Czyli nie zależy mu na mnie. Ani
trochę. Nie chce mnie nawet znać. A ja się głupia łudziłam, że zostaniemy
chociaż kolegami, skoro nie parą. Ale widać on nie chce mieć ze mną niczego
wspólnego. To tak bardzo boli. Po moich policzkach popłynęły kolejne łzy.
Przepchnęłam się przez środek parkietu aż dotarłam do stolika przy którym
siedziała Nikola, Gustav, Georg i Tom. Spojrzeli na mnie z niepokojem, ale nie
obchodziło mnie to. Teraz chciałam się znaleźć sama w pokoju, ale nie mogłam
tak po prostu zniknąć. Bez
słowa. Musiałam wyjaśnić.
-
Mary co się stało? - zapytała z troską przyjaciółka.
-
Potem ci powiem - powiedziałam smutno. - Jak ktoś się
będzie pytał gdzie jestem to powiedz, że bolała mnie głowa i poszłam do pokoju.
W odpowiedzi skinęła tylko głową.
Widziałam, że się o mnie martwi, ale nie chciałam teraz jej niczego wyjaśniać.
Najpierw chcę się sama oswoić z własnymi myślami. Z tym, że Bill nawet nie chce
mnie znać. Wybiegłam z sali i udałam się do pokoju. Przyłożyłam kartę
magnetyczną do czytnika i kiedy zapaliło się zielone światełko lekko pchnęłam
drzwi i weszłam do środka. Za mną wszedł Tom. Skąd on się tu wziął? Po co za
mną poszedł? Jaki miał w tym cel? Pytania same mi się tłoczyły w głowie.
-
Tom... proszę zostaw mnie samą...
-
Co on ci znowu zrobił? - zapytał ze złością.
-
Nic... proszę zostaw mnie samą... - powtórzyłam, choć
doskonale wiedziałam, że chłopak ze mną zostanie. Obaj Kaulitzowie są uparci.
-
Daj spokój Mary Ann, mi możesz powiedzieć. Już ja z nim
pogadam... - zacisnął dłonie w pięści.
-
Tom daj spokój... To nie ma sensu.
Opadłam na łóżko i schowałam twarz w
dłoniach. Kolejne łzy zaczęły wydobywać się z moich oczu. Były tak bardzo
gorzkie i palące. Sprawiały tak wielki ból... Nie liczę się dla Billa. A ja
chcę być dla niego wszystkim! Najpiękniejszą i najukochańszą istotą na Ziemi.
Być przy nim we wszystkich trudnych chwilach, być jego oparciem... Dlaczego nie
da mi szansy? Wiele kosztowało mnie zaproponowanie ugody i tego marnego
układu... Powiedziałam mu, żeby był dla mnie choć „kumplem”... Czy nie mógł się
zgodzić? Przecież to zwykły układ, praktycznie nic nieznaczący... Czy ja tak
wiele pragnę? Chciałam być tylko, albo aż jego koleżanką. Widać to za dużo.
Oczy mnie niemiłosiernie piekły od
płaczu. W życiu nie przypuszczałam, że mam aż tyle łez. Niechcianych łez
smutku, które skapywały mi po policzkach. Nawet nie ocierałam ich. Po prostu
pozwoliłam płynąć im strumieniem... Życie było takie proste i bezproblemowe do
czasu poznania Billa... Swoim
pojawieniem się wszystko skomplikował.
-
Mary Ann - zaczął łagodnie Dreadowłosy. - Nie jestem ślepy, widzę jak cierpisz i Bill
też. Wy się
kochacie...
-
Tak... masz rację - nie było sensu dalej ukrywać swoich
uczuć. Tym bardziej, że czułam, że mogę zaufać Tomowi. - Zakochałam się w
nim... tak bardzo... a on mnie ciągle rani... Powiedz mi dlaczego? Dlaczego
miłość tak bardzo musi boleć?
Poczułam się tak jakby spadł mi kamień
z serca. Jakbym powiedziała komuś mój największy sekret. Coś o czym nikt inny
nie wie i się nie może dowiedzieć. A przecież o tym, że kocham Billa wiedział
już dawno. Jednak wypowiedziałam te słowa po raz drugi w życiu. Raz do Edyty, a
raz do Toma. I poczułam się lepiej, choć mój wygląd na to nie wskazywał.
Tom bez słowa podszedł do mnie i
przytulił tak jak wczoraj jego brat. Przez chwilę wyobraziłam sobie, że to
Bill, ale momentalnie odrzuciłam od siebie te myśli. Tom miał taką samą
sylwetkę jak młodszy bliźniak, ale mieli inne aury. Tylko przy Czarnowłosym
czułam te dreszcze przechodzące przez moje ciało jak mrówki. Przy Tomie nie
czułam niczego specjalnego. Nie biło od niego takie ciepło... Nie czułam się tak
bezpiecznie przy nim...
-
Zobaczysz, wszystko się ułoży, będzie dobrze - pocieszał
mnie.
-
Nie Tom, nic już nie będzie dobrze... - wyszeptałam i
odwróciłam się w jego stronę.
Gitarzysta spojrzał mi głęboko w oczy i
zaczął się do mnie przysuwać. Jego twarz znajdowała się coraz bliżej mojej. Był
tak podobny do Billa, ale jednocześnie tak inny... Różnili się praktycznie
wszystkim. Wiedziałam co za chwilę nastąpi. Miałam świadomość tego, że zaraz
mnie pocałuje. Spojrzałam głęboko w jego oczy i wyobraziłam sobie, że to oczy
Billa. Wspaniałe tęczówki o odcieniu mlecznej czekolady, tak bardzo przeze mnie
ukochane. Teraz już nie widziałam Toma. Miałam przed oczami twarz Billa, który
się nade mną pochyla. Nie miałam siły protestować. Nie chciałam... Poczułam jak
jego wargi dotykają moich, a także zimny, metalowy kolczyk, który momentalnie
przywrócił mnie do świadomości. To nie ten czarnowłosy chłopak, którego kocham.
To tylko jego brat... Tylko...
Położyłam dłonie na jego piersiach i go
odepchnęłam. Dlaczego to nie młodszy Kaulitz składa pocałunki na moich ustach,
tylko jego brat? W życiu nie czułam się tak okropnie po pocałunku. Zdradziłam
Billa... Swoje uczucie do niego... Jednym nic nieznaczącym czynem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz