Blondyn spojrzał na Mary Ann ze
zdziwieniem. Kojarzył ją z niektórych artykułów czy zdjęć, które ukazały się w
czasopismach, albo Internecie, ale nie przypominał sobie chwili, w której się
poznali. Przecież nie mieli okazji się spotkać! Słyszał jedynie dość dużo o
niej z ust Billa, Toma, Georga albo Gustava, choć z ostatnią dwójką widywał się
raczej rzadko.
-
Skąd się znacie? – spytał Bill tak jakby czytając mu w
myślach. Andreas też chciał się dowiedzieć gdzie mieli okazję spotkać się już
wcześniej.
-
Z sylwestra – uśmiechnęła się znacząco.
Poczuł jak na jego policzki wkraczają
wielkie rumieńce. Nagle sobie przypomniał gdzie się poznali. A nie można nazwać
tamtych okoliczności ani miłymi ani sprzyjającymi zawarciu przyjaźni. Dla niego
były żenujące. Bo jak inaczej określić to co miało miejsce w parku?
-
Ale przecież nie było cię u nas na sylwestrze... – wtrącił
Tom.
-
Byłam – uśmiechnęła się ciepło do Dreadowłosego. – Pewnie
mnie nie zauważyłeś, bo byłam tylko przez moment z Georgiem akurat wtedy jak
zaczęliście odliczanie.
-
Czyli trafiłaś na najlepszy moment! – wykrzyknął
entuzjastycznie Bill. – Widziałaś jak Andreas całował się z Janem?
-
Trudno było nie zauważyć jak się całowaliście – spojrzała
na blondyna – nad moją głową.
O ile to było możliwe Andreas
zaczerwienił się jeszcze mocniej. Nienawidził kiedy ktokolwiek wspominał o
ostatnim sylwestrze, a szczególnie o tamtym momencie. Na szczęście wszyscy
sądzą, że to był jedynie przypadek, a on był pijany, więc mógł nie zauważyć, że
całuje się z chłopakiem. Oczywiście często towarzyszyły mu docinki, szczególnie
ze strony bliźniaków, ale zdążył się już do tego przyzwyczaić. Znacznie gorsze
były jego własne myśli, które uparcie powracały do pocałunku z Georgiem i
Janem. Nie mógł dłużej przed sobą ukrywać, że mu się podobały. Może nawet
bardziej niż te z dziewczynami...?
-
Daliście wtedy czadu! – na twarzy Toma pojawił się
szeroki uśmiech. – Ale mimo wszystko to było obrzydliwe!
-
Obrzydliwy to był ten twój pomysł! – wtrąciła Mary Ann.
-
Dlaczego? – zmarszczył lekko brwi, po czym spojrzał na
Billa jakby chcąc, aby ten go poparł. – Fajnie było, nie bracie?
-
Do północy owszem – odparł wymijająco. Nie chciał mówić
przy Mary Ann o tym, że awantura z nią zepsuła mu chęć na dalszą zabawę. Tak
samo jak pojawienie się jej w ich domu. A od razu dostrzegł jak ukochana
wchodzi z Georgiem do salonu... I zupełnie mu się to nie podobało.
-
Mówcie lepiej co tam u was – Andreas postanowił zmienić
temat, gdyż obawiał się, że zaraz rozmowa znowu zejdzie na jego pocałunek z
Janem. Dobrze, że Mary Ann nie wypaplała nikomu o jego pocałunku z Georgiem, bo
wtedy nikt nie uwierzyłby w przypadek. A mimo wszystko to był przypadek. Inna
sprawa, że mu się spodobało...
-
A co ma być? – Bill wzruszył ramionami. – To samo co
ostatnio. Wywiady, sesje, wywiady, spotkania z fanami, znowu sesje – mówił
znudzony. – Jedyna różnica jest taka, że tym razem byliśmy we Francji, a nie
tutaj.
-
I tak wiem, że ci się to podoba – powiedział pewnie, bo
znał bliźniaków przez tyle lat, aby wiedzieć, że zawsze marzyli o sławie i o
tym, aby ich muzykę wysłuchało więcej niż pięć osób, będących w dodatku
rodziną.
-
No dobra... Przejrzałeś mnie – roześmiał się. – Ale wiesz
robienie muzyki, a ta ciągła promocja to zupełnie coś innego. Dwie
skrajności...
-
Powiedzcie lepiej coś o Francuzkach. Fajne z nich laski,
czy takie nie bardzo?
Bill spojrzał z czułością na Mary Ann,
która teraz wyraźnie czekała na jego odpowiedź.
-
Nie wiem – wzruszył ramionami. – Dla mnie zawsze
najpiękniejsze będą Polki, a już szczególnie taka jedna...
-
Nie no! – zaprotestował. – To gdzie ty miałeś oczy?!
Trzeba było podziwiać!
-
Podziwiałem i dalej podziwiam... – przytulił mocniej do
siebie Mary Ann, na której ustach pojawił się szeroki uśmiech. Dziewczyna
pocałowała go w policzek.
-
Z tobą to się jednak nie da porozmawiać! Tom, to były tam
fajne dupeczki czy nie? – zwrócił się do starszego Kaulitza.
-
Nie wiem - wzruszył obojętnie ramionami. - Nie
rozglądałem się.
-
Ty?! Nie rozglądałeś się?! – wykrzyknął zdumiony.
Przecież Dreadowłosy zawsze rozglądał się za najładniejszymi pannami! Bez
względu na okoliczności! Pamiętał jak kiedyś uciekali przed policją, a Tom
widząc ładną dziewczynę podbiegł do niej i próbował się z nią umówić. – Nie
wierzę... Co się z wami stało?! Nie poznaję was! – spojrzał na nich tak, jakby
miał okazję zobaczyć pierwszy raz w życiu.
-
Miłość zmienia człowieka... – wytrzeszczył oczy jeszcze
mocniej, tym bardziej, że słowa te padły z ust Dreadowłosego. Nie wierzył w to
co się stało z jego przyjaciółmi w ciągu tych kilku tygodni kiedy się nie
widzieli...
* * *
-
Jak chcecie to sobie jeszcze siedźcie – odezwałam się
akurat w momencie kiedy przerwano jakiś film, aby nadać reklamy – a ja idę już
spać – podniosłam się z sofy. – Dobranoc.
-
Na mnie też już chyba pora – stwierdził Andreas. –
Dobranoc Mary – podał mi dłoń na pożegnanie dodając cicho, tak, żebym tylko ja
usłyszała: - Miło było cię spotkać w lepszych okolicznościach.
-
Daj spokój! – uśmiechnęłam się wesoło. – Przecież tamte
nie były złe!
Nie zamierzałam przekreślać Andreasa
tylko dlatego, że widziałam jak całuje się z Georgiem, a potem Janem. Właściwie
zupełnie mnie to nie interesowało. Jest na tyle dorosły, aby samemu decydować o
tym co robi. Jeżeli lubi całować się z chłopakami to jest tylko i wyłącznie
jego sprawa.
Skierowałam się do pokoju Billa.
Wyciągnęłam ze swojej walizki jakiś top i krótkie spodenki. Dochodziła już
prawie pierwsza w nocy, a mnie strasznie chciało się spać. Weszłam do łazienki
i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Czułam się trochę dziwnie mieszkając u
bliźniaków w domu, ale zdecydowanie bardziej wolałam taki układ niż
przeprowadzkę do hotelu. Wtedy spędzałabym z Billem zdecydowanie mniej czasu niż
w tej chwili. A ja chciałam cieszyć się każdą minutą kiedy mogę być blisko
niego, bo tych minut za kilka dni znacznie ubędzie...
Wytarłam
mokre ciało w puchaty, zielony ręcznik i założyłam na siebie przyszykowaną
wcześniej prowizoryczna piżamę. Jak ja wytrzymam te kilka tygodni bez Billa? A
przecież czeka nas zdecydowanie więcej takich rozstań! W końcu on nie
zrezygnuje z kariery, a ja nie mam możliwości, aby jeździć z nim po całej
Europie. Czy w takim przypadku nasz związek ma szansę na przetrwanie? Kocham go
i to się ani odrobinę nie zmieniło, ale czy ta cała nasza miłość wytrzyma
odległość jaka będzie nas niejednokrotnie dzieliła?
Z
czarnymi myślami wróciłam do pokoju Billa, który już tam na mnie czekał z dwoma
wielkimi kubkami parującego kakao.
-
Dziękuję – odparłam gdy wręczył mi napój. Usiadłam na
łóżku i oparłam się o ścianę ściskając w dłoniach szklane naczynie.
-
Proszę – uśmiechnął się. – I jak podoba ci się Andreas?
-
Hm... – przyłożyłam wskazujący palec do ust i udałam, że
się zastanawiam nad odpowiedzią. – Jest przystojny, ma fajną blond czuprynę,
ładne niebieskie oczy... – wyliczałam, a widząc jak z każdym wypowiedzianym
przeze mnie słowem rzednie mina czarnowłosego uśmiechnęłam się wesoło. –
Żartowałam zazdrośniku. Andreas to miły chłopak.
-
A już myślałem, że tobie też zawrócił w głowie...
-
No coś ty! – roześmiałam się. – Jedynym osobnikiem, który
zawrócił mi w głowie jest pewien wokalista niemieckiego zespołu.
-
Tak? – spytał z udawanym zainteresowaniem. – A jaki to
zespół?
-
Tokio Hotel. Słyszałeś może? - przekomarzałam się.
-
Coś mi się chyba obiło o uszy...
Odłożył swój kubek z kakao na szafkę,
która stała nieopodal i przysunął się do mnie. Wyciągnął z moich dłoni szklankę
i pocałował mnie w usta. Delikatnie, tak jakbym była z porcelany. Włożyłam
palce w jego jedwabiste, czarne kosmyki i zaczęłam się nimi bawić oddając
pocałunki, które stawały się coraz bardziej namiętne. Gdy włożył swoje dłonie
pod moją bluzkę i zaczął głaskać po nagim brzuchu odsunęłam się nieco. Spojrzał
na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział. Wysunął tylko dłonie i pociągnął
mnie za rękę. Zaskoczona poszłam, a raczej pobiegłam za nim. Widząc jednak, że
zbliżamy się do frontowych drzwi przystanęłam i spojrzałam na Billa jakby był
wariatem, któremu brakuje wyprasowanego kaftana bezpieczeństwa.
-
Gdzie ty mnie ciągniesz? – spytałam kiedy podał mi moje
japonki.
-
Na spacer – odparł spokojnie.
-
Ale jest prawie druga w nocy!
-
Idealnie! - klasnął w dłonie, po czym zawołał: - Tom
wychodzimy na moment!!
-
No dobra – posłusznie założyłam klapki na stopy. – Ale
może dasz mi chwilkę, żebym się przebrała? – wskazałam na swoją piżamę, na
którą składał się stary top i krótkie spodenki, które więcej odkrywały niż
zakrywały.
-
Po co? – spytał przyglądając mi się uważnie. – Dla mnie
wyglądasz pięknie – na dowód tych słów pocałował mnie czule w usta. I jak go
nie kochać?
-
Ciekawe czy w worku na kartofle też bym wyglądała dla
ciebie pięknie... – mruknęłam kiedy prowadził mnie ścieżką wyłożoną szarą
kostką brukową w stronę furtki.
-
Oczywiście – odparł pewnie. – Dla mnie zawsze jesteś
piękna.
Pokręciłam nieufnie głową. Już widzę
jego zachwyty nade mną gdyby zobaczył mnie ubraną w jutowy worek... Z pewnością
nie mógłby wyjść z zachwytu! Jednak mimo tego, byłam szczęśliwa, że uważa mnie
za piękną, choć było mi zdecydowanie daleko do tego miana.
-
Gdzie idziemy? – spytałam kiedy wyszliśmy na asfaltową
drogę, która była teraz oświetlona słabym światłem padającym z ulicznych
latarni.
-
Chcę pokazać ci Loitsche – odparł obejmując mnie w pasie.
– A teraz nikt nas nie będzie zaczepiał.
-
Rzeczywiście – uśmiechnęłam się lekko. Zupełnie
zapomniałam, że nie mogę wyjść z Billem z domu, bo zaraz napadnie go chmara
fanek. – Jak ty wytrzymujesz te ciągłe piski?
-
Sam nie wiem – poczułam jak wzrusza ramionami. – Na
początku to był najcudowniejszy dźwięk na świecie. I ta świadomość, że to ty je
wywołujesz... Coś niesamowitego! A teraz... już się chyba trochę
przyzwyczaiłem. Niby tak samo mnie cieszą, ale denerwuje mnie kiedy nie mogę
nawet spokojnie posiedzieć we własnym domu, bo zza okna słychać wrzaski fanek.
-
Cóż... – westchnęłam. – Zawsze o tym marzyłeś wraz z
chłopakami. Możecie robić muzykę dla tysięcy osób.
-
Tak... Tylko jest też druga strona. Nie mamy ani chwili
spokoju, bo wszystkich interesuje nasze życie osobiste. Na ogół nie pytają w
wywiadach o muzykę, ale o to czy mamy dziewczyny, jaki jest nasz ideał, co
lubimy... – wyliczał. - Rozumiem to, bo sam lubię wiedzieć coś o życiu
prywatnym moich idoli, ale nie przesadzajmy. Pytanie o to czy mam dziewczynę
nie powinno być ważniejsze niż pytanie o naszą muzykę.
-
Nie udawaj, że nie lubisz stać na czerwonym dywanie i
udzielać wywiadów, bez znaczenia na pytania – spojrzałam na niego uważnie.
Widziałam na tych wszystkich filmikach, że Bill czuje się jak ryba w wodzie
kiedy błyskają wokół niego flesze. Chyba, że ta cała radość była udawana...
-
Nie udaję. Zawsze lubiłem być w centrum uwagi, w
przeciwieństwie do Toma. On za to jest śmielszy w kontaktach z dziewczynami...
-
No nie wiem kochanie... – odparłam sceptycznie,
przypominając sobie jego czułe pocałunki na moim ciele. – Ty też nie jesteś
wcale taki nieśmiały w kontaktach z dziewczynami...
-
O! Patrz! – wskazał palcem na jakiś stary domek,
zmieniając temat. – Jak mieliśmy jakieś dziesięć lat z Tomem rzucaliśmy w szyby
tego domu kamieniami – wybałuszyłam oczy. A zarzekał się, że był takim
aniołkiem... – Fajny był brzdęk jak się rozbijały...
-
I tylko dlatego wybijaliście okna?
Skinął nieśmiało głową, kontynuując:
-
Myśleliśmy, że nikt tam nie mieszka, aż pewnego dnia
wyszedł z środka jakiś starszy mężczyzna i zaczął nas gonić z siekierą... A tam
– wskazał na inny budynek, tym razem nowszy i bardziej zadbany – mieszkała
dziewczyna w której podkochiwałem się razem z Tomem, chociaż on się do niczego
nie przyznał, ale widziałem jak patrzy na Claudię.
-
Czyli to jednak prawda, że podobają wam się te same
dziewczyny?
-
Claudia podobała się akurat wszystkim chłopakom z
Loitsche – podrapał się po głowie. – Była starsza i okropnie seksowna. Jednak
wszystkie drzwi do niej były zamknięte, bo miała chłopaka, choć niektórzy
próbowali ją poderwać...
-
A wy?
-
My tylko podziwialiśmy z daleka. Próbowałem kilka razy do
niej zagadać, ale zaczęliśmy nagrywać płytę i nie było okazji – wzruszył
ramionami. – Ale to nawet lepiej...
-
Dlaczego?
-
Bo spotkałem ciebie – pocałował mnie w czubek głowy. –
Chodź, pokażę ci moje ulubione miejsce w Loitsche.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz