środa, 28 listopada 2012

Rozdział 26



            Informatyka, zdecydowanie jeden z najnudniejszych przedmiotów w mojej szkole. Nigdy specjalnie nie interesowałam się komputerami, ale tworzenie prostej tabelki w Excelu przez dwie godziny lekcyjne wydawało mi się czystą przesadą. Tym bardziej, że każdy normalny człowiek był w stanie utworzyć ją w dziesięć minut. Niestety nauczyciel tak nie uważał. Dla niego najwyraźniej priorytetem było opowiedzenie nam historii swojego życia, a także historii swoich uczniów.
            Na szczęście dzisiaj mieliśmy zamienione sale, bo w naszej odbywał się jakiś konkurs informatyczny. Przynajmniej nie byłam skazana grać w pasjansa przez dziewięćdziesiąt minut. Korzystając z tego, że w pracowni jest Internet postanowiłam sprawdzić pocztę, bo na Gadu-Gadu nikogo nie było.
            Rozszerzyłam szeroko oczy ze zdumienia widząc, że mam prawie dwieście nie przeczytanych wiadomości. Wątpiłam, żeby w ciągu miesiąca przybyło mi aż tyle spamu. Kiedy zobaczyłam wiadomości, przetarłam wierzchem dłoni oczy. Przez moment pomyślałam, że weszłam na konto kogoś innego, ale widząc maila od Nikoli ze zdjęciami z sylwestra, wiedziałam, że nie ma mowy o pomyłce.
            Usunęłam spamy i zaczęłam czytać wiadomości. Przynajmniej będę miała zajęcie. Po dwóch przeczytanych mailach wiedziałam już, że pozostałe są również od fanek Tokio Hotel. Nie wiedziałam skąd mają adres mojej skrzynki pocztowej, ale wolałam to niż gdyby miały zdobyć skądś mój adres domowy.
            Czytając setną wiadomość doszłam do wniosku, że chłopaki z Tokio Hotel mają cztery rodzaje fanek. Do pierwszego i najliczniejszego należały dziewczyny, które były ślepo w nich zakochane, drugi rodzaj zawierał również część pierwszego; w listach była niesamowita ilość błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, stylistycznych, literówek i wszystkich innych jakie można sobie wyobrazić; do trzeciego rodzaju zaliczyłam fanki należące do pierwszego i drugiego, które rzucały groźby, że mnie zabiją, albo coś w tym stylu. Czwarty typ, niestety zrzeszający zaledwie kilka osób, najbardziej przypadł mi do gustu. Autorki maili gratulowały mi, że jestem z Georgiem i życzyły nam dużo szczęścia. Postanowiłam im odpisać i powiedzieć, że nie jestem dziewczyną basisty Tokio Hotel. Pozostałe maile olałam.
            Kiedy doszłam do czytania sto czterdziestego listu, usłyszałam dźwięk dzwonka oznajmiający koniec lekcji. Wylogowałam się z poczty i spakowałam swoje rzeczy do torby.
-          Jak dobrze... - wymruczałam zadowolona, zakładając czarne kozaczki na wysokiej szpilce.
-          Co się stało? - Spytała Paulina, zasuwając zamek od swojej kurtki.
-          Ferie! Całe dwa tygodnie z dala od książek!
-          Faktycznie. Jedziesz gdzieś?
-          Nie wiem - wzruszyłam obojętnie ramionami. - Być może do babci.
-          Do Niemiec?
-          Uhm - przytaknęłam. - A ty? Wybierasz się gdzieś?
-          Nie, raczej nie.
Paulina była jedną z nielicznych osób, których nie obchodził temat Tokio Hotel, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna. Zapytałam ją kiedyś co o nich sądzi. Okazało się, że wokalistę uważa za babę i geja, a pozostałych za gejów. Nie do końca zgadzałam się z jej opinią, ale cieszyłam się, że ona jedna nie rozmawia ze mną na ich temat i nie prosi, żebym ją z nimi zapoznała.
Ubrane, wyszłyśmy ze szkoły. Pożegnałyśmy się i obie ruszyłyśmy w przeciwne strony. Wzdrygnęłam się czując zimny podmuch wiatru. Nienawidziłam zimy z całego serca!
            Ostrożnie stawiałam kroki na chodniku, uważając, żeby się nie poślizgnąć. Nawet nie usłyszałam jak ktoś mnie woła. Dopiero kiedy ten ktoś złapał mnie za ramię obróciłam się.
Spojrzałam w niebiesko-zielone tęczówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz