środa, 28 listopada 2012

Rozdział 49



Siedziałam z babcią w salonie i pomagałam jej wypisywać zaproszenia na ślub. Początkowo myślałam, że ma to być uroczystość tylko dla najbliższej rodziny, ale jak się okazało ma przyjść ponad 400 gości! Zarówno wesele jak i ślub ma się odbyć w jednym z ekskluzywniejszych hoteli w Berlinie dokładnie za 2,5 tygodnia. Teraz babcia była ciągle czymś zajęta. A to musiała przymierzyć suknię ślubną, a to uzgodnić szczegóły ceremonii albo utworzyć menu. Zachowywała się jak młoda dziewczyna, która pierwszy raz wychodzi za mąż. A z tego co wiem, to Sven będzie już jej trzecim mężem. Spojrzałam na telefon, który zaczął wibrować. Na wyświetlaczu widniał napis „Aleks”. Odebrałam.
- Cześć! Co słychać? – usłyszałam jego głos.
- Hejka! Pomagam babci w wypisywaniu zaproszeń na ślub. A co tam u ciebie?
- W sumie to nic ciekawego. Tak sobie pomyślałem, że...
- Że co? – zapytałam słysząc ciszę w słuchawce.
- Że ty jesteś teraz w Niemczech i... – zawahał się. – I... może byśmy się spotkali?
- Ok. To gdzie mamy się spotkać i o której?
- Może wpadnę do ciebie koło 20.00 i pójdziemy do kina?
- Dobrze. To czekam na ciebie.
Rozłączyłam się i wróciłam do wypisywania zaproszeń. Zostało mi jeszcze ponad 150. Stęskniłam się już za Aleksem, więc miło będzie go znowu spotkać. Oby tylko nie traktował tego spotkania jak randki. Fakt jest w miarę przystojny i ma świetny charakter, ale nie potrafiłabym i nie mogłabym z nim chodzić. Może to dlatego, że w mojej głowie siedział kto inny? Dwie godziny później nie czułam ręki, ale przynajmniej wszystkie zaproszenia były wypisane.
- Bardzo dziękuję ci kochana za pomoc.
- Ależ nie ma za co babciu – uśmiechnęłam się do niej promiennie.
- Bardzo boli ręka?
- Trochę, ale zaraz powinno przejść – pokręciłam nadgarstkiem.
Babcia poszła do kuchni przygotować coś do jedzenia, a ja do pokoju, żeby przyszykować się do spotkania z Aleksem. Przecież nie pójdę w starej bluzie i krótkich spodenkach. Wyjrzałam przez okno. Znowu pasał śnieg. Co ja bym dała za to, żeby już było lato... Odeszłam od okna i zaczęłam robić przegląd szafy. Nie znalazłam w niej nic specjalnego, ale w coś trzeba się ubrać. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie założyć spódniczki, ale gdy popatrzyłam na termometr, na którym widniała wspaniała liczba –10oC od razu zrezygnowałam z tego pomysłu. Nie pozostało mi nic innego jak założyć jeansy i grubą bluzę. Co jak co, ale marznąć nie zamierzam! Punktualnie o 20.00 zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otworzę – krzyknęłam zbiegając po schodach.
 Jeszcze zanim otworzyłam drzwi mimowolnie wygładziłam nieistniejącą fałdkę na bluzie. Wpuściłam do środka Aleksa, a na przywitanie dałam mu buziaka w policzek. Już miałam zakładać kozaczki kiedy chłopak wyjął zza pleców niebieską różę.
- Proszę.
- Jaka śliczna – uśmiechnęłam się i wzięłam od niego kwiatka.
- Ale nie tak jak ty – spojrzał mi głęboko w oczy, a ja się wystraszyłam.
- Poczekaj zaraz wrócę, idę tylko wstawić różę do wody.
Nie czekając na to co mi odpowie uciekłam do kuchni. On traktuje to spotkanie jak randkę – myślałam w kółko. Co zrobić? Nie wycofam się, bo nie mam jak. Nie powiem mu też, że traktuję to spotkanie jak zwykłe spotkanie dwóch znajomych. Wyjęłam z szafki wysoką szklankę, nalałam do niej zimnej wody i włożyłam do niej różyczkę. W co ja się wpakowałam? A może on wcale nie traktuje tego jak randkę? Może to tylko moja chora wyobraźnia? Wróciłam do niego po dobrych pięciu minutach.
- To na co idziemy? – zapytałam zakładając kurtkę.
- A na co byś chciała?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem, na miejscu zobaczymy co grają i coś wybierzemy.
Wyszliśmy z domu. Bogu dzięki, że Aleks ma samochód, bo do kina jest kawałek drogi, a nie uśmiechało mi się tam wlec autobusem. Wsiadłam do czarnego BMW i już po chwili jechaliśmy ulicami Magdeburga.
- A co u Maksa? – zagaiłam.
- Znalazł sobie dziewczynę.
- No proszę. Fajnie, a ładna chociaż?
- Taka sobie, w każdym razie tobie nie dorasta do pięt.
- A ty też znalazłeś sobie dziewczynę? – udałam, że nie słyszałam tego ostatniego.
- Nie, ale to się za niedługo zmieni – posłał mi znaczące spojrzenie. Udałam, że tego nie widzę.
- A kim będzie ta szczęśliwa wybranka?
- Hmm... – zamyślił się. – Piękną, inteligentną blondynką ze wspaniałymi niebieskimi oczami i doskonałą figurą.
Po jego spojrzeniu i tonie głosu od razu domyśliłam się, że to o mnie chodzi. W co ja się wpakowałam? Aleks mnie podrywa, a ja za wszelką cenę chciałabym, żeby zamiast niego siedział tu teraz Bill. Zdecydowanie mam nie po kolei w głowie, bo kto się umawia z chłopakiem w dzisiejszych czasach do kina nie na randkę?
- Ciekawe gdzie znajdziesz taki ideał... Modelki po ulicach nie chodzą ot tak sobie – pstryknęłam palcami.
- Może już znalazłem? – puścił mi oczko, a ja byłam coraz bardziej zaniepokojona.
Na szczęście nie musiałam mu odpowiadać, bo akurat podjechaliśmy pod kino. Wyskoczyłam jak oparzona z auta i nie czekając na Aleksa skierowałam się do środka. Przeszłam jednak zaledwie kilka kroków zanim mnie dogonił. Chciał mnie złapać za rękę, jednak schowałam je w kieszeni. Widziałam, że posmutniał, ale trudno. W milczeniu przebyliśmy pozostałą część drogi.
- To co wybieramy? – chłopak odezwał się dopiero w środku.
- Może Underworld 2? – zaproponowałam.
- Uff... – widocznie mu ulżyło, jednak nie wiedziałam dlaczego. – Już myślałem, że wybierzesz jakiś film romantyczny.
- No wiesz?! – udałam oburzoną. – Ja i romantyk... Phi! Dobre sobie.
- Nie gniewaj się na mnie, po prostu myślałem, że dziewczyny nie lubią horrorów.
- To się pomyliłeś – podeszłam do kasy biletowej. – Poproszę dwa bilety na Underworlda 2.
Wyjęłam z torebki portfel i już miałam zapłacić za siebie kiedy Aleks przytrzymał mnie za rękę i podał kasjerowi pieniądze. Wyswobodziłam dłoń z jego uścisku i podałam zdezorientowanemu kasjerowi banknot.
- Płacimy osobno – powiedziałam twardo.
- Ale... – zaprotestował, a raczej próbował, bo od razu mu przerwałam.
- Żadnego ale, ja płacę za siebie a ty za siebie.
Kasjer wydał resztę i podał bilety. Uśmiechnęłam się do niego słodko i podziękowałam. Kiedy odchodziliśmy czułam jeszcze na sobie wzrok chłopaka. Aleks nie był pocieszony z takiego obrotu sprawy, ale co ja mogę na to poradzić? W ten sposób powinno do niego dotrzeć to, że jesteśmy jedynie znajomymi i nie ma szans na nic więcej. Znowu zaczęłam wyrzucać sobie w duchu, że zgodziłam się na to spotkanie.
- Chciałem zapłacić.
- Tak? – spojrzałam na bilety. – Chodź, zaraz zaczyna się seans.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz