Drzwi zamknęły się cichutko za Tomem.
Zerknęłam na Billa, który patrzył na mnie tak jakby chciał mnie co najmniej
spalić na stosie. Co ja znowu zrobiłam takiego złego, że jest na mnie
wściekły?! Przecież
dopiero co wróciłam!
-
Nie śpisz jeszcze? - spytałam Czarnowłosego, chcąc trochę
rozluźnić atmosferę. - Myślałam, że jutro macie...
-
Gdzie byłaś?! - przerwał mi ostro. A ja spojrzałam na
niego jak na wariata.
-
Nie
twoja sprawa - odburknęłam.
-
Właśnie, że moja! Gdzie byłaś?!
-
Nie muszę ci się tłumaczyć - odparłam w miarę spokojnie.
-
Odpowiesz mi czy nie?! - w tonie jego głosu wyczułam coś
co mi mówiło, że nie uda się uniknąć awantury.
-
Nie zamierzam ci się tłumaczyć, to nie twoja sprawa gdzie
chodzę. Mogę
robić co mi się podoba.
-
Jesteś nieodpowiedzialna! Wszyscy się o was martwili!
-
Ty
też? - spytałam złośliwie.
-
To chyba jasne! Jest już druga w nocy! - krzyczał. - A wy
się szwendałyście nie wiadomo gdzie! Nie wysłałyście nawet głupiego smsa, że późno wrócicie!
-
Musisz się tak drzeć? Zaraz postawisz cały hotel na nogi.
Skierowałam się do łazienki, odkręciłam
kurek od ciepłej wody i wlałam trochę miodowego płynu do kąpieli, żeby
wytworzyła się piana.
-
Nic mnie to nie obchodzi! Będę krzyczał kiedy będę
chciał!
-
A ja się będę szwendała po ulicach jak tylko będę miała
na to ochotę! I nic ci do tego! - wykrzyczałam wyciągając piżamę z szafy.
-
A co szukasz jakiegoś chętnego?!
Podeszłam do niego i wyprostowaną
dłonią uderzyłam go w twarz. Momentalnie złapał się za policzek, który zaczął
powoli przybierać kolor dojrzałego pomidora. Zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem.
W pokoju zapanowała cisza, przerywana jedynie naszymi przyspieszonymi
oddechami.
-
Nie... mów... nigdy do mnie... w ten sposób... - cedziłam
przez zęby. Teraz to ja byłam wściekła. Nikt nie będzie mówił do mnie w ten
sposób! Nawet,
albo zwłaszcza Bill!
-
A
co?! Może zaprzeczysz?!
-
Nie odzywaj się do mnie! I pomyśleć, że... - się w tobie
zakochałam, jednak nie wypowiedziałam tego ostatniego na głos.
-
Że
co?!
-
Że wszystkie nastolatki myślą, że jesteś taki wspaniały!
Ale ideałów nie ma! Jeszcze w życiu nie spotkałam bardziej egoistycznego i
bezczelnego... chłopaka! Dziw,
że tyle panienek za tobą szaleje!
-
Coś jeszcze? - spytał ze spokojem.
-
Nie. Nie mam ci już nic więcej do powiedzienia.
Obróciłam się na pięcie i wybiegłam z
pomieszczenia. Na korytarzu było słychać podniesiony głos Toma dochodzący z
jego i Nikoli pokoju. Czyli jednak tak bardzo się od siebie nie różnią! Na
pierwszy rzut oka inni, ale w środku tacy sami. Zrezygnowałam z zamiaru
schronienia się u przyjaciółki, gdyż wiedziałam, że Dreadowłosy jak tylko mnie
zobaczy, zacznie się też na mnie wydzierać. Jeszcze tego by brakowało!
Wystarczy, że chciał mnie poderwać dzisiaj Neyzdt, potem się zgubiłyśmy, a na
koniec pokłóciłam się z Billem! Nie potrzebuję już więcej wrażeń. Wielkie
dzięki za taką wycieczkę! A miało być tak przyjemnie...
Skierowałam się w stronę pokoju Georga
i Gustava. Nie chciałam ich budzić ale nie miałam innego wyjścia. A nie
uśmiechało mi się spędzić nocy w hotelowym korytarzu! Zapukałam kilkakrotnie do
drzwi czekając aż ktoś mi otworzy. Dopiero po dość długiej chwili w progu
stanął zaspany Gustav.
-
Mogę? - spytałam cicho ze spuszczoną głową.
-
Tak, pewnie - powiedział szybko już trochę bardziej
rozbudzony. - Wchodź.
-
Przepraszam,
że cię obudziłam.
-
Spoko,
stało się coś?
-
Nie, po prostu... zapomniałam zabrać karty, a nie chcę
budzić Billa - kłamałam.
-
I
dlatego nas budzisz?
-
Masz rację... Nie powinnam - obróciłam się na pięcie i
już miałam wyjść kiedy perkusista złapał mnie za ramię.
-
Nigdzie nie pójdziesz. Już jest późno - skinęłam głową, a
do moich oczu cisnęły się łzy. - Mi możesz powiedzieć co się stało - powiedział
łagodnie.
W tym momencie po moich policzkach
zaczęły lecieć niechciane kropelki. Podeszłam do Gustava i się mocno w niego
wtuliłam. Dlaczego to nie w nim się zakochałam? Przynajmniej on nie jest taki
bezczelny jak Bill! Tylko, że miłość nie wybiera. Kocham Czarnowłosego i nic
tego nie zmieni. Próbowałam się pozbyć przez tak długi czas tego uczucia, ale
nie potrafiłam. Za to z każdym dniem stawało się coraz silniejsze. Może to właśnie
dlatego tak mnie zraniły jego słowa? Perkusista nie odezwał się ani słowem.
Zamiast tego przytulił mnie do siebie i pozwolił się wypłakać w swoją koszulkę.
Byłam mu za to naprawdę wdzięczna. Nie miałam ochoty teraz mu opowiadać o tym
co się wydarzyło, a on zdawał się to doskonale rozumieć. Zaczęłam zazdrościć
dziewczynie, która zawładnie sercem perkusisty. Nie można wymarzyć sobie chyba
bardziej kochanego chłopaka.
Dopiero kiedy usłyszałam pukanie do
drzwi odsunęłam się od niego.
-
To pewnie Bill - powiedział cicho ocierając mi łzy.
-
Jakby się pytał... w co wątpię, ale mimo to... - plątałam
się. - Jak coś to mnie tutaj nie ma - spojrzał na mnie badawczo, a ja czułam,
że muszę mu to jakoś wyjaśnić. - Proszę, nie mów mu. Wszystko ci wytłumaczę,
tylko mu nie mów, że tu jestem.
-
Dobrze, nie powiem. Zaraz wracam.
* * *
Miał
ochotę coś rozwalić. Ale nie zrobił tego. Usadowił się tylko wygodnie na łóżku
i próbował się uspokoić. Zdenerwował się na Mary Ann, że tak późno przyszyła,
bez słowa wyjaśnienia. Tak bardzo bał się, że coś jej się mogło stać... Zamiast
na nią krzyczeć powinien podejść i przytulić, ale nie mógł tego zrobić. Był
zbyt wściekły. Dopiero teraz kiedy emocje zaczynały z niego powoli uchodzić,
uświadomił sobie, że nie powinien mówić tych ostatnich słów. Przecież wcale tak
nie uważał! Nie miał nawet tego na myśli! Ale jednocześnie domyślał się jak to
musiało zabrzmieć w uszach dziewczyny. A już tak dobrze się między nimi
układało! Jak zwykle musiał wszystko popsuć! Powinien powiedzieć jej, żeby następnym
razem zadzwoniła, albo wysłała smsa, bo on się martwi, ale zamiast tego na nią
nakrzyczał! A przecież krzyk to nie rozwiązanie!
Postanowił
przeprosić Mary Ann. Wiedział, że blondynka nie jest święta i powinna jakoś dać
znać, że wróci o tej godzinie, ale faktycznie nie ma do niej żadnych praw. Tak
samo jak to była jego wina, że zamiast spokojnie zapytać dlaczego tak późno
przyszła zaczął się na nią drzeć. Jednak naprawdę się o nią martwił, a widząc
jej uśmiech na twarzy dostał szału. Razem z Tomem siedzieli w pokoju i się
zamartwiali czy przypadkiem nic im się nie stało, a one jak gdyby nigdy nic
przychodzą szczęśliwe!
Już
trochę spokojniejszy opuścił pomieszczenie i skierował się w stronę pokoju
bliźniaka spodziewając się zastać tam Mary Ann. Bo gdzie indziej mogła się udać
o tej porze? Przecież nie opuściła hotelu. Zapukał do drzwi mając nadzieję, że
Tom jeszcze nie śpi. Po chwili w progu pojawił się Dreadowłosy. Był wyraźnie
zszokowany widokiem brata.
-
Jest
u was Mary Ann?
-
Nie. Co się stało? - spytał zaniepokojony widząc minę
Billa.
-
Pokłóciliśmy, się i ona... myślałem, że jest u was.
-
Tom, kto to? - usłyszeli głos Nikoli.
-
Bill - odkrzyknął Dreadowłosy. - Co ty jej powiedziałeś,
że wyszła o tej godzinie?!
-
Nie ważne, idę jej poszukać - powiedział smutno.
-
Poczekaj...
Udał się korytarzem w stronę pokoju
Georga i Gustava nie zważając na nawoływanie brata. Wiedział, że musi znaleźć
Mary Ann i ją przeprosić. Myślał, że jest u Nikoli i Toma, ale widać się
pomylił. Powinien trzymać język za zębami! Czemu gdy człowiek jest wściekły nie
myśli nad tym co mówi? Słowem nie panuje nad swoimi reakcjami, raniąc tym
innych? A przy okazji siebie. Zapukał do drzwi czekając aż ktoś mu otworzy.
-
Bill? - spytał zdumiony Gustav. - Co ty tu robisz?
-
Nie ma u was Mary Ann?
-
Nie - odparł krótko. Nie chciał okłamywać przyjaciela,
ale widząc w jakim stanie znajduje się Mary Ann wolał póki co nie doprowadzać
do konfrontacji tych dwojga.
-
Zadzwoń do mnie jak do was przyjdzie - odwrócił się na
pięcie i odszedł.
Nie miał pojęcia gdzie może szukać Mary
Ann. Czuł coraz większe wyrzuty sumienia. Dlaczego to powiedział? Nie zważając,
że jest na boso, ma na sobie tylko bokserki i podkoszulkę zjechał windą do
recepcji i wyszedł szklanymi drzwiami na zewnątrz. Nie obchodziło go nic poza
odnalezieniem Mary Ann. Jeżeli wcześniej martwił się, że coś jej się mogło
stać, to teraz był przerażony. A co jeśli się zgubi albo coś jej się stanie?
Nie dość, że jest już późno, to jeszcze nie ma przy sobie ani pieniędzy ani
telefonu. Wiedział, że cokolwiek by ją nie spotkało, to będzie tylko i
wyłącznie jego wina! Nie
daruje sobie swojej głupoty!
-
Mary Ann! - zawołał, choć miał świadomość, że nawet jeśli
dziewczyna usłyszy jego wołanie to i tak do niego nie podejdzie. Mimo to musiał
spróbować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz