czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 78



Dlaczego postąpiłam aż tak okrutnie? Przecież wiedziałam jak bardzo zaboli go ponowne pominięcie, żeby nie powiedzieć odrzucenie. Bo przecież w pewnym sensie pominięcie to też odrzucenie. I to bynajmniej nie dlatego, że jest we mnie zakochany, tylko dlatego, że jego męskie ego na tym ucierpiało. Przecież żaden chłopak nie byłby szczęśliwy gdyby jakakolwiek dziewczyna przywitałaby się z jego kolegami a jego olała. Potraktowała jak kogoś gorszego. Nie wartego uwagi. A przecież tak nie jest! Bill znaczy dla mnie więcej niż ktokolwiek inny na świecie! Więc czemu to zrobiłam? Bo go kocham... i nie mogę znieść nawet myśli, że on jest tak blisko a ja nie mogę się w niego wtulić, pocałować... Muszę udawać, że nic do niego nie czuję, a to staje się coraz trudniejsze.
Jestem beznadziejna! A na dodatek zachowuję się jak ostatnia egoistka! Myślę tylko o sobie podczas gdy powinnam myśleć o chłopaku, którego kocham całym sercem... Ale jeżeli pocałowałabym go w policzek, to nie potrafiłabym się powstrzymać przed pocałowaniem go w usta. A do tego dopuścić nie mogłam!
Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Łzy złości i bezsilności. Kolejne w ciągu tych paru dni. Tylko jaki jest sens w płakaniu? Przecież to nic nie zmieni! Bill w ten sposób mnie nie pokocha! A ja chcę, żeby mnie pokochał. Tylko, że znowu go zraniłam... Dlaczego wszystko musi mi wychodzić na opak? Dlaczego nie mogę choć raz zrobić czegoś tak jak trzeba?
Nie mogę cofnąć czasu, ale może powinnam teraz pobiec za nim i go przeprosić? Przeprosiny nic nie zmienią, ale może jak mu wyjaśnię dlaczego to zrobiłam to mi wybaczy? Tylko co jak nie będzie chciał ze mną rozmawiać? Znowu te pesymistyczne myśli! Czy ja nie mogę choć raz pomyśleć optymistycznie? Tak jak kiedyś? Jeszcze zanim poznałam Billa...
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami powstrzymując w ten sposób napływające łzy. Już za dużo razy odstawiałam cyrk w ciągu tych trzech dni. Poczułam jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Podniosłam głowę do góry. Tom. Szybko zrzuciłam jego dłoń z barku i wstałam.
„Chce aby twoja miłość przełamała ścianę pomiędzy nami
Nie sprawiaj problemów ja odłożę moja dumę na bok”
Choć raz zrobię co należy. Wyciągnę pierwsza do niego dłoń. Schowam swoją dumę do kieszeni. Może Nikola i inni mają rację? Może warto zaryzykować? Może Bill jednak coś do mnie czuje, o ile teraz tego nie zniszczyłam? Nie ma sensu dalej powtarzać sobie w głowie, że to niemożliwe, żebym była z Billem. Kocham go i chcę z nim być! Nie ważne, że mieszkam w Polsce, a on w Niemczech, że ma miliony fanek, że gazety będą o mnie pisały same brednie... Kocham go całą sobą i pomimo wszystkich przeciwności chcę z nim być. Cieszyć się jego bliskością. Wspierać go w trudnych momentach. Być kochaną i ofiarowywać miłość. Niech tylko da mi szansę. Niech spróbuje mnie pokochać, tak mocno jak ja jego kocham. Będę się starała całą sobą, żeby zasłużyć na jego uczucie.
Nie wiem skąd wzięła się u mnie ta odwaga. Może dlatego, że w oczach Billa kiedy wstawał i odchodził od stolika dostrzegłam ból i coś w rodzaju tęsknoty i bezgranicznego smutku? Muszę zaryzykować, bo więcej może nie być do tego okazji. Mogę go już więcej nie spotkać. Owszem będę cierpiała jak odrzuci moje uczucia, podepta moją miłość, ale cierpię i w tej chwili. Czy mój ból może być większy? Zaraz się o tym przekonam... Już za moment...
Wtopiłam się w tłum tańczących par i zaczęłam kierować się do wyjścia. Byłam pewna, że Bill wyszedł gdzieś na zewnątrz. Choćbym miała przeszukać cały hotel, a nawet Berlin to i tak go znajdę.
„Przeszłabym pustynię by być tam gdzie Ty,
Zrobiłabym wszystko by być blisko Ciebie,
Miliony mil nie wydają się tak daleko,
Poszłabym wszędzie by wygrać Twoje serce”
Moje serce zaczęło bić tak mocno, że przez chwilę myślałam, że wyskoczy mi z piersi. Bałam się, ale czułam również, że muszę zaryzykować, bo inni mogą mieć rację.
Byłam już na środku parkietu kiedy dostrzegłam Billa tańczącego z jakąś brunetką. Kiedy mnie dostrzegł pochylił się lekko nad dziewczyną i na jej ustach złożył pocałunek. Z moich oczu momentalnie zaczął wypływać strumień, a raczej cała rzeka wstrzymywanych łez. Czyli jednak nic nie znaczę dla niego... On jest dla mnie wszystkim, ale ja dla niego jestem nikim. Nikola i Tom tak bardzo się mylili...
 Nie chciałam na to patrzeć. Chciałam oderwać od nich wzrok i wybiec stąd jak najdalej, ale moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Wszystkie mięśnie jakby stężały. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. W mojej krtani zaczął gromadzić się przeraźliwy niemy krzyk, który słyszały jedynie moje uszy i serce. Narodził się w strunach głosowych i jednocześnie umarł nie ukazując się światu. Próbowałam choć zamknąć oczy, ale one również były przeciwko mnie. Wpatrywały się bez mojej zgody w Billa całującego jedną z moich kuzynek. W sercu czułam przeszywający ból. Jakby ktoś wbijał mi kilka sztyletów, a potem mocno przekręcał. Taki to właśnie był ból. Nie ma niczego straszniejszego dla zakochanej osoby jak widok swojego wybranka w objęciach kogoś innego.
“And my knees are weak
[I moje kolana są słabe ]
And my mouth can't speak
[I moje usta nie mogą mówić]
Fell too far this time
[Upadłam zbyt daleko tej chwili]”
Z otępienia wyrwała mnie dopiero jakaś para, która na mnie wpadła. Kobieta widząc moją zapłakaną twarz zapytała „co się stało?”, ale ja tego nie usłyszałam. Odczytałam to z ruchu jej warg. W oczach mi pociemniało. Muszę stąd wyjść. Natychmiast. Całą siłą woli zmusiłam się do wyjścia na zewnątrz. Poza salę, która nagle stała się okropnie ciasna. Jedne z drzwi prowadziły na wielki balkon. Pchnęłam je znajdując się na zewnątrz. Momentalnie poczułam na swojej twarzy i ciele orzeźwiający podmuch zimna. Podeszłam do balustradki i wpatrzyłam się w nocny Berlin. Był piękny, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Co z tego? Teraz już wszystko przestało się liczyć. Wszystkie kolory wyblakły. Wszystko miało szary odcień. Poczułam nieodpartą chęć przejścia przez barierkę i skoczenia w dół. Tak. Chciałam się zabić, bo mój świat skończył się razem z widokiem Billa całującego się z Hannah. Wcześniej wmawiałam sobie, że to niemożliwe, żebym była razem z wokalistą Tokio Hotel z wielu powodów, ale miałam choć malutki promyczek nadziei, że jednak może Czarnowłosy żywi do mnie jakieś głębsze uczucia. Jednak teraz zgasł. Bezpowrotnie. Przez inną dziewczynę, która w dodatku ma chłopaka...
Przed oczami w dalszym ciągu tkwił mi widok Czarnowłosego i Hannah sprzed kilku minut. Tak bardzo mnie to zabolało... To chyba gorszy ból niż ten, który czują zwierzęta podczas gdy są obdzierane ze skóry „na żywca”. To ból nie do opisania, a już szczególnie nie do wyobrażenia sobie.
Tak bardzo chciałam iść do Billa, przeprosić go za swoje zachowanie, powiedzieć co czuję... Ale teraz to już nie ma sensu. Jemu naprawdę na mnie nie zależy, bo gdyby mu choć trochę zależało, to nie całowałby się z nią na moich oczach. Dlaczego życie musi być takie ciężkie, a miłość taka trudna? Czemu musiałam się zakochać akurat w nim? I dlaczego on nie może odwzajemniać moich uczuć? Kolejne pytania bez odpowiedzi.
-          Mary Ann? - usłyszałam tak kochany, a zarazem budzący cierpienie głos.
Nic nie odpowiedziałam. Moje ciało przeszył kolejny dreszcz gdy Bill stanął obok mnie. Nie został on wywołany kilkustopniowym mrozem tylko jego obecnością. Znajdował się tak blisko, a zarazem tak daleko... Choć nie widziałam co robi, bo byłam wpatrzona w nocną panoramę Berlina, to doskonale czułam każdy ruch wykonywany przez niego. Tak jakby nasze ciała były ze sobą połączone niewidzialnymi linkami. Czułam jak ściąga z siebie kurtkę i zakłada ją na moje ramiona. Nie miałam siły się bronić. Nie miałam siły na nic. Po prostu stałam i płakałam. Tak bardzo go kocham... Czemu on mnie musi tak ranić? Na co tu przyszedł? Przecież nikt go o to nie prosił, chyba, że... Nie. Nikola, Tom, Gustav ani Georg nie mogli mi tego zrobić. Nie wierzę! Nie wysłali go tutaj, prawda? Prawda?
            Staliśmy w milczeniu, a ja czułam jak ściąga mi się skóra na policzku, gdyż łzy zaczęły powoli zamarzać. Naciągnęłam na siebie mocniej kurtkę Billa. Choć w ten sposób mogę poczuć jego zapach i w pewnym sensie bliskość. Dlaczego musiał ją pocałować akurat w momencie kiedy chciałam iść do niego i prosić o jego miłość? Czy on nie widzi co się ze mną dzieje? Że jak jestem blisko niego to drżę? Że jestem w nim zakochana tak mocno jak w nikim innym? Czemu nie chce dostrzec tego, że gdyby tylko skinął palcem od razu bym za nim poleciała? Gdyby tylko chciał byłabym na każde jego zawołanie, bylebym była blisko niego. Za jeden pocałunek byłabym skłonna wiele oddać. Ale nie... On musiał jednym gestem zdeptać całą moją miłość. Wyrzucić serce do śmieci jak bezużyteczną zabawkę, która nikomu już się nie przyda.
            Z moich oczu wypłynął nowy strumień gorzkich łez. Nie dbałam o to, że rozmaże mi się cały makijaż, że wyglądam jak ostatnie nieszczęście podczas gdy powinnam wyglądać pięknie. Nieskazitelnie. Tak, żeby zwrócił na mnie uwagę. Po co ja w ogóle o tym marzę? I tak te marzenia nigdy się nie spełnią. Już nie...
            Nie miałam zamiaru przerywać tego milczenia. Nie dlatego, że nie chciałam. Mimo wszystko pragnęłam zarzucić mu ręce na szyję i się w niego mocno wtulić. Choć tak bardzo mnie zranił... Nie mogę tutaj dłużej z nim stać, bo jeszcze zrobię coś głupiego. Zdjęłam z siebie jego kurtkę i mu podałam. Spojrzał na mnie zdziwiony. Wiedziałam, że muszę coś powiedzieć.
-          Dziękuję - wyszeptałam i wcisnęłam mu do rąk jego ubranie.
Na chwiejnych nogach ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Chciałam znaleźć się jak najszybciej w pokoju. Z dala od wszystkich. Przemyśleć to jeszcze raz na spokojnie i zastanowić się co dalej. Podświadomie wiedziałam, że muszę o nim zapomnieć, ale to nie takie proste jakby się wydawało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz