środa, 28 listopada 2012

Rozdział 57

Siedziałam z Nikolą w hotelowym pokoju i plotkowałyśmy o rodzinie, która zaczęła się zjeżdżać do Berlina na ślub babci i Svena. Uroczystość miała odbyć się już za niespełna trzy dni. Wszystko wskazywało na to, że ma to być wielka uroczystość. Wiedziałam, że Sven jest bogaty i ma wielu przyjaciół, ale że aż tylu? Obydwoje byli tak zajęci uzgadnianiem ostatnich szczegółów, że praktycznie w ogóle nie miałam z nimi kontaktu. Nie mam im jednak tego za złe, w końcu wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. I tak czas miałam wypełniany ciągłym poznawaniem coraz to nowych wujków, kuzynów, ciocie, kuzynki, przyjaciół babci i całą rodzinę Svena. Wszystko wskazywało na to, że uroczystość będzie niezwykle huczna i przygotowana z wielkim rozmachem. Cieszyłam się na nią. Może ona pozwoli mi choć na chwilę zapomnieć o Billu? Czemu ja muszę być taka chamska w stosunku do niego? Zawsze kiedy ze sobą rozmawiamy muszę wtrącić jakiś głupi tekst. Tego o Blog27 nie chciałam mówić, ale nie mogłam się powstrzymać. Chyba dlatego, że byłam zazdrosna. One sobie z nim siedzą, mogą się na niego patrzyć, a ja nie. Bolało mnie to. Szczególnie od momentu kiedy uświadomiłam sobie, że jestem w nim zakochana. Nie chciałam się do tego przyznać przez długi czas, ale nie ma sensu dłużej już tego ukrywać przed sobą. On w każdym razie się nigdy o tym nie dowie. Zadziwiające jak łatwo moje myśli schodzą na Billa. Nie ważne o czym bym myślała, bo za chwilę i tak mam już w głowie czarnowłosego.
- A ten... - Nikola zastanawiała się chwilę na imieniem jakiegoś chłopaka. - Już wiem... Kamil. Z niego też jest niezłe ciacho.
- Chodzi ci o tego brunecika z piwnymi oczami?
- Tak, właśnie o tego. Fajny jest.
- Może i tak, ale ja wolę takich z mocnymi brązowymi oczami - rozmarzyłam się na wspomnienie ślicznych orzechowych oczków Billa.
- A ty znowu o Billu? - nic się nie ukryje przed Nikolą, nawet myśli. Chociaż z drugiej strony może nie tak trudno odgadnąć o czym myślę, bo ostatnio gości w nich jedynie czarnowłosy?
- Nie! - zaprzeczyłam szybko, zbyt szybko, bo Nikola tylko pokręciła głową.
- Oj kochana, wpadłaś.
Przed dalszą dyskusją wybawił mnie dzwonek telefonu. I bardzo dobrze, bo gdybyśmy zaczęły rozmawiać o Billu, to z pewnością przyznałabym się przyjaciółce co do niego czuje. Szybko podeszłam do telefonu i odebrałam.
- Słucham? - odezwałam się do słuchawki.
- Kochanie, mogłabyś przyjść do mnie do pokoju na chwilkę? - rozpoznałam głos babci.
- Oczywiście, już idę - odłożyłam słuchawkę na widełki.
Zastanawiało mnie co może ode mnie chcieć, więc czym szybciej wyszłam z pokoju, ówcześnie informując przyjaciółkę, że zaraz powinnam być z powrotem. Czerwonym korytarzem skierowałam się do pokoju 213, który zajmowała babcia. Zapukałam. Po chwili otworzyły się drzwi. Dałam babci buziaka w policzek na przywitanie i usiadłam na białej sofie.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Chciałabym cię o coś poprosić.
Nie wiem czemu, ale miałam złe przeczucia, jednak ciekawość zwyciężyła.
- O co?
Nie otrzymałam odpowiedzi od razu, gdyż do pokoju zapukał ktoś z obsługi i babcia w towarzystwie młodego mężczyzny opuściła pomieszczenie. Zapewne musiała znowu zadecydować gdzie mają leżeć jakie kwiatki, a także ich kolor i rodzaj. Ja chyba nie miałabym cierpliwości do czegoś takiego. Szczególnie przed własnym ślubem i to w dodatku jakbym miała tyle lat. Chociaż zamierzam wziąć przykład z babci i być taką samą zabawową staruszką jak ona. Po dziesięciu minutach była z powrotem. Od razu przeszła do rzeczy.
- Chciałam cię prosić, żebyś poszła z wnuczką Svena na koncert.
- Ok., a kiedy? - Dzisiaj o 19.00.
- Luz, a ile lat ma ta wnuczka?
- Czternaście, sądzę, że jakoś powinniście się dogadać.
- Też tak myślę, chyba, że jest rozkapryszonym bachorem... - skrzywiłam się, a babcia się tylko uśmiechnęła.
Podała mi białą kopertę mówiąc, że w środku znajdują się trzy identyfikatory, które mamy pokazać jednemu z ochroniarzy, a on nas wpuści do pierwszego rzędu. Byłam zaskoczona tym, jednak nic nie powiedziałam. Kate, bo tak miała na imię owa wnuczka miała na nas czekać o 18.30 w recepcji, a stamtąd miał nas ktoś zawieźć na miejsce. Pożegnałam się z babcią i wróciłam do Nikoli. Położyłam niedbale kopertę z identyfikatorami na stoliku.
- Szykuj się, idziemy na koncert - powiedziałam z uśmiechem do przyjaciółki.
- A kogo?
- Nie wiem. Zobacz, powinno pisać na identyfikatorach.
Skierowałam się do łazienki, żeby wziąć prysznic i wymyć włosy. Odkręciłam wodę i już zaczęłam się rozbierać kiedy usłyszałam cichy głos Nikoli. Zakręciłam wodę i opuściłam łazienkę.
- Mówiłaś coś? - skinęła głową.
- Mary Ann... - zawahała się. - Ty na pewno chcesz iść na ten koncert? - w jej głosie wyczułam nutkę niepokoju.
- Pewnie, a czemu miałabym nie iść? - zapytałam radośnie.
- Sama spójrz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz