środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 148



Georg z Gustavem z uśmiechami na ustach weszli do jednego z paryskich klubów nocnych. Mieli ochotę zabawić się w ten ostatni dzień, który spędzają we Francji. Próbowali przekonać Toma i Nikolę, żeby się z nimi wybrali, ale ci stanowczo odmawiali. Woleli spędzić trochę czasu w swoim towarzystwie. Obu panom G było trudno to zrozumieć. W końcu nawet kiedy Dreadowłosy był chory nigdy nie odmawiał wypadu na dyskotekę czy klubu nocnego. Prawdę powiedziawszy widzieli go w takim stanie, w jakim był praktycznie cały dzień po raz pierwszy. Czyżby aż tak zmienił się za sprawą brunetki? I to w tak krótkim czasie?
-          Patrz jaka laska! - Georg wykrzyknął wpatrując się w jedną z tancerek.
Gustav podążył wzrokiem za jego dłonią i stwierdził wzruszając ramionami:
-          Moja babcia jest lepsza od tej, za to tamta...
Perkusista jak zahipnotyzowany podszedł do stolika najbliżej podestu na którym tańczyła urocza blondynka ubrana jedynie w skąpe bikini, pantofle na obcasie, które podkreślały jej zgrabne nogi i kowbojski kapelusz. Usiadł na krzesełku i wpatrywał się w jej zgrabne ruchy. Dziewczyna totalnie go oczarowała! Jej każdy krok, każde posunięcie wydawało się być dokładnie przemyślane, eleganckie ale jednocześnie pociągające i seksowne. Zaczął zastanawiać się jakby to było mieć taką dziewczynę w łóżku... Był przeciwny jednonocnym wyskokom, w dodatku ze striptizerkami, ale czuł, że dla tej mógłby zrobić wyjątek. Uśmiechnął się do niej czarująco kiedy znalazła się blisko jego stolika, a kiedy odwzajemniła ten gest wyszczerzył jeszcze bardziej zęby.
-          Jaka ona jest gorąca! - wykrzyknął Georg z podziwem. - Niech Tom żałuje, że go tu nie ma!
Wyciągnął z kieszeni banknot i wetknął dziewczynie za maleńki paseczek od stringów. Ta obdarzyła go uśmiechem kontynuując swój taniec. Teraz obaj wpatrywali się w nią z zachwytem.
-          Pardon, podać coś panom? - spytała po francusku kelnerka. Georg słysząc to odwrócił się do niej i zamarł. Przed nim stała dziewczyna ubrana w króciutką spódniczkę, prawie przezroczysty stanik od bikini i podobny kapelusz kowbojski do tego, który miała na sobie blondynka, zaś w wypielęgnowanych dłoniach trzymała notesik i długopis.
-          Eee... T-tak... - wydukał po niemiecku. - Dwa razy Johnniego Walkera.
Dziewczyna zapisała coś w notesiku, skinęła głową i odeszła od nich. Odprowadził ją wzrokiem do baru, a kiedy zniknęła mu z oczu odwrócił głowę i spojrzał na blondynkę, która aktualnie zdejmowała ramiączka od swojego stanika. Zdecydowanie częściej powinni chodzić do takich klubów!
-          Aides moi, chéri? - striptizerka zwróciła się do Gustava wskazując na zapięcie swojego biustonosza.
Perkusista jak zaczarowany rozpiął jej stanik i ściągnął go z niej. Pozostali mężczyźni siedzący w klubie zaczęli gwizdać z zadowoleniem kiedy ich oczom ukazały się nagie piersi blondynki, która teraz podeszła do rurki i zaczęła kusząco poruszać biodrami.
-          Ona... ona... jest... - plątał się. - Niesamowita!
-          S’il vous plaît - usłyszeli miły głos kelnerki kiedy postawiła na stoliku dwie szklaneczki z trunkiem.
Gustav nie patrząc na zawartość opróżnił połowę jednym haustem. Georg spojrzał na niego, wzruszył ramionami i również upił spory łyk Johnniego Walkera. Kiedy drinki się skończyły skinął na kelnerkę i zamówił po jeszcze jednym. Okropnie podobała mu się atmosfera klubu! Gdyby tylko mieli czas, żeby chodzić do takich w Niemczech! Czemu ich fanki nie rozbierają się na koncertach? Owszem zdarzyło się kilkakrotnie, że jakaś dziewczyna podniosła na chwilę bluzkę w górę, ale to jednak nie było to samo. Przez ten krótki moment nie mógł się napatrzeć, a poza tym musiał przecież skupić się na grze! Teraz jednak bez obaw, że pomyli akordy mógł spokojnie rozkoszować się widokiem prawie nagiej dziewczyny.
Kiedy Gustav wypił czwartą szklaneczkę Johnniego Walkera lekko chwiejnym krokiem wszedł na podest. Blondynka w pierwszym momencie chciała zawołać ochroniarzy, ale kiedy przekonała się, że perkusista jest zupełnie nieszkodliwy podeszła do niego i zaczęła kręcić uwodzicielsko biodrami. Georg dostrzegł, że dwóch wysokich dryblasów stanęło koło sceny i pilnowało, żeby nic się nie stało striptizerce, a także odganiali pozostałych mężczyzn, którzy również chcieli wejść na podium.
-          Comment... t’appeles-tu? - Gustav spytał z uśmiechem lekko bełkocząc.
-          Elle - odparła. - Et toi?
-          Ee... Gustav.
Francuzka obdarzyła go słodkim uśmiechem i oddaliła się od niego sugerując tym samym, że lepiej będzie jak wróci na swoje miejsce. Perkusista z żalem zszedł z podestu i usiadł na krzesełku obok Georga. Podniósł kolejną tego wieczora szklaneczkę z trunkiem do ust i upił łyk. Czuł, że w głowie mu lekko wiruje, a język się plącze, ale nie był jeszcze pijany. Może lekko wstawiony... Zresztą on się nigdy nie upił!
-          Georg... nie pij tyle... - zwrócił się do przyjaciela, który zabrał się za opróżnianie swojej szklanki, żeby dotrzymać tempa perkusiście. - To niezdrowe...
-          Ale dobre - wzruszył ramionami.
-          Ja ci mówię... - Zaczął żywo gestykulować wylewając trochę alkoholu na spodnie. - To jest naprawdę niezdrowe... - Lekko mu się odbiło. - Nie pij tyle...
-          Upiłeś się! - basista wykrzyknął z triumfem. - Jestem z ciebie dumny!
-          Ale Geo, to jest naprawdę niezdrowe, nie pij tego... - Teraz dostał czkawki. - Od tego, yp, można dostać, yp... No czegoś można, yp... Ale to naprawdę niezdrowe, yp...
-          Ale super! Jesteś pijany!
-          Geo, to trucizna, to źle wpływa na twoje... No na coś twojego.. To naprawdę niezdrowe!
-          Zrobię ci zdjęcie! - Wyciągnął z kieszeni spodni telefon komórkowy i zrobił fotkę przyjacielowi. - Ty jesteś naprawdę pijany!
-          Ale zastanów się nad tym co mówisz... Musisz to przemyśleć, bo to takie niezdrowe to co pijesz... - Gustav uniósł do góry szklaneczkę z alkoholem i upił kilka łyków.
* * *
            Zjechaliśmy windą z wieży Eiffla i skierowaliśmy się w stronę pól Marsowych. Czemu nie potrafiłam cieszyć się tą chwilą? Dlaczego martwię się o to co będzie jak wrócę do Polski? Przecież Bill mnie kocha, a ja jego! Czego mogę chcieć więcej? Nawet gdybym była teraz w Niemczech on i tak pewnie nie miałby dla mnie zbyt dużo czasu... Jednak racjonalne myślenie w niczym mi nie pomagało. Po prostu nie chciałam się z nim rozstawać. Szczególnie, że dopiero kilka dni temu wyznaliśmy sobie co do siebie czujemy.
-          Przestań się smucić - usłyszałam jego ciepły głos.
-          Chciałabym... - westchnęłam ciężko. - Nie jest ci smutno, że spotkamy się dopiero za kilka tygodni?
-          Oczywiście, że jest. Tylko, że... Nie chcę na razie o tym myśleć, wolę myśleć o tym, że jesteś teraz tutaj ze mną. Szczęśliwa... - ostatnie słowo wypowiedział nieco ciszej.
Podniosłam lekko głowę w górę, a on musnął moje usta. Uśmiechnęłam się lekko. Koniec ze smuceniem się! Bill ma rację! Powinnam cieszyć się, że teraz jest tu ze mną. Że mam go tylko dla siebie.
Spojrzałam na niego łobuzersko kiedy doszliśmy do zielonych pól rozciągających się przed wieżą Eiffla i pociągnęłam go na trawę. Położyłam się na murawie. Widziałam, że Bill niechętnie robi to samo co ja. Oparłam głowę na brzuchu Czarnego i wpatrzyłam się w nocne niebo. Odganiałam od siebie wszystkie myśli, które napływały mi do głowy. Nie chciałam się w tym momencie niczym przejmować. Chciałam po prostu cieszyć się chwilą i tym, że jestem z Billem w jednym z najpiękniejszych miast świata.
-          Mówiłaś już mamie kiedy wracasz? - spytał nagle.
-          Nie, ale jutro do niej zadzwonię i powiem - zamilkłam na moment, po czym dodałam: - Potrafisz gotować?
-          Zupki z torebek owszem, pizzę zamrożoną też. No może jeszcze jajecznicę... Gustav jest w tym znacznie lepszy...
-          Ta... Widziałam z jakim skupieniem robi zupkę chińską...
-          To ciesz się, że nie widziałaś Georga gotującego ziemniaki.
-          Pewnie wstawił je bez wody...
-          To też, ale nawet ich nie obrał.
Roześmiałam się wesoło. Czyli jednak Georg nie byłby dobrym zięciem dla mojej mamy. Bill właściwie też nie, bo nie jest mistrzem patelni, ale za to nie jest łysy. Zresztą najmniej obchodziło mnie zdanie rodzicielki na temat chłopaka, którego kocham. Najważniejsze, żebym była z nim szczęśliwa, a nie to czy potrafi gotować czy nie. Ilość zer na bankowym rachunku też mnie niewiele interesowała. Choć muszę przyznać, że nie trafił mi się biedny chłopak. Może nie ma jeszcze na koncie milionów, ale z pewnością kiedyś będzie je miał.
-          Wiesz... - zaczęłam cicho - jak byłam młodsza zawsze marzyłam, że moim mężem, albo chłopakiem będzie jakiś aktor albo piosenkarz... Ale jak teraz na to patrzę, to wcale nie jest takie fajne...
-          Czemu? - spytał kiedy na moment zamilkłam, żeby dobrać słowa. Nie chciałam go urazić. Jednocześnie nie mogłam teraz przerwać.
-          Nie zrozum mnie źle... - przekręciłam głowę tak, żeby widzieć jego twarz. - Kiedyś wydawało mi się, że to takie fajne, bo zawsze będzie mnie na wszystko stać. Mąż będzie mnie rozpieszczał, będę jeździła luksusowymi samochodami, miała wielkie rezydencje, zwiedzę świat... Marzenia małej dziewczynki...
-          Ale te marzenia po części się spełniły - jego głos był poważny.
-          Tak. I wiesz co sobie teraz uświadomiłam? - Pokręcił przecząco głową. - Że byłam wtedy małą, głupiutką dziewczynką... Nie zauważałam tych... złych stron.
-          Czyli jakich? - Widać było, że jest zdezorientowany i jakby trochę obrażony. A może to było tylko moje odczucie?
-          Choćby tego, że nie mogę wyjść z tobą nigdzie, żeby ktoś cię nie zaczepił. Nawet o trzeciej w nocy jakiś paparazzi zrobił nam zdjęcie...
-          Myślisz, że mi to odpowiada?! Też nie jestem zadowolony z tego, że nie mogę nawet wyjść z hotelu bez Sakiego!
-          Bill, ale ja nie mam ci tego za złe - wtrąciłam. - Chodzi mi tylko o to, że chyba jednak wolałabym, żebyś był zwykłym chłopakiem, który mieszka w Loitsche...
-          Jak zwykle coś ci nie pasuje! A gdybym mieszkał dalej w Loistche pewnie narzekałabyś, że jestem zwyczajnym chłopakiem z niemieckiej wsi! O ile w ogóle byś na mnie zwróciła uwagę!
Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam mu w oczy. Nie był zadowolony z tego co mu powiedziałam. Tylko, że mnie chodziło o coś zupełnie innego. Nie chciałam, żeby uznał, że mam do niego o coś jakiekolwiek pretensje, albo chcę go zmieniać. Faktycznie mogło to tak zabrzmieć, ale zamierzałam pokazać mu, że zakochałam się w tym zwyczajnym Billu Kaulitzie, a jego sława i pieniądze najmniej mnie obchodzą. A skoro może tworzyć muzykę, która daje mu szczęście ja również cieszę się, że spełnia swoje marzenia i robi to co kocha.
-          Wiem, że kochasz muzykę, fanów i ogólnie to co robisz - mówiłam spokojnie. - I jak najbardziej to rozumiem. Chodziło mi bardziej o to, żeby powiedzieć ci, że to nie ważne czy jesteś ciągle na okładce jakiegoś czasopisma dla nastolatek czy nie. Po prostu wolałabym mieć cię tylko dla siebie. A teraz muszę się tobą dzielić ze światem...
Czarny bez słowa przysunął się do mnie. Teraz nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-          Przepraszam - wyszeptał muskając moje wargi. - Nie chciałem na ciebie krzyczeć, ale mnie też to czasem denerwuje, że nie mogę nigdzie wyjść spokojnie. Ale to jest to o czym zawsze marzyłem...
-          Wiem o tym - pogładziłam go po policzku dłonią. - Nawet nie wiesz jak słodko uśmiechasz się kiedy śpiewasz na scenie przed publicznością, albo rozdajesz autografy. Tak jakbyś to ty był wdzięczny tym wszystkim fankom, że możesz im się podpisać albo zaśpiewać przed nimi.
-          Coś w tym jest... - uśmiechnął się całując mnie. Tym razem o wiele dłużej niż poprzednio i znacznie namiętniej. Jednak kiedy poczułam na wargach koniuszek jego języka odsunęłam się. Nie wiem dlaczego, ale zawsze tak się zachowywałam kiedy jakikolwiek chłopak chciał mnie pocałować po francusku. I Bill nie był tu wyjątkiem.
-          Spójrz - szepnęłam.
Obróciłam się w stronę wieży Eiffla, która teraz świeciła tysiącami maleńkich światełek. Zupełnie tak jakby ktoś posypał ją brokatem, a promienie słoneczne powodowałyby jego lśnienie. Bill usiadł za mną, przytulił mnie mocno do siebie i ugryzł pieszczotliwie w płatek ucha. Zacisnęłam mocniej jego dłonie na mojej talii i oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz