Otworzył
leniwie jedno oko, a potem drugie. Podparł się na łokciach i rozejrzał po
pokoju, pogrążonym jeszcze w ciemnościach. Czyli nie mógł przespać więcej niż
dwie, trzy godziny, ale i tak czuł się jak nowonarodzony. Myślał, że obudzi się
z gigantycznym bólem głowy, ale było wręcz przeciwnie. Miał mnóstwo energii i
był naprawdę szczęśliwy.
Podniósł
się z łóżka i podszedł do jednej ze swoich walizek. Wyciągnął z niej notatnik,
ołówek i pastele. Usiadł na drewnianym krzesełku obitym białą skórą i zapalił
jedną z lampek. Otworzył zeszyt na czystej stronie i zabrał się do szkicowania
obrazów, które przesuwały się w jego głowie. Mało ludzi wie o tym, że ten
słynny Bill Kaulitz uwielbia rysować i wychodzi mu to całkiem nieźle. To była
taka jego mała tajemnica, którą znała tylko matka, ojczym, Tom, Gustav i Georg.
Nikt więcej. Pewnymi ruchami przesuwał ołówek po kartce kreśląc linie, które
zaczęły układać się w obrazek.
Nie miał
pojęcia w jaki sposób dotarł z dyskoteki do hotelu, ale doskonale pamiętał jak
zobaczył Mary Ann, którą lizał po szyi jakiś Francuz arabskiego pochodzenia.
Wieczorem mówiła, że się z nim nie całowała, a on jej uwierzył. Czemu więc
pozwoliła na to, żeby chłopak lizał ją po szyi? Chciała w nim wzbudzić zazdrość?
Nie... przecież to nielogiczne. Po co miałaby tego chcieć? A może chciała się
zemścić na nim za Annette? Doskonale słyszał w jej głosie jad, kiedy mówiła o
młodej Francuzce. Była zazdrosna i się do tego przyznała. A on miał ochotę
wtedy skakać ze szczęścia, ale jego trzęsące się z zimna ciało mu na to nie
zezwalało. Tak samo jak wtedy kiedy obiecała, że będzie dzieliła z nim łóżko
jeżeli nie będzie pijany. Nie chciał jej przelecieć. Owszem w jego głowie
gościła taka myśl, ale to nie było dla niego najważniejsze. Może nie
najważniejsza jest chęć pójścia z kimś do łóżka, ale chęć obudzenia następnego
dnia rano i zrobienie sobie nawzajem ciepłego kakao? A on pragnął tego każdego
ranka, aż do końca swoich dni. Miał nadzieję, że Mary Ann też tego pragnie. Ale
wtedy obiecałaby mu, że tak będzie już zawsze... Ale mówiąc, że nie wie co
przyniesie przyszłość miała rację. Nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć co
spotka nas za kilkadziesiąt lat. A po co składać obietnice, których nie będzie
można dotrzymać?
Póki co
jednak cieszył się z tego co go spotkało. Choć musiał oglądać jak jakiś Francuz
liże Mary Ann po szyi, to i tak był zadowolony, że nie jest całkowicie obojętny
dziewczynie. Była o niego zazdrosna, a to już coś znaczy. Oby tylko nie okazało
się, że wszystko się cudownie układa między nimi w zaciszu tego pokoju, a jak
wyjdą poza niego będą udawali, że są dla siebie całkowicie obcymi ludźmi. Tak
jak było w dyskotece.
Kiedy
skończył obrazek schował notatnik głęboko do walizki, tak, żeby nikt go nie
odnalazł i wrócił do swojego łóżka. Położył się na boku i wpatrzył w sylwetkę
tak kochanej przez niego istotki, która smacznie spała. Jej twarz oświetlały
promienie słoneczne wpełzające do pokoju, a na ustach czaił się nieśmiały
uśmiech, tak jakby śniło jej się coś niezwykle przyjemnego. Oddałby tak wiele,
żeby móc ją całować i przytulać do siebie wtedy kiedy by tego zapragnął. A
wiedział, że mógłby tulić ją do siebie przez całą wieczność. Jeszcze nigdy
nikogo tak nie kochał i już nie będzie, bo prawdziwa miłość zdarza się tylko
raz w życiu. A on był pewny, że Mary Ann jest jedyną dziewczyną, która wzięła
sobie jego serce.
* * *
Tom
Kaulitz przez praktycznie całą noc nie mógł zmrużyć oka. Przewracał się z boku
na bok, a sen nie chciał nadejść. Przecież to niemożliwe, żeby tego śpiocha
dopadła bezsenność. A jednak. W końcu zrezygnowany obrócił się na bok i
wpatrzył w zarys sylwetki Nikoli. Co było w niej takiego niezwykłego, co aż tak
go do niej ciągnęło? Przecież była zwykłą, trochę zakręconą nastolatką jakich miał
okazję poznać już tysiące. A jednak było w niej coś oryginalnego. Coś co miała
tylko ona. Sam nie wiedział dlaczego, ale zabolało go to jak powiedziała, że
nie są razem. Wiedział, że nie jest dobrym kandydatem na chłopaka, ale i tak
nie mógł przyjąć do wiadomości, że jakaś dziewczyna może go nie chcieć.
Przecież jest ideałem wielu tysięcy nastolatek, które chętnie wskoczyłyby mu do
łóżka. Miał naprawdę duży wybór. Dlaczego więc ze wszystkich dziewczyn wybrał
akurat Nikolę, która była jego przyjaciółką?
Dziewczyna
obróciła się na drugi bok i spojrzała na niego swoimi brązowymi oczami.
-
Mam różowe włosy? - spytała z uśmiechem.
-
Nie, a co? - odparł wyrwany z rozmyślań o niej, którym
coraz częściej się oddawał.
-
Bo patrzysz na mnie tak jakbym miała co najmniej różowe
włosy. A może wyrosły mi czułki?
-
Niestety
nie.
-
A szkoda. Myślałam, że tym razem będą...
Przeciągnęła się i wstała z łóżka, żeby
się ubrać. Trochę denerwowało ją jak Dreadowłosy śledził wzrokiem każdy jej
ruch. Czuła
się niezręcznie, ale nie powiedziała mu o tym.
-
Zamówisz
śniadanie? - spytała.
-
Pewnie. Chodź do mnie - puścił jej oczko.
-
Po
co?
-
Bo mi samemu zimno w łóżku - odparł szczerze.
Nikola bez słowa podeszła do swojego
posłania i zdjęła z niego kołdrę. Z udawaną troską podeszła do niego i przykryła
go białą pościelą. Niczym mama schyliła się nad nim i pocałowała w czoło.
-
Cieplej już mojemu małemu Tommyemu? - zapytała z udawaną
troską.
-
Tylko nie małemu! - zaprotestował łapiąc ją za rękę i
przyciągając do siebie.
-
Tommy, ale ty zawsze będziesz dla mnie małym szkrabem -
mówiła matczynym tonem, a w oczach czaił się diabelski uśmieszek.
-
Jakbyś nie zauważyła już jestem dorosłym mężczyzną!
Dziewczyna złapała jego policzki i
zaczęła je lekko szczypać, tak jak ciotki zazwyczaj szczypią swoje siostrzenice
lub siostrzeńców, mówiąc, że są słodkimi dziećmi. Chłopak zdjął jej dłonie ze
swojej twarzy i przyciągnął do siebie, tak, że ich usta dzieliło zaledwie kilka
centymetrów. Chciał ją pocałować, ale nie wiedział jak zareaguje. Nigdy się tym
nie przejmował. Nie interesowało go co powie dziewczyna, którą zamierzał
kiedykolwiek pocałować, a teraz naprawdę obawiał się jej reakcji. Nie chciał
zniszczyć przyjaźni, która jest między nimi, ale równie dobrze wiedział, że
ciężko było mu się oprzeć urokowi dziewczyny.
-
Daj
mi szansę - poprosił.
-
Przykro mi, ale nie mogę - w jej oczach czaił się smutek. - Nie ufam
ci...
-
Wiem, już to mówiłaś, ale...
-
Tom, nie ma żadnego „ale”. Na zaufanie trzeba sobie
zapracować.
-
Myślałem, że mnie znasz! Że wiesz jaki jestem! - zaczęła
w nim wzbierać złość. Sądził, że Nikola naprawdę go zna. Że dostrzegła w nim
coś więcej niż tylko zwykłego podrywacza, który flirtuje z każdą napotkaną
dziewczyną. Jak widać mylił się. I było mu przykro z tego powodu.
Brunetka położyła mu palec na ustach,
żeby zamilkł i schyliła się składając pocałunek na jego ustach. Znowu poczuła
jak jej serce zaczęło mocniej bić, a po ciele rozchodzi się przyjemne ciepło.
Chciała dać mu szansę, ale nie mogła. Wolała zostawić sprawy takimi jakie są i
zobaczyć co z tego wyniknie. Za bardzo bała się tego, że chłopak będzie dalej
flirtował z innymi dziewczynami, tak jak do tej pory. A co gorsza tego, że ją
zrani. Czemu więc postępuje tak jak postępuje? Przecież w tej chwili też może
ją zranić! Ale nie tak bardzo jakby byli razem... Zresztą doskonale wiedziała,
że najpierw musi rozkochać w sobie Toma do tego stopnia, żeby przestał zauważać
inne panienki...
Dreadowłosy odsunął się od niej i
spojrzał zszokowany w jej orzechowe oczy. Przecież jeszcze kilka minut temu
mówiła, że nie może dać mu szansy. Czyżby zmieniła zdanie?
-
Czemu...
-
Nie pytaj o nic - ponownie położyła mu palec na ustach. -
Zostawmy to tak jak jest.
Totalnie nie rozumiał jej postępowania.
Pozwoli mu się całować, ale nie chce z nim być. Nie ufa mu, ale jednocześnie
nie chce niczego zmieniać w ich obecnych stosunkach. Byli przyjaciółmi, ale
zachowywali się jak para. Same sprzeczności, których nie pojmował. Po raz
pierwszy naprawdę chciał być z dziewczyną, ale nie mógł, bo ona tego nie
pragnęła. Było to dla niego zupełna nowość, do której ciężko było mu się
przyzwyczaić.
-
Dobrze. Jeżeli tylko tego chcesz...
-
Tak. Właśnie tego chcę. Idę się ubrać - musnęła jego usta
swoimi wargami i wstała z łóżka.
-
Mogę ci pomóc? - spytał z zawadiackim uśmieszkiem.
-
Może
kiedyś...
Kiedy Nikola zniknęła w łazience Tom
podniósł słuchawkę i wykręcił numer recepcji. Zamówił śniadanie do pokoju i
czekał aż ktoś je przyniesie. Wstał z łóżka i włożył na siebie pierwsze lepsze
luźne spodnie, które leżały na podłodze i podkoszulkę, która spoczywała zmięta
na krześle. Już nie raz podczas ich krótkiego pobytu w Paryżu rozmawiał z
Nikolą o tym, że wszędzie rozrzuca swoje ubrania, ale taka już była jego
natura. W swoim pokoju zawsze miał bałagan, oprócz chwil kiedy miała przyjść do
niego jakaś dziewczyna. Czemu więc w takim razie bałagani kiedy mieszka razem z
brunetką w jednym pokoju? Może to dlatego, że czuje się przy niej naprawdę
swobodnie? Tak, że nie musi niczego udawać.
Kiedy usłyszał ciche pukanie podszedł
do drzwi i wpuścił do środka pokojówkę z dwoma tacami. Kiedy położyła
zamówienie na stoliku podziękował jej i usiadł na krzesełku obitym białą skórą.
Włożył do filiżanki z ciepłą wodą torebkę miętowej herbaty i chwilę czekał aż
się zaparzy.
-
O! Widzę, że już jest śniadanie - Nikola z szerokim
uśmiechem usiadła na krzesełku, które znajdowało się po drugiej stronie
stolika. - Co mamy dzisiaj?
Tom wzruszył ramionami wsypując drugą
łyżeczkę cukru do filiżanki. Brunetka podniosła srebrne wieczko i z uśmiechem
spojrzała na naleśniki z białym serem. Położyła sobie jeden na talerzyku i polała truskawkowym
syropem.
-
Ciekawe jak żyje Bill... - Nikola odezwała się pierwsza
przerywając ciszę.
-
Pewnie ma kaca - stwierdził Tom upijając łyk herbaty
miętowej. - Ale należy mu się. Nie powinien się tak upijać.
-
Może, ale miał dobry powód.
-
Niby jaki? - prychnął. - To, że widział jak jakiś facet
liże Mary po szyi to jeszcze nie koniec świata.
-
Dla ciebie może nie, ale dla niego tak. On się naprawdę w
niej zakochał, ale co podrywacze mogą wiedzieć o prawdziwej miłości?
-
Odebrałem to osobiście - zrobił smutną minę. - Nie jestem
wcale taki bezlitosny... Też
umiem okazywać uczucia.
-
W łóżku? - spytała z ironią, a jego to zabolało. Ale sam
sobie zasłużył na taką opinię. Tylko, że nie spodziewał się, że Nikola tak o
nim sądzi. Myślał,
że go zna...
-
O
co jesteś wściekła?
-
O nic. Idę do Mary.
Odłożyła sztućce na talerzyk i wstała
od stołu. Zabrała ze sobą kartę magnetyczną i wyszła z pokoju. Sama nie
wiedziała co ją nagle ugryzło. Nie powinna mówić tak do Toma, szczególnie, że
wiedziała, iż chłopak jak tylko chce potrafi być czuły i troskliwy. Choć nie
pokazywał tego na co dzień był też wrażliwym chłopakiem, którego można bardzo
łatwo zranić. A ona nie chciała go ranić. Był jej przyjacielem, a przyjaciół
nie skazuje się na jakiekolwiek cierpienie.
Podeszła do drzwi pokoju numer 516 i
zapukała cichutko. Odpowiedziało jej jednak milczenie. Zapukała ponownie, tym
razem nieco mocniej. I tym razem odpowiedziała jej cisza. Były dwie opcje, albo
Mary Ann jeszcze spała, albo wyjechała. Ale wtedy przecież otworzyłby jej Bill.
Zresztą Mary z pewnością by ją o tym poinformowała. Bądź co bądź przyjechały
tutaj razem. A co ważniejsze są przyjaciółkami. Z westchnięciem ruszyła w
stronę swojego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz