Kiedy
byłam w trakcie malowania oczu zadzwonił mój telefon. Z jedną czarną powieką
podeszłam do biurka i nie zwracając uwagi na to kto dzwoni odebrałam.
-
Słucham?
-
Hej! - usłyszałam radosny głos Edyty. - Obudziłam cię?
-
Nie, Brian cię w tym wyręczył. I jak święta?
-
Jakoś lecą. Wrócisz na sylwestra?
-
Nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Chyba
zostanę tu do drugiego, ale to jeszcze nic pewnego. Zresztą sama wiesz jak z nimi
jest...
-
Wiem, ale jak coś to mamy zaproszenie do Pawła.
-
Do Pawła?! - wykrzyknęłam z niedowierzaniem. A to
dlatego, że jeszcze do niedawna byliśmy ze sobą skłóceni, a dopiero od miesiąca
mówimy sobie zaledwie „cześć”.
-
Tak. Do Pawła. Ty i ja. No i Piotrek...
Mimowolnie skrzywiłam się słysząc imię
mojego chłopaka. Jesteśmy ze sobą od dwóch miesięcy, ale właściwie sama nie
wiem dlaczego. Powinnam z nim już dawno zerwać, ale nie potrafię. Może to się
wydawać głupie, ale jak widzę jego zakochany wzrok wbity we mnie, po prostu nie
mogę powiedzieć mu: „Wybacz, ale to koniec”.
-
Żyjesz? - Spytała, kiedy nie odzywałam się przez dłuższy
czas.
-
Tak. Widziałaś się z nim?
-
Z
kim?
-
Z
Piotrkiem.
-
Tak.
Był u mnie.
-
Po
co?
-
Zapytać
gdzie jesteś.
-
I
co mu powiedziałaś?
-
Że pojechałaś do babci. Żebyś widziała jego smutną
minę...
-
Wiesz... szczerze mówiąc mało mnie ona obchodzi...
-
To dlaczego z nim jeszcze jesteś?
-
Bo nie wiem jak zerwać - odparłam zgodnie z prawdą.
Zdawałam sobie sprawę, że wcale nie robię dobrze tak postępując z nim, ale nie
potrafiłam inaczej.
-
Ale Mary Ann wiesz o tym, że on cię kocha, a ty go
ranisz...
-
Wiem - przytaknęłam. - Muszę już kończyć, bo babcia mnie
woła - skłamałam. - Pa!
Nie czekając na odpowiedź rozłączyłam
rozmowę i odłożyłam telefon na biurko. Wróciłam do łazienki, żeby dokończyć
makijaż. Złapałam trzęsącą się ręką kredkę i próbowałam pomalować drugie oko.
Zdaję sobie sprawę z tego, że ranię
Piotrka unikając go, ale naprawdę nie potrafię z nim zerwać. Może to dlatego,
że jest moim pierwszym chłopakiem i nie mam jeszcze doświadczenia? Bo bycie ze
sobą to odpowiedzialność. Teraz żałuję, że się zgodziłam zostać jego
dziewczyną. Ale choć ciężko mi się do tego przyznać dwa miesiące temu myślałam,
że się w nim naprawdę zakochałam. Pierwszy raz. Jednak myliłam się. To było nic
niewarte zauroczenie. Jak w takim razie odróżnić miłość od zwykłego
zafascynowania? Skąd Piotrek wie, że mnie kocha? Ludzie mówią, że to się po
prostu czuje. Ja też to czułam, ale przez krótki okres. A teraz tamto, wydawałoby
się cudowne uczucie zastąpiła pustka. I niechęć.
-
Mary Ann! - usłyszałam krzyk mojej mamy. - Ubieraj się!
-
Po co? - Spytałam wychodząc z pokoju, żeby nie musieć się
wydzierać.
-
Zaraz jedziemy do cioci Evy.
* * *
Siedziałam na drewnianym krzesełku w
kuchni cioci Evy i wpatrywałam się ciekawie w zielone fronty szafek i jasne
blaty. Zupełnie tak jakbym widziała w nich coś fascynującego. Ale prawda była
taka, że nadal myślałam o Piotrku. Nie mogę już dłużej ranić ani jego, ani tym
bardziej siebie. A szczerze mówiąc nie wiem kto jest tutaj bardziej
poszkodowany. Ja, bo utwierdzam chłopaka, którego już nawet nie lubię, w
przekonaniu, że mi na nim zależy, daję mu się całować, choć tak naprawdę nie
mam na to ochoty, a to wszystko dlatego, że mi go żal zostawić, czy on. Kocha
mnie, a ja go unikam kiedy tylko mogę. Choć nie jestem nawet pewna czy to
zauważył...
-
Proszę - usłyszałam wesoły głos ciotki.
Przeniosłam wzrok z szafek na stolik,
na którym położyła kosmetyczkę wypełnioną po brzegi różnokolorowymi lakierami
do paznokci. Zaraz jak tylko weszłam do domu cioci, zaprowadziła mnie do kuchni
i zażyczyła sobie, abym pomalowała jej pazurki.
-
To
jaki chcesz wzorek?
-
Wszystko jedno. Coś wymyślisz - puściła mi oczko, kładąc
dłonie na blacie tuż przede mną.
Przejrzałam z uwagą wszystkie lakiery i
pędzelki. Wiedziałam jak mogłabym jej pomalować paznokcie, ale nie miałam przy
sobie swoich ukochanych pędzelków, a te cioci nie bardzo się nadawały. Były
zbyt grube. Uznałam, że w takim razie
najlepszy będzie jakiś „pomazaniec”. Wzięłam ze stołu wykałaczkę i z uśmiechem
zaczęłam tworzyć na jej paznokciach biało-różowe kwiatuszki. A raczej rozmazane
kropki, które przypominały te kwiatuszki.
-
Super! - wykrzyknęła godzinę później oglądając swoje
paznokcie. - Dziękuję!
Z szerokim uśmiechem na ustach cmoknęła
mnie w policzek i poleciała do salonu pochwalić się rodzinie wzorkami.
Podniosłam się z krzesełka i z westchnięciem skierowałam się do pokoju Damiana.
Rozsiadłam się wygodnie na jego łóżku i zaczęłam przysłuchiwać ich rozmowie,
żeby się w nią trochę wciągnąć. Chociaż właściwie nie miałam zbyt wiele do
powiedzenia odnośnie gier komputerowych, bo zwyczajnie się nimi nie
interesowałam. Jednak kiedy zmienili temat na śmieszne filmiki, a następnie
zaczęli udawać Jima Carreya, Chrisa Kattana i Willa Ferrella z ich występu z
Saturday night live zaczęłam żartować razem z nimi.
-
Puszczę wam coś - Damian puścił nam oczko, a ja nie
wiedziałam czy mam się bać czy nie...
-
No dobra... - powiedziałam ostrożnie. - Puszczaj...
Z głośników poleciała jakaś niemiecka
piosenka. Nie znałam jej tytułu, ani nie wiedziałam kto ją śpiewa, ale byłam
pewna, że już gdzieś ją słyszałam. Tylko nie bardzo wiedziałam gdzie.
-
Czyje
to? - spytałam.
-
Nie mam pojęcia, ale fajne, nie?
-
Jak ci się może podobać takie disco polo? - wypalił mój
brat. - Ja rozumiem „Dziewczynę z remizy”, ale to?
-
Mogę słuchać tego czego chcę! - obruszył się.
Na dowód swoich słów ponownie z
głośników poleciało:
Das Fenster
öffnet sich nicht mehr
hier drin
ist es voll von dir - und leer
und vor mir
geht die letzte Kerze aus
ich warte
schon 'ne Ewigkeit
endlich ist
es jetzt soweit
da draußen
zieh'n die schwarzen Wolken auf
Ich muss
durch den Monsun - hinter die Welt
ans Ende
der Zeit - bis kein Regen mehr fällt
gegen den
Sturm - am Abgrund entlang
und wenn
ich nicht mehr kann, denk' ich daran
irgendwann
laufen wir zusammen
durch den
Monsun, dann wird alles gut
'n halber
Mond versinkt vor mir
war der
eben noch bei dir
und hält er
wirklich was er mir verspricht
Ich weiss,
das ich dich finden kann
Hör' deinen
Namen im Orkan
Ich glaub
noch mehr dran glauben kann ich nicht
Ich muss
durch den Monsun - hinter die Welt
ans Ende
der Zeit - bis kein Regen mehr fällt
gegen den
Sturm am - Abgrund entlang
und wenn
ich nicht mehr kann, denk' ich daran
irgendwann
laufen wir zusammen
Weil uns
einfach nichts mehr halten kann
durch den
Monsun
Hey! - Hey!
ich kämpf
mich durch die Mächte, hinter diser Tür
werde sie
besigen und dann führn sie mich zu dir
dann wird
alles gut - dann wird alles gut
wird alles
gut - alles gut ...
-
Wyłącz to! - nakazał Brian. - Bo ja już nie mogę tego
słuchać!
Damian spojrzał na niego z politowaniem
i zamiast wyłączyć piosenkę zaczął śpiewać z wokalistą. Kiedy mój brat zatkał
sobie uszy dłońmi kuzyn przełączył na „Gangsta shit” Snoop Dogga. Dopiero teraz
Brian się udobruchał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz