czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 81



Stał przed pokojem Mary Ann i obracał w dłoniach białą mocno porysowaną kartę magnetyczną, którą wręczyła mu Nikola. Był jej za to wdzięczny, choć sam nie wiedział jeszcze czy jej użyje i wejdzie do środka. Stał przed trudnym wyborem. Bo jeżeli dziewczyna go wyrzuci za drzwi, albo zdenerwuje się jeszcze bardziej tym, że wszedł bez zapowiedzi, bez pukania? Wtedy nie będzie miał nic na swoje usprawiedliwienie. Był niemalże pewny, że jeżeli zapuka do drzwi i powie, że to on, to dziewczyna nie otworzy mu ich. Zaprzepaści tym samym szansę na porozmawianie z nią. A tego by nie chciał. Jeżeli wyrzuci go za drzwi to będzie miał chociaż satysfakcję, że ją zobaczył. A lepsze to niż nic.
Wziął kilka głębokich wdechów starając się tym samym uspokoić swoje rozdygotane nerwy i kołaczące w piersi serce. Jego całe ciało wstrząsały dreszcze strachu. Nawet przed koncertami tak bardzo się nie denerwował jak w tej chwili. Drżącą dłonią przyłożył biały, plastikowy przedmiot do czytnika i czekał aż zapali się zielona lampka. Ostatni wdech i wydech. Popchnął lekko drzwi i wszedł bezszelestnie do środka. To co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania i wyobrażenia. Nawet jego umysł w trakcie najokrutniejszego koszmaru nie byłby w stanie wyobrazić sobie tego co zobaczył w tej chwili. Nie był przygotowany na to psychicznie. Czuł jak jego serce powoli zwalnia tempa, a oddech staje się coraz płytszy.
To prawdziwe nieszczęście dla zakochanej osoby widzieć swoją druga połówkę całującą się z inną osobą. W dodatku z własnym bratem! Tak. Mary Ann siedziała wtulona w Toma i się całowali. Poczuł w piersiach przeraźliwy ból. Tak jakby ktoś wyrywał mu z piersi po kawałeczku serce. Dlaczego ona musi go tak ranić? Czemu akurat Tom? Brat bliźniak, który tego samego wieczoru nakłaniał go do porozmawiania z Mary Ann, a na dodatek doskonale wiedział, że młodszy Kaulitz kocha blondynkę każdą komórką swojego ciała, więc czemu to zrobił?
Pociemniało mu przed oczami. Czuł jak ból staje się coraz silniejszy z każdą milisekundą. W końcu stał się tak wielki, że nie mógł go wytrzymać. Z jego oka wypłynęła jedna jedyna gorzka łza. Wyrażała cały jego ból i frustracje. Wiedział, że ciężko będzie mu wybaczyć Tomowi to co zrobił. Dlaczego zawsze muszą podobać im się te same dziewczyny? Jednak w tym wypadku będzie walczył o uczucie Mary Ann. Nie odpuści tak łatwo. Za bardzo ją kocha, żeby „oddać” ją bratu - bezwzględnemu podrywaczowi, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Jednak czy on będzie lepszy dla niej? Jak na razie przysporzył jej jedynie bólu i cierpienia. Przez niego wylała hektolitry łez. Nie przez Toma. Może powinien faktycznie dać jej spokój i spróbować zapomnieć?
Choć nie chciał być świadkiem tej sceny, nie potrafił oderwać wzroku od tej dwójki. Czasami nasze czyny mijają się z pragnieniami. W tej chwili najchętniej wybiegłby stąd gdzieś daleko, żeby to sobie przemyśleć, ale mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. Czas się zatrzymał. Razem z jego sercem. To były zdecydowanie najdłuższe cztery sekundy w jego życiu. Był tak bardzo zazdrosny o nią... Nie mógł znieść tego, że inni przypatrują się jej z podziwem, a co dopiero tego widoku... To jak dla niego zdecydowanie za dużo. W jakiś niewytłumaczalny sposób czuł, że tylko on ma prawo do Mary Ann. Nikt więcej. Wiedział, że się myli, ale to przekonanie było silniejsze od zdrowego rozsądku, który mówił mu, że jest wolna, a co za tym idzie może się całować z kim chce. Ale on nie chciał! On chciał, żeby całowała się tylko z nim!
„The person you’re kissing wasn’t me...”
Czuł jak w miejscu rozdzierającego go od wewnątrz bólu rodzi się złość. Nie tylko na Toma i Mary Ann, ale także na siebie. Był wściekły, że nie potrafił zatrzymać jej wcześniej i powiedzieć, że chce być dla niej kimś więcej niż tylko „kumplem”. Chce być jej chłopakiem. Obdarowywać ją tym co ma najlepsze, czyli swoją miłością. Jednak to nie zależy tylko od niego. Ona też ma swoją wolę i uczucia. Jeżeli woli Toma to będzie musiał to zaakceptować, choć będzie mu ciężko. Niewyobrażalnie ciężko.
Stał bez ruchu zastanawiając się co zrobić. Zareagować jakoś czy po prostu odejść? Odejść i już nigdy nie wrócić do jej życia? Zobaczył jak Mary Ann odpycha Toma. Może ona wcale nie chciała tego pocałunku? Nie. Nie potrafił sobie tego wmówić. Przecież sam widział na własne oczy całe zajście.
-          Eee... przepraszam... - usłyszał jak bliźniak się jąka. - To ja już... lepiej pójdę... - Mary Ann spojrzała na niego pustym wzrokiem i leciutko skinęła głową. - Naprawdę mi przykro... - kolejny raz skinęła głową nawet nie patrząc na Dreadowłosego. Była pogrążona w swoich ponurych rozmyślaniach.
Obserwował jak Tom wstaje z łóżka, a potem staje jak wryty na widok brata. Mary Ann w tym momencie również spojrzała w jego kierunku. Poczuł się nieswojo. Jakby wprosił się gdzieś bez zaproszenia. Czuł się okropnie. Raz, że widział całą scenę na własne oczy, praktycznie to jeszcze miał ją przed oczami, a dwa nie powinno go tu być. Był zwykłym włamywaczem. Mimo, że Nikola dała mu z własnej woli i inicjatywy kartę od pokoju. Jednak to on tu wtargnął nieproszony.
-          Bill? - zapytał z niepokojem Tom.
-          Kurwa nie! Święty Mikołaj! - wydarł się na brata. Należało mu się za to co zrobił. Razem z Mary Ann złamał mu serce.
-          Eee... Bill... ja... eee… - plątał się. - To nie tak jak… eee… myślisz…
-          Ja nie myślę! Wystarczy to co widziałem! Jak mogłeś?! - darł się na niego. - Jak mogłeś zrobić mi coś takiego?!
-          Przepraszam - spuścił głowę i opuścił pośpiesznie pokój zostawiając go samego z Mary Ann.
-          Co tu robisz?! - zapytała ostro dziewczyna.
-          Nie widać?! Stoję! Czemu... czemu... - nie mógł się wysłowić. O ironio! Jemu Billowi Kaulitzowi zabrakło słów. Kolejny raz w jej towarzystwie.
-          Czemu co?!
Tak proste pytanie. Odpowiedź powinna być równie prosta, ale taka nie była. Była niebywale trudna. Zważywszy na fakt, że Bill sam nie wiedział co ma myśleć, a co dopiero mówić. Czuł się przez nich zdradzony, oszukany... Dwie najdroższe mu osoby właśnie się ze sobą całowały. Na jego oczach. Czuł się gorzej niż Cezar, któremu Brutus wbił nóż w plecy. Człowiek, który zwał się jego przyjacielem. A Tom był jego przyjacielem, a co najważniejsze bratem, z którym rozumiał się bez słów, nawet jak byli daleko od siebie. Zaś Mary Ann, choć o tym nie wie jest jego aniołem, którego tak bardzo kocha... Żadna zdrada nie boli tak jak ta zadana przez najbliższych.
-          Co czujesz do Toma? - wypalił, jednak w duchu żałował, że zadał to pytanie. Jeżeli Mary Ann powie mu teraz, że kocha Toma, albo chociaż jej się podoba, to „umrze” z rozpaczy. To będzie dla niego cios poniżej pasa. Jednak on to musi wiedzieć! Jeżeli dziewczyna woli jego brata, a do niego nic nie czuje, to będzie musiał się usunąć, choćby to było bardzo bolesne. Nawet jakby miał potem lizać rany przez długie lata.
-          Nie twoja sprawa! Możesz zostawić mnie samą i wyjść?! - widział jak próbuje powstrzymać napływające do oczu łzy.
-          Nie. Nie mogę - powiedział w miarę spokojnie, choć w środku się gotował. Już dawno nie czuł takiego napływu emocji. Z jednej strony chciał iść pobić brata za to co zrobił, z drugiej przytulić Mary Ann, powiedzieć, że ją kocha,  a z trzeciej uciec gdzieś daleko i wszystko przemyśleć. - Możesz mi powiedzieć co do niego czujesz? - jego ton był nieco łagodniejszy.
-          Po co chcesz to wiedzieć? - jej głos był chłodny. Tak jakby chciała się go jak najszybciej pozbyć, nie mieć z nim nic wspólnego...
-          Bo chcę! - wiedział, że tymi słowami nic nie osiągnie, więc szybko dodał: - Mary Ann proszę... powiedz mi...
-          Nic Bill. To tylko kolega - wiedział, że mówi szczerze, ale nie chciał jej uwierzyć. Przecież gdyby Tom był dla niej tylko kolegą to by się z nim nie całowała.
-          Ze wszystkimi kolegami się całujesz? - jego głos był przesiąknięty jadem. - To może mnie też pocałujesz? - zaczął się do niej niebezpiecznie zbliżać. - Sama mówiłaś, że jesteśmy „kumplami”...
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przesadził, że powinien przeprosić... Ale nie mógł. Jego duma została za mocno zraniona, co mógł ukryć jedynie pod maską gniewu. Widział jak po policzkach dziewczyny skapują rzewne łzy. Jak jej ciało zaczęło drżeć kiedy się do niej zbliżał. Powinien teraz wziąć ją w ramiona, wyszeptać słowa miłości i przeprosin... Albo uciec gdzieś daleko stąd zostawiając ją samą. Jednak obraz, który miał okazję obserwować przed chwilą za mocno siedział w jego głowie. Zakotwiczył się tam tak mocno, że nie potrafił się go stamtąd pozbyć. W dalszym ciągu widział oczami wyobraźni jak Tom całuje się z jego ukochaną. Jego kobietą, dla której byłby zdolny do wielu poświęceń. Wystarczy, że powiedziałaby słowo...
-          Czy ty musisz zawsze się tak zachowywać? - mówiła przez łzy. - Nie możesz dać mi spokoju? Nie proszę chyba o tak dużo...
-          Dobrze - mówił to z ciężkim sercem, ale nie zamierzał dłużej jej ranić. Postanowił odejść, jeżeli ona tego tak pragnie. Cierpieć w samotności. Jednak przed tym musiał wiedzieć jeszcze jedną ważną rzecz... - Odejdę. Tylko powiedz mi szczerze co do mnie czujesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz