Kiedy
czarny van zatrzymał się przed domem Georga lekko szturchnęłam go w ramię
uważając przy tym, aby nie obudzić Billa, który smacznie spał przytulony do
mojego ramienia. Basista wymruczał tylko coś przewracając głowę w drugą stronę.
Dopiero, kiedy Nikola zaczęła nim lekko potrząsać, mówiąc, że już jest w domu i
czeka na niego pyszne ciasto drożdżowe przeciągnął się głośno ziewając.
-
To ja lecę - wyszeptał jeszcze zaspanym głosem. - Do
zobaczenia.
Pomachałyśmy mu na pożegnanie. Basista
wysiadł z samochodu i przy pomocy Hansa wniósł swoje walizki do domu.
Pogłaskałam Billa po policzku i pocałowałam lekko. Wyglądał tak słodko kiedy
spał... Tak spokojnie i niewinnie. Jak aniołek. Nie potrafiłam się na niego
długo gniewać. Owszem byłam wściekła za to, że uśmiechnął się tak szeroko do dziewczyny,
która go pocałowała, ale musiałam przyznać mu rację. Nawet gdyby zaczął na nią
wrzeszczeć i tak w niczym by to nie pomogło. Co najwyżej mógł zwrócić na siebie
uwagę pozostałych pasażerów. I tak najbardziej z tego wszystkiego martwiło mnie
to, że wszystkie nasze zdjęcia przedostaną się do prasy i Internetu...
Po kilku minutach Hans wsiadł do
samochodu i odpalił silnik. Minivan mknął jedną z magdeburskich ulic prosto do
domu Gustava. Ten jakby czując, że zbliża się do domu otworzył oczy i
przeciągnął się leniwie. Założył na siebie czarną bluzę i odezwał się zaspanym
głosem:
-
Śpicie?
-
Nie - wyszeptałam równocześnie z Nikolą.
-
Gdzie Georg?
-
W domu - odparła przyjaciółka akurat w momencie, kiedy
samochód zatrzymał się przed mieszkaniem perkusisty.
-
Na mnie też już pora - uśmiechnął się lekko. - Dobranoc.
-
Dobranoc – odpowiedziałyśmy jednocześnie.
Kiedy Gustav wysiadł razem z Hansem w
środku zapadła cisza przerywana jedynie równomiernymi oddechami Toma i Billa, a
także odgłosem wyciąganych z bagażnika walizek.
-
Przygarniesz mnie na noc? - spytałam Nikolę.
-
Pewnie – odparła od razu.
-
Dzięki – uśmiechnęłam się do niej. - Jutro poszukam
jakiegoś hotelu w Magdeburgu.
-
Daj spokój. Przecież wiesz, że możesz zatrzymać się u
mnie.
-
Ale nie chcę sprawiać kłopotu, zresztą twoi rodzice...
-
Nie będą mieli niczego przeciwko – przerwała mi. – Dobrze
wiesz, że jesteś zawsze mile widziana u mnie w domu.
-
Może i tak, ale mimo wszystko nie sądzę, aby byli
zadowoleni z tego, że zamieszkam u was przez te kilka dni.
-
Marudzisz.
-
Kto marudzi? - spytał Tom najwyraźniej obudzony
prowadzoną przez nas rozmową.
-
Mary Ann - odparła przyjaciółka. - Chce zatrzymać się w
jakimś hotelu.
-
Faktycznie marudzisz - poparł ją. - Bill ci już chyba
mówił, że zatrzymujesz się u nas w domu.
-
CO?! - wykrzyknęłam zdziwiona zapominając, że Czarny
jeszcze śpi. - Nie zostanę u was w domu na kilka dni! Zapomnijcie o tym!
-
Dlaczego?
-
A co na to wasi rodzice? Przecież sami nie mieszkacie!
-
Musicie tak krzyczeć? – mruknął Czarny opierając głowę na
moich kolanach. Położyłam jedną dłoń na jego brzuchu, a drugą gładziłam go po
włosach.
-
Gdzie teraz? - spytał kierowca znużonym głosem wsiadając
do minivana i odpalając silnik.
-
Na Kantstr...
-
Nie słuchaj jej. Jedziemy do nas.
-
Ale Tom! - zaprotestowała Nikola. - Nie jadę do was,
tylko do domu!
-
Nic z tego słodka.
-
To gdzie mam jechać? - Hans spojrzał na nas zmęczonym
wzrokiem, tak jakby chciał powiedzieć, że jemu to wszystko jedno, ale najlepiej
jak się szybko zdecydujemy, bo on też chce już jechać do domu.
-
Do Loitsche - bliźniaki powiedzieli chórkiem.
-
O nie! - zaprotestowałam. - Nic z tego!
Nie chciałam jechać do domu państwa
Kaulitz, a raczej Trümper! Gdyby Tom z Billem mieszkali sami, wtedy nie byłoby
nawet o czym dyskutować, bo jestem zbyt zmęczona podróżą, żeby się kłócić o to
czy będę nocowała u Nikoli czy u nich. Zresztą jakikolwiek mój opór nie miałby
większego sensu, bo dzieliłam z Billem pokój przez tydzień, a przez kilka
ostatnich dni nawet łóżko. W takim wypadku jedna noc nie powinna sprawić mi
różnicy. Jednak chłopcy nie mieszkali sami w Loitsche, tylko z rodzicami! A ja
nie chciałam, aby sobie od razu źle o mnie pomyśleli. Bo z pewnością nie wykażą
entuzjazmu kiedy zobaczą w środku nocy jakąś nastolatkę w swoim domu. Ponadto
bałam się spotkania z panią Trümper...
-
Mary ma rację! Jedziemy do mnie! - Nikola miała
najwyraźniej podobne obawy do moich, choć miała już okazję poznać mamę i
ojczyma bliźniaków.
-
Nie słuchaj ich Hans - Tom roześmiał się wesoło. - Jadą
do nas.
-
Ale wasi rodzice... - próbowałam jeszcze jakoś się
wykręcić.
-
Nie przejmuj się nimi. Wrócą dopiero pojutrze - odparł
Bill z uśmiechem.
Przetarł powieki i otworzył oczy
patrząc na mnie tymi pięknymi brązowymi tęczówkami, które teraz, w ciemności
sprawiały wrażenie czarnych. Pochyliłam się i musnęłam lekko jego usta. Jak
mogłam mu odmówić? Szczególnie, że sama chciałam spędzić z nim jak najwięcej
czasu...
* * *
Wysiadłam
z samochodu i mrucząc z zadowoleniem przeciągnęłam się, rozprostowując
wszystkie kości. Jak dobrze było stać na twardej ziemi po ponad trzech
godzinach jazdy! Ziewnęłam patrząc na Billa i Toma, którzy wraz z Hansem
wnosili do domu walizki. Chciałyśmy im pomóc, ale kategorycznie nam zabronili
mówiąc, że to oni są mężczyznami, a mężczyźni muszą dbać o swoje kobiety.
Spojrzałam
na dość duży biały dom, który teraz był zatopiony w nocnym mroku. Byłam tutaj
już dwa razy, ale zawsze jako wróg. Za pierwszym przyprowadził mnie tutaj Georg
na zabawę sylwestrową, a za drugim sama przyszłam, żeby wyjaśnić pewien artykuł
z Yamu. A raczej dwa artykuły. O tym, że rzekomo jestem dziewczyną Georga, a
drugi w całości poświęcony mnie. To było trochę dziwne, bo właściwie nie jestem
nikim znanym. A jednak ktoś postanowił o mnie napisać. Nie powiem jednak, żeby
to było miłe. Przynajmniej na początku, bo teraz już się przyzwyczaiłam.
Szczególnie po koncercie na którym Bill wyciągnął mnie na scenę, a ja go
pocałowałam. To było strasznie nieroztropne z mojej strony, ale wtedy nie
myślałam o konsekwencjach. Liczyła się chwila obecna. Jednak los kazał mi za
nią zapłacić dość wysoką cenę. Przyjaciółka się ode mnie odwróciła, tak samo
jak praktycznie wszyscy znajomi. I to dlaczego? Dlatego, że całowałam się z
wokalistą Tokio Hotel?!
Od czasu pojawienia się pierwszej
wzmianki o mnie w Bravo nie miałam życia. Zdesperowane fanki przysyłały mi maile
z pogróżkami, a koledzy czy koleżanki rzucali mi wrogie albo kpiące teksty. To
zdecydowanie nie było miłe, ale przynajmniej przekonałam się na jak wiele osób
mogę liczyć. Nawet już zdążyłam się przyzwyczaić do tych wszystkich docinków,
których teraz będzie pewnie jeszcze więcej. I tak najgorsze były próby
zakochanych na zabój dziewczyn w Billu, Tomie, Gustavie albo Georgu
zakolegowania się ze mną i wyciągnięcia ich adresów, albo numerów telefonu.
Właściwie mogłam to zrobić, ale nie chciałam. Fakt. Nie lubiłam ich, ale to
jeszcze nie znaczy, że mogłam zrobić im coś takiego. Sekretu Georga też nie
zdradziłam. Nikomu. Nawet Nikoli.
-
O czym myślisz? - usłyszałam szept Billa tuż przy swoim
uchu, a następnie poczułam jego usta na policzku.
-
O tym ile wydarzyło się od momentu kiedy pierwszy raz
przekroczyłam próg tego domu.
-
Nie myśl o tym - Przygryzł lekko płatek mojego ucha. -
Chodźmy lepiej spać.
Weszliśmy do środka. Bill zaprowadził
mnie od razu do swojego pokoju. Oprócz drzwi, które służyły jako blat biurka
nie było tutaj niczego specjalnego. Zwyczajny pokój należący do chłopaka.
Telewizor, łóżko, szafki, trochę bałaganu, plakat Neny na ścianie... Nic
nadzwyczajnego. Większość fanek Tokio Hotel pewnie byłaby rozczarowana widząc,
że Bill Kaulitz ma normalny pokój, taki jak każdy inny nastolatek. Jednak ja
się z tego cieszyłam. Może to dziwne, ale nie chciałam, żeby w jego domu stały
sofy za kilka tysięcy euro, w pokoju miał wszystkie najnowsze konsole i całe
mnóstwo gier do nich, przynajmniej czterdziestocalowy telewizor LCD, najlepsze
kino domowe i ogólnie wszystko to co najdroższe, najbardziej ekskluzywne i
najwspanialsze. Wolałam go jako zwykłego chłopaka, którym nie muszę się z nikim
dzielić, a nie jako gwiazdę z domem wartym kilka milionów euro. I choć wiedziałam,
że nigdy nie będzie już tamtego Billa zadowolonego z tego, że może dać komuś
autograf albo udzielić wywiadu miałam nadzieję, że tamta jego strona nigdy nie
zaniknie. Zawsze będzie w nim widoczna.
-
Chcesz coś do picia albo jedzenia? - spytał uśmiechając
się.
-
Nie, dziękuję. Powiedz mi lepiej gdzie mogę się położyć,
bo zaraz usnę na stojąco.
-
Tutaj - wskazał na zaścielane łóżko. - Razem ze mną.
-
Nie mam siły się już z tobą kłócić... - ziewnęłam
przeciągle. - Gdzie moja walizka?
-
W salonie.
Wyminęłam go w drzwiach i skierowałam
się do dużego pokoju. Podeszłam do walizki i zaczęłam w niej szukać jakiejś
bluzki nadającej się do spania, bo piżamę spakowałam na sam spód. W końcu
wyciągnęłam z niej jakiś t-shirt, który sama nie wiem skąd wziął się w mojej
walizce i czystą bieliznę. Z półprzymkniętymi oczami wróciłam do Billa, który
ściągał z siebie podkoszulek.
-
Pokażesz mi gdzie jest łazienka?
-
Jasne, ale pewnie teraz Nikola się myje.
-
A gdzie się mogę przebrać?
Nie miałam siły, żeby czekać aż
przyjaciółka weźmie prysznic. Jedyne czego pragnęłam w tej chwili to położyć
się w łóżku i zatopić w sennych marzeniach. Bo o ile Bill z Tomem przespali
praktycznie całą podróż ja siedziałam i wpatrywałam się w nocny krajobraz
przesuwający się za szybą. Musiałam sobie wszystko uporządkować w głowie.
-
Idź do sypialni mamy i Gordona.
-
Ok., a gdzie ona jest?
-
Na końcu korytarza.
Podążyłam holem w stronę drzwi z
jasnego drewna z czterema szybkami. Zapaliłam światło i zrzuciłam z siebie
ubrania, po czym wbiłam się w czystą bieliznę i t-shirt, który jak teraz
zauważyłam należał do Billa. Miałam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe, że
biorę jego koszulkę do spania. Brudne ciuchy zaniosłam do walizki i z
półprzymkniętymi powiekami powędrowałam do pokoju Czarnego. Chłopaka nie było w
środku, a ja nie miałam siły, żeby na niego czekać. Weszłam pod kołdrę i
przytuliłam się do poduszki. Od razu przeniosłam się do krainy sennych marzeń.
* * *
Tom Kaulitz przetarł dłońmi powieki i
podniósł je w górę. Kiedy zobaczył biały sufit i ściany, które zdobiło
różnobarwne graffiti otworzył szerzej oczy. Był w swoim pokoju! Leżał na
własnym materacu tuż obok Nikoli. Czy mógł chcieć więcej? Dopiero teraz kiedy
ciągle są w trasie przekonał się o słuszności powiedzenia, że w domu zawsze
jest najlepiej. Nigdy nie sądził, że będzie brakowało mu aż tak bardzo tego
miejsca. Prawdę mówiąc kiedy mieszkał tutaj wcześniej sądził, że nie mogło go
spotkać nic gorszego. W końcu Loitsche to wieś! A on kochał miasto. Najlepiej
tak duże jak Berlin czy Hamburg. Wtedy czuł się swobodnie.
Odchylił kołdrę i wstał z materaca,
który służył mu za łóżko. Pocałował Nikolę delikatnie w czoło uważając, aby jej
nie obudzić po czym wyszedł z pomieszczenia. Z uśmiechem na ustach skierował
się do dość sporej kuchni, z której dobiegał odgłos otwieranych drzwiczek od
szafek. Czyżby mama z Gordonem już wróciła z wesela Gabrieli? Przecież mieli
zostać tam kilka dni. Też miał jechać z Billem na ślub kuzynki, ale terminy ich
goniły. A przynajmniej Jost podtrzymywał, że nie mają nawet chwili wytchnienia.
Okazało się jednak, że nie kręcą, tak jak to było w planach klipu do „Der letze
tag”. Nie było mu jednak smutno z tego powodu. Wręcz przeciwnie. Cieszył się,
że może spędzić jeszcze kilka dni z Nikolą. Sam nie wiedział jak to się stało,
ale zakochał się w niej. Zresztą czy ważna jest przyczyna?
Stanął w drzwiach prowadzących do
kuchni i zaczął się śmiać widząc Billa upapranego mąką, który z ciekawością
wpatrywał się w rozłożoną na blacie książkę kucharską.
-
Co robisz? - spytał brata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz