Podniosłam powieki i mrugnęłam nimi
kilkakrotnie, aby uzyskać pełną ostrość widzenia. Do środka wpadały przez okno
poranne promyki słońca, a z zewnątrz było słychać melodyjny świergot ptaków.
Odsuwając się od leżącego obok Billa przeciągnęłam się i ziewnęłam głośno.
Położyłam się na plecach, składając ręce za głową i z uśmiechem na ustach
wpatrzyłam się w biały sufit. Czemu wszystkie poranki nie mogą być takie
piękne? Tak bardzo chciałabym się zawsze budzić w tak dobrym nastroju... Nie
dość, że mam chłopaka, którego kocham tuż obok siebie, to jeszcze wiem, że
jestem przez niego kochana. A na dodatek jest wokalistą Tokio Hotel, za którym
tysiące nastolatek skoczyłoby w ogień. Czy to nie jest zbyt piękne, żeby mogło
być prawdziwe? A co jeżeli to tylko długi sen z kartką „Paryż”, który skończy
się wraz z jutrzejszym wyjazdem? Nie chciałam, żeby kończył się już pobyt we
Francji, ale to nawet w najmniejszym stopniu nie zależy ode mnie. Najchętniej
zostałabym tu przez długi czas. A jeżeli nie tutaj, to wszędzie tam gdzie byłby
Bill. Jednak muszę wrócić do Polski, a za kilka tygodni może pojadę na wakacje
do Niemiec. Jak ja wytrzymam tyle czasu bez Czarnego? A co gorsza doskonale
zdaję sobie sprawę z tego, że czeka nas zdecydowanie więcej takich rozłąk.
Gdyby tylko Bill był zwykłym chłopakiem z Loitche...
Przechyliłam głowę w bok i spojrzałam
na niego. Bez tych wszystkich kosmetyków wyglądał niczym aniołek. Jak na
chłopaka miał naprawdę delikatne rysy twarzy. Może właśnie dlatego skradł tak
wiele kobiecych serc? W końcu szaleje za nim kilka tysięcy nastolatek. Tak samo
jak za Tomem. A ja z Nikolą wcale nie jesteśmy wyjątkami...
Czarny zaczął przesuwać dłonią, tak
jakby czegoś szukał mamrocząc coś cicho pod nosem. Uspokoił się dopiero kiedy
położył głowę na mojej klatce piersiowej, a talię objął swoją ręką. Zaśmiałam
się cicho kiedy włożył mi dłoń pod bluzkę kładąc ją na moim nagim brzuchu.
Wyciągnęłam jedną dłoń spod głowy i zaczęłam go delikatnie głaskać po włosach.
Nie zamieniłabym go na żadnego innego chłopaka! Nie wiem czy to dlatego, że tak
mocno go kocham, czy też z jakiegoś innego nieokreślonego powodu, ale jest
pierwszym chłopakiem któremu pozwoliłam się do siebie zbliżyć aż tak bardzo.
Owszem innym pozwalałam się całować czy przytulać, ale nie tak jak jemu.
Zresztą żaden inny nie miał nawet przywileju spania ze mną w jednym łóżku czy
mieszkania przez kilka dni w jednym pokoju. Czemu więc pozwoliłam na to
Czarnemu? Choćbym bardzo chciała, nie potrafiłam znaleźć żadnego sensownego
powodu oprócz tego, że go kocham. A prawda jest taka, że Bill mógł robić ze mną
praktycznie to co chciał, a ja sama nie wiedziałam czy to dobrze czy źle.
Trochę bałam się tego co zrodziło się między nami, ale jednocześnie wydawało mi
się to najpiękniejszym doświadczeniem w życiu.
Jego dłoń powoli zaczęła się przesuwać
coraz wyżej i wyżej, aż w końcu natrafiła na jedną z piersi. Poczułam jak
twardnieje mi sutek pod jego dotykiem. Uśmiechnęłam się do siebie i strąciłam
jego rękę. Po chwili jednak znowu zaczęła się wspinać w górę. Kiedy chciałam
zdjąć ją ponownie, chłopak tylko lekko ją zacisnął i wtulił się mocniej w moją
klatkę piersiową jakby to była poduszka. Czułam jak na moje policzki wkracza
rumieniec. Bądź co bądź nie byłam przyzwyczajona do tego, że chłopcy trzymają
mnie za piersi, albo się w nie wtulają.
-
Bill? - odezwałam się cicho szturchając go lekko, żeby
się obudził.
-
Uhm? - wymruczał przez sen wtulając się jeszcze mocniej
we mnie.
-
Nie za wygodnie ci się śpi?
-
Nie... - mówił zaspanym głosem. - Tak jest idealnie.
-
To się cieszę, ale możesz zdjąć rękę z moich piersi?
-
Nie
mogę...
-
Bill! - wykrzyknęłam z udawanym oburzeniem.
-
Też
cię kocham.
Nie zważając na moje protesty przesunął
dłoń jeszcze wyżej, otulając całą moją pierś, a na drugiej ułożył jeszcze
wygodniej głowę. Pocałował mnie lekko w mostek i zasnął. Ten chłopak jest
niemożliwy! Choć czułam, że moje policzki przybrały kolor dojrzałego pomidora
musiałam przyznać, że w gruncie rzeczy wcale nie chciałam, żeby Czarny się ode
mnie odsuwał.
* * *
Otworzyła
oczy wpatrując się w sylwetkę Toma, który smacznie spał obejmując ją ramieniem.
Kiedy wspomnienia ubiegłej nocy pojawiły się w jej umyśle, na policzkach
momentalnie wykwitł rumieniec wstydu. Nie żałowała, że zrobiła to z Tomem, ale
mimo tego czuła się zmieszana. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie
powinna dopuścić do tego co się stało w nocy. Kochała go i wiedziała, że teraz
będzie cierpiała jeszcze mocniej. Szczególnie, że dobrze wiedziała jak Dreadowłosy
traktuje dziewczyny. Owszem, powiedział, że się w niej zakochał, ale czy to nie
był tylko impuls? A jeżeli mówił tak wszystkim pozostałym dwudziestu pięciu
pannom z którymi spał? Nie chciała usłyszeć teraz: „było miło, ale żegnaj”.
Wtuliła
się w jego nagi tors próbując odegnać od siebie złe myśli. Te jednak uparcie
powracały. Zbyt dobrze znała Toma podrywacza, żeby robić sobie nadzieję na coś
więcej. Tylko, że podświadomie pragnęła, żeby ta przygoda nie okazała się
jednonocną. Chciała zawojować jego sercem, tak jak on zawojował jej.
Pocałowała
go lekko w policzek i odgarnęła od siebie kołdrę. Nie przejmując się tym, że
jest zupełnie naga powędrowała przez pokój do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi
i weszła pod prysznic odkręcając kurek z ciepłą wodą. Jej ciało oblepiły
malutkie kropelki, a ona uśmiechnęła się do siebie lekko. Wycisnęła z
buteleczki trochę czerwonego płynu do kąpieli i zmyła ze swojego uda zakrzepłą
krew.
I pomyśleć, że to wszystko zaczęło się
pod tym, oto prysznicem. Jak to się właściwie stało, że nie zamknęła drzwi?
Przecież była pewna, że przekręcała zamek! Postąpiła kilka kroków w stronę
wyjścia zostawiając za sobą mokre plamy. Nacisnęła na klamkę, a drzwi ustąpiły.
Zamknęła je i przekręciła zamek. Ponownie nacisnęła klamkę. Tak jak poprzednio
drzwi stanęły otworem. Teraz już wiedziała dlaczego Tom wszedł. Zamek
najzwyczajniej w świecie był zepsuty. Gdyby był sprawny z pewnością nie
doszłoby do tego. Czy żałowała? Nie. Ale mimo tego miała wyrzuty sumienia.
Weszła
pod prysznic i przekręciła kurek lekko w lewo, żeby poleciała jeszcze
cieplejsza woda. Zanim Dreadowłosy się obudzi postanowiła iść do Mary Ann, żeby
opowiedzieć jej co się stało i zaczerpnąć rady, co ma robić dalej. Kochała
Toma, ale przecież nie może stać się teraz uległa i okazywać mu miłość. Dopóki
będzie mu się wydawało, że o nią walczy i musi się wysilić, żeby ją zdobyć
będzie się starał. Ale jeżeli odkryje, że jest na każde jego skinienie głowy
przestanie mu się to podobać. Tylko czy będzie chciał o nią zabiegać? Czy nie
potraktuje jej jak panienki na jedną noc? Bała się. Bała się, że kontakt między
nimi się urwie, albo będą dla siebie przesadnie mili. Przyjaźń między nimi też
nie była możliwa po tak upojnej nocy. Zresztą ona nie chciała jego przyjaźni.
To zbyt mało.
Nagle
poczuła jak oplatają ją w talii dłonie Toma. Pisnęła cicho obracając się w jego
stronę. Chciała powiedzieć, żeby sobie poszedł, bo jest naga, ale zatkał jej
usta czułym pocałunkiem. Zarzuciła mu ręce na szyję poddając się pieszczocie, a
jej policzki się zarumieniły. Choć Dreadowłosy widział ją już całkiem nago, to
w dalszym ciągu czuła skrępowanie. Oprócz rodziny był pierwszą osobą, która
widziała ją bez bielizny.
-
Co tu robisz? - spytała odrywając swoje wargi od jego.
-
Biorę prysznic - odparł z uśmiechem.
-
I musisz akurat w tym samym momencie co ja?
-
Tak jest znacznie przyjemniej... - wymruczał całując jej
szyję.
-
O nie... nawet na to nie licz.
-
Dlaczego? - ton jego głosu wyrażał smutek.
-
Bo tamta sytuacja nie powinna mieć miejsca...
-
Mówiłaś,
że nie żałujesz.
-
Bo nie żałuję, ale to nie zmienia faktu, że nie
powinniśmy...
-
Nie podobało ci się? - wtrącił z obawą.
-
Podobało, ale nie wiem czy nie lepiej o tym zapomnieć...
-
Ale dlaczego? Skoro ci się podobało i nie żałujesz, to w
czym problem? - spojrzał na nią oczami dziecka, które nie rozumie jakiegoś
niezwykle skomplikowanego zagadnienia.
-
Po prostu... tak będzie lepiej. I tak jestem tylko
kolejnym numerkiem na liście...
-
Jakiej liście? - podniósł jedną brew patrząc na nią
czujnie.
-
Twojej. Dwadzieścia pięć panienek... Mówi ci to coś? - w
jej głosie nie było słychać nawet nutki żalu czy jakiejkolwiek pretensji.
-
Więc o to chodzi? - skinęła niemal niezauważalnie głową.
Przez chwilę było słychać jedynie szum
wody, która skapywała na ich nagie ciała. Nie sądził, że Nikola pamięta o
tamtym nędznym kłamstwie, które niegdyś wymyślił. I, że będzie ono przeszkodą.
Rozważał przez moment wyznanie jej prawdy, ale bał się, że nie zrozumie.
Zresztą sytuacja z Claudią była zbyt krępująca, żeby opowiadać o niej
komukolwiek. A już szczególnie dziewczynie, w której się najprawdopodobniej
zakochał, bo jak inaczej może nazwać uczucia, które żywi do brunetki? Spojrzał
w jej brązowe oczy, które teraz smutno na niego zerkały. Jej policzki zdobił
uroczy rumieniec wstydu, jednak mimo tego nie odeszła. Po prostu stała
rozbudzając w nim pożądanie. Bo jak nie podniecić się na widok całkiem nagiej
dziewczyny, której oddało się serce? Dlaczego mu nie uwierzyła? Przecież
powiedział jej wczoraj, że się w niej zakochał! Czy to nie świadczy o tym, że
nie mógłby jej tak po prostu zostawić? Dopisać do listy, która była jedynie marnym kłamstwem?
-
Nie ma żadnej listy - wyznał, choć tak naprawdę wcale nie
chciał tego zdradzać. - Może to głupio zabrzmi, ale... - przerwał na chwilę,
aby zaczerpnąć głęboki oddech. - Byłaś... - przełknął głośno ślinę -
pierwsza...
-
Teraz sobie ze mnie żartujesz? - powiedziała, a jej
źrenice szeroko się rozszerzyły ze zdumienia pomieszanego ze złością. Pokręcił głową. - To
żart, prawda?
-
Rozczarowana? - spytał cicho spoglądając na nią
niepewnie.
-
Bardziej
zszokowana. Czyli, że...
-
Tak.
Była jesz...
-
Cii...
Przyłożyła mu palec do ust uciszając go
tym samym. Wspięła się na palce i pocałowała go czule w usta. Nie sądziła, że
Tom do wczoraj był prawiczkiem! I prawdę mówiąc cieszyła się z tego.
Przynajmniej widziała, że nie jest kolejnym, nic nie znaczącym numerkiem na
jego długiej liście. Zawsze sądziła, że prawiczki są nieporadni w łóżku, ale
Dreadowłosy doskonale wiedział co ma robić. Nic dziwnego, że nie poznała tego
po nim. Zresztą sama była niedoświadczona...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz