czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 120



Po ponad dwugodzinnej jeździe nareszcie dojechaliśmy do małej, ale uroczej nadmorskiej miejscowości, o której mówił mi Marcin przez telefon. Na szczęście tak jak zapewniał drogi były doskonale oznakowane, przez co nie miałam żadnych trudności z odnalezieniem miasteczka. Szczególnie, że trasa nie należała do tych zbytnio skomplikowanych. Wystarczyło jechać ciągle E05, potem kawałek E46 w kierunku Hawru, a na samym końcu skręcić w N177. Przyznam, że odpalając motor w Paryżu naprawdę się bałam, ale teraz byłam szczęśliwa, że bez żadnych dodatkowych przygód udało mi się tutaj dotrzeć. Zatrzymałam się na jakimś płatnym parkingu. Zdjęłam z głowy kask i zsiadłam z motoru. Bill poszedł w moje ślady.
-          Ładnie tu - powiedziałam rozglądając się dookoła. Choć nie było widać praktycznie niczego oprócz samochodów zaparkowanych na parkingu, bazarku i kamienic.
-          To jest ta cała tajemnica? - spytał patrząc na mnie uważnie.
Wystraszyłam się, że mu się tutaj nie podoba, a mój pomysł wcale nie był taki genialny jak mi się wcześniej wydawało. Ale chciałam spędzić z nim miły dzień na plaży. Zawsze marzyłam o tym, żeby zwiedzić Paryż, a choć jestem we Francji już czwarty dzień miałam okazję zobaczyć jedynie bazylikę Sacré-Coeur. A teraz zamiast chodzić po salach Luwru jestem w nadmorskim miasteczku usytuowanym w Normandii. Ale będę miała jeszcze nie jedną okazję, żeby zwiedzić Paryż. Natomiast mogę już tutaj nie przyjechać z Billem. Choć oczywiście bardzo bym chciała, żeby jeszcze kiedyś zabrał mnie do Francji. Tak samo jak tego, żeby był przy mnie już do końca życia. Wiem, że to co do niego czuję to nie jest zwykłe szczeniackie zauroczenie tylko prawdziwa miłość, ale czy ona wystarczy? Póki co wolałam nie snuć żadnych planów na przyszłość, a w ich następstwie nadziei na to, że już zawsze będziemy razem ze sobą szczęśliwi, mieli gromadkę dzieci, psa, ładny dom z ogrodem... Szczególnie, że między nami nie padły jeszcze żadne słowa o tym, że coś do siebie czujemy. Choć czyny są od nich ważniejsze...
-          Tak - kiwnęłam głową. - Ale jeżeli ci się nie podoba, to możemy wrócić... - zaproponowałam, choć nie miałam na to najmniejszej ochoty. Nie chciałam jednak unieszczęśliwiać Billa skazując go na pobyt w małym miasteczku Deauville, zamiast w wielkim, cudownym Paryżu.
-          Nie - podszedł do mnie i pocałował w policzek. - Dziękuję.
-          Za co? - spytałam zdziwiona patrząc w jego cudowne orzechowe oczy, w których mogłabym się utopić.
-          Za to, że mnie tutaj zabrałaś. I że jesteś tutaj ze mną...
Słysząc to zrobiło mi się cieplej wokół serca. Strasznie miło było słyszeć te słowa od chłopaka, któremu oddałam każdą komórkę ciała i całą duszę. Wygładziłam mu kilka pasemek, które dziwnie sterczały po tym jak ściągnął kask. Zresztą moje włosy też pewnie lepiej nie wyglądały, ale nie obchodziło mnie to. Ważne, że jestem tu teraz z najukochańszym chłopakiem na całym wielkim świecie.
-          Nie ma za co - puściłam mu oczko. - Idziemy na plażę?
-          Pewnie.
Wyciągnęłam z małego, ale pojemnego bagażnika dość sporą torbę. Dobrze, że Bill przed wyjściem z hotelu nie pytał po co mi ona. Choć pewnie domyślał się, że pójdziemy na jakiś basen. Tylko, że wycieczka na zwykły basen byłaby zbyt pospolita i nieciekawa w sercu Francji. Bo w Paryżu można robić o wiele więcej ciekawych rzeczy niż pływanie. Chłopak z uśmiechem wziął ode mnie torbę i złapał mnie za rękę. A ja czułam jak szczęście ogarnia każdą cząstkę mojego ciała. Jeszcze przy żadnym chłopaku nie czułam się tak dobrze jak przy nim. I czym to chuchro sobie na to zasłużyło? Skąd u niego tyle uroku?
Wyszliśmy z parkingu i skierowaliśmy się na mały bazarek, za którym, jak nas poinformował parkingowy rozciąga się piękna piaszczysta plaża. W sklepikach można było spotkać najczęściej różnego rodzaju pamiątki z Francji, takie jak choćby miniaturowe wieże Eiffla, ale i gadżety z innych zakątków świata. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu czegoś dla rodziców i brata. Wypadałoby im kupić jakiś prezent. Zresztą to już chyba tradycja u mnie w rodzinie, że z każdej wycieczki przywozimy coś charakterystycznego dla danego kraju, a czym można udekorować dom. Jako, że przyjechaliśmy tutaj motorem nie mogłam kupić żadnego obrazu, ani niczego szklanego, a szkoda, bo podobało mi się kilka rzeczy. Puściłam rękę Billa i weszłam do jednego ze sklepików, żeby obejrzeć dokładniej okulary przeciwsłoneczne, które były wprost niesamowite! Jeszcze nigdzie takich nie widziałam. Przymierzyłam duże, masywne, ciemnosine okulary „muchy” bez oprawek i przejrzałam się w lusterku.
-          Jak ci się podo...
Odwróciłam się do tyłu i zauważyłam, że nie ma obok mnie Billa. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale po Czarnym nie było ani śladu. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. A byłam pewna, że wchodził za mną do sklepiku...
* * *
Tom Kaulitz zakładał na głowę czerwoną opaskę zastanawiając się co też ugryzło Nikolę. Przecież nie powiedział nic złego, żeby mogła się wściekać. Zarzuciła mu, że nie wie nic o prawdziwej miłości. I miała absolutną rację. To uczucie było mu całkowicie obce. Owszem kochał swoich rodziców i brata, ale taki rodzaj miłości nie prowadzi do upijania się i ciągłego smucenia. Nie jest to również taka miłość jaką obdarza się dziewczynę. Jednak widząc jak zachowywał się przez ostatnie miesiące Bill nie był pewny czy chce się kiedykolwiek zakochać. Jak na razie wystarczało mu to co miał. Dziewczyny lgnęły do niego jak muchy do miodu, a on mógł sypiać z każdą którą tylko chciał. Czemu więc ostatnimi czasy nie korzystał z tego co oferują mu zakochane w nim do granic możliwości fanki? Bo pojawiła się Nikola. Jedyna nastolatka, która nie uległa jego urokowi. Nie wiedzieć czemu, ale po usłyszeniu tego, że brunetka nie traktuje go jak swojego chłopaka miał ochotę zdobyć ją. Tak, żeby dziewczyna była tylko jego. Stanowiła dla niego pewnego rodzaju wyzwanie, które miał zamiar podjąć. Bał się tylko, że gdzieś po drodze może to zniszczyć ich przyjaźń. A tego absolutnie nie chciał. Nikola znaczyła dla niego więcej niż wszystkie do tej pory spotkane przez niego nastolatki. Oprócz tego, że była piękna, zgrabna, seksowna to jeszcze była inteligentna i dowcipna. Czy można wymarzyć sobie coś więcej u dziewczyny?
Założył na głowę czerwoną czapkę z daszkiem i opuścił łazienkę.
-          Myślałem, że jesteś u Mary i Billa - powiedział kiedy zobaczył Nikolę leżącą na łóżku i czytającą jakieś czasopismo.
-          Nie było ich - odparła krótko nie podnosząc nawet wzroku znad gazety.
-          Żartujesz? Przecież jest dopiero... - spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu. - Kilka minut po dziewiątej.
-          Nie żartuję. Będą dopiero wieczorem.
-          A gdzie poszli? - pytał dalej.
-          A skąd mam to wiedzieć? - powiedziała opryskliwie, a on nie miał pojęcia o co może jej chodzić.
-          Wrzuć na luz maleńka. Nie można naciskać zbyt długo sprzęgła - puścił jej oczko.
-          Kierowca się znalazł - prychnęła, ale na ustach pojawił się lekki uśmiech. - Może obudzimy Georga i Gustava i gdzieś pójdziemy? - zaproponowała.
Dreadowłosy skinął głową, choć tak naprawdę wolałby spędzić dzień tylko z Nikolą. Sam się sobie dziwił, że chce być z jakąś dziewczyną przez kilka godzin i nie zaciągnąć jej do łóżka. Stop! Nikola nie jest jakąś tam dziewczyną. To jego przyjaciółka. Osoba, której mógł powiedzieć praktycznie wszystko. Tak jak Billowi, Georgowi, Gustavowi czy Mary Ann. Choć tak naprawdę ostatnio praktycznie nie rozmawiał z Mary. A to wszystko przez ten nieszczęsny pocałunek. Jeszcze był na siebie wściekły, że to zrobił. Doskonale wiedział, że nie miał prawa tego robić, a jednak stało się. Nie powinien płakać nad rozlanym mlekiem, ale za każdym razem widząc strapionego i smutnego Billa czuł do siebie coś na kształt odrazy. Jedynymi momentami kiedy bliźniak był naprawdę szczęśliwy były koncerty Tokio Hotel. Wtedy kiedy mógł całkowicie oddać się swojej pasji zapominając o tym co się stało między nim a Mary Ann. Widział jednak doskonale jego wyraz twarzy kiedy śpiewał „Ich bin nicht ich”, a także słyszał jak wkłada wszystkie swoje uczucia i całe rozżalenie w tą piosenkę. Wtedy czuł się jak prawdziwy drań. Jak mógł zrobić coś takiego własnemu bratu?
-          Tom? - słysząc głos Nikoli zorientował się, że stoi na środku pokoju i wpatruje się w przestrzeń wokół niej.
-          Mówiłaś coś? - spytał.
-          Pytałam czy pójdziemy gdzieś z Georgiem i Gustavem.
-          Pewnie - uśmiechnął się łobuzersko. - Proponuję plac Pigalle.
Nikola wstała z westchnięciem z łóżka i bez słowa skierowała się do drzwi. Była pewna, że Tom się już nigdy nie zmieni. Nacisnęła na klamkę i ruszyła korytarzem w stronę pokoju basisty i perkusisty. Dosłownie kilka sekund później Dreadowłosy wyrósł u jej boku z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
-          Mam to potraktować jako zgodę?
-          Ech... Ty się nigdy nie zmienisz - stwierdziła pukając do drzwi pokoju Georga i Gustava.
-          No co? - był lekko oburzony.
Nikola pokręciła tylko głową. Na placu Pigalle były usytuowane praktycznie same sex-shopy i domy towarzyskie. A ją nie kręciły wycieczki po takich miejscach, choć może skusiłaby się na wizytę w Moulin Rouge. Jednak znacznie bardziej wolała zobaczyć wieżę Eiffla, katedrę Notre-Dame, albo Luwr, nie wspominając nawet o innych zabytkach Paryża. A na zakupy może iść w ostateczności do Galerii la Fayette. A jeżeli będzie miała kiedykolwiek ochotę odwiedzić sex-shop, to w Niemczech też są. A czym się różni francuski sex-shop, od niemieckiego?
Nie zdążyła odpowiedzieć sobie na to pytanie, gdyż w drzwiach pojawił się zaspany Gustav. Kiedy zobaczył kompletnie ubranego Toma wytrzeszczył oczy. Zawsze to on pierwszy wstawał...
-          Hej - Nikola cmoknęła go w policzek wchodząc do środka.
-          Georg jeszcze śpi? - spytał Tom podając mu rękę na przywitanie.
-          A jak myślisz? - Gustav zamknął drzwi i przeciągnął się głośno ziewając.
Dreadowłosy przewrócił oczami i podszedł do łóżka basisty. Czemu on zawsze musi spać tak długo? Choć sam wcale nie był lepszy. Gdyby tylko mógł spędzałby w łóżku całe dnie. Tylko niestety nie miał na to czasu. Bo albo ciągle ktoś go gonił na jakieś sesje, albo cierpiał na bezsenność tak jak dzisiejszej nocy.
-          Georg! Jacqulin przyszła! - wydarł mu się do ucha.
Tak jak się spodziewał basista momentalnie zerwał się z łóżka i pospiesznie zaczął szukać miejsca, w którym mógłby się schować przed wyimaginowanym gościem. Nikola zatkała sobie usta rękami widząc szaleńczy bieg po pokoju Georga. I pomyśleć, że ten chłopak, który tak bardzo lubi podrywać dziewczyny, boi się jednej z nich do tego stopnia. I właściwie dlaczego?
-          Powiedzcie jej, że mnie nie ma! - panikował chowając się za zasłonami.
-          Uspokój się - brunetka zlitowała się nad nim. - Jacqulin nigdzie nie ma.
Basista momentalnie stanął w miejscu jakby nagle wpadł w cement, który w zastraszającym tempie zaczął twardnieć.
-          Nie ma jej? - spytał z niedowierzaniem.
-          Nie. Ubieraj się - rzuciła mu jakieś spodnie i bluzkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz