Kiedy zadzwonił dzwonek pospiesznie wrzuciłam swoje
rzeczy do torby i jako pierwsza opuściłam salę. Szybko zbiegłam po schodach i
prawie biegiem udałam się do szatni. Założyłam kozaczki na szpileczce i
płaszczyk. Spojrzałam na zegarek. Edyta wyjdzie za piętnaście minut ze szkoły,
więc powinnam jeszcze zdążyć zanim wyjdzie. Pospiesznie wyszłam z budynku
liceum i mnie zatkało. To, że przyjaciółka na mnie czekała było rzeczą całkiem
normalną, nawet jeśli miała wyjść dopiero za kwadrans, ale to, że czekała razem
z Piotrkiem było absolutnie rzeczą nienormalną. Co ona robi w jego
towarzystwie? I co on robi pod moją szkołą?!
Zanim zdążyli mnie zauważyć, czmychnęłam do środka i
poszłam do szatni, gdyby przypadkiem Piotrkowi zachciało się wejść do szkoły.
Dlaczego nie potrafię z nim zerwać? Powiedzieć, że to już koniec i nareszcie
przestać się tym stresować?
Drżącymi dłońmi wyciągnęłam z torebki telefon komórkowy i
zadzwoniłam do Edyty. Byłam na nią wściekła, że nie spławiła Piotrka. Przecież
doskonale wiedziała o tym jakie żywię do niego uczucie! A z pewnością nie była
to miłość czy choćby sympatia.
-
Co tak
długo?! - Warknęłam kiedy odebrała dopiero po siódmym sygnale.
-
No wiesz?
Nawet się nie przywitasz? - W jej głosie rozbrzmiała nutka żalu.
-
Nie. Powiedz
mi lepiej co robi z tobą Piotrek pod moją szkołą. Albo nie. Najpierw go spław,
a potem mi powiesz.
Nie czekając na jej odpowiedź rozłączyłam się i zrezygnowana usiadłam na
podłodze. Nie powinnam reagować aż tak ostro, bo w końcu to mój chłopak, ale
ostatnio zawsze kiedy go widziałam ogarniała mnie złość. Co było absolutnie
niezrozumiałe, zważywszy na to, że jeszcze kilka tygodni temu naprawdę go
lubiłam. Nie kochałam, ale darzyłam dość sporą sympatią. Dopiero potem, kiedy
okazało się, że jest taki... głupi wszystko minęło. Najgorsze jest to, że wiem
jak go ranię swoim zachowaniem, a mimo to robię to dalej. Czyżbym była aż tak
wielką egoistką?
Moje rozmyślania przerwało pojawienie się Edyty. Podniosłam się z miejsca i
cmoknęłam ją w policzek na przywitanie.
-
Przepraszam -
powiedziałam skruszona. - Spławiłaś go?
Skinęła głową potakująco.
-
Powiedziałam,
że do mnie dzwoniłaś i mówiłaś, że jesteś na zakupach.
-
I co on na
to?
-
Chciał jechać
do tego sklepu, a jak powiedziałam mu, że nie wiem w którym jesteś uparł się,
że odwiezie mnie do domu...
-
Ale nie
odwiózł?
-
Na szczęście
nie, za to odwiózł mnie do Moniki. Dobrze, że blisko mieszka... Zresztą
nieważne - machnęła ręką. - Opowiadaj jak było w Niemczech.
Przez całą powrotną drogę do domu opowiadałam Edycie o wszystkim co się
wydarzyło w Magdeburgu i Loitsche. Jedynie pominęłam incydent z Georgiem i
Andreasem. Doszłam do mówienia o konkursie urządzonym przez brata Kosmity,
kiedy doszłyśmy do domu Edyty.
-
Wejdziesz? -
Spytała, otwierając furtkę, jakby odpowiedź znała z góry.
-
Jak masz coś
do jedzenia to mogę wejść.
Po ośmiu godzinach w szkole już nieźle zgłodniałam, a w domu i tak nic nie
było. Owszem, jadłam słodką bułkę na drugie śniadanie, ale teraz zaczynało mi
burczeć w brzuchu.
Przyjaciółka tylko się uśmiechnęła i skierowała do domu. Podreptałam za
nią. Zostawiłam w przedsionku płaszczyk, ściągnęłam buty i udałam się, tak
dobrze mi znanym korytarzem, do jej pokoju. Jak gdyby nigdy nic otworzyłam
drzwi, rozsiadłam się wygodnie na ananasowej sofie, a kiedy mój wzrok spotkał
się z czekoladowymi tęczówkami zaczęłam wrzeszczeć jak opętana...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz