-
Hotelu? A po co wam hotel? - zapytałam.
-
Żeby
przenocować?
-
Ale przecież możecie spędzić noc u mnie - zaproponowałam.
- Rodzice powinni się zgodzić.
-
Ale nie chcemy sprawiać ci kłopotu... - bronił się.
-
To dla mnie żaden kłopot. Przynajmniej nikt się nie
dowie, że jesteście w Polsce... - wiedziałam, że ten argument poskutkuje.
-
Ona ma rację Bill - poparła mnie Nikola. - Zostajemy u
ciebie, a rano pojedziemy na lotnisko.
Spojrzałam na Billa. Był wyraźnie
niepocieszony. Widać nawet nie chce przebywać blisko mnie, więc jakim cudem
zgodził się, żebym z nimi jechała? Przecież będziemy się musieli widywać w
Paryżu... Nie to, żebym nie chciała, jednak czy samo widywanie go mi wystarczy?
Bolało mnie to, że jest do mnie nastawiony tak bojowo. Powoli zaczęły się
otwierać rany, które już prawie się zabliźniły... Pod powiekami zaczęły mi się
gromadzić łzy, ale nie dam im popłynąć! Podczas pobytu we Francji będę miała
zapewne jeszcze wiele okazji do płakania... I to bynajmniej nie ze szczęścia.
Wszyscy wesoło gawędzili tylko ja wraz
z Billem praktycznie się nie odzywaliśmy.
Oczywiście tematem numer jeden była wycieczka i jak będzie na niej
cudownie. Mimo
wszystko nie byłam co do tego przekonana...
-
Mary Ann? - Gustav wyrwał mnie z zamyślenia.
-
Tak?
-
Może zabierzesz nas na przechadzkę po okolicy? -
poprosił.
-
A nie boisz się, że zostaniecie rozpoznani przez fanki? Tutaj też je macie...
-
To bliźniaków zostawimy... - uśmiechnął się łobuzersko.
-
No wiesz... - oburzył się Tom.
-
Co? To wy jesteście najbardziej rozpoznawalni i to na was
rzucają się wszystkie panienki...
-
Czyżbyś zazdrościł im tego? - zażartowałam. Choć tak
naprawdę wiedziałam, że Gustav cieszy się, że nie jest aż tak bardzo
rozchwytywany.
-
To jak? Proszę - złożył ręce jak do modlitwy.
-
Widzę, że nie mam innego wyboru - uśmiechnęłam się do
niego.
* * *
Byliśmy
już na ulicy prowadzącej do mojego domu kiedy dostrzegłam w oddali sylwetkę
Edyty. Cały spacer przebiegł w miłej atmosferze, a także nie napotkaliśmy się
na żadne nawiedzone fanki chłopaków, więc myślałam, że już tak zostanie.
Szczególnie, że mój dom stoi zaledwie trzysta metrów od miejsca w którym się
aktualnie znajdujemy. Jednak to byłoby zbyt piękne... Wiedziałam, że wraz z
pojawieniem się Edyty pojawią się też kłopoty. I nie myliłam się...
Kiedy
tylko dostrzegła mnie w towarzystwie chłopców od razu zaczęła biec w naszą
stronę. Popatrzyłam z niepokojem na Nikolę, a potem na zbliżającą się postać.
-
Edyta? - zapytała. Choć nigdy nie poznała jej osobiście
widziała dość dużo jej zdjęć, a także wiele o niej słyszała ode mnie.
-
Dokładnie. Ciekawe jaki cyrk odwali tym razem... -
powiedziałam po polsku.
-
Kto to jest? - zapytał z niepokojem Tom.
-
Ta dziewczyna, która tutaj biegnie to Edyta - wyjaśniłam,
a Nikola dodała:
-
Była
przyjaciółka Mary Ann...
-
To ta, która się pogniewała na ciebie przez Billa? -
zapytał Georg.
Skinęłam głową w momencie kiedy do nas
dobiegła. Jak tylko upewniła się, że to Tokio Hotel we własnej osobie zaczęła
przeraźliwie wrzeszczeć i krzyczeć. Myślałam, że zaraz dostanie zawału z nadmiaru szczęścia.
-
Boże... Mary Ann... Czemu mi nie powiedziałaś, że oni u
ciebie są... - była podekscytowana.
-
Właśnie dlatego - przewróciłam oczami. - I dlatego, że
się do mnie, o ile pamiętam, nie odzywasz...
Moja odpowiedz zwyczajnie po niej
spłynęła. Tak jakbym mówiła do ściany. Była za bardzo zaaferowana widokiem
Billa, który wpatrywał się w nią jak w ostatnią idiotkę. Zresztą nic dziwnego.
Też bym pewnie zareagowała w taki sposób gdyby jakiś chłopak do mnie podleciał
i zaczął piszczeć i krzyczeć na mój widok... Zerknęłam na Nikolę, którą bawiła
cała ta sytuacja. Gdyby nie było mi głupio z tego powodu, że to moja była
przyjaciółka i smutno, że jest uwieszona na chłopaku, którego kocham, a w
dodatku obślinia jego szyję to z pewnością zaczęłabym się śmiać z tej całej
sytuacji. Jednak w tej chwili nie było mi do śmiechu. Bill już się chyba trochę
ocknął z szoku, bo odsunął od siebie Edytę i zaczął wrzeszczeć na nią po niemiecku:
-
Co ty sobie wyobrażasz?! Nie jestem zabawką!
-
Spokojnie Bill - próbowałam go uspokoić. - Ona i tak cię
nie rozumie.
-
Weź ją ode mnie! - darł się. - Niech ta idiotka się ode
mnie odsunie!
O nie... Tego było za wiele. Nikt nie
będzie mi rozkazywał. A już w szczególności on. To, że go kocham całą sobą
jeszcze nie uprawnia go do krzyczenia na mnie. Rozumiem, że może być zirytowany
całą tą sytuacją, ale to przecież nie moja wina! Jest sławny, ma fanów, więc
powinien się liczyć z tym, że taka sytuacja może mieć miejsce.
-
Nie będziesz na mnie krzyczał! Sam sobie z nią radź! To
nie moja fanka! - teraz ja się na niego darłam.
-
Ale
twoja przyjaciółka!
-
Była! Zapomniałeś, że obraziła się na mnie przez ciebie?!
Teraz sam sobie z nią radź! Ja się w to nie mieszam!
I znowu się z nim pokłóciłam... I jak
my mamy zostać choćby przyjaciółmi? Nie mówiąc już o parze... Do tego
oczywiście daleko, bo on nic do mnie nie czuje, ale pomarzyć można. Spojrzałam
z ukosa na Edytę i to co wyprawia. Jej zachowanie było po prostu żałosne. Zachowała
się jak głupia dwunastolatka. A przecież ona ma już szesnaście lat! To o czymś
chyba świadczy, nie? Powinna się zachowywać zdecydowanie bardziej dorośle...
-
Może dasz już mu spokój? Chłopcy są zmęczeni, więc
chcieliśmy iść do domu... - zwróciłam się do niej.
-
Super! - wykrzyknęła radośnie. - To ja idę z wami.
-
Nigdzie nie idziesz - powiedziałam twardo. - A teraz daj
już im spokój. Chodźcie.
Idziemy - zwróciłam się do pozostałych.
Nikola już prawie leżała na ziemi ze
śmiechu, a chłopcy mieli niepocieszone miny. Szczególnie Bill, ale należało mu
się. A ja miałam satysfakcje z tego, że obślinienie jego szyi przez Edytę mu
się nie podobało. Przynajmniej tyle. Wszyscy posłusznie poszli za mną w stronę
mojego domu. Dopiero kiedy znaleźliśmy się w środku zaczęli mi zadawać mnóstwo
pytań dotyczących Edyty. Bill tylko siedział na kanapie naburmuszony i
wpatrywał się w swoje stopy myśląc nad czymś intensywnie, ale nad czym
pozostaje dla mnie zagadką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz