środa, 28 listopada 2012

Rozdział 44



- Hej! Jestem Marina – podała mi rękę.
- Mary Ann – niechętnie uścisnęłam jej dłoń.
- Mogłabym cię poprosić o autograf?
- Co?! – byłam zaskoczona. O autograf? Mnie? – A po co ci moja parafka?
- Sławna jesteś, więc chciałabym mieć.
- Ok., ale ja nie jestem sławna.
- Jak nie? Przecież piszą o tobie w gazetach.
- Faktycznie – przytaknęłam. – To gdzie się podpisać?
Podała mi serwetkę i długopis. Dziwnie się czułam podpisując się Marinie. Oddałam jej serwetkę i miałam nadzieję, że sobie pójdzie. Jednak ona dalej stała i się we mnie wpatrywała.
- Jeszcze coś chciałaś? – zapytałam trochę chamsko.
- Tak. Zapytać cię o coś.
- Pytaj.
- Masz na oku jakiegoś chłopaka?
- Nie, a czemu pytasz?
- Nie wiem, tak sobie. A jakich lubisz chłopaków?
Spojrzałam na nią krzywo. Po co ona chce wiedzieć takie rzeczy? Chciałam, żeby dała mi spokój więc opisałam jej mój typ. Kiedy kończyłam uświadomiłam sobie, że właśnie opisałam Billa. Mam nadzieję, że Marina się nie zorientowała, bo jeśli powiedziała by o tym kosmicie to byłabym spalona. Zanim dziewczyna zdążyła mnie jeszcze o coś zapytać wyszłam z łazienki. Niestety wyszła za mną i mnie dogoniła przy wyjściu z toalet.
- A to kto to jest? – zapytała wskazując na babcię, Svena i Briana.
- Moja babcia, brat i przyszły dziadek – odparłam zirytowana.
Ruszyłam szybkim krokiem do stolika i zajęłam miejsce. Myślałam o Marinie. Jeszcze w życiu nie spotkałam tak irytującej i nachalnej panienki. Jak ten Bill z nią wytrzymuje? Przecież ona jest okropna. Chociaż z drugiej strony on wcale nie jest lepszy. Zerknęłam w ich stronę. Dalej byli zagłębieni w rozmowie. Zrobiło mi się ponownie smutno, że ja tak z nim nie potrafię rozmawiać. Cóż, może to dlatego, że nie jestem aż tak bardzo irytjąca?
- Ustaliliśmy datę ślubu – oznajmił Sven z szerokim uśmiechem. – Odbędzie się 14 lutego.
- Dlaczego tak późno? – zapytał Brian. – Przecież to strasznie odległa data.
Zaraz. O jakiej dacie oni mówili? O czyim ślubie? Nagle wszystko mi się przypomniało. Przecież Sven przed chwilą oświadczył się babci. Jeszcze to do mnie nie dotarło.
- Ale my mówimy o tym lutym, w tym roku – wyjaśniła ciepło babcia.
- Przecież to za... – policzyłam szybko w myślach. – 20 dni!
- Wiemy, że to mało czasu, ale powinniśmy jakoś zdążyć z przygotowaniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz