czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 114



Stałam na balkonie i wpatrywałam się pustym wzrokiem w przepiękną panoramę Paryża. Nie zwracałam najmniejszej uwagi na to, że moje ciało całe trzęsie się z zimna. Tutaj myślało mi się znacznie lepiej niż w środku. Może to za sprawą chłodnego wiatru, który muskał moją twarz i nagie ramiona? A może przez to, że nie było tutaj Billa, który spał smacznie w łóżku? Nie wiem. Pewne jest jedno. Musiałam sobie wszystko poukładać. W mojej głowie panował chaos, nad którym było mi trudno zapanować. Tysiące myśli kotłowało się niczym zupa w wielkim garze, a ja musiałam jakoś to wszystko ogarnąć. To tak jakby wybrać z dziesięciolitrowego kotła jarzynowej wszystkie warzywa i posegregować je gatunkami, a potem jeszcze ułożyć alfabetycznie.
Wyciągnęłam z kieszeni jeansów karteczkę z numerem rezerwacji biletu lotniczego do Polski. Jeszcze zanim do pokoju wszedł kompletnie zalany Bill chciałam iść do przyjaciela wujka i poczekać u niego na samolot. Nie chciałam widzieć już Czarnego. Wiem, że nie powinnam mieć do niego pretensji o to co zrobił, ale widząc jak całował się z Annette było mi naprawdę przykro. Nie wytrzymałabym jeszcze jednego takiego obrazka. Miałam nadzieję, że między nami zaczyna już się układać, ale widać byłam naiwna. Chłopak traktuje mnie jak przyjaciółkę, a ja głupia myślę, że się we mnie zakochuje... Dlaczego zawsze staram się doszukiwać czegoś, tam gdzie tego nie ma? Owszem, chciałabym, żeby Bill się mną naprawdę zainteresował, ale czy to możliwe, żeby wielki Bill Kaulitz, bożyszcze europejskich nastolatek się we mnie zakochał? W Mary Ann Rose, która tak naprawdę nie jest nikim niezwykłym? Tylko zwykłą, czasami lekko zakręconą nastolatką z Polski. Może gdybym była jedną z bliźniaczek Olsen, to wtedy oddałby mi swoje serce? W końcu ciągle powtarza w wywiadach, że Mary Kate i Ashley to jego ideały kobiecości. Tylko czy ja się chcę zmieniać? Nie. Jeżeli kiedykolwiek mnie pokocha to tylko za to jaka jestem. Nie będę udawała przed nim kogoś kim nie jestem! 
Wpatrywałam się w pomiętą karteczkę. Cyferki powoli zaczęły mi się rozmazywać przed oczami. Sama nie wiedziałam jakie będzie najlepsze wyjście z sytuacji. Może faktycznie powinnam wrócić do Polski i zapomnieć o nim? Nic z tego. Nie potrafię o nim zapomnieć. Próbowałam już wielokrotnie, ale nie udało mi się to. Jednak czy jest jakikolwiek sens zostać tutaj i pozwolić się ranić? Wkroczyć na ścieżkę pełną zakrętów, która nie wiadomo dokąd prowadzi? Na jej końcu może być równie dobrze szczęście jak i ból i rozczarowanie. Najchętniej porozmawiałabym o tym z Nikolą, ale wiem, że to mi nie pomoże. Sama powinnam podjąć tą decyzję. Mój los spoczywa w moich rękach, a nie w rękach przyjaciółki. Jeżeli potem będę miała pretensje, to tylko i wyłącznie do siebie. W jednym momencie potargałam karteczkę na drobne strzępy i wyrzuciłam przez balkon. Obym nie żałowała tej decyzji...
Obróciłam się na pięcie i weszłam do pokoju w momencie kiedy Bill zerwał się z łóżka i zwymiotował na dywan. Zrezygnowany usiadł ciężko na podłodze i wpatrzył się pustym wzrokiem w rozciągającą się przed nim plamę. Westchnęłam w duchu i podeszłam do niego.
-          Bill - zaczęłam delikatnie. - Lepiej się czujesz? - odpowiedziało mi jedynie milczenie. - A chce ci się wymiotować?
Tym razem jednak pokiwał przecząco głową, ale zaraz zerwał się z miejsca i zakrywając dłonią usta pobiegł do łazienki. Pięknie! Wprost cudownie! Ale czego się spodziewałam? Przecież był kompletnie zalany! I tak dziw, że dopiero teraz zaczął wymiotować. Omijając przeżuty pokarm skierowałam się za nim do łazienki.
* * *
Nikola usiadła wygodnie na swoim łóżku i spojrzała na Toma, który teraz nalewał do trzech szklanek Coca-colę. Ostatnio totalnie nie poznawała Mary Ann. Dokładniej od czasu kiedy zakochała się w Billu. Tak. Zmieniła się. Zawsze była pogodna, radosna i praktycznie cały czas sypała żartami. A teraz była cicha i poważna. Nie rzucała już takiej ilości głupich tekstów jak wcześniej. Przynajmniej w momentach kiedy działo się coś niedobrego między nią, a Czarnym. A tych chwil było zazwyczaj dużo więcej niż tych szczęśliwych. Dlaczego nie mogą powiedzieć sobie tych dwóch, jakże prostych słów? Przecież na pierwszy rzut oka widać jak bardzo się kochają. Jedno wskoczyłoby w ogień za drugim. Czemu nie chcą tego zauważyć?
-          Proszę - Tom uśmiechnął się do niej olśniewająco podając szklankę z napojem.
-          Dziękuję - odpowiedziała jeszcze pogrążona w swoich myślach.
-          O czym myślisz? - spytał Gustav, który siedział na ładnym drewnianym krzesełku.
-          O Mary.
-          A konkretniej? - dopytywał.
-          O tym, że się zmieniła. Nie jest już tak świrnięta jak kiedyś...
-          To ona była jeszcze bardziej świrnięta?
-          Tom! - wykrzyknęła z oburzeniem.
-          Chodziło mi tylko o to, że... - zaczął się tłumaczyć. - Jest nieprzewidywalna. Nigdy niewiadomo co zrobi...
-          I właśnie za to ją lubię - odburknęła.
Chłopak usiadł za nią i przytulił do siebie. Jej ciało lekko zadrżało pod wpływem jego dotyku. Czuła, że zaczyna się w nim zakochiwać. Nie chciała tego, ale jednocześnie nie miała na to najmniejszego wpływu. To tak jakby jej serce żyło własnym życiem, zupełnie nie słuchając rozumu, który mówił, że są tylko przyjaciółmi. Przypomniały jej się słowa Mary Ann: „Sądzisz, że jest możliwa przyjaźń między chłopakiem, a dziewczyną? Szczególnie jeśli ta dwójka się całowała i czuła coś takiego?”. Brunetka wierzyła, że jest możliwa przyjaźń między chłopakiem, a dziewczyną ale teraz zaczynała się przekonywać, że tylko dotąd dopóki nie zaczną zwracać na siebie nawzajem uwagi. I do momentu kiedy nie dojdzie do pierwszego pocałunku, podczas którego oboje będą czuli się tak jakby ich dusze się ze sobą zespoliły.
-          Wiecie, chyba powinienem zostać z Billem... - Dreadowłosy zmienił temat przyciągając ją do siebie.
-          Nic mu nie będzie skoro została z nim Mary - odparł Gustav.
-          I właśnie o to się boję.
-          A ja nie. Mary go kocha, on ją, więc wszystko będzie dobrze.
Tom jednak nie był tego taki pewny. Pamiętał sytuację sprzed kilku miesięcy kiedy to Bill zobaczył jak całuje Mary Ann. Bał się, że tym razem będzie podobnie. Blondynka wyleje hektolitry łez, a Czarny będzie chodził smutny przez długi czas. Jednak ani Nikola ani Gustav nie mieli o tym pojęcia, a on nie zamierzał ich uświadamiać. Żałował, ze pocałował wtedy Mary. Dobrze wiedział, że nie powinien tego robić, ale czy wyrzuty sumienia pomogą mu w czymś? Przecież nie cofną czasu.
-          Wiem, że to nie moja sprawa, ale... - po chwili milczenia odezwał się Gustav odkładając szklankę z Coca-colą na stolik. - Jesteście ze sobą?
-          Tak - Tom powiedział bez zastanowienia.
-          Nie - brunetka wypowiedziała to w tym samym momencie co gitarzysta.
Perkusista spojrzał tylko na nich i pokręcił głową.
-          Nie? - spytał Tom. Wydawało mu się, że choć nie padły z ich ust żadne słowa, które opisywałyby stosunki między nimi, to są ze sobą.
-          Nie - powtórzyła.
Nikolą targały sprzeczne uczucia. Jednocześnie chciała być z Tomem, ale z drugiej strony się tego obawiała. Wiedziała jaką chłopak ma opinię i niejednokrotnie widziała go w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Mimo tego słysząc to co powiedział przed chwilą zrobiło jej się cieplej wokół serca. Nie chciała być jednak kolejną panienką tylko na jedną noc. Bardzo lubiła Toma, a może nawet coś więcej, ale mu nie ufała. Przynajmniej w kontaktach damsko-męskich. Wiedziała, że jest dobrym przyjacielem, ale nie widziała go w roli chłopaka.
-          To w takim razie...
Nie dokończył, gdyż rozległo się pukanie do drzwi. Gustav zerwał się z miejsca, żeby otworzyć, a oni mieli chwilkę na to, żeby ze sobą porozmawiać.
-          Dlaczego? - spytała, a kiedy pokiwał głową ciągnęła. - Bo ci nie ufam - już otwierał usta, ale położyła mu na nich palec dając wyraźnie do zrozumienia, żeby się nie odzywał. - Nie zrozum mnie źle. Jesteś naprawdę świetnym przyjacielem, ale nie widzę cię w roli chłopaka.
Skinął tylko lekko głową, bo nie wiedział co ma jej odpowiedzieć. Nie miał ani jednego argumentu na swoją obronę. Był kobieciarzem i dobrze o tym wiedział. Cały czas pokazywał się z inną dziewczyną, albo z jakąś flirtował, więc Nikola faktycznie mogła mieć powód do tego, żeby mu nie ufać. Ale ludzie się zmieniają! Był zły, że brunetka nie chce dać mu nawet szansy! Nie zakochał się w niej, bo tak naprawdę nawet nie wierzył w miłość, ale tylko wtedy kiedy całował brązowooką czuł w okolicach serca coś tak silnego. Jeszcze nigdy mu się to nie zdarzyło.
-          Już odprowadziłeś Annette? - Nikola spytała Georga, który właśnie wszedł do pokoju.
-          Taa... - powiedział smutno. - A co z Billem?
-          Nie wiem. Jest w pokoju z Mary - odpowiedział Tom.
Basista nalał sobie do szklanki Coca-colę i wygodnie usadowił się na krzesełku obok Gustava.
-          Jesteście razem? - spytał upijając łyk napoju.
-          Są na ten temat podzielone zdania - zażartował Gustav.
-          Nie jesteśmy ze sobą.
-          A nie wygląda...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz