środa, 28 listopada 2012

Rozdział 24



            Wracając ze szkoły, pod wpływem impulsu kupiłam Bravo. Nie miałam zbyt dużo nauki ani lekcji do odrobienia, więc mogłam się trochę polenić. Pomijając fakt, że we wszystkich czasopismach dla nastolatków piszą na ogół brednie, od czasu do czasu lubiłam je sobie poczytać. Tak, żeby się trochę rozerwać.
            Kiedy doszłam do domu, rozebrałam się i udałam się do kuchni. Przygotowałam sobie bułkę z serem, ogórkiem, pomidorem, cebulą oraz wędliną i gorącą herbatę. W jednej dłoni trzymając talerzyk z kanapką, a w drugiej wielki kubek, z wizerunkiem postaci z Happy Three Friends, udałam się do swojego pokoju. Rzuciłam się na składaną kanapę, która służyła mi za łóżko i zabrałam się za czytanie Bravo, zaczynając od listów czytelników. Nie wiem dlaczego, ale to właśnie je najbardziej lubiłam z całej gazety. Zapewne z tego względu, że mogłam się z nich najbardziej pośmiać. Czasami zastanawiałam się czy to ludzie faktycznie piszą takie rzeczy, czy po prostu dziennikarzom w redakcji się nudzi.
            Po przeczytaniu o trzynastolatce, która wstydziła powiedzieć się mamie, że kupuje sobie podpaski, uznałam, że pora przejść dalej. Gdy na środku napotkałam plakat przedstawiający Billa, krzyknęłam głośno zamykając gazetę. Powinni dawać wielkie ostrzeżenia, że w Bravo można napotkać tak straszne rzeczy! Choć fanki z Tokio Hotel pewnie piszczały z radości, widząc uśmiechniętego Kosmitę, który już po chwili będzie wisiał u nich na ścianie. Skrzywiłam się nieco na myśl, że zapewne kilkaset dziewczyn będzie wzdychało do tego aroganckiego typka. Gdy trochę się otrząsnęłam, ponownie otworzyłam pismo. Tym razem natrafiłam na wywiad z Tokio Hotel. Tym razem wydałam z siebie tylko ciche prychnięcie, zastanawiając się na głos czy przeczytać wywiad z czwórką Magdeburczyków czy nie. Po fascynującej rozmowie, prowadzonej ze sobą, uznałam, że jednak mam ochotę, żeby przeczytać ten wywiad. Jednak zamiast to uczynić potargałam gazetę i wyrzuciłam do kosza, żeby więcej mnie nie kusiła.
-          Trzeba walczyć ze słabościami... - mruknęłam do siebie.
Nie chciałam czytać o nich, słyszeć, ani mieć z nimi cokolwiek wspólnego. Szczególnie z Billem i Tomem. Tylko dlaczego do cholery tyle o nich myślałam?
* * *
            Bill Kaulitz siedział w swoim pokoju i przeglądał niemieckie wydanie Bravo. Od czasu do czasu lubił poczytać artykuły o Tokio Hotel. Przynajmniej był zaznajomiony z najświeższymi ploteczkami na ich temat. Z niektórych śmiał się z chłopakami przez wiele dni, żartując, że teraz kolejny z nich zostanie znaleziony martwy w pokoju hotelowym, a jego duch nadal będzie skakał po scenie przed setkami fanek i nagrywał nowe płyty.
            Przewrócił stronę, a jego wzrok przykuły zdjęcia przedstawiające jego, Georga i Mary Ann. Paparazzi uwiecznił na nich moment, kiedy się potknął prosto pod nogi blondynki, którą podtrzymał basista, aby nie upadła. Sam nie wiedział dlaczego poczuł zazdrość czytając napis pod jedną z fotografii. Przecież wiedział, że Georga nic nie łączy z Mary, a jednak poczuł dziwne ukłucie w okolicy serca, gdy ktoś nazwał blondynkę dziewczyną Georga Listinga.
Ze złości potargał gazetę. Zszedł na dół, do kuchni, gdzie w zlewie spalił jej szczątki. Pierwszy raz zachował się w ten sposób. Nie wiedział czy miało to związek z tym, że przeczytał takie brednie na temat jego przyjaciela, czy był wściekły na siebie, że jakaś cząstka jego serca chciałaby, żeby to o nim pisano jako o chłopaku nieznajomej blondynki. Nawet przed samym sobą było mu ciężko przyznać się do tego, że chciałby spojrzeć w oczy Mary Ann i ją przytulić. A może nawet pocałować i przekonać się jak smakują te wspaniałe, duże usta w kolorze świeżych truskawek, z których najczęściej sączyły się nieprzyjazne słowa. Nie miał pojęcia skąd u niego takie myśli, ale jakimś dziwnym trafem rozkapryszona dziewczyna coraz częściej pojawiała się w jego głowie. Jej zachowanie go irytowało, ale jednocześnie fascynowało. Jeszcze nie udało mu się spotkać w swoim ponad szesnastoletnim życiu panny, która byłaby tak niemiła i arogancka. Właściwie zdziwił się, że jego sława nie robi na niej najmniejszego wrażenia. Wszystkie dziewczyny, które poznał w ostatnim czasie były fankami Tokio Hotel. Może właśnie z tego powodu Mary Ann tak go zaintrygowała? Bo jak inaczej nazwać ustawicznie napływające do jego głowy myśli o niej? Tylko, że ona nie mogła go fascynować ani intrygować! Powinien o niej zapomnieć jak najszybciej i zająć się ważniejszymi sprawami niż rozkapryszona panna, jak choćby trasą koncertową z Blog 27. Wyczytał gdzieś, że dziewczynki bardzo ich lubią, dlatego zaczął się obawiać o swoje bezpieczeństwo... Na szczęście Jost zatrudnił im ochroniarzy...
* * *
-          Mary Ann! - Krzyczała Edyta, siedząc na mojej kanapie. - Jesteś w niemieckim Bravo!
Wybałuszyłam oczy ze zdziwienia. Jakim niby cudem miałabym być w niemieckim Bravo? Edyta na pewno żartuje, albo coś jej się pomyliło!
-          Co mówiłaś? - Spytałam spokojnie.
-          Jesteś w niemieckim Bravo! - Wrzeszczała, pokazując nerwowo na obrazek, który właśnie oglądała.
-          Żartujesz sobie ze mnie?
-          Nie! - Wstała z kanapy i podsunęła mi gazetę pod nos. - Sama zobacz.
Wzięłam od niej niechętnie Bravo i spojrzałam znudzona na stronę, którą mi wskazała. Już miałam jej oddać, mówiąc, że temat Tokio Hotel ani trochę mnie nie interesuje, gdy rozpoznałam się na zdjęciu. Przetarłam powieki wierzchem dłoni, po czym spojrzałam ponownie na fotografię przedstawiającą mnie, Georga i Billa, w momencie kiedy Kosmita upadł mi pod nogi.
-          O cholera! - Wyrwało mi się.
Na zdjęciu to wyglądało tak, jakbym szła czule objęta z Georgiem, a Czarny coś do nas mówił z ożywieniem. Autorowi fotki należą się ogromne brawa za zrobienie jej w odpowiednim momencie.
Z ciekawości przebiegłam artykuł wzrokiem. Edyta spojrzała na mnie zaskoczona, kiedy zaczęłam się głośno śmiać. Większych bredni już dawno nie czytałam!
-          O czym jest ten artykuł? - dopytywała się, widząc, że nie zamierzam jej niczego wyjaśniać.
-          Zapomniałam, że nie umiesz niemieckiego... Właściwie nie ma tutaj nic ciekawego... Piszą, że jestem dziewczyną Georga. Ciekawe co na to Piotrek... - zaśmiałam się. Choć nie chciałam, formalnie byłam jeszcze jego dziewczyną.
-          Jesteś dziewczyną Georga i nic mi o tym nie powiedziałaś?! - Wrzasnęła z oburzeniem, a ja zakryłam sobie uszy dłońmi.
-          Nie. Nie jestem jego dziewczyną, ani nigdy nie będę. Po prostu odprowadzał mnie do Martina. Opowiadałam ci.
-          Ale idziesz z nim objęta! - Nie dawała za wygraną. - I w Bravo tak pisze!
-          Nie idę z nim objęta - powoli zaczynałam tracić cierpliwość. - Mówiłam ci, że Bill omal nie wywalił się pod moje nogi. Gdyby Georg mnie nie złapał, też pewnie bym leżała na śniegu.
-          No tak, ale...
-          Nie ma żadnego „ale” - ucięłam. - To był przypadek.
Widziałam, że Edyta chce zaprotestować, ale widząc moją minę najwidoczniej z tego zrezygnowała. Kiedy wreszcie uwierzyła mi, że to był czysty zbieg okoliczności, zaczęłyśmy się śmiać, że jestem sławna, choć miałam mieszane uczucia co do tego. Zdążyłam przekonać się, że Tokio Hotel są znani i lubiani, przez co byłam niemalże pewna, że ich fanki, jeżeli mnie rozpoznają nie dadzą mi spokoju.
W duchu modliłam się, żeby nikt z moich znajomych nie zobaczył tego zdjęcia. Nie miałam zamiaru tłumaczyć nikomu tego, w jaki sposób poznałam Tokio Hotel, ani wypowiadać się na ich temat. Właściwie to chciałam o nich zapomnieć jak najszybciej.
Jak tylko Edyta ode mnie poszła, zadzwoniłam do Nikoli, żeby poszła do kiosku kupić Bravo.
-          Po co? - Zapytała. - Przecież tam nie ma niczego ciekawego.
-          I tu się mylisz kochana - uśmiechnęłam się chytrze do siebie. - Ubieraj się i idź do kiosku.
-          Nie chce mi się... - jęczała. - Nie możesz mi powiedzieć co tam jest?
-          Najlepiej będzie jak sama to zobaczysz.
-          Ale mi się nie chce iść do sklepu...
-          Masz tylko do przejścia dwieście metrów - przekonywałam. - Na pewno chce ci się wybrać na ten krótki spacer...
-          No dobra... - westchnęła. - Oddzwonię jak wrócę...
-          Ok, to ja czekam.
Rozłączyłam się i poszłam do kuchni, żeby przygotować sobie ciepłą kawę. Gdy wróciłam do swojego pokoju, przyjaciółka jeszcze nie oddzwoniła. Zaczęłam się zastanawiać co się stało, że jeszcze nie wróciła ze sklepu, który miała naprawdę blisko domu.
Dopiero po upływie godziny zobaczyłam na wyświetlaczu telefonu komórkowego napis: „Nikola”. Odebrałam połączenie.
-          Gdzie ty byłaś po to Bravo? - Spytałam ze śmiechem. - Nie musiałaś jechać po nie aż do Berlina.
-          Byłam tylko we Frankfurcie. Wiesz... Bliżej było. A tak poważnie, spotkałam Mäxa.
-          Aha - mruknęłam. - Masz Bravo?
-          Tak.
-          To fajnie. Otwórz na stronie szóstej. Tylko się nie wystrasz - uprzedziłam.
-          Ok... Czekaj... Już otwieram...
Usłyszałam głośny huk, a następnie ciszę.
-          Nikola? - odpowiedziała mi cisza. - Nikola?! - Znowu cisza. - Nikola!!
-          Ojej... - zdołała tylko tyle z siebie wykrztusić, zanim zaniosła się niemal histerycznym śmiechem.
-          No i jak ci się podoba? - Spytałam. - Edyta mi dzisiaj pokazała.
-          Ślicznie wyszłaś na tym zdjęciu - odparła, kiedy się nieco uspokoiła. - Poproszę o autograf.
-          Oczywiście. Wyślę pocztą.
-          Cudownie! - Wykrzyknęła z entuzjazmem. - Będę miała parafkę dziewczyny... poczekaj, jak mu było? A tak. Georga Listinga, rzecz jasna z Tokio Hotel. Czuję się zaszczycona! Mam sławną przyjaciółkę!
-          Jasne - mruknęłam niepocieszona. - To powoli przestaje być śmieszne... Za niedługo zobaczę artykuł o moich własnych sekretach i życiu erotycznym z Georgiem...
-          Może nie. Wydaje mi się, że to tylko chwilowa sensacja.
-          Obyś miała rację... A co z Martinem? - Zmieniłam temat.
-          Nic. Byliśmy na kawie.
Rozmawiałam jeszcze trochę z przyjaciółką o blondynie. Z jej słów jasno wynikało, że chłopak się nią interesuje, jednakże Nikola traktowała go jak kolegę. Nic ponadto. Moim zdaniem ładna byłaby z nich para, ale skoro brunetka nie czuje do niego chemii, nie było sensu namawiać jej, żeby się z nim umawiała.
Kiedy skończyłam gadać z Nikolą, odłożyłam telefon na niski dębowy stolik. Byłam pewna, że rodzice kiedyś mnie zabiją za te rozmowy. Wzięłam gazetę, którą zostawiła Edyta i poszłam pokazać artykuł bratu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz