środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 144



Podniosłam powieki i mrugnęłam nimi kilkakrotnie, aby uzyskać pełną ostrość widzenia. Do środka wpadały przez okno poranne promyki słońca, a z zewnątrz było słychać melodyjny świergot ptaków. Odsuwając się od leżącego obok Billa przeciągnęłam się i ziewnęłam głośno. Położyłam się na plecach, składając ręce za głową i z uśmiechem na ustach wpatrzyłam się w biały sufit. Czemu wszystkie poranki nie mogą być takie piękne? Tak bardzo chciałabym się zawsze budzić w tak dobrym nastroju... Nie dość, że mam chłopaka, którego kocham tuż obok siebie, to jeszcze wiem, że jestem przez niego kochana. A na dodatek jest wokalistą Tokio Hotel, za którym tysiące nastolatek skoczyłoby w ogień. Czy to nie jest zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe? A co jeżeli to tylko długi sen z kartką „Paryż”, który skończy się wraz z jutrzejszym wyjazdem? Nie chciałam, żeby kończył się już pobyt we Francji, ale to nawet w najmniejszym stopniu nie zależy ode mnie. Najchętniej zostałabym tu przez długi czas. A jeżeli nie tutaj, to wszędzie tam gdzie byłby Bill. Jednak muszę wrócić do Polski, a za kilka tygodni może pojadę na wakacje do Niemiec. Jak ja wytrzymam tyle czasu bez Czarnego? A co gorsza doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że czeka nas zdecydowanie więcej takich rozłąk. Gdyby tylko Bill był zwykłym chłopakiem z Loitche...
Przechyliłam głowę w bok i spojrzałam na niego. Bez tych wszystkich kosmetyków wyglądał niczym aniołek. Jak na chłopaka miał naprawdę delikatne rysy twarzy. Może właśnie dlatego skradł tak wiele kobiecych serc? W końcu szaleje za nim kilka tysięcy nastolatek. Tak samo jak za Tomem. A ja z Nikolą wcale nie jesteśmy wyjątkami...
Czarny zaczął przesuwać dłonią, tak jakby czegoś szukał mamrocząc coś cicho pod nosem. Uspokoił się dopiero kiedy położył głowę na mojej klatce piersiowej, a talię objął swoją ręką. Zaśmiałam się cicho kiedy włożył mi dłoń pod bluzkę kładąc ją na moim nagim brzuchu. Wyciągnęłam jedną dłoń spod głowy i zaczęłam go delikatnie głaskać po włosach. Nie zamieniłabym go na żadnego innego chłopaka! Nie wiem czy to dlatego, że tak mocno go kocham, czy też z jakiegoś innego nieokreślonego powodu, ale jest pierwszym chłopakiem któremu pozwoliłam się do siebie zbliżyć aż tak bardzo. Owszem innym pozwalałam się całować czy przytulać, ale nie tak jak jemu. Zresztą żaden inny nie miał nawet przywileju spania ze mną w jednym łóżku czy mieszkania przez kilka dni w jednym pokoju. Czemu więc pozwoliłam na to Czarnemu? Choćbym bardzo chciała, nie potrafiłam znaleźć żadnego sensownego powodu oprócz tego, że go kocham. A prawda jest taka, że Bill mógł robić ze mną praktycznie to co chciał, a ja sama nie wiedziałam czy to dobrze czy źle. Trochę bałam się tego co zrodziło się między nami, ale jednocześnie wydawało mi się to najpiękniejszym doświadczeniem w życiu.
Jego dłoń powoli zaczęła się przesuwać coraz wyżej i wyżej, aż w końcu natrafiła na jedną z piersi. Poczułam jak twardnieje mi sutek pod jego dotykiem. Uśmiechnęłam się do siebie i strąciłam jego rękę. Po chwili jednak znowu zaczęła się wspinać w górę. Kiedy chciałam zdjąć ją ponownie, chłopak tylko lekko ją zacisnął i wtulił się mocniej w moją klatkę piersiową jakby to była poduszka. Czułam jak na moje policzki wkracza rumieniec. Bądź co bądź nie byłam przyzwyczajona do tego, że chłopcy trzymają mnie za piersi, albo się w nie wtulają.
-          Bill? - odezwałam się cicho szturchając go lekko, żeby się obudził.
-          Uhm? - wymruczał przez sen wtulając się jeszcze mocniej we mnie.
-          Nie za wygodnie ci się śpi?
-          Nie... - mówił zaspanym głosem. - Tak jest idealnie.
-          To się cieszę, ale możesz zdjąć rękę z moich piersi?
-          Nie mogę...
-          Bill! - wykrzyknęłam z udawanym oburzeniem.
-          Też cię kocham.
Nie zważając na moje protesty przesunął dłoń jeszcze wyżej, otulając całą moją pierś, a na drugiej ułożył jeszcze wygodniej głowę. Pocałował mnie lekko w mostek i zasnął. Ten chłopak jest niemożliwy! Choć czułam, że moje policzki przybrały kolor dojrzałego pomidora musiałam przyznać, że w gruncie rzeczy wcale nie chciałam, żeby Czarny się ode mnie odsuwał.
* * *
            Otworzyła oczy wpatrując się w sylwetkę Toma, który smacznie spał obejmując ją ramieniem. Kiedy wspomnienia ubiegłej nocy pojawiły się w jej umyśle, na policzkach momentalnie wykwitł rumieniec wstydu. Nie żałowała, że zrobiła to z Tomem, ale mimo tego czuła się zmieszana. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna dopuścić do tego co się stało w nocy. Kochała go i wiedziała, że teraz będzie cierpiała jeszcze mocniej. Szczególnie, że dobrze wiedziała jak Dreadowłosy traktuje dziewczyny. Owszem, powiedział, że się w niej zakochał, ale czy to nie był tylko impuls? A jeżeli mówił tak wszystkim pozostałym dwudziestu pięciu pannom z którymi spał? Nie chciała usłyszeć teraz: „było miło, ale żegnaj”.
            Wtuliła się w jego nagi tors próbując odegnać od siebie złe myśli. Te jednak uparcie powracały. Zbyt dobrze znała Toma podrywacza, żeby robić sobie nadzieję na coś więcej. Tylko, że podświadomie pragnęła, żeby ta przygoda nie okazała się jednonocną. Chciała zawojować jego sercem, tak jak on zawojował jej.
            Pocałowała go lekko w policzek i odgarnęła od siebie kołdrę. Nie przejmując się tym, że jest zupełnie naga powędrowała przez pokój do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi i weszła pod prysznic odkręcając kurek z ciepłą wodą. Jej ciało oblepiły malutkie kropelki, a ona uśmiechnęła się do siebie lekko. Wycisnęła z buteleczki trochę czerwonego płynu do kąpieli i zmyła ze swojego uda zakrzepłą krew.
I pomyśleć, że to wszystko zaczęło się pod tym, oto prysznicem. Jak to się właściwie stało, że nie zamknęła drzwi? Przecież była pewna, że przekręcała zamek! Postąpiła kilka kroków w stronę wyjścia zostawiając za sobą mokre plamy. Nacisnęła na klamkę, a drzwi ustąpiły. Zamknęła je i przekręciła zamek. Ponownie nacisnęła klamkę. Tak jak poprzednio drzwi stanęły otworem. Teraz już wiedziała dlaczego Tom wszedł. Zamek najzwyczajniej w świecie był zepsuty. Gdyby był sprawny z pewnością nie doszłoby do tego. Czy żałowała? Nie. Ale mimo tego miała wyrzuty sumienia.
            Weszła pod prysznic i przekręciła kurek lekko w lewo, żeby poleciała jeszcze cieplejsza woda. Zanim Dreadowłosy się obudzi postanowiła iść do Mary Ann, żeby opowiedzieć jej co się stało i zaczerpnąć rady, co ma robić dalej. Kochała Toma, ale przecież nie może stać się teraz uległa i okazywać mu miłość. Dopóki będzie mu się wydawało, że o nią walczy i musi się wysilić, żeby ją zdobyć będzie się starał. Ale jeżeli odkryje, że jest na każde jego skinienie głowy przestanie mu się to podobać. Tylko czy będzie chciał o nią zabiegać? Czy nie potraktuje jej jak panienki na jedną noc? Bała się. Bała się, że kontakt między nimi się urwie, albo będą dla siebie przesadnie mili. Przyjaźń między nimi też nie była możliwa po tak upojnej nocy. Zresztą ona nie chciała jego przyjaźni. To zbyt mało.
            Nagle poczuła jak oplatają ją w talii dłonie Toma. Pisnęła cicho obracając się w jego stronę. Chciała powiedzieć, żeby sobie poszedł, bo jest naga, ale zatkał jej usta czułym pocałunkiem. Zarzuciła mu ręce na szyję poddając się pieszczocie, a jej policzki się zarumieniły. Choć Dreadowłosy widział ją już całkiem nago, to w dalszym ciągu czuła skrępowanie. Oprócz rodziny był pierwszą osobą, która widziała ją bez bielizny.
-          Co tu robisz? - spytała odrywając swoje wargi od jego.
-          Biorę prysznic - odparł z uśmiechem.
-          I musisz akurat w tym samym momencie co ja?
-          Tak jest znacznie przyjemniej... - wymruczał całując jej szyję.
-          O nie... nawet na to nie licz.
-          Dlaczego? - ton jego głosu wyrażał smutek.
-          Bo tamta sytuacja nie powinna mieć miejsca...
-          Mówiłaś, że nie żałujesz.
-          Bo nie żałuję, ale to nie zmienia faktu, że nie powinniśmy...
-          Nie podobało ci się? - wtrącił z obawą.
-          Podobało, ale nie wiem czy nie lepiej o tym zapomnieć...
-          Ale dlaczego? Skoro ci się podobało i nie żałujesz, to w czym problem? - spojrzał na nią oczami dziecka, które nie rozumie jakiegoś niezwykle skomplikowanego zagadnienia.
-          Po prostu... tak będzie lepiej. I tak jestem tylko kolejnym numerkiem na liście...
-          Jakiej liście? - podniósł jedną brew patrząc na nią czujnie.
-          Twojej. Dwadzieścia pięć panienek... Mówi ci to coś? - w jej głosie nie było słychać nawet nutki żalu czy jakiejkolwiek pretensji.
-          Więc o to chodzi? - skinęła niemal niezauważalnie głową.
Przez chwilę było słychać jedynie szum wody, która skapywała na ich nagie ciała. Nie sądził, że Nikola pamięta o tamtym nędznym kłamstwie, które niegdyś wymyślił. I, że będzie ono przeszkodą. Rozważał przez moment wyznanie jej prawdy, ale bał się, że nie zrozumie. Zresztą sytuacja z Claudią była zbyt krępująca, żeby opowiadać o niej komukolwiek. A już szczególnie dziewczynie, w której się najprawdopodobniej zakochał, bo jak inaczej może nazwać uczucia, które żywi do brunetki? Spojrzał w jej brązowe oczy, które teraz smutno na niego zerkały. Jej policzki zdobił uroczy rumieniec wstydu, jednak mimo tego nie odeszła. Po prostu stała rozbudzając w nim pożądanie. Bo jak nie podniecić się na widok całkiem nagiej dziewczyny, której oddało się serce? Dlaczego mu nie uwierzyła? Przecież powiedział jej wczoraj, że się w niej zakochał! Czy to nie świadczy o tym, że nie mógłby jej tak po prostu zostawić? Dopisać do listy, która była jedynie marnym kłamstwem?
-          Nie ma żadnej listy - wyznał, choć tak naprawdę wcale nie chciał tego zdradzać. - Może to głupio zabrzmi, ale... - przerwał na chwilę, aby zaczerpnąć głęboki oddech. - Byłaś... - przełknął głośno ślinę - pierwsza...
-          Teraz sobie ze mnie żartujesz? - powiedziała, a jej źrenice szeroko się rozszerzyły ze zdumienia pomieszanego ze złością. Pokręcił głową. - To żart, prawda?
-          Rozczarowana? - spytał cicho spoglądając na nią niepewnie.
-          Bardziej zszokowana. Czyli, że...
-          Tak. Była jesz...
-          Cii...
Przyłożyła mu palec do ust uciszając go tym samym. Wspięła się na palce i pocałowała go czule w usta. Nie sądziła, że Tom do wczoraj był prawiczkiem! I prawdę mówiąc cieszyła się z tego. Przynajmniej widziała, że nie jest kolejnym, nic nie znaczącym numerkiem na jego długiej liście. Zawsze sądziła, że prawiczki są nieporadni w łóżku, ale Dreadowłosy doskonale wiedział co ma robić. Nic dziwnego, że nie poznała tego po nim. Zresztą sama była niedoświadczona...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz