I co on ma teraz zrobić? Mary Ann się dowiedziała. Nie
zwymyślała go, ale był niemalże pewny, że mu nie wybaczyła, tak samo jak nie
przyjęła jego przeprosin. Dlaczego musiał akurat w niej się zakochać? Przecież
jest tyle innych dziewczyn na świecie. Ma tyle fanek, które zrobiłyby wszystko
o co by tylko poprosił, a gdyby chciał chodzić z jedną z nich byłaby
przeszczęśliwa, więc czemu jemu zależy na Mary Ann? Bo jest niedostępna dla
ciebie, a jak wiadomo owoc zakazany najlepiej smakuje – przemknęło mu przez
myśl. Bał się tej rozmowy z nią, ale nie mógł się powstrzymać jak Gustav
powiedział, że to ona dzwoni. Musiał z nią wtedy porozmawiać. Chciał usłyszeć
jej głos. Miał już jej wyznać, że to co napisali to prawda, ale nie dała mu
dokończyć. Może to i lepiej, że nie uwierzyła temu artykułowi w gazecie? Może
kiedyś będzie miał okazję, żeby wyznać jej swoje uczucia osobiście. Był prawie
pewien tego, że się nie odważy, gdyż za bardzo boi się odrzucenia. Jednak może
warto zaryzykować? W końcu nie ma wiele do stracenia, a może zyska? Doskonale
wiedział, że Mary Ann też do niego coś czuje, może nie przyjaźń, ale na pewno
choć trochę go lubi. Nie może go przecież nienawidzić aż tak mocno. A nawet
jeśli to będzie się starał z całych sił o jej względy. Z takim postanowieniem
udał się do łazienki, żeby przygotować się do obiadu podczas którego mieli
poznać Blog27. Nie miał na to najmniejszej ochoty, ale nikt nie pytał go o zdanie.
Tak samo jak pozostali musi się udać na to spotkanie, gdyż należy to do ich
pracy. Obiecał sobie jednak, że ucieknie stamtąd najszybciej jak tylko będzie
mógł.
Trzydzieści minut później zjeżdżali windą na dół, do
hotelowej restauracji. Georg, Gustav, Tom i Bill mieli takie miny jakby właśnie
szli na ścięcie, jednak kiedy opuścili maleńkie pomieszczenie od razu
przywołali na twarze promienne acz nieszczere uśmiechy. Bardzo niechętnie
podeszli do stolika zajmowanego już przez dziewczynki z Blog27. Choć nie
musieli się przedstawiać, bo doskonale wiedziały kim są to i tak to zrobili.
Było to nieodzowne z uściskiem dłoni. Bill pomyślał, że gdy tylko dotrze do
pokoju od razu porządnie wyszoruje dłonie. Podobnie jak pozostali zamówił pizzę
i colę. Przy stoliku panowało milczenie, którego żaden z chłopaków nie
zamierzał przerwać. Dopiero kiedy przynieśli pizzę Georg zwrócił się do Ali,
która trzymała w ręku buteleczkę z tymże płynem:
- Mogę ketchup?
Ala nie wykonała pożądanej reakcji, jaką było
niewątpliwie podanie buteleczki basiście. Zamiast tego uradowana, że ten się do
niej odezwał zaczęła puszczać mu oczka i się do niego słodko uśmiechać.
Zrezygnowany chłopak zaczął jeść pizzę bez ketchupu.
- Jak wam się podoba w Niemczech? - Bill próbował zagaić
rozmowę.
Tola wraz z Alą nie zrozumiały jednak o czym mówi
wokalista. Zamiast odpowiedzi zaczęły ponownie puszczać oczka i się uśmiechać.
Co jakiś czas wymieniały też między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Bill po
zaledwie dwudziestu minutach przebywania z nimi miał dość. Miał ochotę uciec
stąd jak najdalej i najszybciej. Spojrzał na Toma, Georga i Gustava. Oni
najwyraźniej też zaczęli o tym myśleć. Kiedy dziewczynki z Blog27 zaczęły mówić
do siebie coś po polsku, co chwilę wypowiadając ich imiona cierpliwość Billa
się wyczerpała.
- Makijaż mi się rozmazał? - spytał Toma. - A może się
ubrudziłem pizzą?
Bliźniak dokładnie zmierzył spojrzeniem brata i pokręcił
przecząco głową.
- To ja nie wiem o co im chodzi - Bill westchnął z
rezygnacją.
- Moim zdaniem chodzi o to, że masz lepszy makijaż od
nich.
- Pierwszy raz słyszę drogi bracie od ciebie tak zacny
komplement - wszyscy roześmiali się na te słowa.
- Ciekawe o czym one tak szepczą.
- A skąd to ja mam wiedzieć Georg? Przecież nikt z nas
nie zna polskiego - Gustav cierpliwie tłumaczył basiście.- Trzeba byłoby
zatrudnić jakiegoś tłumacza, ewentualnie zapytać Mary Ann.
Bill mimowolnie się skrzywił. Przynajmniej podczas tego
spotkania o niej nie myślał, ale Gustav musiał mu przypomnieć. A było już tak
dobrze... W myślach w dalszym ciągu odtwarzał rozmowę z Mary Ann. Znowu się
pokłócili „o nic”. Jak zwykle. Czemu oni nie mogą choć raz porozmawiać ze sobą
tak, żeby się nie kłócić? Zawsze któreś z nich musi powiedzieć słowo za dużo, a
drugie nie chcąc ustąpić odparuje jakimś chamskim tekstem drugiemu.
- Właśnie... Mary Ann... - Georg wyjął ukradkiem telefon
komórkowy z kieszeni i zaczął coś wystukiwać na małej klawiaturze.
- Co skrobiesz? - dopytywał się Tom. - Smsa do Mary Ann.
Może ona nam przetłumaczy to o czym one tak szepczą.
- Chociaż raz się do czegoś przyda - stwierdził
gitarzysta. - A umiesz pisać po polsku? Bo wiesz, tam są takie dziwne literki z
ogonkami...
- Masz rację faktycznie stwarza to pewną trudność, ale
postaram się temu jakoś podołać.
Bill tylko się przyglądał jak chłopaki piszą smsa do
blondynki. Wszyscy wspólnie tworzyli jego treść oprócz niego. Nie chciał w tym
uczestniczyć. Jeżeli będzie chciał to sam wyśle do niej jakąś wiadomość. Prawdę
mówiąc ma na to ochotę, ale nie zrobi tego. Nie będzie do niej niczego wysyłał,
bo to i tak nie ma sensu. Znając ją nawet mu nie odpisze, a jak już odpisze to
pewnie znowu coś ciętego. Po piętnastu minutach Georg podał telefon Billowi,
żeby ten jeszcze coś dopisał. Widząc, że trzy pary oczu się na nim skupiają,
oczywiście pomijając dwie należące do Ali i Toli przeczytał smsa:
„Wybacz nam, że Cię niepokoję, ale bardzo, ale to bardzo
potrzebna mi i chłopakom Twoja pomoc. Mianowicie pragniemy prosić Cię byś nam
przetłumaczyła kilka zdań na niemiecki.
- som bostzy
- koham carnego
- ah ten kolcyk
- jak mychlis zakohali che jus w nas
- na bang zaprosom nas na impre
- umufmy che z nimi
- Bill jes cudny
- Tom ma idelne rysy twasy
- Ale Guco jes niski
- Georg ma bez nadeine wlos
Mniej więcej to tak brzmi. Błagamy przetłumacz nam to.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz