środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 164



            Ziewnęłam przeciągle wchodząc do domu bliźniaków. Marzyłam jedynie o tym, aby jak najprędzej znaleźć się w ciepłym łóżku Billa. Ściągnęłam ze stóp japonki i skierowałam się boso do kuchni za Czarnym.
-          Chcesz coś do picia? – spytał.
-          Możesz czegoś nalać – uśmiechnęłam się blado. – Jestem wykończona...
Usiadłam na drewnianym krzesełku i wyciągnęłam przed siebie nogi. Bill podał mi szklankę z napojem, a sam zajął miejsce naprzeciwko mnie. Opróżniliśmy zawartość naczyń w milczeniu. Nie miałam siły kompletnie na nic. W ciągu tych trzech godzin Bill pokazał mi praktycznie całe miasteczko, opowiadając przy tym różne zabawne historyjki, które miały miejsce gdy był młodszy; ciągle przypominając mi, że „zawsze nienawidził tej dziury”. Potrafiłam zrozumieć niechęć Czarnowłosego do Loitsche, bo to w gruncie rzeczy senne, ciche miasteczko, gdzie nie dzieje się zbyt wiele. Oprócz kilku domów, pięciu ulic, drewnianego kościółka i paru wiejskich sklepików nie było niczego. Nawet szkoły. Jedynym naprawdę zachwycającym miejscem był drewniany młyn usytuowany pośrodku cudownej polanki. Gdyby nie fanki czyhające na Billa i Toma przed ich domem z pewnością poprosiłabym Czarnego, aby zabrał mnie tam w dzień. Miło byłoby się przekonać, czy w pełnym, wiosennym słońcu ulubione miejsce Billa posiada również tak silny urok. Oczywiście mogłabym iść tam sama, ale w pewnym sensie czułam, że tamta posesja należy do Billa; że zakłóciłabym jej spokój.
-          Idziemy spać? – zapytałam myjąc szklankę po coli w zlewozmywaku.
Bill nie zdążył mi nic odpowiedzieć, gdyż do kuchni wpadł niczym huragan Tom. Spojrzałam na niego zaskoczona. Dochodziła już piąta rano, więc powinien smacznie spać w łóżku, a on tymczasem stoi przede mną całkowicie ubrany z wyrazem twarzy świadczącym o bezsilności, lekkim zdenerwowaniu i zmęczeniu. Co też mogło się stać, że Dreadowłosy wygląda jakby ktoś właśnie wirował go w pralce? Czyżby Nikola jeszcze do niego nie zadzwoniła?
-          Nareszcie wróciliście! – podniósł leciutko kąciki ust w górę, tak jakby chciał się uśmiechnąć, ale wyszedł mu tylko niewyraźny grymas. – Mieliście wyjść tylko na chwilę! – dodał z wyrzutem.
-          A co? – Spytał Bill głośno ziewając. – Bałeś się zostać sam w domu?
-          Bardzo śmieszne... – mruknął, po czym zwrócił się do mnie: - W salonie czeka na ciebie Nikola.
-          O tej godzinie?! – Spytałam zdziwiona. Co ona mogła chcieć ode mnie tak wcześnie rano? – Nie wiesz o co chodzi?
-          Nie. – Spuścił smutno głowę. – Nie chciała mi powiedzieć. Już od ponad dwóch godzin wypłakuje mi się w ramię i krzyczy, że niczego nie rozumiem.
-          To idę do niej. – Westchnęłam cicho, kierując się do salonu.
Tak jak powiedział Tom, Nikola siedziała skulona na skórzanej sofie w dużym pokoju. Co jakiś czas jej ciałem wstrząsał szloch. Nie miałam pojęcia co się mogło stać, że przyjaciółka przyjechała tutaj w środku nocy, ale niewątpliwie było to coś poważnego. Jeszcze nigdy nie widziałam jej płaczącej, a co dopiero w takim stanie!
-          Tom, to ty? - spytała słabym głosem, kuląc się na kanapie jeszcze bardziej.
-          Nie - odparłam łagodnie. - Tom siedzi z Billem w kuchni.
Usiadłam obok niej na kanapie, i objęłam ramieniem, chcąc dodać jej tym samym otuchy.
-          Nareszcie jesteś - uśmiechnęła się blado, a z jej oczu wypłynął kolejny strumień, słonych łez.
-          Nie płacz - poprosiłam. - Powiedz lepiej co się stało.
-          Ona jest w ciąży! - wykrzyknęła, wtulając się w moje ramiona. Pogładziłam ją delikatnie po plecach, choć nie miałam pojęcia o czym mówi. Nikola najwyraźniej uznała, że jej wyjaśnienie jest wystarczające.
-          Ale kto jest w ciąży?
-          Powiedziała wczoraj! Wieczorem! - Mówiła bez sensu. - A dzisiaj te artykuły! Oni się rozwodzą, rozumiesz?! - Łkała, a ja w dalszym ciągu nie wiedziałam co się stało.
-          Spokojnie - szepnęłam, starając się ją uspokoić, a kiedy zaczęła głęboko oddychać, ciągnęłam: - A teraz powiedz mi kto jest w ciąży i co się stało.
-          Matka! Oni się rozwodzą!
Nikola zaczęła szlochać jeszcze głośniej. Czułam, że bluzka przemokła mi na ramieniu, od łez przyjaciółki, ale się tym nie przejęłam.
-          Dlaczego twoi rodzice się rozwodzą, skoro...
-          To nie jest dziecko mojego taty! - Wtrąciła nim zdążyłam dokończyć zdanie.
Rozdziawiłam ze zdumienia usta i odsunęłam od siebie Nikolę, żeby na nią spojrzeć. Jej brązowe, zazwyczaj lśniące oczy były teraz dziwnie przygaszone i przekrwione od płaczu; policzki zrobiły się szkarłatne, zaś ciemnobrązowe, długie kosmyki sterczały w nieładzie.
-          W takim razie... Jak... - mówiłam nieskładnie, nadal zszokowana usłyszaną przed chwilą wiadomością.
-          Moja matka miała romans z szefem - wyznała, pochlipując cicho. - Kiedy byłyśmy w Paryżu powiedziała o wszystkim ojcu. Uznała, że to nieuczciwe, żeby musiał wychowywać nie swoje dziecko, zupełnie tak jakby zdrada była w porządku! Oboje uznali, że w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem będzie rozwód. Chcą sprzedać dom i rozpocząć nowe życie z dala od siebie.
-          A co z tobą? - przerwałam jej.
-          Ze mną? - Zaśmiała się sztucznie. - Matce będę przeszkadzała, więc mam się przeprowadzić gdzieś z ojcem.
-          Może to lepiej? - Spytałam, doskonale wiedząc, że przyjaciółka zawsze dogadywała się lepiej z tatą niż mamą.
Nikola kiwnęła smutno głową.
-          Cieszę się, że zostanę z nim, a nie matką i jej szefem, ale to boli, że mnie odrzuca. Tak po prostu - pstryknęła palcami. - Jakbym nic dla niej nie znaczyła.
-          No coś ty! - Zaoponowałam. - Na pewno cię kocha! Ale może po prostu wydaje jej się, że tak będzie ci lepiej.
-          Nie sądzę. - Wzruszyła ramionami, po czym otarła łzy i przywołała na usta uśmiech. - Koniec mazania się.
* * *
            Tom nalał sobie zimnej coli do szklanki i usiadł obok Billa. Nie miał pojęcia dlaczego Nikola płacze i to go złościło. Ta cała bezsilność, że nie zna przyczyny jej smutku, a przez to nie wie jak ją pocieszyć. A chciał całym sercem, żeby na jej ustach zawsze gościł uśmiech. Zresztą czy to takie dziwne? W końcu ją kocha...
-          O czym myślisz? – spytał go Bill, choć doskonale wiedział co jest obiektem rozważań Dreadowłosego. – Sądzisz, że stało się coś poważnego?
-          Nie mam pojęcia. Nic mi nie chciała powiedzieć – zasmucił się. – Myślałem, że ma do mnie zaufanie...
-          Może to jakaś sprawa między nią a Mary? Wiesz jak to jest z dziewczynami...
-          Nie – pokręcił głową. – To jest coś poważnego. Znam Nikolę.
-          Pewnie zgubiła ulubioną szminkę albo kredkę do oka – starał się pocieszyć bliźniaka, choć z marnym rezultatem.
-          Ona nie jest tobą – burknął.
-          Wypraszam sobie! – Bill wykrzyknął z udawanym oburzeniem. - Nie używam szminek! Tylko czasami bezbarwnej pomadki, żeby mi usta nie pękały!
-          Nie sądzisz, że czasami przeginasz z tym malowaniem się?
-          Faktycznie makijaż a la Kleopatra nie był strzałem w dziesiątkę – roześmiał się wesoło. – Wracając do Nikoli, to najprawdopodobniej pokłóciła się z rodzicami.
-          Może masz rację... Ale wtedy by mi przecież powiedziała! A jeżeli...
-          Przestań! – Wpadł mu w słowo. - To nie ma żadnego związku z tobą! Ona cię kocha.
-          A ty skąd o tym wiesz? – Tom spytał podejrzliwie. Zupełnie zapominając, że wspominał bliźniakowi, iż Nikola wyznała mu miłość, a on jej. W końcu nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. No może nie powiedział Billowi o swoim zauroczeniu Claudią i tym co się między nimi wydarzyło. Ale czuł zbyt wielki wstyd, żeby komukolwiek o tym opowiedzieć.
-          Wystarczy na nią spojrzeć, zresztą sam mi o tym mówiłeś sklerotyku.
-          A co jeśli kłamała?
-          Nie – pokręcił przecząco głową. Był pewny, że Nikola zakochała się w jego bracie. – Akurat co do tego nie powinieneś mieć żadnych wątpliwości.
Między nimi zapadła cisza. Słychać było jedynie przytłumione głosy Mary Ann i Nikoli dobiegające z salonu, jednak nie potrafili odróżnić słów.
Tom nie miał wątpliwości do tego czy brunetka rzeczywiście go kocha, czy nie, ale do głowy przychodziły mu najczarniejsze myśli. Gdyby przecież chodziło o zwykłą kłótnię z rodzicami, to powiedziałaby mu o tym! Chyba, że ta kłótnia była wywołana przez niego... Tylko, że jej rodzice nie mieli pojęcia o tym, że są razem! A co jeżeli ktoś zrobił im zdjęcia? Byli ostrożni, ale wszystko jest możliwe. I dlaczego nie dzwoniła do niego tyle czasu? Przecież obiecała... Nie zamierzał jednak jej o to wypytywać, widząc w jakim jest stanie.
-          Idziemy do nich? – zapytał Bill podnosząc się z krzesełka. – Powinny już zdążyć ze sobą porozmawiać.
Skinął głową i również wstał z krzesła. Skierowali się do salonu. Z każdym przebytym krokiem dochodziły do ich uszu coraz to głośniejsze śmiechy.
Czyżby Bill miał rację i rzeczywiście chodziło tylko o taką błahostkę jak zgubiona szminka czy kredka do oka? Nie – pokręcił głową. To niemożliwe. Nie płakałaby o coś takiego. A może pokłóciła się z Mary, a teraz się pogodziły? Ale wtedy wiedzieliby o tym... A już z pewnością Bill by o tym wiedział.
-          Cześć – Czarny uśmiechnął się wesoło do Nikoli. – Miło widzieć cię w środku nocy.
-          Oj tam zaraz środku nocy – machnęła ręką. – Już jest ranek.
-          Dla mnie szósta rano, to jeszcze noc. Skoro kryzys zażegnany, to mogę porwać Mary Ann do łóżka? – spytał z łobuzerskim uśmiechem.
-          Nic z tego kochanie. – Blondynka spojrzała na niego i pogroziła mu palcem przed nosem. – Dzisiaj nie śpię z tobą.
-          Ale dlaczego? – Spytał smutno.
-          Bo ja z nią śpię – wtrąciła Nikola z uśmiechem. – Odstąpicie nam jakiś pokój? Czy mamy spać tutaj?
* * *
            Mruknęłam cicho podnosząc do góry powieki. Uśmiechnęłam się do siebie czując jak moje ciało oplatają dłonie Billa. Na drugim końcu wielkiego łóżka rodziców bliźniaków, które spokojnie pomieściłoby sześć osób spała Nikola wtulona w Dreadowłosego. Widziałam kiedy Tom zaprowadził nas tutaj, że ani trochę nie odpowiada ani jemu ani Billowi perspektywa spędzenia samotnie nocy, ale nie sądziłam, że wejdą nam do łóżka!
            Obróciłam się do Czarnego i zaczęłam obsypywać pocałunkami jego twarz, żeby się obudził. Gdy podniósł powieki, a moim oczom ukazały się jego piękne orzechowe źrenice, odsunęłam się od niego i spojrzałam z naganą.
-          Jaka miła pobudka... – wyszeptał zaspanym głosem.
-          Ty mi lepiej powiedz co tutaj robisz. Miałeś spać w swoim pokoju!
-          To ja nie jestem w swoim łóżku?
-          Nie – uśmiechnęłam się leciutko. – Czekam na wyjaśnienia.
-          Widocznie w nocy lunatykowałem. - Podniósł się do pozycji siedzącej i wzruszył obojętnie ramionami. Zupełnie tak, jakby moja prośba, żeby spał w swoim pokoju nic dla niego nie znaczyła, albo była niemożliwa do spełnienia.
-          Razem z Tomem? – podniosłam brwi w górę, a on skinął nieśmiało głową.
Nie miałam mu za złe tego, że położył się obok mnie, bo lubię spać wtulona w jego ciepłe ciało, i budzić się widząc jego pogrążoną we śnie, spokojną twarz, ale byłam zła za to, że nie uszanował mojej decyzji. Nie może przecież kłaść się obok mnie wtedy kiedy tylko tego zapragnie; wbrew mojej woli!
Dopiero teraz dotarło do mnie, że pozwoliłam mu na zbyt wiele. Byłam w nim za bardzo zakochana, żeby odepchnąć go jeszcze u mnie w domu, kiedy to położył się na samym skraju mojego łóżka. Tak samo jak powinnam wygonić go na podłogę, po tym jak zalał mi materac i pościel w hotelu, a już na pewno nie powinnam zgadzać się na mieszkanie z nim w jednym pokoju!
-          Przecież nic się nie stało! – podniósł głos. – Wcześniej jakoś ci to nie przeszkadzało!
-          To ty tak twierdzisz - odparłam spokojnie.
-          Daj spokój! Zachowujesz się jak baba w ciąży!!
-          Skąd wiesz, że nie jestem w ciąży? - odparowałam, wstając z łóżka.
Opuściłam sypialnię państwa Trümper i skierowałam się do pokoju Billa. Nie miałam zamiaru się z nim kłócić, a gdybym tylko została z nim kilka sekund dłużej, z pewnością rozpętałaby się gigantyczna awantura. Doskonale wiedziałam, że ani Bill nie jest skory do ustępstw, ani ja. A w tym przypadku nie zamierzałam za nic przepraszać, bo to tylko i wyłącznie jego wina!
Oczywiście miał po części rację, że nic się nie stało, bo już wcześniej spaliśmy w jednym łóżku, ale z drugiej strony stało się wiele. Skoro powiedziałam mu wczoraj, że nie chcę, powinien to uszanować! Najwyraźniej Bill ma gdzieś moje zdanie.
Najgorsze jest to, że wiem, że nie powinnam mu pozwolić na tak wiele, a jednak nie żałuję. Widząc jego uroczy uśmiech, po prostu nie potrafię mu odmówić; powiedzieć nie. Teraz gdyby do mnie podszedł, przytulił i pocałował, też zapewne dałabym sobie spokój. Tak się jednak nie stało.
Z krótką jeansową spódniczką, zieloną bluzką wiązaną na szyi i piłkarskimi skarpetkami udałam się do łazienki. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i weszłam pod prysznic. Moje nagie ciało otuliły tysiące malutkich kropelek, które teraz wsiąkały w mięciutki ręcznik. Pomalowałam oczy czarną kredką i narzuciłam na siebie ubrania. Gotowa wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju Billa, aby zrobić to co powinnam była uczynić już przedwczoraj.
Nie zwracając uwagi na obecność Czarnego zaczęłam wrzucać wszystkie swoje rzeczy do walizki. Odezwał się dopiero kiedy zasuwałam zamek:
-          O co się gniewasz?
-          O nic – odparłam chłodno, ale zgodnie z prawdą. Nie gniewałam się na niego. Miałam jedynie żal do siebie, że poszłam za głosem serca i zgodziłam się na odrobinę za dużo.
-          Nie udawaj! Widzę, że coś jest nie tak – jego wzrok był palący. – Chodzi o to, że przyszedłem w nocy?
Milczałam. Bo co miałam mu powiedzieć? Że zaczynam się bać siebie? Że pozwoliłam mu na zbyt dużo? A może to, że zrobiłabym wszystko o co tylko by poprosił?! Cholera. Czemu muszę mieć tyle wątpliwości?! Zupełnie jakbym nie mogła iść raz obraną ścieżką!
            Czarny podszedł do mnie i złapał mnie mocno za nadgarstki. Syknęłam z bólu.
-          Puść mnie! To boli!
-          Przepraszam... – rozluźnił uścisk. – Powiedz mi o co się gniewasz. Nikola ci coś powiedziała?
-          A miała mi coś powiedzieć? – Spojrzałam na niego bacznie.
-          Skąd mogę to wiedzieć?! – Uniósł się. - To ty z nią rozmawiałaś!
-          Przestaniesz na mnie wrzeszczeć?! – Wyrwałam dłonie z jego uścisku i udałam się do sypialni państwa Trümper. Chciałam powiedzieć Nikoli, że jadę poszukać sobie jakiegoś hotelu na te dwa dni.
-          Mary... – poczułam dłoń Billa na swoim ramieniu. Strzepnęłam ją bez słowa. – O co ci do cholery chodzi?!
-          W tej chwili o to, że się na mnie wydzierasz! – Teraz to ja podniosłam głos. – A wcześniej o to, że nie uszanowałeś mojego zdania! Ale przecież nic się nie stało! – Wykrzyczałam wchodząc do sypialni. – Nikola? – zwróciłam się do przyjaciółki, która smacznie spała w objęciach Toma. Podniosła powoli powieki w górę i spojrzała na mnie brązowymi oczami.
-          Co się stało? – spytała wtulając się mocniej w ramiona Dreadowłosego. – Dlaczego wrzeszczysz na Billa?
-          Bo on na mnie wrzeszczy – odparłam po polsku. Przyjaciółka zrozumie, a Czarny nie musi. – Wszedł mi do łóżka i mówi, że nic się nie stało, bo wcześniej też razem spaliśmy!
-          I tylko o to się wściekasz? Zobacz, Tom też tu przywędrował...
-          Widzę – uniosłam lekko kąciki ust w górę. – Nie powinnam wpuszczać go wcześniej do łóżka... Zresztą nie po to cię budziłam. Wyprowadzam się do hotelu.
-          Dlaczego? Źle ci u bliźniaków?
-          Nie – odwróciłam głowę. Bill stał w drzwiach i przysłuchiwał się naszej rozmowie. – Tylko zaczynam się bać siebie. Jeszcze nigdy nie pozwoliłam nikomu na tak dużo, a gdyby Tom nam nie przerwał pewnie byśmy to zrobili...
-          To źle? – spytała unosząc brew. – Zobacz Bill cię kocha, ty kochasz Billa, więc ja nie widzę problemu.
-          Ale ja widzę... – burknęłam. – Jedziesz ze mną poszukać hotelu? Wtedy od razu wstąpimy do tego lekarza i po twoją walizkę...
-          Mogę jechać, ale przemyśl to sobie jeszcze, bo rozchodzi ci się o nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz