czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 80



Czyli nie zależy mu na mnie. Ani trochę. Nie chce mnie nawet znać. A ja się głupia łudziłam, że zostaniemy chociaż kolegami, skoro nie parą. Ale widać on nie chce mieć ze mną niczego wspólnego. To tak bardzo boli. Po moich policzkach popłynęły kolejne łzy. Przepchnęłam się przez środek parkietu aż dotarłam do stolika przy którym siedziała Nikola, Gustav, Georg i Tom. Spojrzeli na mnie z niepokojem, ale nie obchodziło mnie to. Teraz chciałam się znaleźć sama w pokoju, ale nie mogłam tak po prostu zniknąć. Bez słowa. Musiałam wyjaśnić.
-          Mary co się stało? - zapytała z troską przyjaciółka.
-          Potem ci powiem - powiedziałam smutno. - Jak ktoś się będzie pytał gdzie jestem to powiedz, że bolała mnie głowa i poszłam do pokoju.
W odpowiedzi skinęła tylko głową. Widziałam, że się o mnie martwi, ale nie chciałam teraz jej niczego wyjaśniać. Najpierw chcę się sama oswoić z własnymi myślami. Z tym, że Bill nawet nie chce mnie znać. Wybiegłam z sali i udałam się do pokoju. Przyłożyłam kartę magnetyczną do czytnika i kiedy zapaliło się zielone światełko lekko pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Za mną wszedł Tom. Skąd on się tu wziął? Po co za mną poszedł? Jaki miał w tym cel? Pytania same mi się tłoczyły w głowie.
-          Tom... proszę zostaw mnie samą...
-          Co on ci znowu zrobił? - zapytał ze złością.
-          Nic... proszę zostaw mnie samą... - powtórzyłam, choć doskonale wiedziałam, że chłopak ze mną zostanie. Obaj Kaulitzowie są uparci.
-          Daj spokój Mary Ann, mi możesz powiedzieć. Już ja z nim pogadam... - zacisnął dłonie w pięści.
-          Tom daj spokój... To nie ma sensu.
Opadłam na łóżko i schowałam twarz w dłoniach. Kolejne łzy zaczęły wydobywać się z moich oczu. Były tak bardzo gorzkie i palące. Sprawiały tak wielki ból... Nie liczę się dla Billa. A ja chcę być dla niego wszystkim! Najpiękniejszą i najukochańszą istotą na Ziemi. Być przy nim we wszystkich trudnych chwilach, być jego oparciem... Dlaczego nie da mi szansy? Wiele kosztowało mnie zaproponowanie ugody i tego marnego układu... Powiedziałam mu, żeby był dla mnie choć „kumplem”... Czy nie mógł się zgodzić? Przecież to zwykły układ, praktycznie nic nieznaczący... Czy ja tak wiele pragnę? Chciałam być tylko, albo aż jego koleżanką. Widać to za dużo.
Oczy mnie niemiłosiernie piekły od płaczu. W życiu nie przypuszczałam, że mam aż tyle łez. Niechcianych łez smutku, które skapywały mi po policzkach. Nawet nie ocierałam ich. Po prostu pozwoliłam płynąć im strumieniem... Życie było takie proste i bezproblemowe do czasu poznania Billa... Swoim pojawieniem się wszystko skomplikował.
-          Mary Ann - zaczął łagodnie Dreadowłosy. -  Nie jestem ślepy, widzę jak cierpisz i Bill też. Wy się kochacie...
-          Tak... masz rację - nie było sensu dalej ukrywać swoich uczuć. Tym bardziej, że czułam, że mogę zaufać Tomowi. - Zakochałam się w nim... tak bardzo... a on mnie ciągle rani... Powiedz mi dlaczego? Dlaczego miłość tak bardzo musi boleć?
Poczułam się tak jakby spadł mi kamień z serca. Jakbym powiedziała komuś mój największy sekret. Coś o czym nikt inny nie wie i się nie może dowiedzieć. A przecież o tym, że kocham Billa wiedział już dawno. Jednak wypowiedziałam te słowa po raz drugi w życiu. Raz do Edyty, a raz do Toma. I poczułam się lepiej, choć mój wygląd na to nie wskazywał.
Tom bez słowa podszedł do mnie i przytulił tak jak wczoraj jego brat. Przez chwilę wyobraziłam sobie, że to Bill, ale momentalnie odrzuciłam od siebie te myśli. Tom miał taką samą sylwetkę jak młodszy bliźniak, ale mieli inne aury. Tylko przy Czarnowłosym czułam te dreszcze przechodzące przez moje ciało jak mrówki. Przy Tomie nie czułam niczego specjalnego. Nie biło od niego takie ciepło... Nie czułam się tak bezpiecznie przy nim...
-          Zobaczysz, wszystko się ułoży, będzie dobrze - pocieszał mnie.
-          Nie Tom, nic już nie będzie dobrze... - wyszeptałam i odwróciłam się w jego stronę.
Gitarzysta spojrzał mi głęboko w oczy i zaczął się do mnie przysuwać. Jego twarz znajdowała się coraz bliżej mojej. Był tak podobny do Billa, ale jednocześnie tak inny... Różnili się praktycznie wszystkim. Wiedziałam co za chwilę nastąpi. Miałam świadomość tego, że zaraz mnie pocałuje. Spojrzałam głęboko w jego oczy i wyobraziłam sobie, że to oczy Billa. Wspaniałe tęczówki o odcieniu mlecznej czekolady, tak bardzo przeze mnie ukochane. Teraz już nie widziałam Toma. Miałam przed oczami twarz Billa, który się nade mną pochyla. Nie miałam siły protestować. Nie chciałam... Poczułam jak jego wargi dotykają moich, a także zimny, metalowy kolczyk, który momentalnie przywrócił mnie do świadomości. To nie ten czarnowłosy chłopak, którego kocham. To tylko jego brat... Tylko...
Położyłam dłonie na jego piersiach i go odepchnęłam. Dlaczego to nie młodszy Kaulitz składa pocałunki na moich ustach, tylko jego brat? W życiu nie czułam się tak okropnie po pocałunku. Zdradziłam Billa... Swoje uczucie do niego... Jednym nic nieznaczącym czynem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz