Zziębnięte weszłyśmy do domu Nikoli. Na
dworze było strasznie zimno, a w dodatku zaczął sypać śnieg. Strząsnęłam ze
swojego płaszcza białe płatki i ściągnęłam kozaczki. Po raz kolejny doszłam do
wniosku, że nienawidzę zimy. Może to zbyt mocne określenie, ale w każdym razie
nie lubię.
Skierowałam
się do pokoju przyjaciółki, a ona poszła do kuchni zrobić coś ciepłego do
picia. Rozsiadłam się wygodnie na sofie i czekałam na jej przybycie. Podczas
spaceru uzgodniłyśmy praktycznie wszystkie szczegóły związane z sylwestrem.
Może pojechanie do Berlina i spędzenie praktycznie całej nocy na ulicy nie było
tym o czym marzyłam, ale niewątpliwie mogło być ciekawie. A przecież o to
chodzi.
Drzwi
cichutko skrzypnęły, a do środka weszła uśmiechnięta Nikola z dwoma parującymi
kubkami. Podała mi jeden i usiadła naprzeciwko mnie, na czarnym, obrotowym
fotelu.
-
Może pójdziemy na dyskotekę? - przerwała ciszę.
-
Właściwie czemu nie? - Upiłam łyczek gorącej kawy. -
Tylko zadzwonię do rodziców i powiem im, że u ciebie nocuję. Nie masz nic przeciwko,
nie?
-
Pewnie, że nie - puściła mi oczko odstawiając swój kubek.
- Idę powiedzieć rodzicom.
-
Ok.
Przyjaciółka wyszła z pokoju, a ja
wyciągnęłam z torebki telefon komórkowy. Wystukałam numer taty. Miałam
nadzieję, że nie będzie miał niczego przeciwko temu, abym nocowała u Nikoli. O
dyskotece jednak wolałam nie wspominać, bo wtedy pewnie nie uzyskałabym zgody.
-
Słucham? - usłyszałam jego głos wydobywający się z
telefonu.
-
Cześć
tato...
-
Cześć, za ile wrócisz do babci?
-
Rano.
-
A
gdzie jesteś?
-
U Nikoli. Będę nocowała u niej.
-
Dobrze. Babcia mówi, żebyś wzięła od babci Nikoli jak
będziesz wracała jakieś konfitury.
-
Wezmę. To do jutra. I dzięki.
Skończyłam rozmawiać z tatą akurat w
momencie, kiedy przyjaciółka wkroczyła z uśmiechem na twarzy do pokoju.
-
Zgodzili
się?
Skinęła głową wyciągając z szafy
ubrania. Pożyczyłam od niej czarną kredkę, cień i tusz w takim samym kolorze, a
także wacik i trochę mleczka do demakijażu. Nie chciało mi się iść do domu babci,
żeby tam się przyszykować, szczególnie, że dochodziła dziewiąta wieczorem.
Zrobiłam świeży makijaż i lekko przeczesałam włosy palcami. Spódniczka i
bluzka, które miałam na sobie może nie idealnie, ale mimo wszystko nadawały się
na dyskotekę.
Po dobrej godzinie szykowania się
nareszcie byłyśmy gotowe. Pociągnęłam usta bezbarwnym błyszczykiem, założyłam
płaszczyk i kozaczki. Opuściłyśmy budynek i szybkim krokiem udałyśmy się na
przystanek autobusowy. Miałyśmy szczęście, bo po kilku minutach czekania przyjechał
autobus. Wsiadłyśmy i zajęłyśmy miejsca na samym końcu. Nie miałam za bardzo
dzisiaj nastroju do zabawy, ale pewnie jak tylko znajdę się w klubie udzieli mi
się imprezowy klimat.
Po ponad dwudziestu minutach jazdy
wysiadłyśmy z pojazdu i skierowałyśmy się odśnieżonym chodnikiem w stronę
klubu. Na szczęście nie miałyśmy do przejścia dużej odległości, gdyż ponownie
zaczął prószyć śnieg, a w dodatku zrobiło się jeszcze chłodniej niż wcześniej.
Obwijając się mocniej płaszczykiem przyspieszyłam kroku, na tyle, na ile
pozwalały mi kozaki na szpilce.
-
Jeszcze kawałek, a zamieniłabym się w sopel lodu... -
odezwałam się do Nikoli, rozcierając dłonie.
-
Ja też, ja też... - mruknęła ściągając swój płaszczyk i
podała szatniarce.
Skierowałyśmy się hollem w stronę
pomieszczenia, z którego dobiegała głośna muzyka. Jak widać impreza trwała w
najlepsze. Usiadłyśmy koło baru i zamówiłyśmy po nestea. Trzymając w dłoniach
szklaneczki obserwowałyśmy to, co się dzieje na parkiecie. Kiedy poleciało
„Pump it up” Danzela Nikola pociągnęła mnie za rękę w tańczący tłum.
Przebiłyśmy się mniej więcej na środek i zaczęłyśmy się wygłupiać. W pewnym
momencie zobaczyłam jak przyjaciółkę odciąga jakiś brunet, a ja poczułam na
swojej talii czyjeś ręce. Odwróciłam się odruchowo chcąc powiedzieć
właścicielowi rąk kilka niemiłych słów, ale ten, widząc mój wzrok, ściągnął
dłonie z mojej talii i uśmiechnął się uroczo ukazując białe, równe zęby. Wzruszyłam tylko
ramionami i zaczęłam z nim tańczyć.
-
Jestem Aleks! - Wykrzyknął próbując przekrzyczeć głośną
muzykę.
-
Mary
Ann - uśmiechnęłam się.
-
Nie
jesteś stąd, nie?
Pokręciłam przecząco głową, ale nic nie
powiedziałam. Lecąca z głośników muzyka uniemożliwiała jakąkolwiek konwersację.
Chłopak najwyraźniej to zrozumiał i nie pytał już o nic. Jedynie od czasu do
czasu puszczał mi oczka, albo szeroko się uśmiechał. Choć go nie znałam wydawał
się być sympatyczny i naprawdę miły.
Kiedy z głośników poleciała jakaś niemiecka piosenka, praktycznie
wszystkie dziewczyny zaczęły drzeć się razem z wokalistą:
"Schrei!
- bist du selbst bist
Schrei! -
und wenn es das letzte ist
Schrei! -
auch wenn es weh tut
Schrei so
laut du kannst!..."
Głos
wykonawcy wydawał mi się znajomy, aczkolwiek nie wiedziałam skąd. Pewnym jest
to, że nie słyszałam wcześniej tej piosenki. Mimo tego wpadła mi w ucho. I choć
lubię całkiem inny styl muzyczny, to taki delikatny rock wcale nie był zły.
Widziałam jak Aleks lekko się skrzywił widząc, że sama zaczęłam śpiewać z
wokalistą, ale tylko wzruszyłam ramionami. Jemu nie musi się podobać ta piosenka,
ale jak dla mnie była całkiem fajna.
-
Padam...!! - usłyszałam krzyk przyjaciółki tuż przy uchu.
- Chodź ze mną do łazienki!!
Uśmiechnęłam się przepraszająco do
szatyna i poszłam za Nikolą.
-
Jak tu cicho - powiedziałam opierając się o zimną ścianę.
- Nie ruszam się stąd...
-
A ja nie mam siły, żeby się ruszyć... - Pociągnęła usta
błyszczykiem. - Ale to chyba niezbyt dobre miejsce do siedzenia...
-
To
idziemy koło baru?
Przyjaciółka skinęła głową i zaczęła
nucić piosenkę, którą przed chwilą śpiewały praktycznie wszystkie dziewczyny
obecne na sali. Przeczesałam palcami swoje długie, blond włosy i uśmiechnęłam
się do swojego odbicia.
Opuściłyśmy toaletę i udałyśmy się do
sali. Rozsiadłyśmy się na dwóch wolnych krzesełkach tuż przy barze i
zamówiłyśmy nestea. Bolały mnie nogi i byłam zmęczona od tańca, ale szczęśliwa.
Przynajmniej do momentu kiedy zobaczyłam jak dreadowłosy osobnik w ubraniach w
rozmiarze XXXXL kieruje się w naszą stronę. Miałam nadzieję, że nie idzie
konkretnie do nas, tylko do baru coś zamówić. Widziałam jak podeszło do niego
kilka nastolatek prosząc o autografy, ale całkowicie zignorowałam ten fakt. Tak
samo jak to, że był kompletnie pijany. Co rusz się zataczał. Oczywiście
możliwą, ale mniej prawdopodobną ewentualnością była jego choroba błędnika...
Wszelkie moje nadzieje, na to, że
chłopak zamierza jednak coś zamówić prysły niczym bańka mydlana po spotkaniu z
jakimś przedmiotem, gdy usłyszałam jego głos, a raczej bełkot:
-
Hej laski! Co tam u was? Może się zabawimy?
-
Idź do kolegów, albo tamtych dziewczyn - skinęłam w
stronę nastolatek, które wpatrywały się w niego niczym w obrazek - ale nas
zostaw w spokoju.
-
Wolę ciebie złotko - Dotknął moich blond włosów, a ja
poczułam jak ogarnia mnie złość. - Chodź to zobaczysz, że z Tomem będzie milutko...
Koleżanka
też może iść - puścił oczko Nikoli.
-
Odejdź od nas - odparłam chłodno.
Dreadowłosy, zwany również Tomem
zrozumiał jednak moje słowa na opak. Zamiast iść w cholerę przysunął się do
mnie i zaczął obejmować. Kiedy zobaczyłam, że się nade mną pochyla uderzyłam go
w policzek otwartą dłonią. Nie był to z pewnością lekki cios, gdyż chłopak
złapał się za lico i zatoczył tak jakby zaraz miał upaść.
-
Ała... - jęknął. - A za co to?
-
A jak myślisz? - odparłam pytaniem na pytanie. - Z pew...
- zaczęłam, ale przerwał mi krótko ścięty blondynek, który pojawił się
nie wiadomo skąd. A
przynajmniej ja nie zauważyłam jego przybycia.
-
Chodź już Tom - zwrócił się do kolegi łapiąc go za
ramiona.
-
Gdzie?
Chłopak całkowicie zignorował jego
pytanie i zaczął ciągnąć go do wyjścia. Jeszcze na odchodnym rzucił do mnie, puszczając oczko:
-
Niezłe
uderzenie.
-
Dzięki - uśmiechnęłam się lekko, choć on już tego zapewne
nie dostrzegł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz