-
Georg? Jak
miała na imię tamta panna? - Bill spytał, gdy basista z gitarzystą zajęli swoje
miejsca.
-
Która? -
Spytał przeżuwając kawałek swojej pizzy.
-
Tamta, którą
do nas wczoraj przyprowadziłeś. - Widząc zdziwienie na jego twarzy dodał: - No
wiesz, ta którą spotkaliśmy w kinie. Ta co tak pyskowała.
-
Aaa... O nią
ci chodzi. Mary Ann. Miła dziewczyna.
-
Miła?! - Tom
wykrzyknął, po czym złapał się za głowę. - Ty sobie żartujesz...
-
Nie. Poważnie
mówię.
-
Jeszcze nigdy
nie spotkałem tak bezczelnej panny, a ty mówisz, że jest... miła? - Ostatnie
słowo ledwo przeszło Billowi przez gardło.
-
Tak właśnie
mówię.
-
Dalej boli
mnie policzek od jej ciosu... - mruknął straszy Kaulitz.
-
Trzeba było
nie robić jej takich propozycji... Ale cios był piękny.
-
Gustav! Jak
możesz? Myślałem, że trzymamy razem...
Wschodzące gwiazdy niemieckiego przemysłu muzycznego rozmawiały o Mary Ann
aż do momentu, kiedy w kuchni pojawiła się drobna blondynka, będąca mamą
Kaulitzów i nakazała im posprzątać bałagan w domu, jaki pozostał po sylwestrze.
Cała czwórka z minami męczenników podniosła się z krzeseł i zabrała za
doprowadzanie domu do stanu używalności.
* * *
-
Mary Ann!
Wstawaj!
Słysząc głos mamy naciągnęłam na głowę kołdrę i wymamrotałam coś
niezrozumiałego.
-
Wstawaj!
-
Jeszcze chwilkę...
- mruknęłam sennie, chowając tym razem głowę pod poduszkę.
-
Teraz. Musisz
się spakować, a jest już prawie dziesiąta!
Westchnęłam głośno, po czym odsunęłam poduszkę na bok. Przysłoniłam dłonią
oczy, gdyż wpadające do środka pokoju światło raziło mnie w oczy.
-
Już wstaję -
burknęłam, widząc, że rodzicielka stoi w pokoju i obserwuje każdy mój ruch.
Nie chciałam wracać jeszcze do domu, bo miło byłoby pobyć jeszcze trochę u
babci, ale jak mus to mus. Półprzytomna zaczęłam chować swoje rzeczy do
walizki. Nawet nie zawracałam sobie głowy składaniem ich. Potem będę miała za
pewne dość sporo prasowania, ale teraz miałam to głęboko w nosie. Ja chcę spać!
A na dodatek do mojej głowy ciągle napływały myśli o Kosmicie... Fakt, miał
słodką buźkę, ale co z tego? Drugiego tak beznadziejnego faceta nie poznałam w
całym swoim szesnastoletnim życiu! Chyba, że liczyć jego brata. O ile
oczywiście byli braćmi, ale z tego co mówił Georg jasno wynikało, że byli nawet
bliźniakami.
Kiedy wrzuciłam ostatnie ubranie do walizki, zdenerwowana
tym, że ciągle myślałam o Kosmicie, choć tego absolutnie nie chciałam powlokłam
się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam makijaż i założyłam pierwsze
lepsze ubrania, które mi się podwinęły pod rękę.
-
Nareszcie! -
Wykrzyknął tata, kiedy zeszłam na dół i usiadłam za dość sporym, dębowym
stołem.
Ignorując jego słowa, które kryły w sobie podtekst, że strasznie się
grzebałam, wzięłam z talerzyka kawałek chleba, i posmarowałam cienką warstwą
masła i miodu. Przynajmniej jedzenie mi zostawili...
Godzinę później stałam z Brianem, mamą i tatą na podjeździe i żegnałam się
z babcią, aby następnie wsiąść do samochodu i wrócić do domu. Chciałam iść
jeszcze do Nikoli, żeby się pożegnać, ale tata kategorycznie mi zabronił,
mówiąc, że nie mamy tyle czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz