-
Gdzie teraz idziemy? - spytał Gustav kiedy opuścili
budynek Luwru.
-
Ja idę do Musée d’Orsay, a wy jak chcecie - odparła.
Nie chciała ich zmuszać do zwiedzania
kolejnego muzeum. Jeżeli będą chcieli to pójdą z nią, ale jeżeli nie to ona
sobie poradzi. Nie zamierzała kłócić się z Tomem, że lepiej byłoby na placu
Pigalle. Chociaż zauważyła, że po zobaczeniu „Śmierci Sardanapala” Dreadowłosemu
spodobało się malarstwo, a nawet niektóre rzeźby.
-
Jestem
głodny... - jęczał Georg.
-
Idziecie ze mną czy mam iść sama? - spytała ich
kompletnie ignorując wypowiedź basisty.
-
Ja idę - wyrwał się Gustav.
-
To
ja też.
-
A ty Georg?
-
A mam inne wyjście - powiedział niemrawo. - Daleko to
muzeum?
-
Nie. Już je widać. To tamten stary dworzec kolejowy z tym
wielkim zegarem - Nikola wskazała budynek usytuowany po lewej stronie Sekwany.
-
Skąd ty tyle wiesz? - spytał Tom obejmując ją w pasie.
-
Dużo czytałam o Paryżu - uśmiechnęła się lekko.
-
To może zarzucisz jakąś ciekawostką? - poprosił Gustav.
-
Ok., ale nie chcę was zanudzać...
-
Mów, ty nigdy nie nudzisz słodka - Tom przyciągnął ją
mocniej do siebie całując w policzek.
-
Głupek - roześmiała się wesoło. - To może powiem wam
trochę o Musée d’Orsay? - kiedy skinęli głowami kontynuowała: - Czyli jak już
powiedziałam kiedyś był tutaj dworzec kolejowy, chyba do 1939 roku, ale nie
jestem pewna. Jednak okazało się, że perony są zbyt krótkie dla nowych
pociągów, z tego też powodu dworzec został zamknięty i otworzony ponownie
jakieś dwadzieścia lat temu. Teraz są tam zbiory od Rewolucji Francuskiej do
wybuchu pierwszej wojny światowej. Cóż... znajdują się tam głównie dzieła
impresjonistów. Nigdy nie przepadałam za tym nurtem, ale chciałam zobaczyć
„Śniadanie na trawie”, „Olimpię” Maneta, „Impresje - wschód słońca” Moneta,
„Autoportret” van Gogh’a i „Dziewczęta przy pianinie” Renoir’a .
Akurat kiedy skończyła mówić doszli do
wejścia przed którym ustawione były dwa posągi przedstawiające konia i
nosorożca. Ustawili się w kolejce, która jak na tę porę dnia wcale nie była
taka długa.
-
Powinnaś dorabiać jako przewodnik - stwierdził Georg.
-
Możliwe - uśmiechnęła się. - Chociaż nie mam wcale aż
takiej wielkiej wiedzy. A przynajmniej nie wiem ile znajduje się tutaj obrazów,
jaka jest powierzchnia, nie potrafię też wymienić wszystkich malarzy, których
znajdują się tutaj dzieła.
-
Ale i tak wiesz bardzo dużo.
-
Bo mnie to interesuje, ale jak mi każesz napisać jakąś
reakcję chemiczną to mnie nią szybciej zabijesz - puściła oczko Gustavowi.
-
To teraz już wiemy jak się ciebie pozbyć - zażartował
Tom.
Nikola wyswobodziła się z jego objęć i
udała, że się na niego pogniewała, ale w duchu chciało jej się śmiać.
Uwielbiała tych trzech facetów. A szczególnie jednego, który teraz patrzył na
nią z błyskiem w oku.
-
Dzięki! A ja myślałam, że mnie choć trochę lubisz!
-
Pewnie, że cię lubię - powiedział od razu.
-
A
ja ciebie nie.
Słysząc jej słowa Gustav z Georgiem
zaczęli się śmiać. Kiedy ta dwójka ze sobą rozmawiała zawsze musiała znaleźć
jakiś absurdalny powód do kłótni.
-
Dlaczego?
-
Bo chcesz się mnie pozbyć! I z czego się cieszysz?
-
Mojego lubienia wystarczy za nas oboje - odparł z
szerokim uśmiechem.
-
Nie sądzę, zresztą... nie odzywam się do ciebie.
-
Za
co znowu?
-
Georg powiedz mu, że nie rozmawiam z nieznajomymi.
-
Ona mówi, że nie rozmawia z nieznajomymi - basista
powtórzył zanosząc się śmiechem.
Tom wyszczerzył zęby w uśmiechu i
wyciągnął dłoń w kierunku Nikoli.
-
Bonjour
mademoiselle. Je m’appelle Tom, et toi?
-
Nikola - odparła ze śmiechem podając mu dłoń, na której
Dreadowłosy złożył pocałunek. - Galant homme...
-
Quoi?
-
Galant homme... - powtórzyła przewracając oczami. - Chyba
nie za bardzo przykładałeś się do francuskiego...
-
Ale już się do mnie odzywasz - powiedział triumfalnie.
Chciał ją objąć, ale nadeszła ich
kolej. Tak jak w Luwrze ochroniarze sprawdzili czy Nikola nie ma w torebce
żadnych niebezpiecznych przedmiotów, po czym weszli do środka. Ich oczom
ukazało się wielkie pomieszczenie z półokrągłym, szklanym dachem. Gdyby wcześniej
nie dowiedzieli się od Nikoli, że mieścił się tutaj niegdyś dworzec kolejowy w
życiu by do tego nie doszli. Owszem sala nie wyglądała tak jak w typowym
muzeum, ale nie przypominała też ani trochę peronu. Zeszli po schodkach na parter i zaczęli
oglądać rzeźby. Jego wzrok przykuł eksponat pięćdziesiąty szósty czyli
chłopiec, który głaszcze psa. Spodobało mu się w jaki sposób został wykuty.
Gdyby tylko pomalować biały marmur farbami, to wydawałoby się, że ten
chłopczyk, tak jak i pies żyją. Wiedział, że spodobałoby się tutaj Billowi.
Bliźniak znacznie bardziej niż on lubił sztukę. Tom zaczął się zastanawiać co
też teraz może robić jego brat. Wiedział, że jest szczęśliwy, choć nie potrafiłby
wytłumaczyć skąd.
-
Chodźcie do tamtego pokoiku - powiedziała Nikola. - Tam
są obrazy Moneta.
Zgodnie skinęli głowami i poszli za
dziewczyną do pomieszczenia. O wiele bardziej podobało im się w Luwrze. Tam
przynajmniej były o wiele większe i sławniejsze obrazy niż te tutaj. A
„Impresje -wschód słońca” okazały się tylko marnym obrazkiem. W życiu Tom
Kaulitz nie nazwałby tych rozmazanych, pastelowych farb na kawałku płótna
dziełem. Coś takiego sam potrafi stworzyć!
Weszli
do następnej salki, ale tutaj również nie znaleźli niczego co przykułoby ich
wzrok. Choć Nikola wydawała się być zadowolona, że ma okazję zobaczyć na własne
oczy te wszystkie obrazy. Dopiero kiedy mieli już opuścić pomieszczenie Georg
pociągnął jego i Gustava w bok. Dołączyli do grona mężczyzn, którzy podziwiali
obraz, który tak bardzo spodobał się basiście.
-
Czy on nie jest piękny... - wyszeptał wpatrując się jak
zaczarowany w dzieło Gustave’a Courberta.
-
Ta... - przytaknął Gustav. - Nie mieli kiedyś Playboya,
to musieli sobie jakoś radzić.
-
Ale ten obraz jest naprawdę cudowny! - zachwycał się. -
Tom! Ty musisz mi przyznać rację!
-
Ja w nim nie widzę niczego fascynującego... To tylko naga
kobieta. Sorry... Jej
rozłożone nogi.
Po usłyszeniu tych słów gitarzysta z
perkusistą zanieśli się śmiechem. Jedynie Georg milczał patrząc na przyjaciół
tak jakby urwali się z palmy kokosowej.
-
Z czego się śmiejecie? - spytała Nikola podchodząc do
nich.
-
Z Georga - odparł Gustav. - Strasznie spodobał mu się ten
obraz...
-
Nie mów, że tobie się nie podoba!
-
Nie
bardzo... - skrzywił się.
-
Gustave Courbert, „Powstanie świata”, 1867 rok... -
przeczytała podpis pod obrazem, po czym wzruszyła ramionami. - Cóż... miał
ciekawą wizję...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz