poniedziałek, 19 lutego 2018

Nasze drugie życie: Rozdział 1

Okay, po długiej nieobecności możliwe, że wracam z nowym opowiadaniem. Możliwe, bo nie wiem co i czy cokolwiek z tego wyjdzie. Nie obiecuję, że nowy rozdział pojawi się szybko i że w ogóle się pojawi, bo chociaż mam w głowie ogólny zarys, to nie mam do końca pomysłu na to opowiadanie. Nie pisałam też niczego przez kilka lat, więc trochę wypadłam z rytmu i nie wiem czy w ogóle jest sens dalej to kontynuować... Na razie nie zakładam nowego bloga na to opowiadanie, tylko będę (o ile napiszą się jakoś kolejne rozdziały) publikowała je tutaj.

Miłego (mam nadzieję ^_<) czytania! ♥

*

~ NASZE DRUGIE ŻYCIE ~


Rozdział 1

    Ze zniecierpliwieniem przestępowała z nogi na nogę, rozglądając się uważnie na boki. W powietrzu unosił się zapach świeżych kwiatów. Czekała na kogoś, lecz nie wiedziała na kogo. Czuła silną tęsknotę i podekscytowanie. Jej serce łomotało w piersi. Rozejrzała się dookoła. Znajdowała się w ogrodzie, nie była jednak w stanie dostrzec szczegółów krajobrazu.
    Poczuła czyjś dotyk na swojej ręce. Ogarnęło ją silne pragnienie przytulenia i pocałowania mężczyzny, który trzymał ją za dłoń. Choć wiedziała, że stoi przy niej, trzyma ją za rękę i pragnie tego samego, co ona nie mogła dostrzec ani jego twarzy ani też nie mogła pokierować biegiem wydarzeń, zgodnie ze swoją wolą. Skoncentrowała myśli na pragnieniu znalezienia się w czułych objęciach mężczyzny, całowania go do utraty tchu. Czuła miłość płynącą od niego. Wiedziała, że kocha ją całym sercem. I ona kochała jego. Ciepło rozlewało się od jej serca na cały organizm i wylewało na ogród, który nie posiadał żadnej głębi. Był tylko kawałek trawy, murku, zapach świeżych kwiatów i ciemność roztaczająca się wokół.
    Krajobraz nagle się zmienił. Pojawił się urokliwy strumień. Stała obok mężczyzny i wpatrywała się w płynącą wolnym tempem wodę, słuchając tego, co do niej mówił. Choć rozumiała wypowiadane przez niego słowa, nie była zdolna do ich przetworzenia i zrozumienia ich sensu. Z jej oczu zaczęły wypływać łzy. Poczuła, że mężczyzna jest w niebezpieczeństwie. Zawładnęło nią bardzo silne pragnienie zatrzymania go w swoich ramionach. Przekonania do zmiany zdania. Jej umysłem całkowicie zawładnęła chęć pozostania jak najdłużej w marzeniach sennych, z tym mężczyzną, który kochał ją ponad życie i ona jego. Groziło mu niebezpieczeństwo, a ona nie mogła dopuścić do tego, aby stała mu się jakakolwiek krzywda. Nawet jeżeli była świadoma, że to tylko sen. Kochała go w końcu całym swoim sercem.
    Sen zaczął robić się coraz mniej wyraźny. Wszystko wokół zniknęło. Pozostała ciemność, a gdzieś wśród niej znajdował się rozmyty obraz mężczyzny, który starała się usilnie przywołać. Bez skutku.


* * *

   Słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości, blondynka otworzyła powoli powieki, jednocześnie wyciągając telefon z kieszeni czarnego żakietu. Spojrzała na wyświetlacz, na którym widniała wiadomość od Timo: „Wypadło mi spotkanie z klientem. Nie czekaj na mnie. Wrócę późno”. Na jej ustach pojawił się grymas niezadowolenia.
-  Świetnie – mruknęła pod nosem odpisując mu krótkie „ok”. – Wprost cudownie.
   Czuła jak wzbiera w niej złość, której towarzyszyło uczucie smutku. Była zmęczona, głodna, rozdrażniona, bolały ją nogi, a na dodatek teraz do jej oczu cisnęły się łzy. Zamrugała kilkakrotnie powiekami i gwałtownie podniosła się z siedzenia. Podeszła do przesuwnych drzwi metra, akurat w momencie, gdy pociąg zatrzymał się na stacji. Drzwi rozsunęły się z cichym szelestem. Wysiadła z wagonu i skierowała się w stronę przypadkowego wyjścia. Nie znała okolicy, ale miała nadzieję, że po wyjściu ze stacji metra znajdzie jakąś restaurację, bar, a nawet kawiarnię, w której będzie mogła coś zjeść. Czuła jak jej żołądek boleśnie się ściskał, czemu towarzyszyło głośne burczenie. Zacisnęła dłoń na brzuchu starając się stłumić nieprzyjemny odgłos.
   Od wczorajszego wieczora nie miała nic w ustach, a dobiegała już dziewiąta wieczorem. Rano nie zdążyła zjeść śniadania, bo zaspała do pracy. W pracy nie miała z kolei nawet chwili wytchnienia, żeby iść na przerwę i chociaż przegryźć coś na szybko. Musiała zostać dłużej, więc gdy w końcu skończyła swoją zmianę okazało się, że musi pędzić na spotkanie z Timo, żeby nie czekał na nią zbyt długo. Nie zdążyła go nawet poinformować o tym, że się spóźni kilka minut. Nie spodziewała się jednak, że Timo odwoła ich spotkanie pięć minut przed.
   Zaklęła w duchu widząc przed sobą dziesiątki schodów. Nie miała siły, żeby się po nich wspinać. Rozejrzała się za windą albo ruchomymi schodami, ale zgodnie ze wskazówkami zawartymi na mapie stacji musiałaby się cofnąć do wyjścia oddalonego o kilkadziesiąt metrów. Nienawidziła kiedy dzień zaczynał się źle, bo zazwyczaj później było tylko gorzej. Jeżeli jakieś prawo miałoby opisać jej życie, byłoby to z pewnością prawo Murphy’ego.
   Z grymasem niezadowolenia wymalowanym na twarzy zaczęła wspinać się po schodach, modląc się w duchu, żeby znalazła w pobliżu jakiś lokal gastronomiczny. Mogła przejechać te cztery stacje i iść do restauracji, w której była umówiona z Timo, nim ten w ostatniej chwili odwołał randkę. Wiedziała, że nie powinna być na niego zła o spotkanie z klientem, bo robił to dla dobra ich obojga, ani tym bardziej smucić się z tego powodu. Nie była jednak w stanie zapanować nad swoimi emocjami, które od kilku tygodni były rozchwiane do granic możliwości. Musiała włożyć wiele wysiłku w to, aby nie rozpłakać się nagle, bez powodu, albo nie zacząć krzyczeć jak wariatka. Przez myśl przemknęło jej, że być może powinna skonsultować się ze specjalistą.
   Kiedy pokonała ostatni schodek jej oczom ukazała się pusta ulica, którą otaczały ze wszystkich stron stare kamienice. Rozejrzała się uważnie, ale nie dostrzegła nawet sklepu spożywczego. Oparła się o murek. Wyciągnęła z kieszeni żakietu telefon i sprawdziła lokalizację najbliższego lokalu gastronomicznego. Nie chciała błądzić na oślep po okolicy w poszukiwaniu miejsca, w którym mogłaby spożyć posiłek. Podążyła w kierunku, który wskazała jej mapa. Wegańska restauracja mieściła się około czterystu metrów od wyjścia stacji metra, przy którym aktualnie się znajdowała.
    Każdy krok, który stawiała był dla niej bolesny. W takich chwilach wyobrażała sobie, że jest syreną i w zamian za nogi odczuwa ból podczas chodzenia. Oczywiście syreną nie była, ale ta myśl w jakiś niewytłumaczalny sposób pomagała jej pokonywać kolejne kroki i podtrzymywała ją na duchu. Chciała wyglądać ładnie dla Timo, więc służbowe szpilki zamiast zamienić na wygodne adidasy, zamieniła na jeszcze wyższe szpilki, czego teraz żałowała z każdym pokonywanym krokiem.
    Kilka minut później i kilkadziesiąt metrów dalej przebytych w męczarniach dostrzegła ciemnoszary szyld z białymi literami układającymi się w nazwę restauracji. Odetchnęła z ulgą, przekraczając próg budynku. Uniosła jedną brew ze zdumienia widząc, że lokal jest wypełniony po brzegi, na co absolutnie nie wskazywała okolica. Kątem oka nie dostrzegła ani jednego wolnego miejsca. Najwyraźniej restauracja była jedną z tych modnych miejscówek, do których zjeżdżali się ludzie z całego miasta. Niezrażona tym podeszła do lady i zamówiła sałatkę z kaszą i grillowanym tofu oraz szklankę świeżo wyciskanego soku pomarańczowego. Zapłaciła za jedzenie, które po kilku minutach podała jej młoda dziewczyna z obsługi. Odebrała od niej tacę i rozejrzała się po zatłoczonym wnętrzu restauracji. Dostrzegając parę, która właśnie zbierała się do wyjścia, udała się w ich kierunku. Położyła na grubym, dębowym blacie tacę, odłożyła na bok naczynia zostawione przez poprzedników i usiadła wygodnie na wysokim hokerze. Blat był ustawiony równolegle do wielkiego okna, dzięki czemu miała dobry widok na ulicę, którą od czasu do czasu przejechał jakiś samochód.
    Upiła kilka łyków soku pomarańczowego, po czym rozmasowała skronie. Czując nadchodzący ból głowy zaczęła żałować, że zdecydowała się na samotny posiłek w głośnym lokalu, zamiast jedzenia na wynos, ciepłego koca i ulubionego vloga. Jej mieszkanie znajdowało się jednak półtorej godziny drogi metrem od miejsca, w którym aktualnie była. Nawet przejazd taksówką zająłby jej co najmniej pół godziny. A ona nie miała na to siły. Musiała w końcu coś zjeść, żeby odzyskać choć część energii.
    Włożyła do uszu słuchawki i włączyła audiobooka. Jeżeli nie miała czasu albo była zbyt zmęczona na czytanie to starała się chociaż posłuchać audiobooka przez kilka minut dziennie. Jedząc sałatkę ze znienawidzoną, ale zdrową, kaszą próbowała skoncentrować swoje myśli na głosie lektora i przekazywanej przez niego treści. Te jednak uparcie wracały do wydarzeń z jej snów i mężczyzn, którzy byli zazwyczaj ich bohaterami. Odkąd pamiętała miała nad wyraz realne sny, w których często pojawiały się powiązane ze sobą wydarzenia. Zazwyczaj były przyjemne, więc nie przywiązywała do nich zbyt wielkiej uwagi, szybko o nich zapominając. W gorszych okresach życia, wręcz ich wyczekiwała. Były swoistą odskocznią od rzeczywistości. Pozwalały jej się zrelaksować, wstać rano z uśmiechem na ustach i nową energią do działania. Kilka tygodni temu wszystko się jednak zmieniło. Sny nie były już tylko przyjemne, lecz zaczęły pojawiać się w nich również inne – często smutne lub straszne – zdarzenia i emocje. Ich częstotliwość znacznie się zwiększyła, choć nie było ku temu wyraźnego powodu. Początkowo zganiała to na stres związany z pracą i awansem, który niedawno otrzymała, ale zaczęła sobie uświadamiać, że uporczywe sny stresują ją znacznie bardziej niż obowiązki służbowe. Kiedy się budziła miała wrażenie, jakby w nocy prowadziła zupełnie inne życie. I choć w snach wszystko wydawało się być jasne i układać w spójną całość, to po przebudzeniu część wydarzeń i osób, która się w nich pojawiała była nieostra, zamazana. W snach bez trudu potrafiła rozpoznać mężczyzn, którzy ją odwiedzali, ludzi, którymi się otaczała, a także miejsca, które odwiedzała i wszystko powiązać w jedną całość. Po przebudzeniu nie była jednak w stanie przypomnieć sobie szczegółów czy nawet imion lub nazw pojawiających się w jej snach, ale za to pozostawały emocje i mgliste wyobrażenie tego, co działo się w nocy, a także ogromne zmęczenie. Nie była pewna czy sny bardziej ją intrygowały czy przerażały. Wiedziała tylko, że nie chce, aby miały one jakikolwiek wpływ na jej realne życie. Starała się o nich nie rozmyślać, bo obawiała się, że im bardziej i częściej zacznie myśleć o wydarzeniach ze snów tym będą one intensywniej powracały.


************

I jak? Da jakoś radę?