środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 146



Zastukał do drzwi z numerkiem pięćset dwanaście, a kiedy Tom nie otwierał wyciągnął z kieszeni telefon i zadzwonił do niego. Po kilku sygnałach Dreadowłosy odebrał.
-          Co chcesz? - wymamrotał sennie.
-          Żebyś mi otworzył drzwi - odparł i się rozłączył.
Oparł się o ścianę i czekał na pojawienie się brata. Wiedział, że zanim bliźniak uświadomi sobie, że on właśnie stoi pod drzwiami jego pokoju hotelowego minie kilka minut. Uwielbiał to jego zdezorientowanie z samego rana, choć właściwie był taki sam pod tym względem jak bliźniak. Tak samo nie wiedział o co chodzi kiedy ktoś wyrywał go ze snu i coś od niego chciał. Chyba, że sytuacja była niezwykle ważna.
Usłyszał szczęk zamka, a w progu zobaczył zaspanego brata, który przecierał oczy dłonią. Niby nie było w tym nic dziwnego, ale dlaczego Tom jest nagi?! Widząc, że w ich stronę zbliża się jakieś starsze małżeństwo, a bliźniak nadal stoi w progu niczym się nie przejmując wepchnął go szybko do środka i zamknął za sobą drzwi. Mijając brata skierował się w stronę fotela. Jeszcze zanim rozsiadł się na nim wygodnie ściągnął z kinkietu bokserki Toma.
-          Widzę, że było gorąco - zwrócił się do niego z uśmiechem i rzucił mu bokserki, które trzymał w ręce.
-          Dzięki - odparł zakładając je. - Było super!
-          A już się zacząłem przyzwyczajać, że mam brata prawiczka... - zaśmiał się.
-          Śmiej się ile chcesz, ale cieszę się, że Nikola była pierwsza. Tylko jak powiesz o tym komuś, to cię zabiję! - zagroził.
-          Ok., podobno byłeś bardzo męski cokolwiek to znaczy.
-          Tak mówiła? To super! - jego usta przyozdobił cwany uśmieszek. - Przywitajcie nowego boga seksu!
-          No nie wiem... - powiedział sceptycznie. - Masz coś do jedzenia?
Kiedy bliźniak pokręcił przecząco głową wstał z fotela i podniósł słuchawkę hotelowego telefonu. Wybrał numer recepcji i czekał chwilę na połączenie. Chciał zabrać Mary Ann do jakiejś miłej restauracji skoro już zwlókł się z łóżka, ale równie dobrze wiedział, że chwila na jaką wygoniła go blondynka potrwa co najmniej godzinę. A jemu chciało się jeść!
-          Bonjour. Réception - usłyszał miły głos recepcjonistki. - Peux je nous aide?
-          Bonjour. Chciałbym zamówić dwie duże pizze z szynką do pokoju pięćset dwanaście.
-          Ale nie mamy pizzy... Przykro mi - odparła w jego ojczystym języku.
-          A hamburgery? - spytał z nadzieją.
-          Też nie, ale polecam kurczaka z brokułami w sosie śmietanowym.
-          Ale naprawdę nie macie ani hamburgerów, ani pizzy?
-          Niestety.
Pożegnał się z kobietą i odłożył słuchawkę. Miał ochotę na pizzę! A brokuły są niedobre! Dlatego definitywnie odpadał hotelowy obiad. Spojrzał na brata, który siedział z błogim uśmiechem na łóżku. Tak jakby ciągle myślał o nocy spędzonej z Nikolą.
-          Nie mają pizzy - powiedział to takim tonem jakby to była największa zbrodnia na świecie.
-          A ryż z mlekiem?
-          Nie wiem. Nie pytałem.
Wyciągnął z kieszeni telefon i wystukał numer do Sakiego.
-          Cześć Bill - usłyszał wysoki głos ochroniarza.
-          Cześć - przywitał się, po czym dodał przymilnie: - Saki?
-          Co chcesz?
-          Pizzę.
-          I mam ci ją dostarczyć? Chyba sobie żartujesz... Jestem waszym ochroniarzem, a nie dostawcą...
-          Ale Saki... Ja chcę pizzę! - powiedział to tonem małego dziecka, które niesamowicie czegoś pragnie. - Proszę...
-          No dobra... - usłyszał jak mężczyzna głośno wzdycha. - Jaką?
-          Cztery duże. Najlepiej dwie z kurczakiem, jedną z szynką i jedną z peperoni.
-          Ok.
-          Dzięki!
Akurat kiedy skończył rozmawiać z ochroniarzem usłyszał pukanie do drzwi. Widząc, że bliźniak nie zamierza się ruszyć z miejsca podniósł się z fotela i mając nadzieję, że to Mary Ann z Nikolą ruszył do drzwi. Otworzył je szeroko. Na progu jednak stał Gustav z Georgiem, a nie tak jak się spodziewał brunetka z blondynką. Wpuścił ich do środka i wrócił na swoje dotychczasowe miejsce.
-          Co mu się stało? - Georg spytał widząc błogi uśmieszek na twarzy Dreadowłosego.
-          Tym razem trafił na bananowe majtki - odparł wzruszając ramionami.
* * *
-          Idziemy do chłopaków? - spytałam Nikolę, która nadal trzymała w dłoniach puszkę po RedBullu i sukcesywnie starała się z niej napić. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak rozkojarzonej!
-          Możemy iść - uśmiechnęła się lekko wstając z miejsca. - Wiesz? Dobry ten RedBull.
Zaczęłam się śmiać. Nie sądziłam, że nawet jeżeli jest się zakochanym można zachowywać się w ten sposób! Chociaż to dobrze, że przyjaciółka jest szczęśliwa.  
Opuściłyśmy pokój mój i Billa i skierowałyśmy się korytarzem w stronę drzwi z numerem pięćset dwanaście. Kiedy doszłyśmy do celu Nikola stanęła w miejscu i zaczęła się wpatrywać w drzwi, tak jakby same miały się zaraz otworzyć. Spojrzałam na nią z uśmiechem i wyciągnęłam z jej dłoni kartę magnetyczną. Przyłożyłam kawałek plastiku do czytnika, a kiedy zapaliła się zielona lampka lekko pchnęłam drzwi. Od razu do moich uszu dobiegł śmiech chłopaków z Tokio Hotel.
-          Witam panów - uśmiechnęłam się lekko, podchodząc do każdego i podając dłoń na przywitanie.  - Widzę, że macie coś dobrego...
Wzięłam kawałek pizzy z jednego z kartonowych pudełek i rozsiadłam się na kolanach Billa. Dałam mu buziaka w policzek i wgryzłam się w ciasto. Chyba nie muszę dodawać, że byłam strasznie głodna?
Przyjaciółka poszła w moje ślady z tym, że zamiast nałożyć sosu na swój kawałek posypała go cukrem. Obserwowałam jak siada koło Toma i daje mu do ugryzienia pizzę. Ten jak gdyby nigdy nic odgryzł kęsa i się szeroko uśmiechnął, a jego oczy zaczęły nienaturalnie iskrzyć.
-          Ty mnie chyba nie kochasz... - usłyszałam szept Billa.
-          Dlaczego tak sądzisz? - spytałam podnosząc jedną brew.
-          Bo nie widać tego po tobie. Gdybyś mnie kochała, to zachowywałabyś się tak jak Nikola...
-          A co? Masz ochotę na pizzę z cukrem?
Spojrzał w stronę Nikoli, która nadal karmiła Toma tak jakby zastanawiał się nad tym czy pizza z cukrem jest dobra. Sądząc jednak po minie Dreadowłosego była doskonała. Zerknęłam na Gustava i Georga, którzy również obserwowali brunetkę i starszego Kaulitza. Kiedy się na nich patrzyło miało się wrażenie, że nie znajdują się teraz w pokoju pięćset dwanaście hotelu Ranaissance, ale w jakimś zupełnie innym świecie, który w całości należy do nich. Nagle Tom podniósł się z łóżka i podszedł do stolika. Nalał do dwóch szklanek Coca-Coli, wlał do nich odrobinę sosu czosnkowego i zamieszał. Z uśmiechem wrócił na swoje miejsce i podał jedną z nich Nikoli. Przyjaciółka bez wahania wzięła od niego napój i upiła kilka łyczków.
-          Jesteście obrzydliwi! - Georg nie wytrzymał, a ja, Bill i Gustav się roześmialiśmy słysząc jego słowa.
-          Chyba też spróbuję coli z sosem czosnkowym...
Perkusista podniósł się z miejsca i tak jak przed chwilą Tom nalał sobie do szklanki z brązowym napojem białego dresingu. Wymieszał to razem i usiadł obok Georga.
-          Tylko nie wymiotuj na mnie! - odezwał się od razu basista.
-          Postaram się - Zbliżył szklankę do ust. - Wasze zdrowie.
Z obrzydzeniem patrzyłam jak perkusista zamacza usta w mieszance. Przecież połączenie coli z sosem czosnkowym musi być ohydne! Tak samo jak pizzy z cukrem! To co robił w tej chwili Gustav zakrawa o  Jackass, bo o ile Nikola z Tomem pewnie nie byli świadomi tego co właśnie spożywają, o tyle perkusista robił to całkowicie świadomie.
-          Ty też mnie chyba nie kochasz... - szepnęłam Czarnemu.
Nic mi jednak nie odpowiedział, bo w tym momencie Gustav wypluł na dywan napój przecierając usta i język dłonią tak jakby chciał zetrzeć smak mieszanki, którą sam przed chwilą przyrządził.
-          Może nie takie proporcje? - rzucił Bill.
-          To jest obrzydliwe!! - wykrzyknął perkusista. - Jak wy to możecie pić? - zwrócił się do Toma i Nikoli.
-          Co jest obrzydliwe? - spytał Dreadowłosy tak jakby dopiero teraz dotarło do niego, że nie są sami w pokoju.
-          Cola z sosem czosnkowym!
-          A kto pije coś takiego?
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Zresztą Bill, Gustav i Georg również zanieśli się głośnym śmiechem.
-          W-wy - wydusił Georg nie mogąc się uspokoić.
-          Przecież pijemy herbatę! - zaprotestował Dreadowłosy, na co zanieśliśmy się jeszcze większym śmiechem. Gdyby Czarny nie przytrzymał mnie mocniej zapewne zleciałabym z jego kolan.
-          O co wam chodzi? - spytała Nikola z autentycznym zdziwieniem.
-          Nam? - Gustav zrobił minę niewiniątka. - Ależ o nic...
-          Tom? - brunetka zwróciła się do Dreadowłosego. - A czemu ty siedzisz w samych bokserkach?
-          Nie podoba ci się moja klata?
-          Gdyby nie taka chuda, to pewnie byłaby nią zachwycona - wtrącił basista.
-          Ta... - poparł go Gustav. - Wasze chude klatki piersiowe, to nie to co nasze, nie Georg?
-          A pewnie - kiwnął głową napinając mięśnie. - Nasze klaty są boskie!
-          Ej! - zaprotestował Bill. - Ja mam milion razy fajniejszą klatę niż wasze! Przynajmniej nie muszę nosić biustonosza!
-          To nie piersi tylko mięśnie! - wykrzyknął z oburzeniem Georg. - Mówisz tak bo nam zazdrościsz!
-          Nie mam czego... To wokalista jest zawsze najfajniejszy z całego zespołu - wystawił język, który zdobił srebrny kolczyk. - I ma najwięcej fanek, a one wiedzą co dobre.
-          Chłopcze... My się przynajmniej nie musimy dowartościowywać - teraz głos zabrał Gustav. - Jesteśmy idealni i nie musimy sobie tego ciągle powtarzać.
-          Powiedz im coś - Czarny zwrócił się do mnie. - Oni są niedobrzy dla Billa! Mówią, że nie jest idealny!
-          Już dobrze... - pogłaskałam go czule po policzku. - Już dobrze... Nic nie będzie mojemu Billosławowi...
-          Billo... co?
-          Billosławowi - powtórzyłam puszczając mu oczko. - Wybacz, ale zapomniałam, że jesteś Niemcem.
-          To dlatego moje imię zawsze mówisz bardziej przez i?
-          Nie, ale jak chcesz to mogę mówić zamiast Bill, Błyll.
-          Chyba jednak wolę to pierwsze.
-          To mamy problem z głowy - uśmiechnęłam się. - Nikola? - zwróciłam się do przyjaciółki, a kiedy odwróciła wzrok od Toma spytałam: - Idziemy na wieżę Eiffla?
-          A ja? - Dreadowłosy powiedział to w tym samym momencie co Bill.
-          No nie wiem... A jak wam zrobią jakieś zdjęcia z nami?
-          To nie fair! - wykrzyknął Czarny. - My chcemy iść!
-          Ale nie pójdziecie - wystawiłam mu język. - Weźmiemy sobie Gustava i Georga. Przynajmniej na nich nie rzucą się paparazzi.
-          Ty mnie naprawdę nie kochasz!
-          Ależ oczywiście, że cię nie kocham - zamilkłam na moment wpatrując się w oczy Czarnego, w których zaczął pojawiać się smutek. - Ja cię bardzo kocham.
Uśmiechnął się szeroko i przyciągnął mnie mocno do siebie całując w usta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz