czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 105



            Dopiero po chwili podszedł do niej nieśmiało, tak, że dzieliło ich teraz zaledwie kilka centymetrów. Mary Ann spojrzała mu w oczy, tak jakby chciała wyczytać co Czarnowłosy ma zamiar uczynić. Bała się, że zaraz rozpęta się kolejna walka słowna, na którą dzisiaj nie miała już siły. Była wyczerpana zarówno psychicznie jak i fizycznie.
            Bill Kaulitz jednak tylko podniósł lekko w górę kąciki ust i pogłaskał ją lekko po policzku. Zadrżała pod wpływem tak upragnionego dotyku. A on nie miał już wątpliwości. Wiedział, że dziewczyna coś do niego czuje i jest to więcej niż zwykła sympatia. Tak bardzo pragnął ją w tej chwili pocałować, ale jednocześnie wiedział, że nie może tego zrobić. Najpierw powinien ją przeprosić. Nie powinien się tak zachowywać!
-          Przepraszam - wyszeptał. - Nie...
-          Nie - przerwała mu. - To ja powinnam przeprosić.
Zdjęła jego rękę z policzka i przeniosła na swoją talię zbliżając się do niego jeszcze bardziej. Położyła swoje dłonie na jego klatce piersiowej i spojrzała mu w oczy. Był zszokowany zachowaniem dziewczyny, ale jednocześnie uradowany tym, że Mary Ann tak po prostu się do niego przytuliła.
-          Przepraszam, że nie dałam znaku życia. Miałeś całkowite prawo się na mnie wściekać... - chciał jej przerwać, ale położyła mu palec na ustach, dając mu tym samym do zrozumienia, żeby nic nie mówił. - Zachowałam się jak głupia nastolata. Nic mnie nie usprawiedliwia.
-          Ja też nie byłem bez winy... Nie powinienem...
-          Cii... - ponownie go uciszyła kładąc mu palec na ustach. - Chodź już ty mój wariacie, bo się przezię...
W tym momencie w odległości zaledwie kilku metrów od nich rozbłysło światło flesza. Ktoś robił im zdjęcia o trzeciej w nocy! Bill Kaulitz poczuł jak ogarnia go złość na natrętnego paparazziego. W pełni pojął agresywne zachowanie niektórych gwiazd względem fotoreporterów, którzy wchodzą z brudnymi butami w ich życie. Dlaczego ludzi nie interesuje sama muzyka, tylko życie prywatne jej twórców? Doskonale wiedział, że jutro znajdzie w internecie zdjęcie przedstawiające jego i Mary Ann czule do siebie przytulonych, a w następnym Bravo, albo innym czasopiśmie będzie zamieszczony gigantycznych rozmiarów artykuł o tym wydarzeniu. Nie mówiąc już o tych wszystkich pytaniach, na które będzie musiał udzielić odpowiedzi, choć ich nie zna. Wściekły złapał Mary Ann za rękę i pociągnął w stronę hotelu, do którego nie mają wstępu paparazzi. Przez całą drogę zastanawiał się z czego dziewczyna się tak histerycznie śmieje. Przecież w całej tej sytuacji nie ma nic zabawnego! Za to jest tragiczna! Pomijając sam fakt, że tysiące dziewczyn będzie mogło podziwiać go w samych bokserkach i t-shircie, to fotograf przerwał im tak wspaniały i romantyczny moment!
-          Z czego się tak śmiejesz? - zapytał, tak jakby miał o to do niej pretensje, że nie podziela jego zdenerwowania.
Kiedy zamiast mu odpowiedzieć dalej zanosiła się śmiechem przerzucił ją sobie przez ramię i zaniósł do windy. Blondynka zaczęła mu się wyrywać, ale on nie zamierzał jej puścić.
-          Bill! - powiedziała z wyrzutem. - Puść mnie natychmiast!
-          To powiedz mi z czego się tak śmiejesz, bo to wcale nie jest zabawne! Jutro nasze fotki będą w internecie! Chyba, że o to ci właśnie chodziło...
-          Daj spokój! - walnęła go w plecy. - Zastanawiałam się tylko jak szybko byś mnie zabił gdybym ściągnęła ci wtedy bokserki... I rzecz jasna nad reakcją fanek...
-          O ty! Jak taka jesteś niedobra to cię nie puszczę!
-          Będę krzyczała - zagroziła.
-          A proszę bardzo, krzycz ile dusza zapragnie. Na mnie to nie robi wrażenia, ale ci staruszkowie, którzy mają pokój obok nas mogą nie być zadowoleni...
Opuścił windę nadal trzymając Mary Ann na rękach, która wierzgała nogami, i udał się w stronę pokoju numer 516. Przyłożył kartę magnetyczną do czytnika i kiedy zapaliło się zielone światełko lekko pchnął drzwi. Nie puszczając dziewczyny zapalił światło i udał się do łazienki.
-          O nie! Nie zrobisz tego... - pisnęła. - Bill, nie!
Kaulitz nie przejmując się jej protestami z chytrym uśmieszkiem wrzucił ją do wanny wypełnionej letnią wodą, którą wcześniej sama nalała. Nie przewidział jednak tego, że Mary Ann pociągnie go za sobą, w rezultacie czego oboje znajdowali się w wannie pełnej wody, na której unosiła się cieniutka warstewka piany.
-          A jednak to zrobiłeś... - stwierdziła odkręcając kurek od ciepłej wody i kierując strumień maleńkich kropelek na Billa.
-          Wariatka - powiedział z uśmiechem odbierając jej słuchawkę.
-          No widzisz wariacie, pasujemy do siebie... - puściła mu oczko wylewając miodowy płyn do kąpieli na jego głowę. - Oboje jesteśmy szaleni.
-          Ej! Teraz musisz umyć mi włosy!
-          Nie za dużo byś chciał? - spytała z uśmiechem ściągając zakupione u Neyzdta czarne balerinki. W miejscu gdzie upadły powstały dwie wielkie kałuże.
-          To nie ja wylałem sobie płyn do kąpieli na włosy! - obruszył się. - To twoja wina...
-          Dobra, bo zaraz zaczniesz mnie oskarżać o to, że moje jeansy zafarbują wodę na niebiesko... Odwróć się.
Posłusznie spełnił prośbę Mary Ann. Teraz jego plecy wygodnie opierały się o jej klatkę piersiową, a nogi stykały się ze sobą. Dziewczyna zaczęła mu delikatnymi ruchami palców masować skórę głowy. Jeszcze nigdy mycie włosów nie sprawiło mu tyle przyjemności. A także nie było zabarwione nutką erotyzmu... W końcu siedział w jednej wannie z istotką, którą kochał ponad życie. Gdyby nie te ubrania... Dlaczego blondynka nie mogła założyć dzisiaj cieniutkiej, białej sukienki zamiast nieśmiertelnych jeansów?
-          Wiesz, jeszcze nigdy nie kąpałam się w ubraniach... - przerwała ciszę.
-          A ja myślałem, że jestem pierwszym szczęśliwcem, z którym dzielisz wannę... - zrobił smutną minkę.
-          No wiesz... Kilku ich było przed tobą - droczyła się.
-          Na przykład?
-          Hm... z Kamilem, Michałem, Piotrkiem, Zbyszkiem... - wyliczała.
-          Dobra, przestań już.
-          A co zazdrosny jesteś? - przerwała na chwilę wykonywać ruchy okrężne po jego czaszce.
-          I to jeszcze jak! Myślałem, że jestem pierwszy, a się okazuje, że przynajmniej piąty.
-          Dziewiąty - poprawiła.
-          Mówisz poważnie? - odwrócił głowę i spojrzał jej w oczy. Nie wierzył w to co dziewczyna mówi, choć na jej twarzy wymalowana była powaga.
-          Pewnie - mówiła, a on poczuł złość na tych wszystkich chłopaków, których nie potrafił nawet powtórzyć imion. Nie chciał słuchać o jej doświadczeniach z innymi, bo to za bardzo bolało. Niepotrzebnie zaczynał ten temat. Kochał ją całą duszą i chciał, żeby należała tylko do niego. - Wiesz to były takie plastikowe, przystojne, żółte kaczory... Jak miałam pięć lat, to nie chciałam się bez nich kąpać - na jej ustach widniał szeroki uśmiech.
-          Kaczory? - powiedział z ulgą. - Wiesz, to bardzo zdradzieckie typki... Powinnaś na nich uważać... Szczególnie jak miałaś pięć lat...
-          Po tym jak jeden ukradł mi mydło przestałam się z nimi pluskać w wannie - powiedziała poważnie spłukując jego włosy z płynu do kąpieli.
-          Ma szczęście, że mnie wtedy nie znał - zażartował. - Podasz mi ręcznik? - poprosił kiedy kilka kropelek wody z płynem wpadło mu do oczu.
-          Proszę.
-          Dziękuję - uśmiechnął się do niej czarująco.
-          Tutaj - wskazała na swój policzek. - Chyba należy mi się coś więcej niż tylko zwykłe „dziękuję”?
-          No nie wiem... Dzisiaj byłaś niegrzeczna...
Jednak mimo tych słów przybliżył swoją twarz do jej mokrego policzka i złożył na nim trzy buziaki. Wiedział, że zaraz nie będzie mógł się powstrzymać przed złożeniem pocałunku na jej słodkich ustach, więc bez słowa wstał i wyszedł z wanny, a potem z łazienki zostawiając za sobą wielkie kałuże. Położył się na łóżku Mary Ann, nie zważając na to, że zaraz będzie całe mokre.
* * *
            Nikola siedziała na swoim łóżku i ze zdenerwowania bawiła się rogiem kołdry. Bała się, że przyjaciółka zrobi jakąś głupotę. Próbowała się do niej dodzwonić, ale nikt nie odbierał. Widocznie zostawiła telefon w pokoju zanim uciekła. Nie zmienia to jednak faktu, że zamiast włóczyć się gdzieś po nocy powinna przyjść do nich!
-          Nie martw się - usłyszała ciepły głos Toma.
-          Ale jak coś jej się stało? Wiesz, że jak Mary jest wściekła to...
-          Teraz widzisz co czuliśmy z Billem jak was nie było tak długo? - podszedł do niej i ją przytulił.
Dziewczyna położyła mu głowę na piersi, a on zaczął głaskać ją po kasztanowych włosach. Już  dawno nie był taki czuły w stosunku do dziewczyny. Bał się okazywać swoje uczucia innym, ale wiedział, że jej może zaufać. Nie była taka jak te wszystkie panienki, które wcześniej miał. I to ją wyróżniało.
-          Przepraszam. Powinnyśmy zadzwonić, ale mówiłam ci już jak to było...
-          Może zadzwonię do Billa? Może już ją znalazł...
Nikola nie odezwała się ani słowem. Miała nadzieję, że Mary i Bill są teraz w swoich łóżkach i spokojnie śpią.  Jednak równie dobrze wiedziała, że tak nie jest.
Tom wystukał tak dobrze znany numer brata i przyłożył słuchawkę do ucha. Po szóstym sygnale miał się rozłączyć kiedy usłyszał głos bliźniaka.
-          Znalazłeś Mary Ann? - spytał od razu.
-          Kiedyś się znajdzie, musi wrócić przecież po swoje ubrania - powiedział ze spokojem.
-          Bill! Nie szukałeś jej?! - wykrzyczał do telefonu. Nie wierzył w to co słyszy! Przecież Bill kocha Mary Ann, więc jak może tak o niej mówić?!
-          Co ty taki wściekły jesteś? Chcesz, żeby mi się udzielił twój humor?
Wielokrotnie mieli tak, że jeżeli jeden z nich miał podły humor, to drugi również. Tom znał Billa chyba lepiej niż siebie samego, więc coś mu nie pasowało w jego zachowaniu. Gdyby nie znalazł Mary Ann i się z nią nie pogodził z pewnością nie byłby taki zadowolony i beztroski. Nasuwała mu się tylko jedna myśl...
-          Bill, czy ty jesteś pijany? - w słuchawce rozległ się śmiech bliźniaka. A on zrozumiał, że przez cały ten czas Czarnowłosy sobie z niego żartuje. Gdyby rozmawiali ze sobą w „cztery oczy”, to taka sytuacja nie miałaby miejsca. - Jak możesz?! My się tutaj martwimy o was, a ty sobie żartujesz!
-          Wybacz brat - wydukał przez śmiech. - Nic mi nie jest ani Mary Ann, nie musicie się martwić.
-          Na pewno? A może lepiej jak dzisiaj się zamienimy? Ty przyjdziesz do...
-          Nie - przerwał mu. Mówię ci, że nic nam nie jest.
-          Pogodziliście się?
-          Tak mi się wydaje.
-          A powiedziałeś już jej?
-          Nie. Mówiłem ci, że to musi być coś wyjątkowego...
-          Dobra. Zrobisz jak zechcesz, ale nie zwlekaj zbyt długo z tym.
-          Spokojnie, mam już nawet pomysł...

Rozdział 104



-          Dziękuję - szepnęłam cicho do Gustava, a on tylko się uśmiechnął w odpowiedzi. - Powinnam ci to wytłumaczyć...
-          Masz rację.
Wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Czułam, że potrzebuję zaczerpnąć świeżego powietrza. Było mi smutno, że Bill prawie nazwał mnie dziwką. Bo co innego mogło oznaczać, to, że „szukam chętnego na ulicy”? Dla mnie to jest jednoznaczne. Pewnie nie przejęłabym się tym tak bardzo gdyby to kto inny wypowiedział te słowa. Bo czyż nie to co jest przyczyną najgłębszych cierpień człowieka nie jest też przyczyną największych radości? Tak właśnie jest z Billem. W jednej chwili jestem z nim naprawdę szczęśliwa, żeby zaraz potem płakać z jego powodu.
Perkusista wyszedł za mną na balkon. Położył mi na ramionach bluzę i oparł się koło mnie o balustradkę. Chwilę wpatrywaliśmy się w rozciągającą się przed nami piękną panoramę Paryża. Wiedziałam, że powinnam mu to wszystko wytłumaczyć. Tak samo jak nie powinnam prosić go o to, żeby okłamał przyjaciela.
-          Dzisiaj z Nikolą pojechałyśmy zobaczyć Sacré-Coeur - zaczęłam nieśmiało. - Spodobała jej się bluzka w jakimś arabskim sklepiku, więc tam weszłyśmy...
Opowiedziałam mu o sprzedawcy i stracie japonek. Wiem, że nie ma to wiele wspólnego z tym co się stało w pokoju, ale musiałam jakoś zacząć. A to był dobry początek. Gustav słuchał mnie w milczeniu co jakiś czas potakując głową.
-          Koło ósmej wyszłyśmy z kawiarenki i poszłyśmy do metra, żeby wrócić do hotelu. Wiesz, chciałam zobaczyć się z Billem... no i z wami... Ale przypadkiem pomyliłyśmy pociągi i wyjechałyśmy na jakąś wieś. Powrotny pociąg miał być dopiero za prawie dwie godziny, więc musiałyśmy zaczekać. A potem szukałyśmy jeszcze jakiejś linii metra jadącej w pobliże hotelu. Wierz mi, że gdy wróciłam byłam naprawdę zadowolona, że już nie muszę się szwendać po Paryżu... - zawiesiłam głos. - A Bill zaczął się na mnie drzeć, a mógł spokojnie zapytać gdzie byłyśmy...
-          Dobrze wiesz, że się o ciebie martwił - powiedział spokojnie. - Mogłaś do niego zadzwonić...
-          Wiem, ale wierz mi, że nie miałam do tego głowy. Nikola zresztą też. Naprawdę mi przykro, że tak się stało, ale nic na to nie mogłam poradzić. A jak zaczął na mnie wyzywać, to zrobiło mi się jeszcze gorzej. Chciałam go jakoś uspokoić, ale wiesz jaka jestem...
-          Zbyt wybuchowa - puścił mi oczko. - Zobacz ktoś sobie urządza spacery o tej porze... - wskazał palcem w dół, gdzie jakaś postać chodziła praktycznie w kółko. Tak jakby czegoś szukała.
-          Chyba powinnam iść do Billa i go przeprosić...
Zdjęłam bluzę Gustava i już wchodziłam do pomieszczenia, kiedy do moich uszu dobiegł bardzo słaby głos, tak jakby ktoś wołał „Mary Ann”.
„High above the mountains far across the sea
[Wysoko ponad górami, daleko na morzu]
I can hear your voice calling out to me
[Słyszę twój głos wołający mnie]
Brighter than the sun and darker than the night
[Jaśniejszą od słońca I ciemniejszą od nocy]
I can see your love shining like a light
[Widzę twoją miłość jaśniejącą niczym światło]”
-          Słyszałeś? - spytałam chłopaka.
-          Co?
-          Nieważne.
Podeszłam do barierki i spojrzałam w dół. Chwilę przyglądałam się postaci, która teraz stała w miejscu. Moje serce przyspieszyło tempa. Choć sylwetka była malutka, doskonale wiedziałam kto tam stoi. I co powinnam zrobić.
-          Muszę lecieć! Dzięki Gustav! - dałam mu szybko buziaka w policzek i wybiegłam z pokoju nadal trzymając w rękach bluzę perkusisty.
Dobiegłam do windy i nacisnęłam przycisk. Czekałam zaledwie kilka sekund, które niemiłosiernie mi się dłużyły. Wsiadłam do małego pomieszczenia i wcisnęłam guziczek z wygrawerowanym zerem. Przestępowałam z nogi na nogę i poganiałam w duchu windę, żeby szybciej jechała. Chciałam się znaleźć już na dole i sprawdzić czy to faktycznie Bill. Powinnam go przeprosić i tak właśnie zrobię! Nie czekając aż drzwi rozsuną się całkowicie opuściłam windę i wybiegłam na zewnątrz. W odległości jakichś dwustu metrów dostrzegłam sylwetkę Billa, który ze spuszczoną głową zmierzał w moją stronę. Serce zaczęło mi bić w oszałamiającym tempie. A w brzuchu mi się kotłowało. Kompletnie nie wiedziałam jak mam się zachować i co powiedzieć.
* * *
            Chodził w kółko po placu La Défense zastanawiając się dokąd poszła Mary Ann. Nie zważał na to, że jest na boso, w samych bokserkach i podkoszulku, bo to nie było dla niego w tej chwili najważniejsze. Musi odnaleźć Mary Ann! Czuł, że dziewczyna znajduje się blisko niego, ale nie miał pojęcia gdzie dokładnie. Co jakiś czas wykrzykiwał jej imię, jednak bez żadnego rezultatu. Nie potrzebnie zwlekał tyle czasu. A co jeśli jej się naprawdę coś stanie? Przecież nie ma przy sobie nawet bluzy! Nie mówiąc już o pieniądzach czy telefonie! Jak mógł pozwolić na, żeby dziewczyna opuściła hotel o tej porze?! Jest skończonym durniem!
            Przez jego głowę przemykało tysiące na ogół złych myśli. Był wściekły na siebie, za to, że tak się na nią wydzierał. Nie powinien tego robić! Mógł zwyczajnie zapytać gdzie była... Szczególnie, że nic w zachowaniu dziewczyny nie wskazywało na to, że ma ochotę się z nim kłócić. Ale on musiał się unieść! Tylko po co?! Pogorszył tylko w ten sposób sprawę... Naprawdę się o nią martwił i zwyczajnie zdenerwował się kiedy przyszła taka szczęśliwa do hotelu. Tylko czy miał ku temu prawo? Przecież nie jest ani jej opiekunem ani chłopakiem. Ale ją kocha i sobie nie wyobraża bez niej życia! Nie wybaczyłby sobie gdyby przytrafiło jej się coś złego!
            Spojrzał w górę. Prosto na jeden z nielicznych oświetlonych balkonów. Dostrzegł tam dwie postacie stojące obok siebie. Przypomniał sobie jak siedział na tarasie z Mary Ann zaledwie wczoraj i z uśmiechem na twarzach malowali sobie wzorki na skórze. Dlaczego nie może tak być zawsze? Dlaczego zawsze wtedy kiedy już się układa któreś z nich musi to popsuć?
            Nagle w jego głowie nie wiedzieć skąd pojawiła się postać Gustava. Kiedy otworzył mu drzwi wcale nie wyglądał na zaspanego, a jego koszulka była mokra na piersi.
-          Zdrajca... - powiedział do siebie, po czym ze spuszczoną głową udał się w stronę hotelu.
Jak Gustav mógł mu to zrobić?! Przecież był jego przyjacielem! Doskonale zdawał sobie sprawę, że będzie się niepokoił o blondynkę, więc dlaczego skłamał? Na prośbę Mary Ann. Dziewczyna jest na niego wściekła i nie chce go widzieć. Tak. To musiało być to. Nie widział innej opcji. Gdyby dowiedział się, że Mary jest w pokoju z pewnością wszedłby do środka, a przy okazji nawrzeszczałby na przyjaciela za to, że go okłamał.
Zastanawiał się co ma zrobić. Iść do pokoju Georga i Gustava, żeby przeprosić Mary Ann, czy dać jej spokój i udać się do własnego pokoju? Może powinien dać jej trochę czasu na ochłonięcie? Wiedział, że zranił ją swoimi słowami, które wyraźnie sugerowały, że jest dziwką, choć wcale tak nie uważał. Jednak w złości wypowiada się słowa, nad którymi się człowiek nawet nie zastanawia. A on był wściekły. Tak bardzo martwił się o nią... Zarówno kilka godzin temu jak i przed chwilą. Dopiero teraz trochę się uspokoił, że dziewczyna jest najprawdopodobniej cała i zdrowa u Georga i Gustava. Jednak dla pewności postanowił iść do nich do pokoju i upewnić się czy blondynka faktycznie u nich jest. Jeżeli nie będzie chciała z nim rozmawiać, to nie będzie nalegał. Ale musi wiedzieć czy nic jej się nie stało!
Podniósł głowę do góry, żeby zobaczyć jaka odległość dzieli go jeszcze od hotelu, kiedy zobaczył stojącą naprzeciwko niego Mary Ann. Zamarł. Czyżby wyciągnął błędne wnioski? Ale przecież wszystko wskazywało na to, że jest u perkusisty i basisty! Więc co ona tutaj robi? A może to tylko wytwór jego wyobraźni? Widzi ją, bo chce ją zobaczyć? Mrugnął kilkakrotnie powiekami, ale ona nadal tam stała i wpatrywała się w niego.
-          Wariat - powiedziała z czułością podchodząc do niego.
-          To dobrze czy źle? - spytał, ale ona tylko wzruszyła ramionami.
Podała mu bluzę należącą do Gustava. Czyli jednak była u nich. W takim razie skąd wiedziała, że on tutaj jest i jej szuka? Między nimi zapanowała cisza pełna napięcia. Oboje wiedzieli, że powinni coś zrobić, powiedzieć... Jednakże żadne z nich nie wykonało nawet najmniejszego gestu. 

Rozdział 103



Drzwi zamknęły się cichutko za Tomem. Zerknęłam na Billa, który patrzył na mnie tak jakby chciał mnie co najmniej spalić na stosie. Co ja znowu zrobiłam takiego złego, że jest na mnie wściekły?! Przecież dopiero co wróciłam!
-          Nie śpisz jeszcze? - spytałam Czarnowłosego, chcąc trochę rozluźnić atmosferę. - Myślałam, że jutro macie...
-          Gdzie byłaś?! - przerwał mi ostro. A ja spojrzałam na niego jak na wariata.
-          Nie twoja sprawa - odburknęłam.
-          Właśnie, że moja! Gdzie byłaś?!
-          Nie muszę ci się tłumaczyć - odparłam w miarę spokojnie.
-          Odpowiesz mi czy nie?! - w tonie jego głosu wyczułam coś co mi mówiło, że nie uda się uniknąć awantury.
-          Nie zamierzam ci się tłumaczyć, to nie twoja sprawa gdzie chodzę. Mogę robić co mi się podoba.
-          Jesteś nieodpowiedzialna! Wszyscy się o was martwili!
-          Ty też? - spytałam złośliwie.
-          To chyba jasne! Jest już druga w nocy! - krzyczał. - A wy się szwendałyście nie wiadomo gdzie! Nie wysłałyście nawet głupiego smsa, że późno wrócicie!
-          Musisz się tak drzeć? Zaraz postawisz cały hotel na nogi.
Skierowałam się do łazienki, odkręciłam kurek od ciepłej wody i wlałam trochę miodowego płynu do kąpieli, żeby wytworzyła się piana.
-          Nic mnie to nie obchodzi! Będę krzyczał kiedy będę chciał!
-          A ja się będę szwendała po ulicach jak tylko będę miała na to ochotę! I nic ci do tego! - wykrzyczałam wyciągając piżamę z szafy.
-          A co szukasz jakiegoś chętnego?!
Podeszłam do niego i wyprostowaną dłonią uderzyłam go w twarz. Momentalnie złapał się za policzek, który zaczął powoli przybierać kolor dojrzałego pomidora. Zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem. W pokoju zapanowała cisza, przerywana jedynie naszymi przyspieszonymi oddechami.
-          Nie... mów... nigdy do mnie... w ten sposób... - cedziłam przez zęby. Teraz to ja byłam wściekła. Nikt nie będzie mówił do mnie w ten sposób! Nawet, albo zwłaszcza Bill!
-          A co?! Może zaprzeczysz?!
-          Nie odzywaj się do mnie! I pomyśleć, że... - się w tobie zakochałam, jednak nie wypowiedziałam tego ostatniego na głos.
-          Że co?!
-          Że wszystkie nastolatki myślą, że jesteś taki wspaniały! Ale ideałów nie ma! Jeszcze w życiu nie spotkałam bardziej egoistycznego i bezczelnego... chłopaka! Dziw, że tyle panienek za tobą szaleje!
-          Coś jeszcze? - spytał ze spokojem.
-          Nie. Nie mam ci już nic więcej do powiedzienia.
Obróciłam się na pięcie i wybiegłam z pomieszczenia. Na korytarzu było słychać podniesiony głos Toma dochodzący z jego i Nikoli pokoju. Czyli jednak tak bardzo się od siebie nie różnią! Na pierwszy rzut oka inni, ale w środku tacy sami. Zrezygnowałam z zamiaru schronienia się u przyjaciółki, gdyż wiedziałam, że Dreadowłosy jak tylko mnie zobaczy, zacznie się też na mnie wydzierać. Jeszcze tego by brakowało! Wystarczy, że chciał mnie poderwać dzisiaj Neyzdt, potem się zgubiłyśmy, a na koniec pokłóciłam się z Billem! Nie potrzebuję już więcej wrażeń. Wielkie dzięki za taką wycieczkę! A miało być tak przyjemnie...
Skierowałam się w stronę pokoju Georga i Gustava. Nie chciałam ich budzić ale nie miałam innego wyjścia. A nie uśmiechało mi się spędzić nocy w hotelowym korytarzu! Zapukałam kilkakrotnie do drzwi czekając aż ktoś mi otworzy. Dopiero po dość długiej chwili w progu stanął zaspany Gustav.
-          Mogę? - spytałam cicho ze spuszczoną głową.
-          Tak, pewnie - powiedział szybko już trochę bardziej rozbudzony. - Wchodź.
-          Przepraszam, że cię obudziłam.
-          Spoko, stało się coś?
-          Nie, po prostu... zapomniałam zabrać karty, a nie chcę budzić Billa - kłamałam.
-          I dlatego nas budzisz?
-          Masz rację... Nie powinnam - obróciłam się na pięcie i już miałam wyjść kiedy perkusista złapał mnie za ramię.
-          Nigdzie nie pójdziesz. Już jest późno - skinęłam głową, a do moich oczu cisnęły się łzy. - Mi możesz powiedzieć co się stało - powiedział łagodnie.
W tym momencie po moich policzkach zaczęły lecieć niechciane kropelki. Podeszłam do Gustava i się mocno w niego wtuliłam. Dlaczego to nie w nim się zakochałam? Przynajmniej on nie jest taki bezczelny jak Bill! Tylko, że miłość nie wybiera. Kocham Czarnowłosego i nic tego nie zmieni. Próbowałam się pozbyć przez tak długi czas tego uczucia, ale nie potrafiłam. Za to z każdym dniem stawało się coraz silniejsze. Może to właśnie dlatego tak mnie zraniły jego słowa? Perkusista nie odezwał się ani słowem. Zamiast tego przytulił mnie do siebie i pozwolił się wypłakać w swoją koszulkę. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna. Nie miałam ochoty teraz mu opowiadać o tym co się wydarzyło, a on zdawał się to doskonale rozumieć. Zaczęłam zazdrościć dziewczynie, która zawładnie sercem perkusisty. Nie można wymarzyć sobie chyba bardziej kochanego chłopaka.
Dopiero kiedy usłyszałam pukanie do drzwi odsunęłam się od niego.
-          To pewnie Bill - powiedział cicho ocierając mi łzy.
-          Jakby się pytał... w co wątpię, ale mimo to... - plątałam się. - Jak coś to mnie tutaj nie ma - spojrzał na mnie badawczo, a ja czułam, że muszę mu to jakoś wyjaśnić. - Proszę, nie mów mu. Wszystko ci wytłumaczę, tylko mu nie mów, że tu jestem.
-          Dobrze, nie powiem. Zaraz wracam.
* * *
            Miał ochotę coś rozwalić. Ale nie zrobił tego. Usadowił się tylko wygodnie na łóżku i próbował się uspokoić. Zdenerwował się na Mary Ann, że tak późno przyszyła, bez słowa wyjaśnienia. Tak bardzo bał się, że coś jej się mogło stać... Zamiast na nią krzyczeć powinien podejść i przytulić, ale nie mógł tego zrobić. Był zbyt wściekły. Dopiero teraz kiedy emocje zaczynały z niego powoli uchodzić, uświadomił sobie, że nie powinien mówić tych ostatnich słów. Przecież wcale tak nie uważał! Nie miał nawet tego na myśli! Ale jednocześnie domyślał się jak to musiało zabrzmieć w uszach dziewczyny. A już tak dobrze się między nimi układało! Jak zwykle musiał wszystko popsuć! Powinien powiedzieć jej, żeby następnym razem zadzwoniła, albo wysłała smsa, bo on się martwi, ale zamiast tego na nią nakrzyczał! A przecież krzyk to nie rozwiązanie!
            Postanowił przeprosić Mary Ann. Wiedział, że blondynka nie jest święta i powinna jakoś dać znać, że wróci o tej godzinie, ale faktycznie nie ma do niej żadnych praw. Tak samo jak to była jego wina, że zamiast spokojnie zapytać dlaczego tak późno przyszła zaczął się na nią drzeć. Jednak naprawdę się o nią martwił, a widząc jej uśmiech na twarzy dostał szału. Razem z Tomem siedzieli w pokoju i się zamartwiali czy przypadkiem nic im się nie stało, a one jak gdyby nigdy nic przychodzą szczęśliwe!
            Już trochę spokojniejszy opuścił pomieszczenie i skierował się w stronę pokoju bliźniaka spodziewając się zastać tam Mary Ann. Bo gdzie indziej mogła się udać o tej porze? Przecież nie opuściła hotelu. Zapukał do drzwi mając nadzieję, że Tom jeszcze nie śpi. Po chwili w progu pojawił się Dreadowłosy. Był wyraźnie zszokowany widokiem brata.
-          Jest u was Mary Ann?
-          Nie. Co się stało? - spytał zaniepokojony widząc minę Billa.
-          Pokłóciliśmy, się i ona... myślałem, że jest u was.
-          Tom, kto to? - usłyszeli głos Nikoli.
-          Bill - odkrzyknął Dreadowłosy. - Co ty jej powiedziałeś, że wyszła o tej godzinie?!
-          Nie ważne, idę jej poszukać - powiedział smutno.
-          Poczekaj...
Udał się korytarzem w stronę pokoju Georga i Gustava nie zważając na nawoływanie brata. Wiedział, że musi znaleźć Mary Ann i ją przeprosić. Myślał, że jest u Nikoli i Toma, ale widać się pomylił. Powinien trzymać język za zębami! Czemu gdy człowiek jest wściekły nie myśli nad tym co mówi? Słowem nie panuje nad swoimi reakcjami, raniąc tym innych? A przy okazji siebie. Zapukał do drzwi czekając aż ktoś mu otworzy.
-          Bill? - spytał zdumiony Gustav. - Co ty tu robisz?
-          Nie ma u was Mary Ann?
-          Nie - odparł krótko. Nie chciał okłamywać przyjaciela, ale widząc w jakim stanie znajduje się Mary Ann wolał póki co nie doprowadzać do konfrontacji tych dwojga.
-          Zadzwoń do mnie jak do was przyjdzie - odwrócił się na pięcie i odszedł.
Nie miał pojęcia gdzie może szukać Mary Ann. Czuł coraz większe wyrzuty sumienia. Dlaczego to powiedział? Nie zważając, że jest na boso, ma na sobie tylko bokserki i podkoszulkę zjechał windą do recepcji i wyszedł szklanymi drzwiami na zewnątrz. Nie obchodziło go nic poza odnalezieniem Mary Ann. Jeżeli wcześniej martwił się, że coś jej się mogło stać, to teraz był przerażony. A co jeśli się zgubi albo coś jej się stanie? Nie dość, że jest już późno, to jeszcze nie ma przy sobie ani pieniędzy ani telefonu. Wiedział, że cokolwiek by ją nie spotkało, to będzie tylko i wyłącznie jego wina! Nie daruje sobie swojej głupoty!
-          Mary Ann! - zawołał, choć miał świadomość, że nawet jeśli dziewczyna usłyszy jego wołanie to i tak do niego nie podejdzie. Mimo to musiał spróbować.

Rozdział 102



Siedział w hotelowym pokoju i średnio co trzydzieści sekund zmieniał kanał. Nie interesował go żaden nadawany w telewizji program. Bynajmniej nie dlatego, że większość z nich była po francusku. Tom, Gustav i Georg położyli się już dawno spać, tłumacząc, że muszą się wyspać przed jutrzejszą sesją zdjęciową, a on siedział na łóżku i czekał na powrót Mary Ann. Dochodziła już północ a jej nadal nie było. Coraz bardziej zaczynał się o nią martwić. A co jeżeli stało jej się coś złego? Może ktoś ją napadł, albo auto ją potrąciło? Albo się zgubiła? Albo... Przez jego plecy przeszedł zimny dreszcz gdy sobie wyobraził, że dziewczyna może leżeć teraz gdzieś na ulicy ranna. Nie darowałby sobie tego do końca życia! Stop! Musi przestać tak myśleć! Nie mogło stać jej się nic złego! Przecież jest z Nikolą... Pewnie za niedługo wróci cała i zdrowa, więc nie ma się czym przejmować. Tylko dlaczego nie potrafił sobie tego wmówić?
Usłyszał czyjeś kroki na korytarzu i cichy szept. Nadstawił ucha. Nie potrafił rozróżnić słów, ale doskonale usłyszał szczęk otwieranych i zamykanych drzwi. Wyłączył telewizor, wziął do ręki białą kartę magnetyczną od pokoju i wyszedł na korytarz. W tym samym momencie uchyliły się drzwi od pokoju Toma i Nikoli. Uśmiechnął się lekko na widok brata ubranego w same bokserki.
-          Hej, jest u ciebie Mary Ann?
-          Hej, jest u ciebie Nikola? - spytali jednocześnie.
-          Jeszcze nie wróciła - powiedział smutno Bill kierując się w stronę swojego pokoju.
Przyłożył kartę do czytnika i uchylił drzwi. Tom wszedł za nim do środka i usadowił się wygodnie na łóżku. Czarnowłosy poszedł w jego ślady. Przez chwilę między nimi panowało milczenie. Każdy z nich był pochłonięty własnymi myślami. Jednak dotyczyły one tego samego. Dwóch dziewczyn, które mimo późnej pory błądzą gdzieś po Paryżu. I nie dają znaku życia.
-          Dzwoniłem do Nikoli, ale nie odbiera telefonu - pierwszy odezwał się Tom.
-          Mary Ann też nie odbiera. Myślisz, że stało im się coś złego?
-          Nie sądzę, ale mogłyby już wrócić...
Tom Kaulitz jeszcze nigdy nie martwił się w takim stopniu o jakąkolwiek dziewczynę. Miał nadzieję, że Nikola ulituje się nad jego nerwami i zaraz wróci. Cała i zdrowa. Bał się, że mogło jej się coś stać. W niewyjaśniony sposób traktował ją zupełnie inaczej niż wszystkie inne kobiety. Czuł, że dziewczyna staje mu się z dnia na dzień coraz bliższa.
-          Pierwszy raz widzę, że martwisz się o dziewczynę - Bill uderzył lekko brata w ramię.
-          Widzisz, bo Nikola jest inna niż wszystkie inne - wyznał bratu, to co sam odkrył dopiero jakąś godzinę temu, kiedy siedział sam w pokoju i czekał na jej powrót.
-          To tak jak Mary Ann. Jeszcze nigdy nie kochałem nikogo tak mocno jak ją...
-          Kiedy zamierzasz jej to powiedzieć? - spytał.
-          Chciałbym jak najszybciej, ale nie chcę powiedzieć tego tak... - przez chwilę się zawahał. - Zwyczajnie... To musi być coś niesamowitego. Tak jak to co do niej czuję.
-          Zawsze byłeś romantykiem - Tom obdarzył bliźniaka uśmiechem. - Nie to co ja...
-          Ty zawsze bajerowałeś panienki... Tak jak dzisiaj Annette.
-          Tak, ale widzisz, one nigdy nie znaczyły dla mnie zbyt wiele... - przyznał szczerze. Zresztą wiedział, że przed bratem nie musi mieć żadnych tajemnic. - Zazdroszczę ci, że zakochałeś się w Mary Ann.
-          Nie wiem czy jest czego - Czarnowłosy ciężko westchnął. - Samo zakochanie się to jeszcze nie wszystko jak nie możesz być z osobą, którą kochasz.
-          Tak, ale ty przecież możesz z nią być.
-          Niby tak... Czasami mam wrażenie, że coś do mnie czuje, ale zaraz staje się niedostępna. Już sam nie wiem co mam o tym myśleć... boję się, że mnie...
W tym momencie drzwi pokoju się otworzyły, a do środka weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Mary Ann. Młodszy Kaulitz ucieszył się na jej widok, ale zaraz zaczęła wzbierać w nim złość.
* * *
            Tom widząc minę bliźniaka podszedł szybko do Mary Ann dał jej buziaka w policzek na przywitanie i życząc miłych snów opuścił pokój. Cieszył się, że już wróciły, ale jednocześnie czuł jak ogarnia go złość. Przecież mogły wysłać chociaż głupiego smsa z wiadomością gdzie są! Przynajmniej by się tak nie martwili! Przyłożył kartę magnetyczną do czytnika i wszedł do pokoju. Z łazienki dochodził cichy szmer wody. Usadowił się wygodnie na fotelu i czekał aż brunetka wyjdzie. Zastanawiał się co się z nim dzieje. Nigdy jeszcze żadna dziewczyna nie była mu tak bliska, a zarazem tak daleka. Traktował Nikolę jak przyjaciółkę, ale czy możliwa jest przyjaźń między chłopakiem, a dziewczyną? Dopóki jej nie poznał był zdania, że nie, potem uznał, że to możliwe, ale teraz już nie był wcale tego taki pewny. Nawet piękna Annette nie zrobiła dzisiaj na nim większego wrażenia...
            Drzwi łazienki lekko skrzypnęły i po chwili w saloniku pojawiła się uśmiechnięta Nikola. Co one dzisiaj są takie szczęśliwe? Oni się o nie martwią, prawie wychodzą z siebie, a one mają przyklejony uśmiech do twarzy tak jakby nic się nie stało!
-          Gdzie byłaś?! - zapytał ostro. - Jest już prawie druga w nocy!
Nikola spojrzała na niego z niedowierzaniem. Jakim prawem mówi do niej takim tonem?
-          Nie muszę ci się tłumaczyć - odparowała. - Zresztą ciebie też nie było jak wróciłam!
-          Bo byłem u Billa!
-          Nie musisz mi się tłumaczyć.
-          Mogłyście chociaż wysłać smsa gdzie jesteście! Bill odchodził od zmysłów! - chciał dodać, że on też, ale się powstrzymał.
-          Jak widzisz ani mi ani Mary Ann nic się nie stało.
-          A co jakby się stało?! Nie pomyślałaś o tym?!
-          Zamknij się już, bo cały hotel postawisz na nogi swoim krzykiem - powiedziała spokojnie.
-          Nie zamknę się! Będę krzyczał ile będę chciał! Mam gdzieś czy postawię cały hotel na nogi czy nie!
-          Tom, jestem zmęczona. Daj sobie spokój.
-          Zmęczona?! A czym jeśli można wiedzieć?! I nie dam sobie spokoju!
-          Nie twoja sprawa. I przestań się na mnie drzeć!
Podszedł do niej i złapał za nadgarstek. Był na nią naprawdę wściekły, ale jednocześnie miał ochotę ją pocałować. Skąd u niego te myśli? Może już za długo nie miał żadnej dziewczyny?
-          Puszczaj! - wrzasnęła.
-          Nie, dopóki nie powiesz gdzie byłaś!
-          Już ci mówiłam! Nie twój interes! Mogę robić co tylko chcę! - teraz to ona była wściekła. Nie podobało jej się to, że Tom na nią wrzeszczy. Tym bardziej, że nic mu do tego o której wraca do hotelu. Przyjechała do Paryża i chce wykorzystać maksymalnie ten czas! A on jej w tym nie przeszkodzi!
-          A właśnie, że mój! Tak ciężko odebrać telefon?! No chyba, że byłaś zajęta...
-          Co ty sugerujesz? - spytała zdumiona jego słowami.
-          A niby co innego mogło ci uniemożliwić zadzwonienie?
W tym momencie nie wytrzymała. Wyprostowała wolną dłoń i się zamachnęła, jednak chłopak złapał jej rękę. Wściekła zaczęła się wyrywać.
-          Tom! Zostaw mnie! Natych...
Nie zdążyła dokończyć, gdyż starszy Kaulitz zatkał jej usta swoimi. Zszokowana oderwała się od niego i spojrzała z niedowierzaniem.
-          Co ty... - zaczęła, ale Dreadowłosy ponownie ją pocałował. Tym razem już nie oponowała oddając się pieszczocie. W życiu nie czuła czegoś takiego podczas całowania. Zawsze było miło, ale nigdy nie odbierała tego w taki sposób jak teraz. Jej wszystkie zmysły brały udział w tej czynności co było niesamowitym doświadczeniem. Opadli na łóżko dalej się całując. Dopiero kiedy zabrakło jej tchu odsunęła się od niego, żeby zaczerpnąć powietrza.
-          Czułaś to? - spytał nieśmiało Tom patrząc jej głęboko w oczy. Całował się z wieloma dziewczynami, ale tylko z nią było mu tak przyjemnie. Nie chciał już smakować ust żadnej innej, bo wiedział, że żadne nie będą słodsze od jej warg.
-          Co?
-          No... ten... to... - plątał się. Nigdy nie potrafił mówić otwarcie o swoich uczuciach. Szczególnie wtedy gdy były takie intensywne jak w tej chwili. Nikola pogłaskała go delikatnie po policzku, po czym musnęła delikatnie jego usta.
-          Też to czułam - uśmiechnęła się. - Nie wiem jak ty, ale ja już idę spać. Byłabym wdzięczna jakbyś opuścił moje łóżko.
-          Nic z tego - powiedział twardo. - Nigdzie się stąd nie wynoszę.
-          To ja idę spać do twojego łóżka, a ty sobie możesz tu zostać - podniosła się do pozycji siedzącej, ale zaraz Tom objął ją mocno w pasie.
-          Nigdzie cię nie puszczę - odparł ze śmiechem.
-          Puścisz.
-          A założymy się?