Kiedy brakło mi sił usiadłam na środku
chodnika i głęboko oddychałam. Choć byłam już daleko od klubu nadal miałam
przed oczami Billa całującego się z Annette. Dlaczego on mi to musi robić? Czy
nie widzi jak bardzo go kocham?! I jak to wszystko mnie rani? Czy nie pamięta
ostatniego razu kiedy całował się z Hannah?! Przecież widział wtedy moją
reakcję! Nawet za mną pobiegł! Dlaczego więc teraz znowu rani mnie w ten sam
sposób? Czym sobie na to zasłużyłam? Z oczu wypłynęły mi słone łzy. Nie chciałam
płakać, ale to było silniejsze ode mnie. Czy kiedyś przyzwyczaję się do widoku
Billa całującego się z innymi dziewczynami tak jak Colette? A może już zawsze
moje serce będzie się wtedy rozpadało na milion małych kawałeczków, które potem
przez długi czas będę musiała sklejać w całość, bez żadnej gwarancji, że kiedy
już mi się to uda nie pęknie ponownie? Jak to możliwe, że jeden taki obrazek
może zranić człowieka do tego stopnia? A najgorsze jest to, że czuję się
jeszcze gorzej niż za pierwszym razem, kiedy widziałam jak Bill całuje się z
Hannah. Czy teraz już za każdym razem będzie gorzej?
Usłyszałam cichą melodyjkę. Nie
chciałam odbierać telefonu, a gdybym tylko mogła to najchętniej rzuciłabym go i
podziwiała jak się roztrzaskuje, ale wiedziałam, że to rodzice. Nie przypadkowo
ustawiłam na nich zupełnie inny dzwonek. Niechętnie odebrałam połączenie.
-
Nareszcie! - usłyszałam głos mamy. I po co ona dzwoni o
tej godzinie? A na dodatek w takiej chwili? Czy jest mi jeszcze zbyt mało? Los
chce mi za wszelką cenę dokopać, tylko czym sobie na to zasłużyłam? - Czemu nie
odbierasz telefonów! Dzwonię
do ciebie już od dobrych dwóch godzin!
-
Mamo... Nie drzyj się na mnie... - powiedziałam słabym
głosem, bo kłótnia z rodzicielką nie była mi do niczego potrzebna. Już i tak wystarczająco
podle się czuję.
-
To dlaczego nie odbierałaś?! Nawet nie raczyłaś
oddzwonić!
-
Przepraszam, ale spałam, a teraz nie mogę rozmawiać.
Nie czekając na to co powie nacisnęłam
czerwoną słuchaweczkę. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a już szczególnie z nią.
Najchętniej siedziałabym tutaj i czekała na to aż spadnie mi na głowę jakaś
cegła, która pozbawiłaby mnie życia. Spojrzałam nawet w górę, czy aby jakaś się
nie chwieje, ale niczego takiego nie zauważyłam. Napisałam smsa Nikoli, że idę
do hotelu i wyłączyłam telefon. Wstałam z betonowych płytek i ze spuszczoną
głową skierowałam się w stronę Elysées La Défense. Jeszcze sama nie wiedziałam
co zrobić. Bill mnie zranił, ale czy miałam prawo, żeby odebrać to w ten
sposób? Przecież nie jesteśmy razem, a z naszych ust nie padło żadne słowo o
uczuciach jakie żywimy względem siebie. A nawet gdybym powiedziała Czarnemu, że
go kocham, a on nie odwzajemniałby tego, to czy mogłabym się na niego pogniewać
albo urządzić mu awanturę o to co zrobił? Nie. To tylko i wyłącznie jego sprawa
z kim się całuje! Tylko, że wtedy wiedziałabym na czym stoję. A tak? Nie mam
pojęcia czy Billowi choć troszeczkę na mnie zależy czy też nie. Zresztą czy
swoim zachowaniem nie dał mi jasno do zrozumienia, że traktuje mnie jak koleżankę
albo przyjaciółkę? Czemu więc nie mogę tego zaakceptować? Bo chcę, żeby
odwzajemniał moje uczucia? Ale przecież to czego ja chcę, to jeszcze nie
wszystko. Liczy się to czego on chce. Dobrze wiem, że nasze pragnienia nie są
takie same, to czego w takim razie oczekiwałam po przyjeździe tutaj? Wmawiałam
sobie, że przyjeżdżam tutaj, żeby się dobrze bawić i zwiedzić Paryż, ale dobrze
wiedziałam, że tak naprawdę chcę pobyć trochę czasu blisko Billa. Powinno mi
wystarczyć samo to, że mogę być jego koleżanką i spędzać z nim naprawdę dużo
czasu, więc czemu chcę więcej? Czyżby to co mam było za mało? A przecież to i
tak o wiele więcej niż mogłam sobie wymarzyć kilka miesięcy temu. Dlaczego
zatem nie potrafię docenić tego co już posiadam?
W mojej głowie było zdecydowanie zbyt
dużo pytań bez odpowiedzi. A te najbardziej bolą. Bo przyjęcie prawdy jaka by
nie była jest dużo prostsze niż zastanawianie się nad tym wszystkim. Ciągle
pojawiają się przed nami nowe możliwości, które są jedynie prawdopodobne, co
wcale nie oznacza, że muszą być właściwe. Ponadto jest zdecydowanie zbyt wiele
ścieżek do wyboru. Nigdy nie wiemy czy wchodząc na jedną z nich nie popełniamy
najgorszego błędu, gdyż druga mogła się okazać dużo łatwiejsza, a co ważniejsze
prowadziła do szczęścia.
Nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do
hotelu. Przeszłam przez szklane drzwi i skierowałam się do recepcji. To co
zamierzałam zrobić wydawało mi się jedną z mniej bolesnych ścieżek, którymi
mogę podążyć. Może na końcu nie stoi wymarzone szczęście, ale na pewno jest
mniej bólu i cierpienia.
* * *
Siedział przy barze i pił już czwartą
szklaneczkę wódki z lodem. Czuł jak mu się kotłuje w głowie, ale nie przejmował
się tym. Przed oczami nadal miał obraz Mary Ann przytulonej do jakiegoś
chłopaka, ale teraz nie odbierał tego już tak jak jeszcze pół godziny temu.
Teraz był po prostu zły. Jak ona w ogóle mogła zrobić mu coś takiego?! I
dlaczego akurat ona musi być jedyną dziewczyną na tym świecie?! Przynajmniej
dla niego.
Odwrócił się do tyłu i spojrzał na
tańczący tłum. Teraz wszyscy ludzie zbili się w jedną całość i zaczęli krążyć w
kółko. Czuł się niczym tak jakby był na karuzeli, która bardzo szybko wirowała.
-
Tu jesteś! - usłyszał koło siebie jakiś głos, jednak nie
mógł go rozpoznać.
-
A niby mam być gdzie? - spytał, choć bardziej
przypominało to bełkot. Trudno było mu wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, a co
dopiero złożyć sensowne zdanie.
-
Upiłeś się! - spojrzał na brata, ale jego wizerunek
zaczął mu się rozmazywać.
-
Wcale
nie. Zobacz sam.
Wstał z miejsca i próbował iść prosto,
ale zahaczał swoimi kowbojkami o nogawki spodni. Gdyby Tom go nie przytrzymał z pewnością leżałby jak
długi na posadzce. W życiu nie upił się do tego stopnia. Tak samo jak nie
przypuszczał, że to kiedyś nastąpi. Zawsze powtarzał, że może się napić, ale
mądrze, czemu więc teraz nie przestrzegał tej zasady?
-
Właśnie widzę. Idziemy do hotelu - zarządził Tom łapiąc
go za ramię.
Starszy Kaulitz próbował dociągnąć go
jakoś do wyjścia, ale kiedy spostrzegł, że sam nie da rady, gdyż Bill ledwo
trzyma się na nogach zostawił brata koło baru prosząc młodą barmankę, żeby nie
dawała mu już żadnego alkoholu i wtopił się w tłum. Musi znaleźć Georga i
Gustava, żeby pomogli mu wyprowadzić Billa na zewnątrz. Jeszcze nigdy nie
widział brata w takim stanie. Owszem wielokrotnie był pijany, ale nigdy nie do
tego stopnia. Czuł, że coś musiało się stać między nim, a Mary Ann. Inaczej
bliźniak by się tak nie zachowywał.
W końcu
przepchał się przez tańczący tłum i dostał do loży, którą zajmowali. Gustav
siedział zatopiony w rozmowie z Nikolą, a Georg całował się z Annette. Nie
chciał przerywać im tej wspaniałej chwili, ale poniekąd był do tego zmuszony.
-
Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale musicie mi pomóc -
odezwał się.
-
A co się stało? - spytał Gustav.
-
Bill siedzi kompletnie zalany przy barze - wyjaśnił.
Wszyscy jak na jedną komendę podnieśli
się z miejsc, nawet Georg z Annette i ruszyli w stronę baru. Nikola złapała go za
ramię.
-
Nie widziałeś gdzieś Mary? Próbuję ją znaleźć już od
dobrej godziny, ale nigdzie jej nie ma.
-
Nie. Chyba pokłóciła się z Billem...
-
Skąd
wiesz?
-
Nie wiem, ale tak mi się wydaje. Inaczej Bill nie
siedziałby w takim stanie przy barze...
Nikola zaczęła się poważnie martwić o
przyjaciółkę. A co jeżeli coś jej się stało? Nie widziała jej odkąd tutaj
przyszli, a Mary zazwyczaj nigdy nie odchodziła na tak długi czas, jeżeli były
razem na dyskotece. Spojrzała na drepczącą za nimi ze spuszczoną głową Annette
i od razu zrozumiała dlaczego blondynka trzymała się od nich z daleka. Była
zazdrosna o młodą Francuzkę.
Kiedy podeszli do baru Bill awanturował
się akurat z kelnerką, która nie chciała podać mu alkoholu.
-
Bardzo za niego przepraszam - powiedział Tom z
uwodzicielskim uśmieszkiem mając nadzieję, że to poskutkuje. - Mam nadzieję, że
nie sprawił zbyt dużo kłopotów. Naprawdę przepraszam.
-
Nic się nie stało - barmanka uśmiechnęła się do niego i
wróciła do swojej pracy.
Chłopcy złapali Billa we trójkę i
zaczęli wyprowadzać go na zewnątrz, co nie należało do prostych zadań. Czarny
cały czas się potykał, albo zwyczajnie zaczepiał ludzi. Po kilku długich
minutach nareszcie udało im się opuścić lokal.
Kiedy Bill Kaulitz poczuł na swojej
twarzy podmuch chłodnego wiatru od razu poczuł się lepiej, choć w głowie mu się
kotłowało, a zawartość żołądka niebezpiecznie zbliżała się do gardła. Jeszcze
nigdy nie czuł się zarazem tak dobrze i tak fatalnie. Fatalnie pod względem
fizycznym, ale cudownie pod względem psychicznym. Nie myślał o tym co zobaczył,
a to już był dla niego wielki sukces. Rozejrzał się ciekawie po otoczeniu
próbując sobie przypomnieć gdzie teraz się znajduje.
-
To... - wskazał palcem na Annette. - To ty! - wykrzyknął
z oburzeniem.
-
Bill to tylko Annette - powiedział cierpliwie basista
obejmując dziewczynę w pasie. Ta tylko tkwiła ze spuszczoną głową i rumieńcem
na policzkach.
-
Nie! To ona! - dalej pokazywał na nią palcem. - To z nią
tańczyłem!
-
O co ci chodzi? - Georg już się lekko zirytował, tym, że
przyjaciel czepia się jego dziewczyny.
-
Ona... Ona... mnie całowała! - powiedział to takim tonem
jakby to była największa zbrodnia na świecie. - A Mary na nas wpadła!
-
Zaraz... Mary zobaczyła jak całujesz się z... Annette?! - wtrąciła się
Nikola.
-
To
ona mnie całowała!
Dziewczyna szybko wyciągnęła z torebki
telefon komórkowy, żeby zadzwonić do Mary Ann. Oczami wyobraźni widziała przyjaciółkę,
która błąka się gdzieś po ulicach Paryża i płacze. Wiedziała, że ten widok
musiał ją zaboleć. Spojrzała na wyświetlacz, gdzie widniał sms od niej. Szybko
go odczytała i odetchnęła z ulgą. A więc Mary jest w hotelu. Przynajmniej nie
musi się już martwić, że ktoś na nią napadnie na jednej z paryskich uliczek.
Choć dobrze wiedziała, że dziewczyna wypłakuje sobie teraz oczy. O ile prościej
byłoby gdyby wyznali sobie w końcu miłość... Przecież widać jak bardzo się
kochają, więc po co się przed tym bronią?
-
To prawda? - spytał Georg patrząc na Annette.
-
Tak...
- powiedziała cicho.
-
Oszalałaś?! - wykrzyknął odsuwając się od niej tak jakby
nagle zaczęła parzyć.
-
Przepraszam... Myślałam, że... - zbliżyła się o krok do
Czarnego, który zaczął na nią krzyczeć omal się przy tym nie wywracając:
-
Nie podchodź do mnie! Idź stąd!
-
Przepraszam,
ja naprawdę...
-
Nie podchodź do mnie! Idź sobie!
-
Nie przejmuj się nim. Jest pijany - Gustav odezwał się do
dziewczyny. - Przejdzie mu jak wytrzeźwieje.
-
On ma rację. Nie powinnam... Ale myślałam, że choć trochę
mu się podobam i... - tłumaczyła się. - Kiedy położył dłonie na mojej talii,
wydawało mi się, że...
-
Nie tłumacz się już - Georg przerwał jej. - A teraz chodź
odprowadzę cię.
-
Nie
musisz, sama trafię...
-
Przestań. Przecież nie pozwolę wracać ci samej o tej
godzinie do domu - powiedział chłodno. Dziewczyna go rozczarowała. Myślał, że
coś między nimi zaiskrzyło, ale najwyraźniej się mylił. - Chłopaki poradzicie
sobie z nim?
-
Pewnie.
Kiedy Georg zniknął z Annette za rogiem
jednej z ulic Bill zaczął śpiewać na cały głos „Ich bin nicht ich”. Od tamtego
pamiętnego koncertu utwór ten kojarzył mu się tylko i wyłącznie z Mary Ann. Z
tym jak się czuł bez niej. Tak. Nie był sobą. I nie sądził, żeby był już
kiedykolwiek tym samym Billem, którym był przed poznaniem Mary. Zakochał się w
niej, a to wszystko zmieniło. Stał się dojrzalszy i wiedział czego pragnie w
życiu. Po co się tylko tak upijał skoro nawet alkohol nie dał mu na dłuższy
czas ukojenia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz