czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 116



            Otworzył leniwie jedno oko, a potem drugie. Podparł się na łokciach i rozejrzał po pokoju, pogrążonym jeszcze w ciemnościach. Czyli nie mógł przespać więcej niż dwie, trzy godziny, ale i tak czuł się jak nowonarodzony. Myślał, że obudzi się z gigantycznym bólem głowy, ale było wręcz przeciwnie. Miał mnóstwo energii i był naprawdę szczęśliwy.
            Podniósł się z łóżka i podszedł do jednej ze swoich walizek. Wyciągnął z niej notatnik, ołówek i pastele. Usiadł na drewnianym krzesełku obitym białą skórą i zapalił jedną z lampek. Otworzył zeszyt na czystej stronie i zabrał się do szkicowania obrazów, które przesuwały się w jego głowie. Mało ludzi wie o tym, że ten słynny Bill Kaulitz uwielbia rysować i wychodzi mu to całkiem nieźle. To była taka jego mała tajemnica, którą znała tylko matka, ojczym, Tom, Gustav i Georg. Nikt więcej. Pewnymi ruchami przesuwał ołówek po kartce kreśląc linie, które zaczęły układać się w obrazek.
            Nie miał pojęcia w jaki sposób dotarł z dyskoteki do hotelu, ale doskonale pamiętał jak zobaczył Mary Ann, którą lizał po szyi jakiś Francuz arabskiego pochodzenia. Wieczorem mówiła, że się z nim nie całowała, a on jej uwierzył. Czemu więc pozwoliła na to, żeby chłopak lizał ją po szyi? Chciała w nim wzbudzić zazdrość? Nie... przecież to nielogiczne. Po co miałaby tego chcieć? A może chciała się zemścić na nim za Annette? Doskonale słyszał w jej głosie jad, kiedy mówiła o młodej Francuzce. Była zazdrosna i się do tego przyznała. A on miał ochotę wtedy skakać ze szczęścia, ale jego trzęsące się z zimna ciało mu na to nie zezwalało. Tak samo jak wtedy kiedy obiecała, że będzie dzieliła z nim łóżko jeżeli nie będzie pijany. Nie chciał jej przelecieć. Owszem w jego głowie gościła taka myśl, ale to nie było dla niego najważniejsze. Może nie najważniejsza jest chęć pójścia z kimś do łóżka, ale chęć obudzenia następnego dnia rano i zrobienie sobie nawzajem ciepłego kakao? A on pragnął tego każdego ranka, aż do końca swoich dni. Miał nadzieję, że Mary Ann też tego pragnie. Ale wtedy obiecałaby mu, że tak będzie już zawsze... Ale mówiąc, że nie wie co przyniesie przyszłość miała rację. Nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć co spotka nas za kilkadziesiąt lat. A po co składać obietnice, których nie będzie można dotrzymać?
            Póki co jednak cieszył się z tego co go spotkało. Choć musiał oglądać jak jakiś Francuz liże Mary Ann po szyi, to i tak był zadowolony, że nie jest całkowicie obojętny dziewczynie. Była o niego zazdrosna, a to już coś znaczy. Oby tylko nie okazało się, że wszystko się cudownie układa między nimi w zaciszu tego pokoju, a jak wyjdą poza niego będą udawali, że są dla siebie całkowicie obcymi ludźmi. Tak jak było w dyskotece.
            Kiedy skończył obrazek schował notatnik głęboko do walizki, tak, żeby nikt go nie odnalazł i wrócił do swojego łóżka. Położył się na boku i wpatrzył w sylwetkę tak kochanej przez niego istotki, która smacznie spała. Jej twarz oświetlały promienie słoneczne wpełzające do pokoju, a na ustach czaił się nieśmiały uśmiech, tak jakby śniło jej się coś niezwykle przyjemnego. Oddałby tak wiele, żeby móc ją całować i przytulać do siebie wtedy kiedy by tego zapragnął. A wiedział, że mógłby tulić ją do siebie przez całą wieczność. Jeszcze nigdy nikogo tak nie kochał i już nie będzie, bo prawdziwa miłość zdarza się tylko raz w życiu. A on był pewny, że Mary Ann jest jedyną dziewczyną, która wzięła sobie jego serce.
* * *
            Tom Kaulitz przez praktycznie całą noc nie mógł zmrużyć oka. Przewracał się z boku na bok, a sen nie chciał nadejść. Przecież to niemożliwe, żeby tego śpiocha dopadła bezsenność. A jednak. W końcu zrezygnowany obrócił się na bok i wpatrzył w zarys sylwetki Nikoli. Co było w niej takiego niezwykłego, co aż tak go do niej ciągnęło? Przecież była zwykłą, trochę zakręconą nastolatką jakich miał okazję poznać już tysiące. A jednak było w niej coś oryginalnego. Coś co miała tylko ona. Sam nie wiedział dlaczego, ale zabolało go to jak powiedziała, że nie są razem. Wiedział, że nie jest dobrym kandydatem na chłopaka, ale i tak nie mógł przyjąć do wiadomości, że jakaś dziewczyna może go nie chcieć. Przecież jest ideałem wielu tysięcy nastolatek, które chętnie wskoczyłyby mu do łóżka. Miał naprawdę duży wybór. Dlaczego więc ze wszystkich dziewczyn wybrał akurat Nikolę, która była jego przyjaciółką?
            Dziewczyna obróciła się na drugi bok i spojrzała na niego swoimi brązowymi oczami.
-          Mam różowe włosy? - spytała z uśmiechem.
-          Nie, a co? - odparł wyrwany z rozmyślań o niej, którym coraz częściej się oddawał.
-          Bo patrzysz na mnie tak jakbym miała co najmniej różowe włosy. A może wyrosły mi czułki?
-          Niestety nie.
-          A szkoda. Myślałam, że tym razem będą...
Przeciągnęła się i wstała z łóżka, żeby się ubrać. Trochę denerwowało ją jak Dreadowłosy śledził wzrokiem każdy jej ruch. Czuła się niezręcznie, ale nie powiedziała mu o tym.
-          Zamówisz śniadanie? - spytała.
-          Pewnie. Chodź do mnie - puścił jej oczko.
-          Po co?
-          Bo mi samemu zimno w łóżku - odparł szczerze.
Nikola bez słowa podeszła do swojego posłania i zdjęła z niego kołdrę. Z udawaną troską podeszła do niego i przykryła go białą pościelą. Niczym mama schyliła się nad nim i pocałowała w czoło.
-          Cieplej już mojemu małemu Tommyemu? - zapytała z udawaną troską.
-          Tylko nie małemu! - zaprotestował łapiąc ją za rękę i przyciągając do siebie.
-          Tommy, ale ty zawsze będziesz dla mnie małym szkrabem - mówiła matczynym tonem, a w oczach czaił się diabelski uśmieszek.
-          Jakbyś nie zauważyła już jestem dorosłym mężczyzną!
Dziewczyna złapała jego policzki i zaczęła je lekko szczypać, tak jak ciotki zazwyczaj szczypią swoje siostrzenice lub siostrzeńców, mówiąc, że są słodkimi dziećmi. Chłopak zdjął jej dłonie ze swojej twarzy i przyciągnął do siebie, tak, że ich usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Chciał ją pocałować, ale nie wiedział jak zareaguje. Nigdy się tym nie przejmował. Nie interesowało go co powie dziewczyna, którą zamierzał kiedykolwiek pocałować, a teraz naprawdę obawiał się jej reakcji. Nie chciał zniszczyć przyjaźni, która jest między nimi, ale równie dobrze wiedział, że ciężko było mu się oprzeć urokowi dziewczyny.
-          Daj mi szansę - poprosił.
-          Przykro mi, ale nie mogę -  w jej oczach czaił się smutek. - Nie ufam ci...
-          Wiem, już to mówiłaś, ale...
-          Tom, nie ma żadnego „ale”. Na zaufanie trzeba sobie zapracować.
-          Myślałem, że mnie znasz! Że wiesz jaki jestem! - zaczęła w nim wzbierać złość. Sądził, że Nikola naprawdę go zna. Że dostrzegła w nim coś więcej niż tylko zwykłego podrywacza, który flirtuje z każdą napotkaną dziewczyną. Jak widać mylił się. I było mu przykro z tego powodu.
Brunetka położyła mu palec na ustach, żeby zamilkł i schyliła się składając pocałunek na jego ustach. Znowu poczuła jak jej serce zaczęło mocniej bić, a po ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Chciała dać mu szansę, ale nie mogła. Wolała zostawić sprawy takimi jakie są i zobaczyć co z tego wyniknie. Za bardzo bała się tego, że chłopak będzie dalej flirtował z innymi dziewczynami, tak jak do tej pory. A co gorsza tego, że ją zrani. Czemu więc postępuje tak jak postępuje? Przecież w tej chwili też może ją zranić! Ale nie tak bardzo jakby byli razem... Zresztą doskonale wiedziała, że najpierw musi rozkochać w sobie Toma do tego stopnia, żeby przestał zauważać inne panienki...
Dreadowłosy odsunął się od niej i spojrzał zszokowany w jej orzechowe oczy. Przecież jeszcze kilka minut temu mówiła, że nie może dać mu szansy. Czyżby zmieniła zdanie?
-          Czemu...
-          Nie pytaj o nic - ponownie położyła mu palec na ustach. - Zostawmy to tak jak jest.
Totalnie nie rozumiał jej postępowania. Pozwoli mu się całować, ale nie chce z nim być. Nie ufa mu, ale jednocześnie nie chce niczego zmieniać w ich obecnych stosunkach. Byli przyjaciółmi, ale zachowywali się jak para. Same sprzeczności, których nie pojmował. Po raz pierwszy naprawdę chciał być z dziewczyną, ale nie mógł, bo ona tego nie pragnęła. Było to dla niego zupełna nowość, do której ciężko było mu się przyzwyczaić.
-          Dobrze. Jeżeli tylko tego chcesz...
-          Tak. Właśnie tego chcę. Idę się ubrać - musnęła jego usta swoimi wargami i wstała z łóżka.
-          Mogę ci pomóc? - spytał z zawadiackim uśmieszkiem.
-          Może kiedyś...
Kiedy Nikola zniknęła w łazience Tom podniósł słuchawkę i wykręcił numer recepcji. Zamówił śniadanie do pokoju i czekał aż ktoś je przyniesie. Wstał z łóżka i włożył na siebie pierwsze lepsze luźne spodnie, które leżały na podłodze i podkoszulkę, która spoczywała zmięta na krześle. Już nie raz podczas ich krótkiego pobytu w Paryżu rozmawiał z Nikolą o tym, że wszędzie rozrzuca swoje ubrania, ale taka już była jego natura. W swoim pokoju zawsze miał bałagan, oprócz chwil kiedy miała przyjść do niego jakaś dziewczyna. Czemu więc w takim razie bałagani kiedy mieszka razem z brunetką w jednym pokoju? Może to dlatego, że czuje się przy niej naprawdę swobodnie? Tak, że nie musi niczego udawać.
Kiedy usłyszał ciche pukanie podszedł do drzwi i wpuścił do środka pokojówkę z dwoma tacami. Kiedy położyła zamówienie na stoliku podziękował jej i usiadł na krzesełku obitym białą skórą. Włożył do filiżanki z ciepłą wodą torebkę miętowej herbaty i chwilę czekał aż się zaparzy.
-          O! Widzę, że już jest śniadanie - Nikola z szerokim uśmiechem usiadła na krzesełku, które znajdowało się po drugiej stronie stolika. - Co mamy dzisiaj?
Tom wzruszył ramionami wsypując drugą łyżeczkę cukru do filiżanki. Brunetka podniosła srebrne wieczko i z uśmiechem spojrzała na naleśniki z białym serem. Położyła sobie jeden na talerzyku i polała truskawkowym syropem.
-          Ciekawe jak żyje Bill... - Nikola odezwała się pierwsza przerywając ciszę.
-          Pewnie ma kaca - stwierdził Tom upijając łyk herbaty miętowej. - Ale należy mu się. Nie powinien się tak upijać.
-          Może, ale miał dobry powód.
-          Niby jaki? - prychnął. - To, że widział jak jakiś facet liże Mary po szyi to jeszcze nie koniec świata.
-          Dla ciebie może nie, ale dla niego tak. On się naprawdę w niej zakochał, ale co podrywacze mogą wiedzieć o prawdziwej miłości?
-          Odebrałem to osobiście - zrobił smutną minę. - Nie jestem wcale taki bezlitosny... Też umiem okazywać uczucia.
-          W łóżku? - spytała z ironią, a jego to zabolało. Ale sam sobie zasłużył na taką opinię. Tylko, że nie spodziewał się, że Nikola tak o nim sądzi. Myślał, że go zna...
-          O co jesteś wściekła?
-          O nic. Idę do Mary.
Odłożyła sztućce na talerzyk i wstała od stołu. Zabrała ze sobą kartę magnetyczną i wyszła z pokoju. Sama nie wiedziała co ją nagle ugryzło. Nie powinna mówić tak do Toma, szczególnie, że wiedziała, iż chłopak jak tylko chce potrafi być czuły i troskliwy. Choć nie pokazywał tego na co dzień był też wrażliwym chłopakiem, którego można bardzo łatwo zranić. A ona nie chciała go ranić. Był jej przyjacielem, a przyjaciół nie skazuje się na jakiekolwiek cierpienie.
Podeszła do drzwi pokoju numer 516 i zapukała cichutko. Odpowiedziało jej jednak milczenie. Zapukała ponownie, tym razem nieco mocniej. I tym razem odpowiedziała jej cisza. Były dwie opcje, albo Mary Ann jeszcze spała, albo wyjechała. Ale wtedy przecież otworzyłby jej Bill. Zresztą Mary z pewnością by ją o tym poinformowała. Bądź co bądź przyjechały tutaj razem. A co ważniejsze są przyjaciółkami. Z westchnięciem ruszyła w stronę swojego pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz