środa, 28 listopada 2012

Rozdział 63



Nic mu nie odpowiedziałam tylko lekko się uśmiechnęłam i wstałam. Zaprowadził mnie do jakiegoś niedużego pomieszczenia. Weszłam i usiadłam na pomarańczowej kanapie. Rozejrzałam się po wnętrzu. Na szklanym stoliku stały cztery laptopy i kilka puszek po RedBullu. Z boku stał stół do piłkarzyków. Ciekawe kogo to pokój.
W tym momencie poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. W lewym dolnym rogu widniała strzałka. Odblokowałam klawiaturę i odczytałam smsa od Nikoli:
„Gdzie jesteś?”
No tak. Nikola musiała się martwić, bo praktycznie wybiegłam ze sceny. Na dodatek siedzę już tu dobre pół godziny, płaczę, użalam się nad sobą i nie daję znaku życia. Szybko wystukałam na małej klawiaturce odpowiedź.
„W jakimś pomieszczeniu z piłkarzykami.”
„Aha. Ok. Słitaśnie wyglądałaś z Billem. Pasujecie do siebie.”
Czytając tego smsa poleciało mi kilka kolejnych łez. Słitaśnie z nim wyglądałam... Może i tak, ale cóż z tego skoro i tak nie będziemy nigdy razem? Zbyt wiele nas dzieli. Hipotetycznie nawet zakładając, że byśmy się nie kłócili, tylko świetnie dogadywali, Bill straciłby dla mnie głowę to i tak pozostaje kwestia tego, że mieszkam w Polsce a on w Niemczech. Na dodatek jest wokalistą Tokio Hotel, a z tym wiąże się duża odpowiedzialność. Jedyne co mi pozostaje, to wyleczyć się z uczucia do niego. Tak będzie dla mnie i dla niego najlepiej. Choć nie będzie to wcale takie proste. Może nawet nigdy tego nie dokonam? Prawdę mówiąc nie zdziwiłoby mnie to. I pomyśleć, że było już tak pięknie. Że przyzwyczaiłam się do myśli, że mogę sobie powzdychać jedynie do jego zdjęć i plakatów. A on razem z babcią musieli to wszystko zniszczyć. Musiał wyciągnąć mnie na scenę i pocałować. Teraz już nie zadowoli mnie patrzenie jedynie na jego zdjęcia i marzenie o jego dotyku i pocałunkach... Ja nie chcę o tym marzyć, ja chcę to mieć na własność. Nie chcę, żeby Bill znalazł sobie inną dziewczynę, bo ja chcę nią być, choć to nierealne. Czemu nasze pragnienia są na ogół nierealne?
„Przestań! Nie chcę tego słuchać (czytać)!” - odpisałam.
Dobrze, że Nikoli teraz tutaj nie ma. Z treści smsa powinna wywnioskować, że jestem wściekła na Billa. Chociaż tak wcale nie jest. Nie jestem na niego wściekła tylko na siebie. Nie powinnam się zgadzać na ten koncert, potem nie powinnam dać się wypchnąć na scenę, a na końcu nie powinnam dać się ponieść emocjom i się do niego przytulać. A na koniec powinien dostać w twarz za to, że mnie pocałował. Jakiś czas temu z całą pewnością bym tak zrobiła, ale nie teraz. Za bardzo potrzebowałam bliskości Billa.
Dobrze, że nie ma tutaj teraz nikogo. Nie mam zamiaru się przed nikim rozklejać. Jak to mówią „Jeśli już musisz płakać, płacz w samotności i uwiń się z tym szybko”. I tak zamierzam postąpić. Nikt nie musi widzieć tych łez. Ani nawet o nich wiedzieć. Swoje prawdziwe uczucia zachowam tylko dla siebie. Dla nikogo innego.
„Ale to prawda. Przestań się wreszcie z nim kłócić.”
Ta... jakby to było takie proste. Ja po prostu nie potrafię tego dokonać w żaden sposób. Zawsze muszę palnąć coś głupiego. Ani on, ani ja nie odpuścimy. Jesteśmy oboje zbyt uparci.
„Niby jak?”
„Normalnie. Pogadamy o tym w hotelu, bo ciężko pisać esy jak przyciskają cię do balustradki te fanatyczki =/ Bleh.”
Nie dziwię się jej. Faktycznie fanki chcą być tak blisko swoich idoli, że pchają się z całych sił do pierwszych rzędów. Sama się nawet o tym dzisiaj przekonałam. Pewnie będę miała na pamiątkę tego wieczoru kilka siniaków. Jednak tym się najmniej przejmowałam. Ciało w przeciwieństwie do „serca” da się szybko wyleczyć. Po siniakach za kilka dni nie będzie nawet najmniejszego śladu, zaś wspomnienie tego wieczora i to, że nie mogę być z Billem pozostanie o wiele dłużej i będzie dużo bardziej bolało.
„Ok. Pilnuj Kate. Ja zaraz jadę do hotelu, więc na mnie nie czekaj.”
Obserwowałam wyświetlacz na którym pisało „wysyłanie wiadomości 1 z 1”. Poczekałam aż przyjdzie mi raport przyjęć i schowałam telefon do kieszeni. Jak tylko dotrę do hotelu od razu położę się spać, tak żeby uniknąć rozmowy z Nikolą, bo na pewno będzie chciała o tym pogadać. A mi nic bardziej nie potrzeba jak samotności. Chciałabym sobie to wszystko przemyśleć na spokojnie. Choć to i tak nie ma najmniejszego sensu, gdyż fakt jest jeden: Bill mnie nie kocha. Chciał się zemścić i tyle. Nie, on tego wcale nie chciał. Skąd wiesz, że cię nie kocha? - w głowie szeptał mi jakiś głosik, ale go zignorowałam. Raz, że usprawiedliwia Billa, dwa, że wmawia mi, że Bill jest we mnie zakochany. A to nieprawda. Nawet w najmniejszym stopniu. Nie wiem czemu wyciągnął mnie na scenę i czemu pocałował, ale to już nie istotne. Było miło, ale się skończyło. Już więcej taka sytuacja nie będzie miała miejsca. Na tę myśl znowu po moich policzkach popłynęły łzy. Łzy smutku, że nie jest mi dane być z nim. Ciekawe ile fanek codziennie sobie o tym myśli i płacze? Tylko, że ja nie jestem ich kolejną fanką! Jestem zwyczajną dziewczyną zakochaną w zwyczajnym chłopaku. Tyle, że ten zwyczajny chłopak jest gwiazdą. Ma swój zespół, a tysiące fanek go uwielbia i zrobiłyby o co tylko by poprosił.
Zerknęłam na ścienny zegar. Za niecałe piętnaście minut kończy się koncert. Czy to możliwe, że przesiedziałam tutaj aż tyle czasu? Zaczęłam się powoli podnosić z wygodnej kanapy. Chciałam opuścić to miejsce jeszcze przed końcem występu chłopaków i przed tym jak fanki zaczną rozchodzić się do domów. Nie miałam teraz ochoty na konfrontację z nikim, a co dopiero z rozszalałymi fankami. Niestety nie dane mi było opuścić pokój, gdyż do pomieszczenia wparowały dwie osoby. Pomyślałam, że to ich garderoba, ale zaraz odsunęłam od siebie te myśli. Gdyby faktycznie zajmowały ten pokój to nie miałyby takich wystraszonych min, jakby ktoś przyłapał je co najmniej na kradzieży. A może to dlatego, że zobaczyły mnie całą zapłakaną z rozmazanym makijażem? Fakt faktem musiałam wyglądać okropnie, ale kto by się tym przejmował? Na głowie mam ważniejsze sprawy niż rozmazany make-up.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz