środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 138



Georg spojrzał na niego tylko groźnie i usiadł na fotelu dając do zrozumienia, że to jego pokój, więc niech sam wpuszcza gości. Bill podszedł do drzwi i szeroko je uchylił. Do środka wpadł niczym burza straszy bliźniak.
-          Gadałem z Jostem! - wykrzyknął od progu.
-          I? - spytał z zaciekawieniem. Miał nadzieję, że bratu udało się coś wskórać.
-          Pokłócił się rano z Novą - powiedział to takim tonem jakby to wystarczyło za wyjaśnienie.
-          I? - zapytał ponownie, bo choć rozumieli się często bez słów, tym razem nie potrafił odgadnąć o co mu może chodzić, bo jaki związek z nim i Mary Ann może mieć Nova?
-          No pokłócił się z nią i był wściekły - przewrócił oczami popijając RedBulla Billa. - Powiedział, że nikt nie może się o was dowiedzieć.
-          Czyli...? - źrenice szeroko mu się rozwarły ze zdziwienia. Czyżby Jost nie miał nic przeciwko niemu i Mary Ann? Czy to znaczy, że nie musi wybierać?
-          Tak! Przecież cały czas o tym mówię!
Stał na środku pokoju wpatrując się tępo w bliźniaka, tak jakby zaraz miał mu oznajmić, że to tylko marny żart. Jednak nic na to nie wskazywało. Czyli naprawdę Jost wyraził zgodę na jego związek z Mary! Sam nie potrafił uwierzyć w swoje szczęście! Na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech. Miał ochotę skakać z radości. Więcej. Czuł się tak jakby ktoś nagle mu oznajmił, że jest następcą Królowej Elżbiety. Właśnie jego najpoważniejsze zmartwienie uleciało ku niebu niczym przebity balon. Tak bardzo cieszył się, że nie będzie musiał wybierać między ukochaną osóbką, a muzyką, które kocha praktycznie tak samo mocno. To była zdecydowanie jedna z najlepszych wiadomości jakie usłyszał w życiu! Oto może mieć dwie ukochane! Czy może pragnąć czegoś więcej? Tak. Zobaczyć teraz Mary i ją uściskać...
-          Jak to załatwiłeś?!
-          Normalnie - wzruszył ramionami. - Co się tak patrzycie? - spytał Georga i Gustava z uśmiechem. - Aa... o to chodzi... - wytarł dłonią okolice ust. - Zapomniałem, że miała na sobie jadalne majtki... Musiałem się ubrudzić.
-          Jaki smak? - dopytywał się Georg.
-          Truskawkowy - skrzywił się. - To już czwarta. Czy oni nie produkują innych?
-          Możliwe, że produkują. A jak już przypomniałeś, to co zamawiamy do jedzenia?
-          Nic. Jedzenie już na nas czeka w sali balowej - gitarzysta odparł z dumą.
-          Czemu akurat w sali balowej?
-          Jaki podejrzliwy... A wciśniesz tu swoją perkusję?
-          Super! - wykrzyknął Gustav domyślając się co Tom chce przez to powiedzieć. - Jak to załatwiłeś?!
-          Się chce, się ma - wzruszył ramionami.
-          To ja lecę po pałeczki - powiedział z szerokim uśmiechem. - Idziesz ze mną Geo?
Basista podniósł się z miejsca i wyszedł za przyjacielem z pokoju.
-          Idziemy? - spytał gitarzysta kiedy zostali sami w pomieszczeniu.
-          Może zaczekamy na Mary Ann i Nikolę? - zaproponował młodszy Kaulitz.
-          Aż tak się stęskniłeś?
-          A ty nie stęskniłeś się za Nikolą? - odpowiedział pytaniem na pytanie, na co Dreadowłosy tylko pokręcił przecząco głową. Co oczywiście nie było prawdą. Chciałby, żeby brunetka już wróciła. Szczególnie, że dochodziła dziesiąta.
-          Chcesz, żebym umarł do tego czasu z głodu?
-          Nie.
Bill ściągnął z włosów mokry ręcznik i powiesił go na balkonie. Spojrzał na panoramę rozciągającą się z dziewiątego piętra. Paryż o zmroku wyglądał niesamowicie, ale nie tak pięknie jak późnym wieczorem, kiedy to wszystkie światła jarzą się wspaniałym światłem rozświetlając ciemne niebo. Roztrzepał ręką włosy, żeby strząsnąć z nich jeszcze ostatnie krople wody i wszedł do pokoju. Brat czekał na niego już na korytarzu. Zanim dołączył do niego wrzucił jeszcze telefon do kieszeni z zamiarem zadzwonienia do Mary Ann. Zaczynał się już niepokoić. Dochodziła dziesiąta, a jej jeszcze nie było. Czyżby znowu się zgubiła razem z Nikolą? Odrzucił natychmiast od siebie te myśli. Przecież dziesiąta to jeszcze nie tak późno, a i na dworze jest w miarę widno. Pewnie zaraz wrócą całe i zdrowe...
* * *
-          Idziesz do mnie? - spytała Nikola kiedy znalazłyśmy się na naszym piętrze.
-          Nie. Idę zobaczyć czy Bill już jest.
-          Ok., jak coś to wpadnijcie później do nas.
-          Zobaczymy... - puściłam jej oczko.
-          Rozumiem, że się za nim stęskniłaś - uśmiechnęła się porozumiewawczo. - To na razie.
Dała mi buziaka w policzek i przyłożyła kartę magnetyczną do czytnika, a ja skierowałam się korytarzem w stronę pokoju numer 516. Pchnęłam lekko drzwi, a widząc panującą w środku ciemność poczułam zawód. Zapaliłam światło i rzuciłam torebkę na łóżko. Na stoliku stało kilka pustych puszek po RedBullu, więc chłopcy musieli tu być. A może siedzą teraz u Georga i Gustava, albo Toma? Zrzuciłam z siebie przepocone ciuchy i wbiłam się w czyste jeansy i czarny podkoszulek Billa z napisem: „Satan knows you’re a poser.” Od razu do moich nozdrzy dotarł jego zapach, a ja zapragnęłam się do niego mocno przytulić. Co ja zrobię jak wrócę do Polski?
Już miałam wychodzić z pokoju w poszukiwaniu Czarnego, kiedy usłyszałam melodyjkę wydobywającą się z mojego telefonu. Wyciągnęłam go z torebki i nie patrząc kto dzwoni o tej godzinie odebrałam.
-          Proszę?
-          Czemu nie odbierasz telefonów?! - usłyszałam ostry ton rodzicielki.
-          Cześć mamo - odparłam zmęczonym głosem. Nie miałam teraz ochoty na rozmowę z nią, ale nie mogłam tak po prostu się rozłączyć. - Nie słyszałam jak dzwonił, bo wyłączyłam dźwięk - skłamałam. - Co u was słychać?
-          Właśnie weszłam do domu, a tata jest jeszcze na wymiarze. Tak mnie dzisiaj wymęczyła klientka, że... - trajkotała, a ja przestałam jej słuchać modląc się w duchu, żeby szybko skończyła. - Gdzie dzisiaj byłyście? - spytała po piętnastu minutach opowiadania o zmaganiach z klientką.
-          W Wersalu i katedrze Notre-Dame.
-          Chyba jesteś zadowolona, że pojechałaś. Wydaje mi się, że dobrze zrobiłam wysyłając cię z Nikolą.
-          Pewnie, że tak. Dziękuję, że się zgodziliście.
-          Ale chyba jesteś zadowolona?
-          Oczywiście, że tak - przewróciłam oczami. - Tutaj jest niesamowicie!
-          A kiedy wracacie?
-          Nie wiem. Muszę spytać Billa.
-          Tego chłopaka z makijażem? - przytaknęłam. - Chyba się często z nimi nie widzicie, nie? - spytała takim tonem, jakby miała nadzieję, że wcale się nie widujemy.
-          Na pewno nie tak często jakbyśmy chciały. Dzisiaj mieli sesję zdjęciową, wywiad i spotkanie z fanami.
-          Aha.
-          Co ci się nie podoba w Billu? - Wiedziałam już, że mamie coś w nim nie pasuje. Tylko jeszcze nie wiedziałam co. - To miły chłopak!
-          I tak go nie lubię - stwierdziła.
-          Dlaczego? Ma wszystko to, co powinien mieć twoim zdaniem mój chłopak, więc w czym jeszcze problem?
-          Nie podoba mi się - odparła, a ja się omal nie przewróciłam z wrażenia.
-          A czy musi ci się podobać mój chłopak? Masz przecież tatę.
-          A tata to wiesz...
-          Mamo!! - wykrzyknęłam do słuchawki z oburzeniem.
-          No co?! Musi mi pasować zięć!
-          Nie rozmawiam z tobą!
-          A potrafi chociaż gotować?
-          Nie wiem. Jak skończę z tobą rozmawiać to go spytam.
-          To spytaj, bo ja nie lubię gotować.
-          Mamo... - jęknęłam. - Jak chcesz to umówię cię z Georgiem albo Gustavem, ale Billa mi zostaw.
-          Ten z dłuższymi włosami jest najlepszy z całej czwórki. Ale ja nie rozumiem czemu nie szukasz kogoś takiego jak Banderas.
Zatkałam sobie dłonią mocno usta, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem. Bill może nie jest najprzystojniejszym mężczyzną na świecie, wręcz czasami można go wziąć za kobietę, ale jest zdecydowanie ładniejszy od Georga, a już tym bardziej Antonio! Gdybym miała powiesić plakat Banderasa w swoim pokoju, to jedynym, odpowiednim miejscem ku temu byłoby miejsce pod podłogą, zaś plakat Billa przyczepiłabym nad sufitem. Od razu widać różnicę. I nie mówię tego bynajmniej dlatego, że zakochałam się w Czarnym. Po prostu patrzę na nich obu obiektywnie. Przynajmniej w tym momencie.
-          Mamuś... Ja już muszę kończyć, bo ktoś puka do drzwi - skłamałam. - Pozdrów tatę i Briana.
Nie czekając na to co powie nacisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam się na łóżko zanosząc się śmiechem. Kiedy już się trochę uspokoiłam, a trwało to kilka minut otarłam policzki z łez, wrzuciłam komórkę  do kieszeni jeansów i opuściłam pomieszczenie. Chciałam koniecznie znaleźć Czarnego, o ile oczywiście jest w hotelu. Najpierw skierowałam się do pokoju Georga i Gustava, ale nikogo nie było w środku. A może pojechali jeszcze gdzieś? Bo przecież gdyby Bill był u Nikoli to przyszedłby do naszego pokoju, albo przyjaciółka wysłałaby mi smsa, że chłopaki siedzą u nich.
Z westchnięciem zapukałam do drzwi ze złotymi cyferkami układającymi się w liczbę pięćset dwanaście. Brunetka prawie od razu mi otworzyła.
-          Nie było Billa? - spytała, a ja pokręciłam głową wchodząc do środka. - Pewnie za niedługo wrócą.
Podeszłam do stolika i nalałam sobie Coca-Coli. Ze szklanką w dłoni rozsiadłam się wygodnie na jednym z łóżek i popijałam napój małymi łyczkami.
-          Stęskniłam się już za Billem - powiedziałam cicho.
-          A ja za Tomem ani trochę. Przynajmniej mam spokój.
-          Ale tak w ogóle?
-          No może troszeczkę - uśmiechnęła się lekko.
-          Mogliby już wrócić... - jęczałam. - Ja chcę Billa!
-          Nie wystarcza ci jego koszulka? - uśmiechnęła się.
-          To nie to samo co on - zrobiłam smutną minkę. - Chcę się nim nacieszyć zanim wrócę do Polski. Ty chociaż mieszkasz w Niemczech...
-          Ale to wcale nie znaczy, że się często z nimi widuję.
-          Czemu im się zachciało bawić w Tokio Hotel? - westchnęłam. - Gdyby nie to siedzieliby ciągle w Loitche...
-          Przecież i tak teraz twoja babcia wyprowadziła się do Hamburga.
-          Wiem i ani trochę mi to nie pasuje - skrzywiłam się.
Wcześniej jak jeździłam do babci na wakacje albo na święta, to zawsze spędzałam każdą wolną chwilę z Nikolą, ale teraz już tak nie będzie. Magdeburg jest położony zbyt daleko Hamburga, żebym mogła tam jeździć wtedy kiedy tylko zapragnę porozmawiać z przyjaciółką albo wybrać się z nią gdzieś. Dlaczego Sven nie mógł przeprowadzić się do babci? Tylko ona do niego? I po co babcia wynajmowała dom? Zupełnie jakby nie mogła go po prostu zamknąć na klucz, który pożyczałaby mi od czasu do czasu.
-          Zadzwoń do niego i zapytaj za ile będzie - podrzuciła widząc moją strapioną minę.
-          A jak ma teraz jeszcze jakąś sesję, albo coś? Nie chcę mu przeszkadzać...
-          Nie denerwuj mnie tylko dzwoń. Jeżeli nie będzie mógł to po prostu nie odbierze.
-          Chyba masz rację...
Odłożyłam pustą szklankę na szafeczkę nocną i wyciągnęłam z kieszeni jeansów komórkę. Weszłam w książkę telefoniczną i zaczęłam szukać w niej numeru do Czarnego. Kiedy zobaczyłam, że w dalszym ciągu mam go zapisanego jako „Słodki Kosmita” uśmiechnęłam się do siebie. Jak mogłam go kiedyś tak nazywać? A co więcej nienawidzić? Przecież to najukochańszy chłopak na świecie!
Przyłożyłam telefon do ucha, a kiedy do moich uszu dobiegł piąty sygnał miałam się wyłączyć.
-          T-tak? - usłyszałam nierówny oddech Billa, a w tle czyjś śmiech i muzykę.
-          Bill? - spytałam. - Co ty robisz?
-          N-nic s-specjalnego - mówił zdyszany. - Z-za ile w-wrócicie?
-          Jesteśmy w hotelu już od godziny. Czemu jesteś taki zdyszany? - w tle rozległ się odgłos szamotaniny i krzyk. - Bill?
-          Hej - usłyszałam. - Bill nie może teraz rozmawiać, bo zabawia się z jakąś panienką... Jest całkiem niezła - dodał tonem znawcy.
-          Tom? Nie żartuj sobie!
-          Ale ja nie żartuję - powiedział poważnie, a mi momentalnie odpłynęła krew z twarzy. Przecież on musi żartować! Bill wcale nie zabawia się teraz z żadną panienką!! To niemożliwe!
-          To nie jest zabawne... Gdzie jesteście?
-          W sali balowej. Jak mi nie wierzysz to sama przyjdź i zobacz - rozłączył się.
Odsunęłam telefon od ucha i wpatrzyłam się w niego tępo. Dreadowłosy nie mógł mówić poważnie! Bill mnie kocha! Ale w takim razie czemu oddychał tak ciężko? Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Mrugnęłam kilka razy, żeby je przegonić. To nie może być prawdą!! I z pewnością nie jest.
-          Co się stało? - w oczach Nikoli zobaczyłam strach. - Jesteś cała blada.
-          Gadałam z Tomem... - wyszeptałam słabo. - Mówił, że Bill zabawia się z jakąś panienką...
-          Co?! - wykrzyknęła, po czym zaniosła się głośnym śmiechem. - I ty mu wierzysz?
-          Gdybyś usłyszała zasapany głos Kosmity, to też byś uwierzyła! - teraz byłam już naprawdę wściekła na Czarnego. I na jego brata.
-          O! Już dawno tak go nie nazywałaś.
-          Ale teraz mu się należy!
Zerwałam się z miejsca i zaciskając dłonie mocno w pięści ruszyłam do wyjścia. Zaraz któryś z bliźniaków dowie się co to mój gniew.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz