czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 103



Drzwi zamknęły się cichutko za Tomem. Zerknęłam na Billa, który patrzył na mnie tak jakby chciał mnie co najmniej spalić na stosie. Co ja znowu zrobiłam takiego złego, że jest na mnie wściekły?! Przecież dopiero co wróciłam!
-          Nie śpisz jeszcze? - spytałam Czarnowłosego, chcąc trochę rozluźnić atmosferę. - Myślałam, że jutro macie...
-          Gdzie byłaś?! - przerwał mi ostro. A ja spojrzałam na niego jak na wariata.
-          Nie twoja sprawa - odburknęłam.
-          Właśnie, że moja! Gdzie byłaś?!
-          Nie muszę ci się tłumaczyć - odparłam w miarę spokojnie.
-          Odpowiesz mi czy nie?! - w tonie jego głosu wyczułam coś co mi mówiło, że nie uda się uniknąć awantury.
-          Nie zamierzam ci się tłumaczyć, to nie twoja sprawa gdzie chodzę. Mogę robić co mi się podoba.
-          Jesteś nieodpowiedzialna! Wszyscy się o was martwili!
-          Ty też? - spytałam złośliwie.
-          To chyba jasne! Jest już druga w nocy! - krzyczał. - A wy się szwendałyście nie wiadomo gdzie! Nie wysłałyście nawet głupiego smsa, że późno wrócicie!
-          Musisz się tak drzeć? Zaraz postawisz cały hotel na nogi.
Skierowałam się do łazienki, odkręciłam kurek od ciepłej wody i wlałam trochę miodowego płynu do kąpieli, żeby wytworzyła się piana.
-          Nic mnie to nie obchodzi! Będę krzyczał kiedy będę chciał!
-          A ja się będę szwendała po ulicach jak tylko będę miała na to ochotę! I nic ci do tego! - wykrzyczałam wyciągając piżamę z szafy.
-          A co szukasz jakiegoś chętnego?!
Podeszłam do niego i wyprostowaną dłonią uderzyłam go w twarz. Momentalnie złapał się za policzek, który zaczął powoli przybierać kolor dojrzałego pomidora. Zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem. W pokoju zapanowała cisza, przerywana jedynie naszymi przyspieszonymi oddechami.
-          Nie... mów... nigdy do mnie... w ten sposób... - cedziłam przez zęby. Teraz to ja byłam wściekła. Nikt nie będzie mówił do mnie w ten sposób! Nawet, albo zwłaszcza Bill!
-          A co?! Może zaprzeczysz?!
-          Nie odzywaj się do mnie! I pomyśleć, że... - się w tobie zakochałam, jednak nie wypowiedziałam tego ostatniego na głos.
-          Że co?!
-          Że wszystkie nastolatki myślą, że jesteś taki wspaniały! Ale ideałów nie ma! Jeszcze w życiu nie spotkałam bardziej egoistycznego i bezczelnego... chłopaka! Dziw, że tyle panienek za tobą szaleje!
-          Coś jeszcze? - spytał ze spokojem.
-          Nie. Nie mam ci już nic więcej do powiedzienia.
Obróciłam się na pięcie i wybiegłam z pomieszczenia. Na korytarzu było słychać podniesiony głos Toma dochodzący z jego i Nikoli pokoju. Czyli jednak tak bardzo się od siebie nie różnią! Na pierwszy rzut oka inni, ale w środku tacy sami. Zrezygnowałam z zamiaru schronienia się u przyjaciółki, gdyż wiedziałam, że Dreadowłosy jak tylko mnie zobaczy, zacznie się też na mnie wydzierać. Jeszcze tego by brakowało! Wystarczy, że chciał mnie poderwać dzisiaj Neyzdt, potem się zgubiłyśmy, a na koniec pokłóciłam się z Billem! Nie potrzebuję już więcej wrażeń. Wielkie dzięki za taką wycieczkę! A miało być tak przyjemnie...
Skierowałam się w stronę pokoju Georga i Gustava. Nie chciałam ich budzić ale nie miałam innego wyjścia. A nie uśmiechało mi się spędzić nocy w hotelowym korytarzu! Zapukałam kilkakrotnie do drzwi czekając aż ktoś mi otworzy. Dopiero po dość długiej chwili w progu stanął zaspany Gustav.
-          Mogę? - spytałam cicho ze spuszczoną głową.
-          Tak, pewnie - powiedział szybko już trochę bardziej rozbudzony. - Wchodź.
-          Przepraszam, że cię obudziłam.
-          Spoko, stało się coś?
-          Nie, po prostu... zapomniałam zabrać karty, a nie chcę budzić Billa - kłamałam.
-          I dlatego nas budzisz?
-          Masz rację... Nie powinnam - obróciłam się na pięcie i już miałam wyjść kiedy perkusista złapał mnie za ramię.
-          Nigdzie nie pójdziesz. Już jest późno - skinęłam głową, a do moich oczu cisnęły się łzy. - Mi możesz powiedzieć co się stało - powiedział łagodnie.
W tym momencie po moich policzkach zaczęły lecieć niechciane kropelki. Podeszłam do Gustava i się mocno w niego wtuliłam. Dlaczego to nie w nim się zakochałam? Przynajmniej on nie jest taki bezczelny jak Bill! Tylko, że miłość nie wybiera. Kocham Czarnowłosego i nic tego nie zmieni. Próbowałam się pozbyć przez tak długi czas tego uczucia, ale nie potrafiłam. Za to z każdym dniem stawało się coraz silniejsze. Może to właśnie dlatego tak mnie zraniły jego słowa? Perkusista nie odezwał się ani słowem. Zamiast tego przytulił mnie do siebie i pozwolił się wypłakać w swoją koszulkę. Byłam mu za to naprawdę wdzięczna. Nie miałam ochoty teraz mu opowiadać o tym co się wydarzyło, a on zdawał się to doskonale rozumieć. Zaczęłam zazdrościć dziewczynie, która zawładnie sercem perkusisty. Nie można wymarzyć sobie chyba bardziej kochanego chłopaka.
Dopiero kiedy usłyszałam pukanie do drzwi odsunęłam się od niego.
-          To pewnie Bill - powiedział cicho ocierając mi łzy.
-          Jakby się pytał... w co wątpię, ale mimo to... - plątałam się. - Jak coś to mnie tutaj nie ma - spojrzał na mnie badawczo, a ja czułam, że muszę mu to jakoś wyjaśnić. - Proszę, nie mów mu. Wszystko ci wytłumaczę, tylko mu nie mów, że tu jestem.
-          Dobrze, nie powiem. Zaraz wracam.
* * *
            Miał ochotę coś rozwalić. Ale nie zrobił tego. Usadowił się tylko wygodnie na łóżku i próbował się uspokoić. Zdenerwował się na Mary Ann, że tak późno przyszyła, bez słowa wyjaśnienia. Tak bardzo bał się, że coś jej się mogło stać... Zamiast na nią krzyczeć powinien podejść i przytulić, ale nie mógł tego zrobić. Był zbyt wściekły. Dopiero teraz kiedy emocje zaczynały z niego powoli uchodzić, uświadomił sobie, że nie powinien mówić tych ostatnich słów. Przecież wcale tak nie uważał! Nie miał nawet tego na myśli! Ale jednocześnie domyślał się jak to musiało zabrzmieć w uszach dziewczyny. A już tak dobrze się między nimi układało! Jak zwykle musiał wszystko popsuć! Powinien powiedzieć jej, żeby następnym razem zadzwoniła, albo wysłała smsa, bo on się martwi, ale zamiast tego na nią nakrzyczał! A przecież krzyk to nie rozwiązanie!
            Postanowił przeprosić Mary Ann. Wiedział, że blondynka nie jest święta i powinna jakoś dać znać, że wróci o tej godzinie, ale faktycznie nie ma do niej żadnych praw. Tak samo jak to była jego wina, że zamiast spokojnie zapytać dlaczego tak późno przyszła zaczął się na nią drzeć. Jednak naprawdę się o nią martwił, a widząc jej uśmiech na twarzy dostał szału. Razem z Tomem siedzieli w pokoju i się zamartwiali czy przypadkiem nic im się nie stało, a one jak gdyby nigdy nic przychodzą szczęśliwe!
            Już trochę spokojniejszy opuścił pomieszczenie i skierował się w stronę pokoju bliźniaka spodziewając się zastać tam Mary Ann. Bo gdzie indziej mogła się udać o tej porze? Przecież nie opuściła hotelu. Zapukał do drzwi mając nadzieję, że Tom jeszcze nie śpi. Po chwili w progu pojawił się Dreadowłosy. Był wyraźnie zszokowany widokiem brata.
-          Jest u was Mary Ann?
-          Nie. Co się stało? - spytał zaniepokojony widząc minę Billa.
-          Pokłóciliśmy, się i ona... myślałem, że jest u was.
-          Tom, kto to? - usłyszeli głos Nikoli.
-          Bill - odkrzyknął Dreadowłosy. - Co ty jej powiedziałeś, że wyszła o tej godzinie?!
-          Nie ważne, idę jej poszukać - powiedział smutno.
-          Poczekaj...
Udał się korytarzem w stronę pokoju Georga i Gustava nie zważając na nawoływanie brata. Wiedział, że musi znaleźć Mary Ann i ją przeprosić. Myślał, że jest u Nikoli i Toma, ale widać się pomylił. Powinien trzymać język za zębami! Czemu gdy człowiek jest wściekły nie myśli nad tym co mówi? Słowem nie panuje nad swoimi reakcjami, raniąc tym innych? A przy okazji siebie. Zapukał do drzwi czekając aż ktoś mu otworzy.
-          Bill? - spytał zdumiony Gustav. - Co ty tu robisz?
-          Nie ma u was Mary Ann?
-          Nie - odparł krótko. Nie chciał okłamywać przyjaciela, ale widząc w jakim stanie znajduje się Mary Ann wolał póki co nie doprowadzać do konfrontacji tych dwojga.
-          Zadzwoń do mnie jak do was przyjdzie - odwrócił się na pięcie i odszedł.
Nie miał pojęcia gdzie może szukać Mary Ann. Czuł coraz większe wyrzuty sumienia. Dlaczego to powiedział? Nie zważając, że jest na boso, ma na sobie tylko bokserki i podkoszulkę zjechał windą do recepcji i wyszedł szklanymi drzwiami na zewnątrz. Nie obchodziło go nic poza odnalezieniem Mary Ann. Jeżeli wcześniej martwił się, że coś jej się mogło stać, to teraz był przerażony. A co jeśli się zgubi albo coś jej się stanie? Nie dość, że jest już późno, to jeszcze nie ma przy sobie ani pieniędzy ani telefonu. Wiedział, że cokolwiek by ją nie spotkało, to będzie tylko i wyłącznie jego wina! Nie daruje sobie swojej głupoty!
-          Mary Ann! - zawołał, choć miał świadomość, że nawet jeśli dziewczyna usłyszy jego wołanie to i tak do niego nie podejdzie. Mimo to musiał spróbować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz