Georg Listing siedział na kanapie
usytuowanej przed wielkim, czterdziestocalowym telewizorem z pilotem w jednej
dłoni, a kawałkiem ciasta drożdżowego w drugiej. Uwielbiał ten przysmak
upieczony przez mamę. Żadne inne ciasto nie dorównywało temu. To właśnie tego
wypieku najbardziej brakowało mu podczas tych wszystkich wyjazdów.
Wkładając
kolejny kęs do ust zmienił kanał. Pamiętał jaka mama była szczęśliwa, kiedy
kupił jej ten telewizor za swoje pierwsze zarobione pieniądze. Przywołał na
usta uśmiech przypominając sobie jej zszokowaną minę kiedy dwóch rosłych
mężczyzn wnosiło wielkie, tekturowe pudło do domu. Nagle usłyszał jakiś hałas
dobiegający z góry. Chwilę nasłuchiwał, ale jako, że nie rozległ się już żaden
dźwięk powrócił do oglądania telewizji i pałaszowania ciasta. Pobyt w domu był
dla niego najlepszym wypoczynkiem. Nawet nie przeszkadzały mu piski dochodzące
sprzed jego mieszkania. Nie miał pojęcia skąd ich fanki dowiedziały się o tym,
że przyjechali na kilka dni do Magdeburga. Przecież nikt o tym ponoć nie
wiedział! Jednak patrząc na kilka dziewczyn stojących pod jego domem uśmiechnął
się. Wyobrażał sobie co musi się dziać w Loitsche. Bliźniaki pewnie nie mogą nawet
wyjść na podwórko!
Usłyszał
cichy brzdęk. Wyłączył głos w telewizorze i pochłaniając kolejny kawałek ciasta
drożdżowego nasłuchiwał. Z góry wyraźnie dochodziła do niego jakaś rozmowa.
Ostrożnie wstał z kanapy, biorąc kolejną porcję pysznego wypieku i skierował
się po drewnianych schodkach na górę. Z każdym kolejnym krokiem Georga głosy
stawały się coraz wyraźniejsze. Nie miał wątpliwości, że należą do dwóch
dziewczyn. Jednak co one robią w jego domu?! A dokładniej w jego pokoju?!
Stanął
przed drzwiami i nasłuchiwał przez moment.
-
Mówiłam ci, żebyś uważała!
-
Nie tak głośno, bo usłyszy.
-
I tak pewnie już usłyszał jak zrzuciłaś to cholerne auto!
- mówiła szeptem jedna z nastolatek, choć w jej głosie można było wyczuć
zdenerwowanie. Słysząc jej słowa złapał się za głowę. Czyżby uszkodziły jego
Porsche Carrerę z 2005 roku, które składał przez prawie dwa tygodnie? „Tylko
nie to...” - jęknął w duchu.
Otworzył zamaszystym ruchem ręki
sosnowe drzwi i wtargnął do środka ciężko dysząc. Nawet nie zwracając uwagi na dwie
nastolatki rozłożone na jego łóżku podbiegł do swojego wymarzonego auta i
pozbierał części z podłogi, których nie uprzątnęły. Był wściekły! Powoli,
próbując się uspokoić odwrócił się w stronę dziewczyn, które teraz wystraszone
siedziały skulone na jego błękitnej pościeli z kory.
-
Co.wy.tu.robicie?! - wycedził przez zęby. -
I.dlaczego.zniszczyłyście.moje.Porsche?! - jego krzyk przerodził się w pisk.
-
My... - odezwała się jedna z nich - Przepraszamy...
-
Składałem je przez dwa tygodnie! Cholerne dwa tygodnie! -
krzyczał, a w oczach czaiła mu się żądza krwi. - To auto moich marzeń!
-
My naprawdę nie chciałyśmy... - teraz usprawiedliwiała
się druga z nich. - Bardzo przepraszamy, my tylko...
-
Co wy tylko?! Jak tu weszłyście?! I po co?!
Dziewczyny siedziały wystraszone na
jego łóżku, co chwilę zerkając na siebie, po czym znów patrzyły na niego.
Dopiero teraz zauważył, że mają takie same kasztanowe włosy jak on, dokładnie
tak samo ścięte, wyprostowane i zarzucone na prawą stronę. W dodatku miały na
sobie podobne t-shirty i wytarte spodnie do tych jakie on nosi! To już jakaś
paranoja! Do jego pokoju włamały się właśnie dwie fanki wystylizowane tak jak
on!
-
Mówicie, albo zadzwonię na policję - powiedział chłodno.
Nastolatki spojrzały po sobie i
spuściły głowy. Najwyraźniej żadna z nich nie miała ochoty aby Georg wzywał
policję. W końcu choć nie chciały niczego ukraść włamały się do jego domu.
-
My... Zobaczyłyśmy to drzewo - kiwnęła w stronę wielkiego
dębu rosnącego na podwórku basisty - i pomyślałyśmy, że skoro okno jest
otworzone, to możemy wejść...
-
Przecież to włamanie! - wykrzyknął.
-
Tak, - przyznała druga - ale bardzo chciałyśmy cię
zobaczyć, a to był jedyny sposób... My... Przepraszamy...
-
Zobaczyłyście mnie i co teraz?! Powinienem zadzwonić po
policję!
-
Proszę - jedna z nastolatek podeszła do niego i złapała
go za dłoń - nie rób tego. Prosimy... - spojrzała błagalnie w jego zielone
oczy.
-
Dlaczego miałbym tego nie robić?! - spytał ostro, choć
złość stopniowo z niego uchodziła.
-
Bo... My tylko... - dukała patrząc na niego jeszcze
bardziej rozpaczliwie. - Prosimy... Wiemy, że nie powinnyśmy zakłócać ci
spokoju, ale...
-
Georg my cię kochamy - wpadła jej w słowo koleżanka, a
jego oczy przybrały rozmiar wielkości monet o nominale dwóch euro.
-
Tylko wam się wydaje, że mnie kochacie - odparł
rezolutnie.
-
Nie - dziewczyna, która trzymała go za rękę pokręciła
przecząco głową. - My naprawdę cię kochamy.
-
Jak można się zakochać w osobie, której nie znacie? -
podniósł jedną brew w górę. Nie miał pojęcia do czego zmierzają nastolatki.
-
Widocznie można... - powiedziała jedna z nich po czym
wpadając mu w ramiona zaniosła się spazmatycznym szlochem, a on zaczął gładzić
ją uspokajająco po plecach. Bo cóż innego mógł zrobić? - Nie wierzę, że jestem
teraz w twoich ramionach... - Przez jej ciało przeszedł dreszcz.
-
Już dobrze, nie płacz. Jak macie na imię?
-
Ja jestem Galeschka - przedstawiła się dziewczyna
siedząca na łóżku. - A to jest Lorelei - wskazała na przyjaciółkę, która teraz
płakała w objęciach basisty.
Odsunął lekko Lorelei od siebie i spojrzał
w jej zapłakane oczy.
-
Ile macie lat?
-
Osiemnaście - odparła znowu wpadając w jego ramiona.
W pokoju zapanowała całkowita cisza
przerywana jedynie łkaniem Lorelei. Nie wiedział co ma zrobić, aby dziewczyna
przestała płakać. Teraz już całkowicie porzucił myśl o wezwaniu policji, ale
mimo tego był wściekły, że zniszczyły jego model Porsche Carrery. W końcu
podszedł z nią do łóżka i pomógł jej usiąść na miękkiej pościeli. Odsunął się
od niej i zajął miejsce na czarnym, obrotowym fotelu. I co on ma z nimi zrobić?
-
Bardzo się na nas gniewasz? - spytała Galeschka patrząc
mu prosto w oczy.
-
Trochę za to, że zniszczyłyście mi moje Porsche -
odpowiedział szczerze podnosząc lekko kąciki ust w górę.
-
Naprawdę mi przykro, że je zrzuciłam... - odezwała się
szeptem bawiąc się rąbkiem swojej bluzki. - Może da się naprawić?
-
Pewnie tak - wzruszył ramionami. - Macie na coś ochotę?
Dziewczyny spojrzały na siebie i
uśmiechnęły się porozumiewawczo. Nie miał pojęcia o co może im chodzić. W
jednej chwili na policzkach nastolatek wykwitły delikatne rumieńce, zaś z oczu
Lorelei nie płynęły już łzy. Galeschka zdjęła z siebie bluzkę. Koleżanka poszła
w jej ślady. Georg patrzył na to co się dzieje w jego pokoju z niedowierzaniem.
-
Trzeba było powiedzieć, że chcecie zamienić się bluzkami,
wtedy bym wyszedł - mruknął podnosząc się z fotela i kierując się w stronę
drzwi.
-
Głuptas... - Galeschka podeszła do niego i pogłaskała
czule po policzku. - Pytałeś czy mamy na coś ochotę... - szepnęła zmysłowo.
-
To co wam przynieść? - wpadł jej w słowo już nieźle
spanikowany. Czuł, że jeżeli zostanie tutaj choć odrobinę dłużej przyglądając
się seksownym ciałom dziewczyn nie będzie w stanie się im oprzeć. - Może
chcecie colę, sprite’a, nestea, herbatę, kawę - wyliczał. - A może macie ochotę
na ciasto drożdżowe? Mama upiekła. Jest pyszne...
Jego dalsze zachwalanie doskonałego
wypieku rodzicielki przerwały usta Lorelei, które poczuł na swoich. Spojrzał na
nią z niedowierzaniem. Z początku próbował się opanować i odsunąć od
dziewczyny, ale jak poczuł dłonie jednej z nich pod swoją koszulką przestał
oponować. Odwzajemnił jej pocałunek i skierował się w stronę łóżka. To co teraz
robili było takie szalone! W życiu nie przypuszczał, że w jego pokoju pojawią
się kiedykolwiek dwie napalone na niego fanki. W dodatku niezwykle seksowne.
Przez chwilę w jego umyśle pojawiły się wyrzuty sumienia. Nie powinien tego
robić. Widzi te dziewczyny pierwszy raz na oczy! Ale skoro Tom może sypiać z
fankami, to czemu nie on? Przecież same tego chcą...
Nie zwracając uwagi już na nic zaczął
namiętnie całować Lorelei. W tym czasie Galeschka podniosła mu koszulkę w górę
i przesuwała mokrymi ustami po nagich plecach. Jęknął z rozkoszy. Nie sądził,
że kiedykolwiek przytrafi mu się coś takiego! W gruncie rzeczy był szczęśliwy,
że nastolatki włamały się do jego pokoju. Ściągnął z siebie czarny t-shirt i
rzucił w bliżej nieokreślone miejsce zatapiając się tym razem w ustach
Galeschki. Całowała zdecydowanie namiętniej niż jej poprzedniczka. Co wcale nie
znaczy, że gorzej, albo lepiej. Po prostu inaczej. Ich splecione języki
wykonywały niesamowity taniec, kiedy Lorelei zaczęła całować go w szyję. Z
początku obsypywała go zaledwie delikatnymi muśnięciami, żeby w końcu lizać
jego skórę. Jeszcze nigdy nie czuł aż takiego podniecenia. Oderwał się od
dziewczyny i zaczął rozpinać jej rozporek od spodni. Kiedy jej jeansy leżały
gdzieś na podłodze zabrał się za ściąganie ubrania z Lorelei. Ta, kiedy została
już w samej bieliźnie delikatnie dotknęła paska od jego spodni i z uśmiechem na
ustach zaczęła go wysuwać ze szlufek. Galeschka w tym czasie zaczęła obsypywać
pocałunkami twarz basisty. Wysunęła swój wilgotny język i rozpoczęła nim
wędrówkę po jego nagim torsie, sprawiając mu tym samym przyjemność. Wydawał z
siebie zduszone jęki.
„Niech tylko Tom się o tym dowie...!” -
pomyślał Georg z satysfakcją. Już widział oczyma wyobraźni minę gitarzysty! I
ten wzrok pełen zazdrości...!
Lorelei pchnęła go lekko na posłanie.
Pod plecami poczuł miękką pościel. Dziewczyny usiadły po jego dwóch stronach i
z kokieteryjnymi uśmiechami zdjęły z siebie biustonosze, pozostając jedynie w
koronkowych majtkach. Kiedy cicho pojękując zaczęły się całować pieszcząc
jednocześnie swoje kształtne piersi poczuł, że robi mu się jeszcze bardziej
gorąco niż przed chwilą. To takie seksowne kiedy dwie kobiety się ze sobą
całują... I pomyśleć, że to wszystko dzieje się w jego sypialni, że ma w tym
swój udział... Przetarł oczy, a gdy całujące się dziewczyny nie znikły
uśmiechnął się do siebie szeroko. Tom mu nie uwierzy, jak mu opowie o tym, w
czym właśnie bierze udział! W końcu nastolatki się od siebie oderwały i zajęły
całowaniem jego wyćwiczonego torsu. Teraz choćby chciał to przerwać, nie byłby
w stanie. Jego pożądanie było tak silne, że musiał je zaspokoić. Delikatnie
zsunął majtki z Galeschki. Dziewczyna tylko z uśmiechem na ustach zbliżyła
swoje wargi do jego i pocałowała namiętnie. Po chwili dołączyła do nich
Lorelei. Czyste szaleństwo! Jeszcze nigdy nie całował się na raz z dwoma
dziewczynami! Galeschka ściągnęła bieliznę z koleżanki i z szerokimi uśmiechami
złapały w zęby jego bokserki delikatnie zsuwając z niego. Ich pojękiwania
musiało być słychać na dworze, ale jego to zupełnie nie interesowało. Oto
spełniają się jego najskrytsze marzenia!
Nastolatki spojrzały na siebie lekko
kiwając głową, tak jakby coś między sobą uzgadniały. W końcu Galeschka zaczęła
błądzić mokrym językiem po jego nabrzmiałej już męskości, a Lorelei obsypywała
pocałunkami jego tors. Złapał za ręce dziewczynę i przyciągnął do siebie.
Pocałował mocno w usta, a następnie zaczął przygryzać jej sterczące sutki.
Słysząc pojękiwania Lorelei włożył w jej najdelikatniejsze miejsce dwa palce i
poruszał nimi sprawnie. Galeschka widząc co się dzieje z basistą usiadła na nim
okrakiem obejmując jego męskość swoimi udami. Jęknął z rozkoszy gdy nastolatka
zaczęła się wiercić dążąc do największej przyjemności.
* * *
Tom Kaulitz leżał bez ruchu na miękkim
materacu w swoim pokoju. Od dłuższego czasu wpatrywał się tępo w biały sufit
obracając bezmyślnie w dłoniach telefon komórkowy. Dlaczego Nikola nie
dzwoniła? Przecież obiecała, że się odezwie! A tymczasem mijały kolejne minuty,
godziny, a ona wciąż milczała. Próbował się do niej dodzwonić kilkakrotnie, ale
bez większego rezultatu. Za każdym razem odpowiadała mu automatyczna sekretarka.
Dlaczego Nikola nie chciała z nim
rozmawiać?
Co zrobił źle? A może żałowała tego co
się między nimi wydarzyło i dlatego teraz go unika?
Nie. Nie zrobiłaby tego, bo przecież
powiedziała, że się w nim zakochała. Jaki w takim razie mogła mieć inny powód,
aby się do niego nie odezwać? A co jeśli kłamała mówiąc, że się w nim
zakochała? Może to był tylko taki impuls pod wpływem chwili?
Nie miał pojęcia, ale chciał wierzyć,
że dziewczyna była z nim szczera. Jednak gdyby tak było do końca, to czyż nie
zgodziłaby się od razu zostać jego dziewczyną?
Z ponurych rozmyślań wyrwał go dźwięk
domofonu rozchodzący się echem po całym domu. Nie podniósł się jednak z
prowizorycznego łóżka, aby otworzyć przybyszowi. Szczególnie, że osobą
dzwoniącą mogła okazać się jedynie jakaś zakochana w nich fanka. Nie miał
pojęcia skąd dowiedziały się o tym, że przez kilka dni przebywają w swoim domu,
ale zupełnie go to nie cieszyło. Owszem, kochał swoje fanki, ale bez przesady.
On też jest zwykłym nastolatkiem, który musi odpocząć od czasu do czasu! I tak
był praktycznie na każde ich zawołanie. Niekończące się wywiady, sesje,
koncerty, występy w programach telewizyjnych... Czasami czuł się tak jakby brał
udział w jakimś chorym reality show. Ciągle ktoś śledzi jego życie!!
W domu ponownie rozległ się dźwięk
dzwonka. Tym razem był znacznie bardziej natarczywy. Zaciskając lewą dłoń na
telefonie wstał z łóżka i wściekły skierował swoje kroki do drzwi wejściowych.
Nie zamierzał bawić się nawet w podnoszenie słuchawki domofonu. Postanowił, że
od razu przegoni natręta, bez zbędnego cackania się. Uchylił drzwi, a widząc
przed płotem oprócz kilku nastolatek, które na jego widok zaczęły przeraźliwie
piszczeć, Andreasa uśmiechnął się szeroko. Już tak dawno go nie widział...
Odkąd stali się sławni coraz ciężej było utrzymywać kontakty ze starymi
znajomymi, jednak bardzo się starali.
-
Fama głosi, że zawitaliście na kilka dni do Loitsche –
blondyn uśmiechnął się do niego przekraczając próg domu.
-
Jaka fama? – podniósł brwi. Był zdumiony, że ludzie tak
szybko zaczęli mówić o tym, że przyjechali do Loitsche. A przecież wczoraj
nawet nie wyszli z domu! Jedynie zadzwonili na policję, aby coś zrobili z
nastolatkami wystającymi przed ich domem.
-
Zapomniałeś już, że Loitsche to wieś? – roześmiał się wesoło
kierując swoje kroki do salonu. – Tutaj wieści rozchodzą się bardzo szybko.
Cześć Bill! – rzucił Czarnemu na przywitanie. Widząc, że siedzi obok niego
ponętna dziewczyna z długimi blond włosami, teraz spiętymi w kucyk uśmiechnął
się do niej czarująco. – Jestem Andreas – wyciągnął do niej dłoń, którą
uścisnęła.
-
Mary Ann, ale my się już znamy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz