniach z innymi, bo to za bardzo bolało. Niepotrzebnie zaczynał ten
temat. Kochał ją całą duszą i chciał, żeby należała tylko do niego. - Wiesz to
były takie plastikowe, przystojne, żółte kaczory... Jak miałam pięć lat, to nie
chciałam się bez nich kąpać - na jej ustach widniał szeroki uśmiech.
-
Kaczory? - powiedział z ulgą. - Wiesz, to bardzo zdradzieckie
typki... Powinnaś
na nich uważać... Szczególnie jak miałaś pięć lat...
-
Po tym jak jeden ukradł mi mydło przestałam się z nimi
pluskać w wannie - powiedziała poważnie spłukując jego włosy z płynu do
kąpieli.
-
Ma szczęście, że mnie wtedy nie znał - zażartował. -
Podasz mi ręcznik? - poprosił kiedy kilka kropelek wody z płynem wpadło mu do
oczu.
-
Proszę.
-
Dziękuję - uśmiechnął się do niej czarująco.
-
Tutaj - wskazała na swój policzek. - Chyba należy mi się
coś więcej niż tylko zwykłe „dziękuję”?
-
No nie wiem... Dzisiaj byłaś niegrzeczna...
Jednak mimo tych słów przybliżył swoją
twarz do jej mokrego policzka i złożył na nim trzy buziaki. Wiedział, że zaraz
nie będzie mógł się powstrzymać przed złożeniem pocałunku na jej słodkich
ustach, więc bez słowa wstał i wyszedł z wanny, a potem z łazienki zostawiając
za sobą wielkie kałuże. Położył się na łóżku Mary Ann, nie zważając na to, że
zaraz będzie całe mokre.
* * *
Nikola
siedziała na swoim łóżku i ze zdenerwowania bawiła się rogiem kołdry. Bała się,
że przyjaciółka zrobi jakąś głupotę. Próbowała się do niej dodzwonić, ale nikt
nie odbierał. Widocznie zostawiła telefon w pokoju zanim uciekła. Nie zmienia
to jednak faktu, że zamiast włóczyć się gdzieś po nocy powinna przyjść do nich!
-
Nie martw się - usłyszała ciepły głos Toma.
-
Ale jak coś jej się stało? Wiesz, że jak Mary jest
wściekła to...
-
Teraz widzisz co czuliśmy z Billem jak was nie było tak
długo? - podszedł do niej i ją przytulił.
Dziewczyna położyła mu głowę na piersi,
a on zaczął głaskać ją po kasztanowych włosach. Już dawno nie był taki czuły w stosunku do
dziewczyny. Bał się okazywać swoje uczucia innym, ale wiedział, że jej może
zaufać. Nie była taka jak te wszystkie panienki, które wcześniej miał. I to ją wyróżniało.
-
Przepraszam. Powinnyśmy zadzwonić, ale mówiłam ci już jak
to było...
-
Może zadzwonię do Billa? Może już ją znalazł...
Nikola nie odezwała się ani słowem.
Miała nadzieję, że Mary i Bill są teraz w swoich łóżkach i spokojnie śpią. Jednak równie dobrze wiedziała, że tak nie
jest.
Tom wystukał tak dobrze znany numer
brata i przyłożył słuchawkę do ucha. Po szóstym sygnale miał się rozłączyć
kiedy usłyszał głos bliźniaka.
-
Znalazłeś Mary Ann? - spytał od razu.
-
Kiedyś się znajdzie, musi wrócić przecież po swoje
ubrania - powiedział ze spokojem.
-
Bill! Nie szukałeś jej?! - wykrzyczał do telefonu. Nie
wierzył w to co słyszy! Przecież Bill kocha Mary Ann, więc jak może tak o niej
mówić?!
-
Co ty taki wściekły jesteś? Chcesz, żeby mi się udzielił
twój humor?
Wielokrotnie mieli tak, że jeżeli jeden
z nich miał podły humor, to drugi również. Tom znał Billa chyba lepiej niż
siebie samego, więc coś mu nie pasowało w jego zachowaniu. Gdyby nie znalazł
Mary Ann i się z nią nie pogodził z pewnością nie byłby taki zadowolony i
beztroski. Nasuwała
mu się tylko jedna myśl...
-
Bill, czy ty jesteś pijany? - w słuchawce rozległ się
śmiech bliźniaka. A on zrozumiał, że przez cały ten czas Czarnowłosy sobie z
niego żartuje. Gdyby rozmawiali ze sobą w „cztery oczy”, to taka sytuacja nie
miałaby miejsca. - Jak możesz?! My się tutaj martwimy o was, a ty sobie
żartujesz!
-
Wybacz brat - wydukał przez śmiech. - Nic mi nie jest ani
Mary Ann, nie musicie się martwić.
-
Na pewno? A może lepiej jak dzisiaj się zamienimy? Ty przyjdziesz do...
-
Nie - przerwał mu. Mówię ci, że nic nam nie jest.
-
Pogodziliście
się?
-
Tak
mi się wydaje.
-
A
powiedziałeś już jej?
-
Nie. Mówiłem ci, że to musi być coś wyjątkowego...
-
Dobra. Zrobisz jak zechcesz, ale nie zwlekaj zbyt długo z
tym.
-
Spokojnie, mam już nawet pomysł...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz