środa, 28 listopada 2012

Rozdział 55



I co on ma teraz zrobić? Mary Ann się dowiedziała. Nie zwymyślała go, ale był niemalże pewny, że mu nie wybaczyła, tak samo jak nie przyjęła jego przeprosin. Dlaczego musiał akurat w niej się zakochać? Przecież jest tyle innych dziewczyn na świecie. Ma tyle fanek, które zrobiłyby wszystko o co by tylko poprosił, a gdyby chciał chodzić z jedną z nich byłaby przeszczęśliwa, więc czemu jemu zależy na Mary Ann? Bo jest niedostępna dla ciebie, a jak wiadomo owoc zakazany najlepiej smakuje – przemknęło mu przez myśl. Bał się tej rozmowy z nią, ale nie mógł się powstrzymać jak Gustav powiedział, że to ona dzwoni. Musiał z nią wtedy porozmawiać. Chciał usłyszeć jej głos. Miał już jej wyznać, że to co napisali to prawda, ale nie dała mu dokończyć. Może to i lepiej, że nie uwierzyła temu artykułowi w gazecie? Może kiedyś będzie miał okazję, żeby wyznać jej swoje uczucia osobiście. Był prawie pewien tego, że się nie odważy, gdyż za bardzo boi się odrzucenia. Jednak może warto zaryzykować? W końcu nie ma wiele do stracenia, a może zyska? Doskonale wiedział, że Mary Ann też do niego coś czuje, może nie przyjaźń, ale na pewno choć trochę go lubi. Nie może go przecież nienawidzić aż tak mocno. A nawet jeśli to będzie się starał z całych sił o jej względy. Z takim postanowieniem udał się do łazienki, żeby przygotować się do obiadu podczas którego mieli poznać Blog27. Nie miał na to najmniejszej ochoty, ale nikt nie pytał go o zdanie. Tak samo jak pozostali musi się udać na to spotkanie, gdyż należy to do ich pracy. Obiecał sobie jednak, że ucieknie stamtąd najszybciej jak tylko będzie mógł.
Trzydzieści minut później zjeżdżali windą na dół, do hotelowej restauracji. Georg, Gustav, Tom i Bill mieli takie miny jakby właśnie szli na ścięcie, jednak kiedy opuścili maleńkie pomieszczenie od razu przywołali na twarze promienne acz nieszczere uśmiechy. Bardzo niechętnie podeszli do stolika zajmowanego już przez dziewczynki z Blog27. Choć nie musieli się przedstawiać, bo doskonale wiedziały kim są to i tak to zrobili. Było to nieodzowne z uściskiem dłoni. Bill pomyślał, że gdy tylko dotrze do pokoju od razu porządnie wyszoruje dłonie. Podobnie jak pozostali zamówił pizzę i colę. Przy stoliku panowało milczenie, którego żaden z chłopaków nie zamierzał przerwać. Dopiero kiedy przynieśli pizzę Georg zwrócił się do Ali, która trzymała w ręku buteleczkę z tymże płynem:
- Mogę ketchup?
Ala nie wykonała pożądanej reakcji, jaką było niewątpliwie podanie buteleczki basiście. Zamiast tego uradowana, że ten się do niej odezwał zaczęła puszczać mu oczka i się do niego słodko uśmiechać. Zrezygnowany chłopak zaczął jeść pizzę bez ketchupu.
- Jak wam się podoba w Niemczech? - Bill próbował zagaić rozmowę.
Tola wraz z Alą nie zrozumiały jednak o czym mówi wokalista. Zamiast odpowiedzi zaczęły ponownie puszczać oczka i się uśmiechać. Co jakiś czas wymieniały też między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Bill po zaledwie dwudziestu minutach przebywania z nimi miał dość. Miał ochotę uciec stąd jak najdalej i najszybciej. Spojrzał na Toma, Georga i Gustava. Oni najwyraźniej też zaczęli o tym myśleć. Kiedy dziewczynki z Blog27 zaczęły mówić do siebie coś po polsku, co chwilę wypowiadając ich imiona cierpliwość Billa się wyczerpała.
- Makijaż mi się rozmazał? - spytał Toma. - A może się ubrudziłem pizzą?
Bliźniak dokładnie zmierzył spojrzeniem brata i pokręcił przecząco głową.
- To ja nie wiem o co im chodzi - Bill westchnął z rezygnacją.
- Moim zdaniem chodzi o to, że masz lepszy makijaż od nich.
- Pierwszy raz słyszę drogi bracie od ciebie tak zacny komplement - wszyscy roześmiali się na te słowa.
- Ciekawe o czym one tak szepczą.
- A skąd to ja mam wiedzieć Georg? Przecież nikt z nas nie zna polskiego - Gustav cierpliwie tłumaczył basiście.- Trzeba byłoby zatrudnić jakiegoś tłumacza, ewentualnie zapytać Mary Ann.
Bill mimowolnie się skrzywił. Przynajmniej podczas tego spotkania o niej nie myślał, ale Gustav musiał mu przypomnieć. A było już tak dobrze... W myślach w dalszym ciągu odtwarzał rozmowę z Mary Ann. Znowu się pokłócili „o nic”. Jak zwykle. Czemu oni nie mogą choć raz porozmawiać ze sobą tak, żeby się nie kłócić? Zawsze któreś z nich musi powiedzieć słowo za dużo, a drugie nie chcąc ustąpić odparuje jakimś chamskim tekstem drugiemu.
- Właśnie... Mary Ann... - Georg wyjął ukradkiem telefon komórkowy z kieszeni i zaczął coś wystukiwać na małej klawiaturze.
- Co skrobiesz? - dopytywał się Tom. - Smsa do Mary Ann. Może ona nam przetłumaczy to o czym one tak szepczą.
- Chociaż raz się do czegoś przyda - stwierdził gitarzysta. - A umiesz pisać po polsku? Bo wiesz, tam są takie dziwne literki z ogonkami...
- Masz rację faktycznie stwarza to pewną trudność, ale postaram się temu jakoś podołać.
Bill tylko się przyglądał jak chłopaki piszą smsa do blondynki. Wszyscy wspólnie tworzyli jego treść oprócz niego. Nie chciał w tym uczestniczyć. Jeżeli będzie chciał to sam wyśle do niej jakąś wiadomość. Prawdę mówiąc ma na to ochotę, ale nie zrobi tego. Nie będzie do niej niczego wysyłał, bo to i tak nie ma sensu. Znając ją nawet mu nie odpisze, a jak już odpisze to pewnie znowu coś ciętego. Po piętnastu minutach Georg podał telefon Billowi, żeby ten jeszcze coś dopisał. Widząc, że trzy pary oczu się na nim skupiają, oczywiście pomijając dwie należące do Ali i Toli przeczytał smsa:

„Wybacz nam, że Cię niepokoję, ale bardzo, ale to bardzo potrzebna mi i chłopakom Twoja pomoc. Mianowicie pragniemy prosić Cię byś nam przetłumaczyła kilka zdań na niemiecki.
- som bostzy
- koham carnego
- ah ten kolcyk
- jak mychlis zakohali che jus w nas
- na bang zaprosom nas na impre
- umufmy che z nimi
- Bill jes cudny
- Tom ma idelne rysy twasy
- Ale Guco jes niski
- Georg ma bez nadeine wlos
Mniej więcej to tak brzmi. Błagamy przetłumacz nam to.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz