Rozwiązałam
dwie sznurówki, które stanowiły zapięcie stanika i położyłam się na brzuchu.
Włożyłam w uszy słuchawki od odtwarzacza MP3 i już po chwili w mojej głowie
rozbrzmiał głos Billa śpiewający „Frei im freien fall”. „Wolny, w wolnym
spadku”, przecież to bezsensu! A mimo to ta piosenka miała w sobie coś co mi
się podobało. A może to dlatego, że lubiłam słuchać utworów Tokio Hotel? Głos
Czarnego może nie był najlepszy, ale nie należał też do tych najgorszych. Tak
czy inaczej miał w sobie to coś co przyciąga. A może to była właśnie miłość do
muzyki? Słychać było, że wkłada serce w śpiewanie. Nie robił tego jedynie dla
sławy czy pieniędzy. Wtedy te utwory nie miałyby w sobie tyle duszy. A o ile
niektóre piosenki byłam w stanie przesłuchać tylko kilka razy, i to
największych gwiazd, o tyle utworów TH mogłam słuchać w nieskończoność. Nie
jest to wina bynajmniej tego, że się zakochałam w Billu. Bo co ma zakochanie do
gustu muzycznego? Absolutnie nic. Pamiętam jak pierwszy raz usłyszałam „Durch
den Monsun”. Za pierwszym razem jak puścił je Damian stwierdziłam, że jest
przeciętne, ale słysząc ponownie coraz bardziej mi się podobało. Nawet nie
zraziłam się do DDM wiedząc, że to kawałek Tokio Hotel, a przecież wtedy nie
darzyłam Billa sympatią, można wręcz powiedzieć, że go nienawidziłam. W końcu
nie na darmo otrzymał ode mnie jakże zacną ksywkę - Kosmita. Ciekawe jakby
zareagował gdyby się dowiedział, że tak mówiłam o nim przez długi czas...
Nie dane
było mi jednak wymyślić jakiejś sensownej reakcji Czarnego, bo poczułam jak po
moich nagich plecach spływa lodowato zimna woda. Podniosłam się z piskiem i
zerknęłam za siebie, żeby zobaczyć kto to zrobił. Nie zdziwiłam się widząc
uciekającego Billa. Niewiele myśląc ruszyłam za nim. Poczułam się jakbym była
małą dziewczynką bawiącą się z innymi dziećmi na plaży w ganianego.
-
Bill! Idioto! - krzyknęłam do niego.
Nie dlatego, że uciekał, ale dlatego,
że oblał mnie lodowatą wodą. Chłopak odwrócił się w moją stronę i momentalnie
zatrzymał się w miejscu. Tak jakby nagle zamienił się w kamień. A ja nie
spodziewając się tego wpadłam na niego. Oboje przewróciliśmy się na ciepły
piasek. Spojrzałam na niego karcąco, oczekując przeprosin, ale on tylko kilka
razy na przemian otwierał i zamykał usta. Za to policzki zrobiły mu się
czerwone i to wcale nie była wina słońca.
-
O co chodzi? - spytałam w końcu.
-
O...
- wydukał.
Spojrzał znacząco na moje piersi, a ja
nie wiedziałam o co mu chodzi. W końcu również na nie spojrzałam i
spostrzegłam, że nie mam na nich biustonosza od bikini. Jak wstawałam z
ręcznika wściekła na niego, że wylał na mnie taką zimną wodę nie miałam głowy,
żeby myśleć o tym, że wcześniej rozwiązałam troczki. Na moich policzkach
wykwitł zapewne gigantyczny rumieniec. Choć to nie był pierwszy raz kiedy ktoś
widział moje piersi, bo wielokrotnie opalałam się topless. Ale pierwszy raz
zobaczył je Bill... A to nie jest tylko przechodząca po plaży nieznana mi
osoba, z której zdaniem się nie liczę.
-
Ups... - powiedziałam tylko, bo co innego mogłam zrobić?
Teraz już nie ma sensu zakrywać się rękami.
Czarny milczał, a ja nie wiedziałam co
mogę powiedzieć, albo zrobić, żeby rozluźnić trochę atmosferę. W życiu nie
przypuszczałam, że widok dziewczyny bez stanika tak może na niego działać!
-
Podobają ci się? - palnęłam kiedy wzrok dalej miał
utkwiony w moich piersiach, które opadały teraz miękko na jego klatkę
piersiową.
-
Eee... bardzo... ale... - nie spodziewałam się usłyszeć
od niego czegoś takiego, więc nic dziwnego w tym, że oczy rozszerzyły mi się do
rozmiaru dwóch euro.
-
Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i zaczęłam
się podnosić.
-
Czekaj. Nie pójdziesz tak! - zaoponował odzyskując
całkowicie głos.
-
Niby
dlaczego?
-
Bo
nie.
-
Niezwykle wyszukana wypowiedź, tego argumentu chyba nigdy
nie zdołam podważyć - odparłam.
-
Nikt nie będzie cię oglądał nagiej!
-
Przecież
nie jestem naga...
* * *
-
Długo
jeszcze? - jęczał Tom.
-
Przecież dopiero tutaj weszliśmy. Gustav i Georg nie
narzekają - odparła Nikola.
Miała już powoli dość narzekań
Dreadowłosego. Jeżeli nie chciał tutaj przychodzić mógł przecież powiedzieć.
Wtedy przyszłaby sama, albo wzięłaby ze sobą jednego z panów G, skoro Mary Ann
pojechała gdzieś z Billem. Cieszyła się, że przyjaciółka nareszcie się z nim
dogadała, bo przecież o to chodziło w tym wyjeździe, ale nie zmienia to faktu,
że brakowało jej tutaj Mary. Przynajmniej ona podzielała jej pasję do muzeów i
zwiedzania. Chociaż Gustav również wydawał się być zainteresowany zbiorami
Luwru.
-
Ale przecież te wszystkie rzeźby są do siebie podobne.
Nie wiem co ty widzisz w tym takiego wspaniałego.
-
Może to, że to nie są tylko rzeźby. To są aż rzeźby.
Dzieła sztuki - wyjaśniła cierpliwie jak małemu dziecku to dlaczego lizak jest
w kształcie kuli, a nie walca.
-
To tylko kawałek skały - obstawał przy swoim, a ona nie
była w stanie zrozumieć aż tak wielkiej ignorancji.
-
Może
dla ciebie - ucięła.
Nie zamierzała mu nawet wyjaśniać, że
to nie jest skała tylko starannie wybierany marmur. To tak jak tłumaczyć
niewidomemu jak wygląda kolor niebieski. I tak tego nie pojmie, więc po co się
wysilać? Chociaż tyle, że Gustav z Georgiem nie narzekają w takim stopniu, co
Dreadowłosy...
Wspięli
się po schodkach na pierwsze piętro. Przeszli do długiej salki, gdzie
znajdowały się włoskie obrazy pochodzące z XIII, XIV i XV wieku. Ciągnąc Toma
za rękę oglądała po kolei wszystkie dzieła, które wyszły spod pędzla
znakomitych włoskich malarzy, takich jak: Giotto, Boticelli, Rafael, Leonardo
da Vinci czy choćby Tycjan. Następną salą, którą odwiedzili był pokój, w którym
umieszczone były ogromne dzieła malarzy francuskich.
-
Nie wiedziałem, że obrazy mogą być takie wielkie... -
Georg powiedział z zachwytem.
-
Ktoś musiał się niesamowicie nad nimi napracować... -
przytaknął Tom podchodząc bliżej, żeby przyjrzeć się „Śmierci Sardanapala” pędzla Eugene Delacroixa.
-
Idziemy zobaczyć „Wolność wiodąca lud na barykady”? -
spytał Gustav.
-
Pewnie - przytaknęła. - Chyba zrozumieli, że to nie tylko
kawałek płótna...
Tom z Georgiem całkowicie zignorowali
uwagę Nikoli wpatrując się w obraz o powierzchni równej prawie dwudziestu
metrów kwadratowych.
-
Jak myślisz, co on przedstawia? - spytał Georg.
-
Chyba
śmierć - odparł Dreadowłosy.
Wcześniej nudziło go zwiedzanie Luwru,
ale po zobaczeniu tego obrazu zaczął szanować malarzy. Dostrzegł w tym coś
niesamowitego. Teraz to już nie była zwykła ilustracja z książek od sztuki, ale
najprawdziwszy obraz, który był namalowany przez człowieka, a nie wydrukowany
na jakiejś wielkiej prasie drukarskiej.
-
Moim zdaniem to jest jakaś orgia - stwierdził Georg po
chwili zastanowienia.
-
Nie. To jest śmierć. Zobacz jak one wyglądają - wskazał
na cierpiące, prawie bezwładne ciała kobiet.
-
Ale one są nagie. I wyglądają jakby były zmęczone. A tam
leży sobie zadowolony szejk - wskazał na całkowicie ubranego mężczyznę.
-
Jakby to była orgia, to on byłby jeszcze bardziej
zmęczony niż one. Spójrz jak on na nie patrzy. To musi być śmierć - tłumaczył
żywo przy tym gestykulując.
-
Ale jaki jest cel malowania tych wszystkich nagich
kobiet, skoro to nie orgia? Albo wydarzenia zaraz po niej? I po co on by się
temu miał przypatrywać?
-
Nie wiem, ale ja ci mówię, że to śmierć - obstawał przy
swoim. - Gdyby to były wydarzenia zaraz po orgii, to wszyscy mieliby na ustach
uśmiechy i nie leżeliby tak jakby właśnie wyzionęli ducha. Zobacz, że niektóre
przedmioty też są porozwalane.
Georg bez słowa podszedł do Gustava i
Nikoli, a on wpatrywał się w obraz. Był pewny, że autor nie przedstawił tu
żadnej orgii, tak jak utrzymywał basista. Dla niego była to ewidentnie śmierć.
Może nie taka typowa, ale jednak śmierć. Sam nie wiedział czemu, ale strasznie
spodobał mu się ten obraz. A przecież nigdy nie przepadał za malarstwem. Może
dlatego, że te miniaturowe ilustracje w książkach nie oddawały rzeczywistego
piękna obrazów?
-
O co chodzi? - spytał Gustav stając obok niego.
-
Co wam przedstawia ten obraz? - spytał.
-
To jest „Śmierć Sardanapala” namalowana przez Eugene
Delacroixa w 1827 roku - Nikola przewróciła oczami.
-
Mówiłem ci, że to śmierć, a nie orgia! - wykrzyknął
triumfalnie Dreadowłosy.
-
Orgia? Kto miał taki pomysł? - teraz głos zabrał
roześmiany Gustav.
-
Ja, no bo to wygląda jak orgia.
-
Ale nią nie jest - Brunetka powiedziała przez śmiech. W
życiu nie przypuszczała, że ten kontrowersyjny obraz przedstawiający śmierć
można pomylić z orgią.
-
Ale skąd o tym wiesz? - dociekał Georg.
-
Pisze - wskazała tabliczkę z informacją napisaną po
francusku. - A ja od siebie mogę dodać, że na owe czasy był to niezwykle
kontrowersyjny obraz, przez który Delacroix stracił na pewien czas uznanie
ówczesnych krytyków.
Cała trójka spojrzała na nią oniemiała,
a ona tylko lekko się uśmiechnęła. Czytała dużo książek o Francji, więc co
nieco zostało jej w głowie.
-
Chodźcie zobaczyć „Mona Lisę” - zarządziła prowadząc ich
w stronę pomieszczenia oznakowanego na planie szóstką i siódemką.
W sali był okropny tłok. Zresztą nic
dziwnego. W końcu „Mona Lisa” jest najsłynniejszym, a także najbardziej
tajemniczym obrazem na świecie. Przepychając się przez tłum ludzi podeszli do
barierki. Portret znajdował się za szklaną szybą, a jego bezpieczeństwa
strzegło dodatkowo dwóch ochroniarzy.
-
Zawsze myślałem, że jest większa - przyznał Gustav.
-
Ja też. Nie wiem jakim cudem to najdroższy obraz w
dziejach - skrzywiła się przypatrując się uważnie Giocondzie.
-
Pewnie przez ten tajemniczy uśmieszek, który raczej
odpycha niż przyciąga - stwierdził Tom.
-
Tajemniczy? Żartujesz? - spytał Georg, a cała trójka się
roześmiała. Jednak on nic sobie z tego nie robił i kontynuował: - Przecież ona
wygląda jakby pod kosiarkę wpadła!
-
Dobra, ty Georg już lepiej nie komentuj - Nikola się
uśmiechnęła.
Słyszała już wiele opinii na temat żony
florenckiego kupca, ale jeszcze nigdy tego, że wygląda jakby wpadła pod
kosiarkę. Nie wiedzieć czemu, ale dla wielu mężczyzn była ideałem kobiecości.
Czego ona mimo usilnych starań dopatrzyć się nie mogła. W następnej salce,
którą odwiedzili stała „Nike z Samotraki” dłuta Pytokritosa z Rodos, o czym
niewielu wiedziało.
-
Ona jest piękna! - wykrzyknął z zachwytem Tom. - Szkoda
tylko, że odrąbali jej głowę...
-
Co ja słyszę? - Nikola spojrzała na niego z szerokim
uśmiechem. - A wcześniej mówiłeś, że kawałek skały nie może być piękny....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz