czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 107



            Leżałam na łóżku Billa i myślałam o tym wszystkim. Czarny miał całkowitą rację. Nie znamy się. Nie wiemy co lubimy, czego nie, co tolerujemy, czego nienawidzimy, jednak nie przeszkodziło mi to ani odrobinę w zakochaniu się w nim. Wielokrotnie zastanawiałam się kiedy to nastąpiło, ale nie potrafię znaleźć takiego wydarzenia. Już od tego niefortunnego spotkania w kinie dużo o nim myślałam. Potem było jeszcze kilka przypadkowych spotkań, ale chyba najbardziej imponujące było to z Georgiem. Nigdy nie zapomnę jak siedziałam w parku na ławeczce, a on się całował z jakimś chłopakiem. Zaczęłam się głośno śmiać na to wspomnienie, bo zdecydowanie należy ono do tych komicznych. I to wcale nie ze względu na to, że Georg całował się z chłopakiem, ale dlatego, że pomylił go z dziewczyną.
-          Z czego się tak śmiejesz? - usłyszałam głos Billa dochodzący z łazienki.
Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale nie byłam w stanie. Zwyczajnie nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa. Kiedy nie odzywałam się dłuższą chwilę Czarnowłosy wyszedł z łazienki i spojrzał na mnie jak na wariatkę, a ja wybuchłam tylko jeszcze głośniejszym śmiechem, a z oczu poleciały mi łzy.
-          Mary, co się stało? - spytał zaniepokojony.
-          N-Nic... - ledwo z siebie wydusiłam łapiąc się za brzuch, który już powoli zaczynał mnie boleć.
Przecież mu nie powiem, że akurat w tej chwili śmieję się z niego. Oczywiście o Georgu też bym mu nie powiedziała, bo w końcu obiecałam mu, że to zostanie między nami. Doskonale wiem, że nie powinnam się nabijać w tej chwili z Billa, ale wyglądał naprawdę niesamowicie z pianką do golenia na twarzy i maszynką w dłoni. Prawdę mówiąc myślałam, że nie ma jeszcze zarostu, ale widać się myliłam. Choć w zasadzie to nic dziwnego, że siedemnastoletni chłopak musi się golić, więc czemu się z niego nabijam? To całkowicie normalna rzecz... Przecież z taty się nie śmieję!
-          Prze-Przepraszam... - wydukałam.
-          Za co? - spytał zdziwiony dotykając ręką policzka, a po chwili swoich włosów, w rezultacie czego miał trochę pianki na grzywce.
-          Za to... - zaczerpnęłam głęboki wdech, żeby się trochę uspokoić. - Że... się z ciebie... śmiałam...
-          Ze mnie? A niby dlaczego?
I jak ja mam mu to powiedzieć? Przecież jego męska duma ucierpi... Nie mam ochoty na kolejną kłótnię dzisiaj, a Bill pewnie się obrazi na mnie za to, że śmieję się z tego, że się goli. Wbrew pozorom faceci to drażliwe typki, szczególnie jeżeli chodzi o ich męskość, która się objawia choćby i zarostem.
-          No bo... przypomniało mi się jaki odwaliłeś taniec na jednym z koncertów... - skłamałam, choć przyznaję, że kiedy oglądałam ten występ niesamowicie się śmiałam. Prawie tak jak teraz.
-          No wiesz, czasami trzeba rozbawić trochę publikę. To ja idę się dalej golić...
Słysząc to ponownie wybuchłam histerycznym śmiechem. Wyobraziłam sobie właśnie Billa Kaulitza z brodą i wąsami... Chłopak spojrzał tylko na mnie jak na wariatkę i wrócił do łazienki. Opadłam na łóżko próbując się trochę uspokoić, co wcale nie było takie proste zważywszy, że w głowie nadal miałam obraz Billa z zarostem. Dopiero kiedy wpatrzyłam się w sufit starając się o niczym nie myśleć i przez chwilę głęboko oddychałam trochę mi przeszedł atak śmiechu. Może nie całkowicie, ale na tyle, że mogłam już normalnie mówić, a wszystkie moje myśli nie sprowadzały się do wyobrażenia Billa z czarnym, gęstym zarostem na twarzy. Przypomniałam sobie o ubraniach, które nadal tkwiły w wannie. Powinnam je powiesić, więc podniosłam się z łóżka i skierowałam w stronę łazienki. Zapukałam cichutko.
* * *
            Stał przed lusterkiem i się wściekał. Nienawidził się golić! Ale nie lubił też kiedy jego cera była chropowata. Sprawnymi ruchami przesuwał żyletką po swoim policzku uważając, żeby się przypadkiem nie zaciąć. I pomyśleć, że wszystkie te czynności będzie musiał powtarzać codziennie do końca życia! Zupełnie mu się to nie uśmiechało. Owszem istnieje coś takiego jak laserowe usuwanie owłosienia, ale nigdy by się na to nie zdecydował. Uważał, że zarost jest męski i w głębi duszy cieszył się, że go ma. Oczywiście na razie nie jest on jeszcze jakiś super widoczny, ale jest. I to się liczy.
            Usłyszał jak Mary Ann puka do drzwi.
-          Wchodź - zawołał, choć nie był do końca pewny czy chce, żeby dziewczyna weszła do środka.
Drzwi się uchyliły i już po chwili stała obok niego uśmiechnięta Mary Ann. Kiedy spojrzała na niego ponownie zaniosła się głośnym śmiechem. Zirytowało go to, szczególnie, że doskonale zdawał sobie sprawę, iż to on jest przyczyną tego wybuchu. Nie widział w tym nic dziwnego, że siedemnastolatek trzyma maszynkę do golenia w dłoni, a na twarzy ma piankę. Przecież to codzienna rzeczywistość każdego mężczyzny! W tym jego!
-          Przyszłam... tylko... po spodnie... - wydukała przez śmiech.
-          Nie musisz się tłumaczyć - odparł chłodno.
Był na nią zdenerwowany, że pod głupim pretekstem zabrania spodni przyszła tutaj, żeby sobie z niego żartować. Jego męska duma została w pewien sposób zraniona, bo dlaczego dziewczyna nie śmieje się ze swojego taty kiedy się goli? No chyba, że się myli...
            Zobaczył kątem oka jak się do niego zbliża. Stanęła za nim i go mocno objęła w pasie, a jemu zrobiło się cieplej wokół serca, że Mary Ann z własnej woli podeszła do niego i się przytuliła. Kochał tą dziewczynę i nie potrafił się na nią długo gniewać albo złościć.
-          Przepraszam - wyszeptała. - Nie gniewaj się na mnie...
-          Nie gniewam się - jego głos był w dalszym ciągu chłodny, ale nie dlatego, że się obraził na dziewczynę, tylko dlatego, że nienawidził się golić, a został mu jeszcze cały jeden policzek.
-          Naprawdę mi przykro...
-          Już mówiłem. Nie gniewam się.
-          W takim razie o co jesteś na mnie zły? - spytała mocniej się wtulając się w jego plecy.
-          Nie jestem zły na ciebie, tylko zwyczajnie nie lubię się golić...
Mary Ann odsunęła się od niego, wyciągnęła maszynkę z jego dłoni i nakazała mu gestem, żeby usiadł na wannie. Posłusznie spełnił jej niemą prośbę zastanawiając się co dziewczyna ma zamiar uczynić. Miał nadzieję, że nie będzie się znowu śmiała... Choć w zasadzie musiał przyznać jej rację, że z pianką na twarzy wyglądał komicznie. Blondynka podniosła jego twarz lekko w górę i przyłożyła żyletkę do policzka, na którym była jeszcze biała maź. Delikatnymi, ale pewnymi ruchami przesuwała maszynką po jego skórze. W tym momencie uznał, że jednak lubi golenie. Gdyby tylko tak za każdym razem Mary Ann wykonywała za niego tą czynność...
-          Dziękuję - powiedział kiedy skończyła.
-          Proszę bardzo - uśmiechnęła się do niego wesoło.
Odłożyła plastikowy przedmiot na szklaną półeczkę, a on w tym czasie wytarł twarz z pozostałości po piance do golenia. Chciał wstać z wanny i podejść do lusterka, żeby zrobić sobie makijaż, kiedy Mary Ann przepatrując jego kosmetyki rozrzucone na półeczce i umywalce nakazała mu, żeby się nie ruszał. Po chwili stanęła przed nim z szerokim uśmiechem na twarzy i kredką do oka w ręce.
-          Spójrz w górę - nakazała zbliżając ołówek do jego oka.

* * *
-          Stań tam - fotograf wskazał jakieś miejsce. - Nie tam! Tam!
Podążył za palcem mężczyzny i posłusznie ustawił się w wybranym przez niego miejscu. Już od godziny pozowali do zdjęć. Jeszcze trochę a odpadną mu usta od tego ciągłego uśmiechania się. Nie mówiąc już o tym, że miał ochotę położyć się w łóżku i przespać cały dzień. Dopiero teraz dała mu do wiwatu nieprzespana noc. Czuł się fatalnie, a oczy same mu się zamykały. Miał nadzieję, że nie będzie widać jego zmęczenia na zdjęciach. Dla tych tysięcy nastolatek musi wyglądać nieskazitelnie. Jest gwiazdą, a od gwiazd wymaga się tego by były idealne, mimo, że takie nie są. Każdy ma swoje wady. On był tylko zwykłym człowiekiem, który odczuwa to samo co inni w ten sam, lub też podobny sposób, jednak wiele fanek tego nie rozumiało.
Spojrzał na Georga. Basista wydawał się być najbardziej wypoczęty z całej czwórki. Zresztą nic dziwnego. Przespał całą noc niczym małe dziecko. Bill nie znał nikogo z głębszym snem od bruneta. Najprawdopodobniej nie obudziłby go nawet wybuch bomby atomowej.
-          Bill teraz stań obok Toma - zarządził fotograf. - Nie z lewej strony, tylko z prawej!
Wściekły przesunął się tak jak nakazał mu mężczyzna i wykrzywił usta w uśmiechu. Flesz błysnął kilkakrotnie uwieczniając ich podobizny. Wiedział, że te zdjęcia w najbliższym czasie pojawią się we wszystkich czasopismach, a także zdjęcie, które wczoraj zrobił jemu i Mary Ann paparazzi. Zupełnie nie podobał mu się fakt, że nie może mieć nawet chwili prywatności o trzeciej w nocy! Czasami były takie momenty jak choćby i ten kiedy oddałby pierwszemu lepszemu swoją sławę za darmo,  a nawet jeszcze by dopłacił, ale były też takie chwile, w których choćby ktoś proponował mu miliard euro nie oddałby jej. Mianowicie mowa tutaj o koncertach, które naprawdę go uszczęśliwiały. Tak samo jak wiadomość, że singiel Tokio Hotel znalazł się na pierwszym miejscu listy przebojów.
-          Uśmiechnij się Tom! Nie możesz być ciągle taki pochmurny!
-          Nie mam ochoty - odburknął Dreadowłosy, ale i tak wykonał polecenie fotografa.
-          Jeszcze tylko kilka fotek. Teraz Gustav stań obok Billa, o tam - wskazał palcem na przeciwległy kąt pomieszczenia. - Doskonale. Uśmiech panowie.
Wszyscy posłusznie wygięli usta w uśmiechu, choć żaden z nich nie miał na to najmniejszej ochoty. Jednak czasami robi się rzeczy, które są sprzecznie z naszymi pragnieniami albo przekonaniami, gdyż wymaga tego sytuacja. Wszyscy ludzie posiadają ten wspaniały dar przystosowania się do otoczenia. Możemy zapewniać, że nie zrobimy wielu rzeczy, ale jeżeli zmienimy otoczenie na takie, w którym wymagane jest zrobienie tych właśnie rzeczy, to czyż się nie dopasowujemy? Człowiek może mówić, że nie będzie palił papierosów, ale jeżeli znajdzie się z ludźmi, którzy palą, to po jakimś czasie sam zacznie robić to samo.
-          Dziękuję chłopaki, to byłoby wszystko - powiedział chłodno fotograf. - Chcecie zobaczyć jak wyszły fotki?
Wszyscy spojrzeli po sobie i zgodnie pokiwali przecząco głowami. I tak już nic nie mogą zmienić, więc po co tracić kolejne dwie godziny na oglądanie zdjęć? Szczególnie jeżeli można wrócić do hotelu i się zdrzemnąć. Bill zastanawiał się czy Mary Ann jest w ich pokoju, czy może zwiedza Paryż.
Pożegnali się z fotografem oraz pozostałymi ludźmi, którzy pracowali przy ich sesji zdjęciowej i ruszyli do wypożyczonego vana. Zajęli swoje miejsca.
-          Annette przysłała mi smsa - ciszę przerwał Georg.
-          I co napisała? - spytał od niechcenia Tom.
-          Pyta czy nie wybierzemy się wszyscy dzisiaj do jakiegoś klubu.
-          O nie... Jestem zbyt zmęczony - jakby na potwierdzenie swoich słów Bill ziewnął.
-          To co ty wczoraj robiłeś z Mary?
-          Tom, proszę cię, daj spokój... Rozmawialiśmy już o tym...
-          Co jej odpisać?
-          Hm... ja bym poszedł się zabawić...
-          A co z Mary Ann i Nikolą? - zapytał Gustav.
-          Też je weźmiemy - Tom wzruszył ramionami. - Co ty na to Bill?
-          Wszystko, tylko najpierw muszę się zdrzemnąć...
Oparł głowę o szybę i zamknął powieki. Dlaczego kierowca nie może jechać szybciej? Powinien wypić wcześniej kawę, albo chociaż RedBulla, ale oczywiście nie było na to czasu. Zresztą tak jak zwykle. Chciałby zobaczyć teraz Mary Ann. A najlepiej jakby mógł się do niej przytulić i zasnąć. Przypomniała mu się noc kiedy wtargnął jej do łóżka. Było to zaledwie dwa dni temu, a jemu wydawało się jakby minął co najmniej tydzień. Przez praktycznie rok, kiedy Tokio Hotel stało się popularne wszystkie dni były wypełnione mnóstwem wydarzeń. Cały czas się coś działo. A blondynka zapewniała mu jeszcze dodatkowe wrażenia.
Po kilkunastu minutach drogi samochód wreszcie zatrzymał się na hotelowym parkingu. Półprzytomny wysiadł z środka, rzucił wszystkim krótkie „na razie” i powędrował do windy nie czekając na pozostałych. Nacisnął przycisk z odpowiednim piętrem. Denerwowało go to, że praktycznie na każdym poziomie wsiadali i wysiadali jacyś ludzie. Chciał się znaleźć jak najszybciej w pokoju, ale widać nie było mu to dane. Po czterech niemiłosiernie długich minutach wreszcie winda zatrzymała się na jego piętrze. Wysiadł z niej pospiesznie i skierował się w stronę drzwi z numerem 516. Z półprzymkniętymi oczami zaczął ścigać z siebie ubrania rzucając je na podłogę, aż wreszcie został w samych bokserkach i podkoszulku. Podszedł do swojego łóżka i odkrył, że śpi na nim smacznie Mary Ann. Chwilkę się jej przypatrywał, po czym odsunął kołdrę i położył się obok niej. Tym razem jednak od razu przytulił się do dziewczyny. Jeszcze zanim zamknął oczy i przeniósł się w krainę sennych marzeń odgarnął jej włosy z ramienia, położył dłoń na jej brzuchu i pocałował w obojczyk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz